„Gdy zaszłam w ciążę, Adam zostawił mnie dla innej. Teraz chce zostać tatusiem roku, ale nie dam mu drugiej szansy”
„Przez całą ciążę Adam ani razu nie spytał, czy dobrze się czuję i czy wszystko w porządku. Nie miałam z nim żadnego kontaktu. Łudziłam się, że może jednak się odezwie, ale nic takiego nie nastąpiło”.

- Listy do redakcji
Kiedy poznałam Adama, nie miałam najlepszego zdania o facetach – nie bez powodu, bardzo mnie rozczarowali. Sądziłam, że on jest inny, bo od samego początku pokazywał, że traktuje naszą znajomość bardzo poważnie. Nie szykowałam się co prawda do ołtarza, ale gdzieś w którymś momencie przyszła mi do głowy takowa myśl – Adam rokował na znakomitego kandydata na męża.
W relacjach z mężczyznami staram się zachować bardzo dużą dozę ostrożności, niemniej dla Adama straciłam głowę. Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Oczarował mnie swoim urokiem osobistym, poczuciem humoru, umiejętnością słuchania i atrakcyjnym wyglądem. Wszystko to stworzyło istną mieszankę wybuchową, która nieźle namieszała w moim życiu. Jednakże czułam całym sercem, że to jest to.
Adam okazywał mi troskę i zrozumienie. Wydawał się być zupełnie inny niż ci niedojrzali emocjonalnie chłopcy, z którymi do tej pory miewałam do czynienia. Nie mam bladego pojęcia, jakim cudem nie zauważyłam czerwonych flag, których było całkiem sporo. Cóż, albo świetnie się maskował, albo moje okulary były zbyt różowe i nie dostrzegałam prawdy.
Wszyscy byli nim zachwyceni
Mieliśmy dalekosiężne plany na przyszłość. Rozmawialiśmy o tym, aby razem zamieszkać. Przy Adamie mogłam być po prostu sobą, bez zakładania masek i udawania kogoś, kim nie jestem. Nigdy przy nikim tak się nie czułam. Sprawiał, że byłam ważna i potrzebna. Nieustannie powtarzał, jak bardzo mnie kocha i ile dla niego znaczę. Wierzyłam w to, co mówił. Poznałam nawet jego rodziców i przedstawiłam go swojej rodzinie.
Moja mama była nim zachwycona i bardzo się cieszyła, że wreszcie znalazłam sobie ogarniętego i inteligentnego partnera, który potrafi zadbać zarówno o siebie, jak i o mnie. Koleżanki pękały z zazdrości i powtarzały, że ja to mam szczęście. Adam przysyłał mi kwiaty do biura i często odbierał mnie z pracy. Jechaliśmy prosto do jakiejś fajnej restauracji lub do niego, gdzie czekał przygotowany obiad. Każda kobieta straciłaby głowę dla kogoś takiego. Szkoda tylko, że nie wiedziałam, iż Adam jest pierwszej klasy aktorem.
Kiedy zobaczyłam dwie kreski na ciążowym teście, nie dowierzałam własnym oczom. Byłam przede wszystkim przerażona, ponieważ wcześniej w ogóle nie myślałam o sobie w kategoriach matki. Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, jak to będzie i czy podołam temu wyzwaniu. Nie ukrywam, że ciąża była dla mnie ogromnym zaskoczeniem – dla Adama także. Mina mu zrzedła.
– Jesteś pewna? – zadał to pytanie kilkakrotnie.
– Owszem – przytaknęłam.
– No tak, rozumiem...
Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to nie lada niespodzianka, niemniej spodziewałam się z jego strony przynajmniej odrobiny entuzjazmu. Dopiero wtedy zapaliła mi się czerwona lampka. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem, oznajmił, że odchodzi.
– Tak po prostu? – byłam szczerze zdziwiona.
– Bycie ojcem to dla mnie za dużo, wcale tego nie chciałem – odparł z porażającą obojętnością w głosie. – Poza tym jest jeszcze coś, o czym zamierzałem ci powiedzieć.
– Co takiego?
– Jest w moim życiu inna kobieta, spotykamy się od pewnego już czasu.
– Jak to? – byłam w ciężkim szoku.
