Reklama

Od początku uważałam, że Róża to bardzo kobiece i eleganckie imię. Od małego zazdrościłam siostrze – nie pojmowałam, czemu ja muszę nazywać się po prostu Magda. Kiedy jednak poszłyśmy do szkoły, zrozumiałam, że siostra i tak nie odda honoru swojemu pięknemu imieniu. W trzeciej klasie wystrzeliła w górę, rozrosły się jej barki, wyglądała, jak brzydki chłopiec. Tak też się zachowywała.

– Nienawidzę różowego! Raz jeszcze kupisz mi różową sukienkę, to podrę ją na strzępy! – krzyczała do matki.

Siostra jest herszt-babą

Największa z klasy, śmiała i wygadana, kierowała całą szkołą. Spychała inne dzieci z pieńka na placu zabaw, zaklepywała dla siebie najlepsze miejsce na stołówce. Kiedy ktoś jej podpadł, wdawała się nawet w bójki.

– Dlaczego ścięłaś warkocz koleżance?! – darła się mama.

– Bo chłopaki za niego ciągnęli, chciałam jej tylko pomóc. Musi być niezależna. I nie można płakać za włosami, to takie dziewczyńskie – zaakcentowała prześmiewczo ostatnie słowo.

„Niezależna”. Ciekawe, skąd znała takie słowa.

Róża wyrosła na potężną kobietę, mierzącą nieco ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, zawsze ściętą na krótko, chodzącą w czerwonych, geometrycznych okularach. Stała się świetnym dyplomatą i handlowcem. Pewna siebie, nieustępliwa, wzbudzała respekt wśród kontrahentów, którzy chyba nawet nie śmieli negocjować umów zbyt mocno. Szybko wspięła się po drabinie kariery. Do dziś nie wiem, co zobaczył w niej Paweł i kiedy znalazła w ogóle czas na randki.

Jest dla ciebie żoną, czy kobietą? – spytałam go niedawno.

– Żoną. Nie wiem, czy widziałem w niej kiedyś kobietę... To znaczy, musiałem widzieć – poprawił się. – Ale było to tak dawno temu...

Paweł był dla niej płotką, a nie partnerem

Mąż siostry to równie postawny, dobrze zbudowany facet. Mimo to zawsze przy niej bladł. Do dziś pamiętam ich wesele: facet wyglądał, jakby chciał wyplątać się na ostatnią chwilę z układu, na który sam się zgodził. Kiedy Róża karmiła go topornie porcją tortu, miał minę jak dziecko zagubione we mgle.

Wyglądają jak surowa nauczycielka z jakimś biednym dzieciakiem – skomentowała jakaś ciotka.

Właśnie dlatego nie chciałabym zapraszać na swój własny ślub ciotek z siódmej wody po kisielu. Mimo tego się zaśmiałam. Róża przyćmiła cały ślub swoją osobą. Gdzie w tym wszystkim jego druga część?

– Ten biedny Paweł to chodzi przy niej jak w zegarku – słyszałam potem od ojca. – To nie tak, że ona jemu coś każe albo nim dyryguje. Sam zamiata każdy kąt w obawie przed gniewem Szefowej.

„Szefowa” – właśnie tak nazywaliśmy w rodzinie Różę. Rozstawiała każdego po kątach, planowała każdy dzień, nie znosiła odstępstw od tychże planów. Nie potrafiłam wyobrazić sobie ich pod kołdrą, chyba że to Paweł byłby stroną uległą. Lata jednak mijały, a siostra zdobywała awanse. W końcu zaczęła reprezentować firmę na rynku międzynarodowym: gdzie diabeł nie może, tam Różę pośle.

Muszę wyjeżdżać coraz częściej – zwierzała mi się. – Boję się trochę o Pawła, on jest jak takie niewinne, bojaźliwe zwierzątko.

Uderzyło mnie to, jak wypowiada się o swoim mężu.

– No cóż... – nie wiedziałam nawet, co mogę na to odpowiedzieć.

– Martwię się, że jeśli zabraknie moich planów i kontroli, to dom zarośnie brudem. Mogłabyś czasem tam wpaść, przynieść mu jakiś domowy obiad? Posprzątać? Oczywiście ci za to zapłacę.

