„Gdy poznałam sekrety Dawida, nasze małżeństwo zawisło na włosku. Nie miałam pojęcia, że związałam się z zimnym draniem”
„W oczach rodziny i znajomych byliśmy zgranym małżeństwem. Ja też tak myślałam, ale do czasu. Zaczęło się od tego, że któregoś dnia, gdy weszłam do salonu, Dawid aż podskoczył. Pisał jakąś wiadomość. Na mój widok telefon o mało nie wypadł mu z ręki”.

- listy do redakcji
Jeszcze parę miesięcy temu za moim mężem skoczyłabym w ogień. Byłam święcie przekonana, że jest lojalnym i uczciwym człowiekiem. Jednakże okazuje się, że można być z kimś długo i tak naprawdę wcale go nie znać. Powiedzieć, że się zawiodłam, to mało powiedziane. Niemniej podjęłam już decyzję i zdania zmieniać nie zamierzam.
Dawida poznałam na studiach. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie zwlekaliśmy z pójściem do ołtarza. Zaledwie po roku randkowania Dawid mi się oświadczył, a ja, cała w skowronkach, powiedziałam „tak”. Pierwsze lata po ślubie były fantastyczne.
Nasze wspólne życie przypominało bajkę
Mąż mnie rozpieszczał i nieustannie powtarzał, jakim wielkim szczęściem jest to, że nasze drogi się skrzyżowały. Byłam zakochana w nim po uszy i naiwnie sądziłam, że tak już będzie zawsze. Oczywiście w pewnym momencie zakradła się w nasz związek codzienna rutyna. Tego uniknąć się nie da, wszystkie pary to przerabiają. Niemniej byliśmy świadomi tego, co się dzieje i nie ustawialiśmy w wysiłkach, aby pielęgnować relację. Do głowy by mi nie przyszło, że to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem.
Z czasem zaczęłam dostrzegać szczegóły, których wcześniej nie widziałam.
– Skarbie, będę dziś trochę później – Dawid cmoknął mnie w policzek i zgarnął z komody kluczyki do samochodu.
– Nie szkodzi, ja też mam sporo pracy. Kończymy ten duży projekt, o którym ci mówiłam.
– To w takim razie do zobaczenia wieczorem. Kocham cię bardzo.
– Ja ciebie też.
Ktoś, kto popatrzyłby na nas z boku, nie dopatrzyłby się niczego niepokojącego. Zresztą, w oczach rodziny i znajomych byliśmy zgranym małżeństwem. Ja także tak myślałam, ale do czasu. Zaczęło się od tego, że któregoś dnia, gdy weszłam do salonu, Dawid aż podskoczył. Pisał jakąś wiadomość. Na mój widok telefon o mało nie wypadł mu z ręki.
– Coś się stało? – spytałam zdziwiona.
– Nie, skąd – starał się zatuszować zmieszanie uśmiechem. – Nie wiedziałem, że już jesteś w domu.
– Przecież ci wczoraj mówiłam, że wrócę dzisiaj trochę wcześniej.
– Ach tak, zupełnie zapomniałem.
Przytulił się i dał mi buziaka, ale i tak wyczułam, że coś jest nie tak. Niby drobiazg, lecz zasiał w moim sercu dziwny niepokój. Intuicja mi podpowiadała, aby baczniej przyglądać się Dawidowi. Próbowałam uciszyć ten głos lub całkiem go ignorować, ale bezskutecznie. Siłą rzeczy zaczęłam uważnie obserwować męża. Zauważyłam, że tego typu sytuacji jest znacznie więcej.
Bardzo do myślenia dało mi to, że gdy raz poruszyłam pobieżnie ten temat, to się strasznie zirytował. Znałam go jako osobę, która nie wpadała w złość, a tu się mocno zjeżył i burknął coś nieprzyjemnego.
Nie pamiętam nawet, co konkretnie, ale wtedy czerwona lampka w mojej głowie zajarzyła się mocnym, oślepiającym światłem. Przez krótki moment zobaczyłam zupełnie inne oblicze Dawida i wcale mi się ono nie spodobało. W zaistniałych okolicznościach straciłam chęć na drążenie tematu, ale to wcale nie oznaczało, że zamierzałam go zarzucić – wręcz przeciwnie, postanowiłam dowiedzieć się, co stoi za takim zachowaniem.