Wyjaśnienie, które otrzymałam na odczepne, było bez wątpienia kłamstwem. Adam mnie zdradzał. Robił to z premedytacją i bez wyrzutów sumienia, a jak sprawy się skomplikowały, najzwyczajniej w świecie się ulotnił i pobiegł do innej.
Zostałam samotną matką
Przez całą ciążę Adam ani razu nie spytał, czy dobrze się czuję i czy wszystko w porządku. Nie miałam z nim żadnego kontaktu. Łudziłam się, że może jednak się odezwie, ale nic takiego nie nastąpiło. Świadomość, że zostałam przez niego w taki sposób potraktowana, była po prostu straszna. Okropnie to znosiłam. Gdyby nie moi rodzice, to bym chyba przez to nie przebrnęła. Narodziny Zosi zmieniły wszystko. Mój świat wywrócił się do góry nogami.
Z jednej strony byłam porządnie wystraszona, a z drugiej szczęśliwa. Po przyjściu na świat córeczki chciałam prawnie uregulować sytuację z jej ojcem – ani mi się śniło zostawiać Adamowi otwartej furtki w kwestii prawa do dziecka. Pozbawiłam go zatem ojcostwa. Przystosowanie się do bycia mamą zajęło mi sporo czasu, ale i z tym sobie poradziłam. I oto raptem po niespełna dwóch latach Adamowi wróciła pamięć.
Któregoś wieczoru dostałam od niego SMS. Mała już spała, ja relaksowa mam się, czytając książkę. Niewiele miałam chwil wyłącznie dla siebie, więc chętnie z nich korzystałam. Od paru miesięcy wynajmowałam małe dwupokojowe mieszkanko, bo nie zamierzałam dłużej siedzieć rodzicom na głowie. I tak bardzo mi pomagali. Mama siedziała z małą, abym ja mogła pracować i zarabiać na nasze utrzymanie. Nie było łatwo, momentami miałam po dziurki w nosie dość.
W każdym razie Adam przysyłał wiadomość o następującej treści: „Czy możemy się zobaczyć? To ważne”. Zamiast od razu napisać, że nic z tego, wstrzymałam się kilka dni z odpowiedzią. Ciekawość wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Wyznaczyłam czas i miejsce spotkania, na które przystał bez szemrania. W jego oczach nie było już tego blasku, co kiedyś. Sprawiał wrażenie przygaszonego.
– Chcę cię przeprosić – wyznał na powitanie. – Postąpiłem niegodziwie, ale pragnę to naprawić.
– Nie uważasz, że na to już jest za późno? – wiedziałam, do czego zmierza ta rozmowa.
– Jak się ma nasza córeczka? Mógłbym ją zobaczyć?
Dopiero w tym momencie na dobre do mnie dotarło, jak bezsensowna jest ta rozmowa.
– Nasza? – popatrzyłam na niego zdumiona. – Nie, Adam, ona jest moja. Nie ma żadnego „my” i nie będzie.
– Nie mów tak, proszę, daj mi szansę.
– Nie. I nie chcę cię więcej widzieć. Nie próbuj się ze mną kontaktować.
Zostawił mnie, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Na długi czas przestałam istnieć dla niego, a teraz ot tak, jak gdyby nigdy nic, błagał o szansę? Skłamałabym, mówiąc, że nic do niego nie czuję. Spotkanie uzmysłowiło mi, że jest niestety inaczej. Mam jednak swoją godność i wystarczająco dużo szacunku do siebie, żeby odejść. Potem napisał parę razy, lecz zignorowałam te wiadomości i zmieniłam numer telefonu. Przeszłość powinna zostać tam, gdzie jej miejsce, czyli za zamkniętymi drzwiami.
Justyna, 33 lata
Czytaj także:
- „Szwagier dał mi czułość i dużo kasy. Szybko zamieniłam męża na jego brata i nie miałam wyrzutów sumienia”
- „Kochałam Janka nad życie, a on wystawił mnie przy pierwszej okazji. Nie daruję mu tego upokorzenia”
- „Mama zawsze powtarzała, że rodzina to świętość, ale sama pierwsza nagrzeszyła. Nie znałam kobiety, która mnie urodziła”