Zgodziłam się. I teraz nie mam wyrzutów sumienia. Sama tego chciała...

Mąż siostry okazał się rezolutny i męski

– To tak: tu masz barszcz z uszkami, a w słoikach bigos. Przywlekłam jeszcze zupę pomidorową, schabowe, fasolkę po bretońsku i trzy ciasta – powiedziałam, gdy przyszłam do niego kilka dni później.

– Ale ja już nagotowałem obiadów na cały tydzień – zaprotestował. – Wreszcie mogę zdecydować o czymś sam.

– A jednak przeczucie mnie nie myliło. Tak naprawdę nie przyniosłam nic – mówiąc to, pokazałam mu puste torby. – Uznałam, że lepiej najpierw zapytać, czy faktycznie potrzebna ci pomoc.

Uśmiechnął się do mnie serdecznie, ale jak facet – nie jak ofiara. Widać było, że ta sytuacja go raczej śmieszy, niżeli poniża.

– Dzięki, Magda. To miłe, że nie muszę czuć się jak małe dziecko. Ja za to skłamałem, że mam przygotowane jedzenie. W głowie mam tylko soczystego burgera. Róża musi mieć wszystko zaplanowane, a ja czasem chcę po prostu pójść do knajpy.

– No to chodźmy razem. Opowiesz mi, co tam u was.

– Zgoda. Ostrzegam, że przyda się potem siłownia albo dziesięć basenów.

Pół godziny później pochłanialiśmy wspólnie niezliczone ilości kalorii. Okazało się, że Szefowa była skłonna zamówić mu nawet sprzątaczkę i masażystę, byle by tylko nie umarł bez kontroli jej matczynego wręcz oka. Paweł zabrał się pod nieobecność żony za różne domowe naprawy. Róża obdzierała go z męskości: albo robiła wszystko sama, albo wzywała fachowców.

– Czemu w zasadzie wzięliście ślub? – zainteresowałam się szczerze.

– No wiesz, mieliśmy pomysł na wspólny biznes, to nas połączyło, ale jej zapał opadł. Uznała, że prędzej zrobi karierę sama, bo woli liczyć tylko na siebie. Potem obawialiśmy się, że może być w ciąży, a ja szybko się oświadczyłem. Zdążyła już ogarnąć umowę na mieszkanie i nie było odwrotu. Wiesz, opracowała cały plan życia dla nieistniejącego dziecka...

– Ona w ciąży? Przepraszam, nie potrafię wyobrazić sobie was w łóżku...

– Bo nie ma czego sobie wyobrażać.

Dyplomatycznie zamilkłam i wezwałam kelnera. Mogłam tego nie mówić, co za wtopa.

Poznawaliśmy się od przyjaźni aż po łóżko

Widać było, że Paweł nie wątpi w swoją męskość i potrafi żartować z całej sytuacji bez utraty pewności siebie. Spotykaliśmy się coraz częściej, trochę rozmawiając i się wygłupiając, a trochę przerabiając różne sytuacje z życia Róży. Przeprowadzaliśmy dla siebie nawzajem mini terapię.

– Raz umawiałam się z fajnym chłopakiem, ale wystraszył się siostry. Wiesz, wyglądało to tak, jakby paluszkiem chciał pogrozić mu mój starszy brat, ale nosił spódnicę.

Paweł śmiał się do rozpuku.

– Ja raz zaprosiłem sąsiadów na grilla, ale Szefowa gadała tylko o swoich sukcesach zawodowych i towarzystwo szybko się zwinęło. Poszli do sauny na basenie w kompleksie budynków obok. Dołączyłem do nich, gdy żona zasnęła. Nawet nie wiesz, jak przyjemne było siedzenie razem w ciszy!

Siostra wróciła, potem wyjechała znowu, tym razem jeszcze dalej i na dłużej. Było już ciepło, zabrałam się z Pawłem na kajaki. Opowiadałam mu o tym, że przy siostrze zawsze się wywracaliśmy, bo wiosłowała tak, jak gdyby była jedyną osobą na pokładzie. Jesienią zaliczyliśmy jednodniowy wypad na Szlak Orlich Gniazd. Zimą słuchaliśmy zaś płyt winylowych przy kominku.

