„Gdy żona mnie zdradziła, zapragnąłem zemsty. Jedna niemoralna wizyta u teściowej była lepsza niż 15 lat małżeństwa”
„Moja teściowa była wdową, od lat samotną i spragnioną bliskości. Zawsze sprawiała wrażenie silnej kobiety, ale ja widziałem, jak bardzo tęskni za czyjąś uwagą. Nigdy nie patrzyła na mnie jak na kandydata do czegoś więcej”.

Od lat wiedziałem, że moje małżeństwo to fikcja. Czasem zastanawiałem się, kiedy dokładnie to się stało – kiedy Patrycja przestała mnie kochać, kiedy zaczęła kłamać, kiedy wieczory spędzane razem zamieniły się w jej tajemnicze „spotkania z koleżankami”. Może powinienem był się domyślić wcześniej, przejrzeć jej telefon, zapytać wprost. Ale prawda była taka, że nie chciałem wiedzieć. Wolałem udawać, że wszystko jest w porządku, niż przyznać przed sobą, że zostałem zdradzony i upokorzony. Tyle że udawanie ma swoją cenę. Nie da się żyć w kłamstwie bez końca.
Chciałem się zemścić
Patrycja była zbyt pewna siebie. Zbyt spokojna. Może dlatego, że nigdy nie robiłem scen, nie pytałem, nie oskarżałem. Myślała, że jeśli nie złapię jej za rękę, to będzie mogła bawić się moim kosztem bezkarnie. Myślała, że jestem naiwny, słaby. A ja po prostu czekałem.
Nie zamierzałem robić z siebie ofiary, błagać ani odchodzić w ciszy. Mój gniew był zimny, przemyślany, wyrachowany. Jeśli Patrycja myślała, że jej zdrada nie ma konsekwencji, to zamierzałem pokazać jej, jak bardzo się myli.
Nie szukałem klasycznej zemsty. Nie chciałem tego, co robią inni mężczyźni – szukać pocieszenia w ramionach przypadkowej kobiety, pić do upadłego albo robić awantur. To było za proste, za banalne. Ja chciałem uderzyć tam, gdzie zaboli najbardziej. W jej rodzinę.
Moja teściowa była wdową, od lat samotną i spragnioną bliskości. Zawsze sprawiała wrażenie silnej kobiety, ale ja widziałem, jak bardzo tęskni za czyjąś uwagą. Nigdy nie patrzyła na mnie jak na kandydata do czegoś więcej, bo byłem jej zięciem, mężem jej córki. Ale wiedziałem, że wystarczy kilka odpowiednich słów, drobne gesty, ciepłe spojrzenie. Wiedziałem, jak sprawić, żeby zaczęła mnie potrzebować.
Obmyśliłem plan
Patrycja kręciła się po kuchni, stukając paznokciami o blat. Jej telefon leżał obok, ekran co chwilę się rozświetlał, ale ona ignorowała powiadomienia. Postanowiłem ułatwić jej zadanie.
– Dziwne, jak ludzie myślą, że mogą oszukiwać bez końca – powiedziałem.
Zatrzymała się w pół ruchu, ale szybko się opanowała.
– Co?
– Zdrady. Kłamstwa. Wydaje im się, że jeśli nikt ich nie przyłapie, to są bezpieczni.
– O czym ty mówisz?
– O ludziach, którzy myślą, że są sprytniejsi, niż są w rzeczywistości.
Uśmiechnąłem się lekko.
– Michał, jeśli masz coś konkretnego do powiedzenia, to powiedz.
Spojrzałem jej prosto w oczy. Była spięta, ale nie na tyle, by się przyznać. Jeszcze nie.
– Po prostu się zastanawiam. Gdybyś mnie zdradziła, powiedziałabyś mi?
Zbladła. Prawie niezauważalnie, ale ja to zauważyłem.
– Skąd ci się to wzięło?
Uwodziłem ją
Wzruszyłem ramionami.
– Czysta ciekawość.
Patrycja odwróciła wzrok, ale ja już wiedziałem, że trafiłem w czuły punkt. To był dopiero początek.
Moja teściowa nie była typem kobiety, która łatwo się otwiera. Odkąd pamiętam, sprawiała wrażenie silnej i niezależnej. Po rozwodzie z mężem nauczyła się radzić sobie sama, nie narzekała, nie skarżyła się. Ale ja widziałem więcej. Widziałem, jak siadała samotnie z kieliszkiem wina, jak zbyt długo wpatrywała się w telefon, jak uśmiechała się do wspomnień, które nie wrócą. Była samotna. I wiedziałem, jak to wykorzystać.
Na początku to były drobne rzeczy. Uśmiech, kiedy do niej mówiłem, dłuższe spojrzenie, gdy poprawiała włosy. Pomogłem jej wnieść zakupy, odsunąłem krzesło, kiedy siadaliśmy razem przy stole podczas rodzinnych obiadów. Dotykałem jej ramienia odrobinę dłużej, niż to było konieczne. Nic oczywistego. Nic, co mogłoby wzbudzić podejrzenia Patrycji. Aż do tamtego wieczoru.
Spotkaliśmy się przypadkiem w sklepie. Staliśmy w kolejce do kasy, a ona narzekała, że wieczory w jej mieszkaniu są za ciche. Że czasem włącza telewizor, tylko po to, żeby nie czuć tej pustki.
– To może zamiast telewizora – powiedziałem, biorąc od niej butelkę wina, którą trzymała – wypijemy to razem?
Nie opierała się
Zawahała się, ale tylko przez chwilę.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł…
– To tylko wino, Danusiu.