Plułam sobie w brodę, że byłam ślepa
Nie ukrywam, że pierwszym pomysłem, na jaki wpadłam, było przetrzepanie telefonu Dawida – w praktyce niewykonalne, ponieważ mąż nie rozstawał się ze smartfonem. Za to nieustannie przynosił do domu firmowe papiery. Prowadził własną działalność. Z dostępem do dokumentów nie było najmniejszego problemu. Dawid raczej się nie spodziewał, że będę w nich czegoś szukać. Przejrzałam je dokładnie pod jego nieobecność.
Jako księgowa jestem świetnie zorientowana w pewnych tematach. Z miejsca dopatrzyłam się nieprawidłowości. Nie miałam cienia wątpliwości, że mąż wyprowadza z firmy pieniądze – i to niemałe kwoty. Pytanie tylko, na co one szły? Zapewne były też skrzętnie ukrywane przed skarbówką – nikt nie zadawałby sobie trudu, aby ukryć je w rozliczeniach. Niedługo tajemnica wyjaśniła się sama.
Prawdopodobnie chcąc poznać prawdę, zapoczątkowałam efekt domina. Otóż za pośrednictwem Facebooka odezwała się do mnie znajoma, z którą od dawna nie miałam kontaktu. Napisała, że mój mąż prowadzi podwójne życie i to ona jest jego kochanką. Ich romans zaczął się jeszcze przed naszym ślubem i trwa do dzisiaj. On wielokrotnie jej obiecywał, że ode mnie odejdzie, ale nie podejmował żadnych działań w tym kierunku. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, bo ma już dość czekania i bycia tą drugą. Na dowód wysłała sporo zdjęć przedstawiających ją i Dawida.
Nie dość, że zdradzał mnie już przed ślubem, to nawet w dniu, w którym przysięgał mi miłość przed ołtarzem, poleciał do niej. Miałam w głowie totalny mętlik, ale to nie był jeszcze koniec atrakcji.
Zdrada to nie wszystko
Pomimo iż byłam w ciężkim szoku, postanowiłam, że na razie do niczego nie przyznam się mężowi. Byłam pewna, że to nie wszystko i się nie pomyliłam. Odkryłam, że ten drań, bo inaczej nie mogłam nazwać Dawida, miał poważne kłopoty.
W korespondencji znalazłam pismo od firmy pożyczkowej, w której zadłużył się na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zapowiedzieli, że sprawa zostanie skierowana do komornika, jeżeli dług nie będzie spłacony w określonym terminie. Zamarłam. Nie posiadaliśmy rozdzielności majątkowej, więc nie było to coś, co dotyczyło wyłącznie jego.
Przestraszyłam się nie na żarty i pobiegłam do prawnika. Na szczęście był nim mój kolega, więc nie musiałam czekać. Powiedziałam mu wszystko i pokazałam kserokopie dokumentów. Poczułam ogromną ulgę, kiedy się dowiedziałam, że nawet po rozwodzie mogę wystąpić o rozdzielność majątkową – i to z datą wstecz. Nie chciałam zwlekać i zleciłam przygotowanie pozwu rozwodowego Robertowi . Inna opcja niż rozwód z orzeczeniem o winie w ogóle nie wchodziła w rachubę.
Dawid początkowo zaprzeczał, że ma romans i koszmarne długi, oraz że okrada własną firmę. Szybko jednak zmiękł i uderzył w błagalny ton.
– Tylko ciebie kocham, tylko ciebie pragnę, proszę, wybacz mi – powtarzał.
Na to było już za późno. Kawał czasu mnie oszukiwał bez żadnych skrupułów. Teraz się go wyłącznie brzydziłam i nie chciałam mieć z nim kompletnie nic wspólnego.
Sylwia, 35 lat
Czytaj także:
„Po 5 latach małżeństwa teść zaprosił mnie na szczerą rozmowę. Prawda, którą od niego usłyszałem, zwaliła mnie z nóg”
„Jedna wredna plotka zniszczyła moje małżeństwo i rodzinę. Kiedy odkryłam, kto ją rozpuścił, nie mogłam w to uwierzyć”
„Nie mam pojęcia, o czym myślał mój syn, gdy brał ślub z Żanetą. Zanim się obejrzy, ta cwana lalunia wydoi go z kasy”