Właśnie tak chciałbym żyć. Na luzie, bez stresu.

– Ja w sumie też. Marzy mi się facet, przy którym mogę czuć się swobodnie.

– A przy mnie możesz?

Kiwnęłam głową. Reszta wieczoru przelatuje mi dotąd przed oczami jak obrazki z kalejdoskopu. Wylądowaliśmy w ich małżeńskim łożu. Nie wiedziałam, że podczas namiętnych scen można aż tak bardzo rozgrzebać pościel. Pomyślałam wtedy razu o siostrze, której przeszkadzał byle niewyprasowany kant. Dopiero wtedy zrozumiałam, co zrobiłam, lecz nie czułam specjalnych wyrzutów sumienia.

Interesowała się bardziej kotem niż mężem

– Chce wychować kota – opowiadał mi za którymś z kolei wyjazdem żony. – Wiesz, on załatwia się w kuwecie, nie psoci. Ale mimo wszystko chciałaby go ułożyć pod siebie, tak samo jak próbowała ułożyć mnie.

Dobrze wiem, że jej się nie udało. Paweł skrywa w sobie tyle ciepła i humoru. Każdy inny by wymiękł.

– No i co? Zrobi mu musztrę?

– Jeszcze nie ten etap. Pozamawiała sporo jakiegoś szajsu. Potykam się o kocie rzeczy.

Przemilczeliśmy temat i ruszyliśmy w stronę łóżka. Ledwie zaczęliśmy się do siebie tulić, zadzwonił telefon. Siostra wyzywała mnie słowami, których dotąd chyba nawet nie słyszałam. Okazało się, że zamontowała w pokoju kamerkę, która miała śledzić nocne aktywności kota. Zgasiliśmy światło, zaczęliśmy baraszkować, wtedy uruchomił się jakiś czujnik. Było już po nas.

– Jak mogłaś! Ty, ze wszystkich ludzi? Czym sobie na to zasłużyłam? – wrzeszczała do słuchawki.

– Paweł i tak miał cię dość! Jeśli nie ze mną, przespałby się z byle jaką kobietą.

– Co to, to nie! – wtrącił się Paweł. – Przepraszam bardzo, ale tą kobietą musiała być Magda. Tylko ona mogła mnie z tego wyciągnąć! A ja wybrałem po prostu złą siostrę. Zdarza się. Magda jest kobietą, którą szczerze pokochałem! – te słowa pierwszy raz przeszły mu przez usta.

Nagle poczułam się mniej pewna siebie i słabsza. Fakt, było mi z Pawłem dobrze, lubiłam go i pożądałam. Jednak czy byłam gotowa wejść z nim w związek, rozbić rodzinę? Chciałam raczej zagrać na nosie siostry, nie myślałam dotąd o konsekwencjach. Po prostu dobrze się bawiłam i opiekowałam samotnym facetem, nie w sposób matczyny, ale przyjazny i mocno erotyczny.

Rozpętałam burzę. Ojciec i matka są gotowi mnie wydziedziczyć, Róża bez przerwy mnie nagabuje, Paweł zostawia kwiaty pod drzwiami. Cholerne delegacje: gdyby tylko się na nich skupiła, zamiast próbować kontrolować nawet głupiego kota! Zastanawiam się, co mogę teraz zrobić. Zachować się z honorem... i popełnić błąd Pawła? Przecież nie wejdę w nim związek tylko dlatego, że zaplanował już następne dziesięć lat naszego życia, tak jak nauczyła go tego żona!

Magdalena, 25 lat

Czytaj także:
„Po 5 latach małżeństwa teść zaprosił mnie na szczerą rozmowę. Prawda, którą od niego usłyszałem, zwaliła mnie z nóg”
„Jedna wredna plotka zniszczyła moje małżeństwo i rodzinę. Kiedy odkryłam, kto ją rozpuścił, nie mogłam w to uwierzyć”
„Szwagier wpadał bez zapowiedzi i zapuszczał korzenie na kanapie. Najwyższa pora, by wyrwać chwasta”

Reklama
Reklama
Reklama