Zmiękła, kiedy użyłem zdrobnienia jej imienia. Nigdy wcześniej tak do niej nie mówiłem.
W jej mieszkaniu panował porządek, ale było w nim coś chłodnego, sterylnego. Tak, jakby była tam tylko na chwilę, jakby nigdy się w pełni nie zadomowiła. Usiedliśmy na kanapie, a ja nalałem jej wina.
– Powinnaś częściej pozwalać sobie na takie chwile – uniosłem kieliszek.
– Na samotne wieczory z winem?
– Na to, żeby ktoś ci powiedział, że jesteś wyjątkową kobietą.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Michał, co ty wyprawiasz…?
Zbliżyłem się do niej nieznacznie. Nie cofnęła się.
– Mówię prawdę.
Patrzyła na mnie długo, w jej oczach błyszczało coś, co znałem aż za dobrze. Tęsknota. Chęć bycia zauważoną.
Danuta była jak otwarta księga. Wystarczyło kilka odpowiednich słów, kilka ukradkowych spojrzeń. Zaczęła mnie potrzebować. A ja? Ja po prostu czekałem na właściwy moment.
Spokój ją niepokoił
Patrycja zaczęła coś podejrzewać. Nie mogłem powiedzieć, kiedy dokładnie to się zaczęło – może wtedy, gdy złapała mnie na wymianie spojrzeń z Danutą przy rodzinnym obiedzie, może wtedy, gdy wróciłem do domu później, niż powinienem, i byłem zbyt spokojny.
Zawsze była przyzwyczajona do tego, że czegoś ode mnie oczekuje – pytań, pretensji, domysłów. Tymczasem ja się zmieniłem. Byłem cichy, ale nie zraniony. Uważny, ale nie podejrzliwy. Już się nie przejmowałem, już nie szukałem oznak zdrady. I to właśnie zaczęło ją dręczyć.
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem na kanapie. Telewizor mrugał światłem, ale nikt z nas go nie oglądał. Patrycja była spięta, jakby zbierała się na coś, co od dawna chciała powiedzieć.
– Michał, czy coś się dzieje?
Spojrzałem na nią lekko zdziwiony.
– Co masz na myśli?
– Nie wiem. Jesteś… inny.
Uśmiechnąłem się półgębkiem.
– Może po prostu pogodziłem się z rzeczywistością.
Zmrużyła oczy, ale nic nie powiedziała. Nie dawało jej to spokoju.
Coś podejrzewała
Kilka dni później przyłapałem ją, jak obserwowała mnie przy śniadaniu. Robiła to ukradkiem, ale znałem ją zbyt dobrze, żeby nie zauważyć.
– Coś cię dręczy? – zapytałem, opierając się o blat.
– Po prostu… – zaczęła, ale zaraz się zawahała. – Masz jakiś romans?
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
– Dlaczego pytasz?
– Bo zachowujesz się inaczej.
Podszedłem bliżej, patrząc jej prosto w oczy.
– Ciekawe. Zazwyczaj to ja miałem powody, żeby się zastanawiać, czy mnie nie oszukujesz.
Trafiłem. Jej twarz… Ten moment, kiedy coś zaczyna łączyć w głowie, ale jeszcze nie jest pewna. Jeszcze walczy sama ze sobą. Jeszcze przez chwilę może udawać, że wszystko jest normalne. Ale to było już poza jej kontrolą. Miałem nad nią przewagę i wiedziałem, że to dopiero początek.
Patrycja była coraz bardziej spięta. To już nie były tylko podejrzenia, to było coś więcej – zaczęła mnie obserwować, analizować, próbowała znaleźć odpowiedzi, których nikt jej nie chciał udzielić. Znałem to uczucie, znałem to piekące podejrzenie, które zatruwało każdy spokojny moment.
Dobrze się bawiłem
Wracałem od Danuty późnym wieczorem. Spotkanie miało być krótkie. Nie zauważyłem, że Patrycja mnie śledziła. Gdy wróciłem, stała oparta o drzwi, kiedy wszedłem do domu. Ręce miała skrzyżowane, a jej telefon leżał na komodzie.
– Gdzie byłeś? – zapytała cicho.
Zdjąłem płaszcz, rzuciłem go niedbale na fotel.
– Wyszedłem się przejść.
– O tej porze?
– O co ci chodzi?
Podniosła telefon i pokazała mi ekran. Zdjęcie. Moje i Danuty. Ona w drzwiach, ja pochylony w jej stronę. Może to było tylko ujęcie, może światło tak padło, ale wyglądało to jednoznacznie. Zacisnęła usta.
– Moja matka?!
Nie odpowiedziałem od razu. Nagle uświadomiła sobie, że nie ma kontroli nad sytuacją. Zrobiłem krok w jej stronę.
– Teraz już wiesz – powiedziałem cicho. – Jak to jest być zdradzonym.
Patrycja zamarła. Oddychała płytko, jakby zabrakło jej powietrza. Twarz miała bladą, oczy zaszklone. Patrzyłem, jak Patrycja rozpada się na moich oczach. Czekałem na ten moment. A teraz, kiedy nadszedł, poczułem tylko pustkę.
Michał, 46 lat
Czytaj także:
„W nowej pracy chciałam się wykazać. Po godzinach klikania w tabelki szlifowałam umiejętności na biurku kierownika”
„Rzuciłam narzeczonego tuż przed ślubem. Zapach perfum świadka sprawił, że zmiękły mi kolana”
„Paragon za pączki na tłusty czwartek zmroził mnie do szpiku kości. Mój mąż nie tylko stracił pieniądze, ale i żonę”

