„Gdy poznałam matkę ukochanego, oniemiałam. Jeszcze nie została moją teściową, a już robiła wszystko, by mnie zniszczyćg10”
„W poniedziałek wróciłam do pracy z ciężarem w żołądku. Na korytarzu panował ten sam poranny harmider, ale miałam wrażenie, że ludzie patrzą na mnie inaczej. Zbyt uważnie, za długo. Kiedy weszłam do pokoju, Marta spojrzała na mnie badawczo”.

- Redakcja
Od trzech lat pracuję w dziale marketingu dużej firmy. Lubię swoją pracę, naprawdę. To nie jest tylko praca dla pieniędzy. Od zawsze byłam ambitna – taka, co sama prosi o dodatkowy projekt, co zostaje po godzinach, co się nie wychyla, ale jak trzeba, to zepnie wszystko na czas. Bez krzyków, bez dram, po prostu robię swoje. Trochę za bardzo się staram, wiem. Ale jakoś nigdy nie potrafiłam odpuścić. Choćby dla świętego spokoju.
Byłam szczęśliwa
Szefowa, pani Teresa – dyrektorka naszego działu – od początku robiła na mnie ogromne wrażenie. Zawsze perfekcyjna, zimna, konkretna. Taka, która patrzy przez ciebie, jakbyś był tylko elementem jakiejś większej machiny. Nie mieliśmy z nią bliskiego kontaktu. Rozmawialiśmy o pracy i tylko o pracy. Nie było żartów, kawowych pogawędek czy ludzkich momentów. Mimo wszystko ceniłam ją. Bałam się, ale ceniłam.
Po pracy moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Było w nim trochę książek, kilka wiernych przyjaciółek, wieczorne spacery z podcastem w słuchawkach… i Kamil. Poznaliśmy się dziewięć miesięcy temu na domówce u wspólnego znajomego. Szybko zaiskrzyło.
On był inny niż wszyscy faceci, których znałam. Bez gierek, bez niepewności. Po prostu był i dawał mi przestrzeń, żeby być sobą. Nigdy wcześniej nie czułam się tak spokojna, tak pewna, że ktoś naprawdę chce być ze mną – bez warunków, bez testów. Czasami miałam wrażenie, że to wszystko dzieje się zbyt dobrze, że zaraz się obudzę.
Aż pewnego dnia zaprosił mnie na weekend do rodzinnego domu. Miałam poznać jego mamę. Dla niego to był naturalny kolejny krok, dla mnie – sygnał, że to już nie tylko spotykanie się, tylko coś więcej. Zrobiło mi się ciepło na myśl, że uznał, że już czas. Czułam dumę i trochę stresu, ale przede wszystkim ekscytację. To przecież znak, że jesteśmy gotowi, żeby wejść na wyższy poziom.
Stresowałam się
W drodze do rodzinnego domu Kamila czułam, jak napięcie w moim ciele rośnie z każdym kilometrem. On opowiadał o dzieciństwie, o drzewie, z którego spadł jako ośmiolatek, i o psie, który gonił listonosza, a ja tylko przytakiwałam i udawałam, że słucham. Całą uwagę miałam skupioną na tym, jak wypadnę, co powiem, czy się nie wygłupię. Próbowałam powstrzymać głowę od układania najgorszych scenariuszy, ale szło mi średnio.
Zatrzymaliśmy się przed eleganckim domem w spokojnej dzielnicy. Kamil był odprężony, zadowolony. Wysiadł z auta, otworzył bagażnik, wziął torby i zawołał radośnie:
– Zaraz ci ją przedstawię.
Ruszyliśmy w stronę drzwi. Serce waliło mi w piersi. Gdy się otworzyły, przez chwilę nie byłam pewna, czy dobrze widzę. Przede mną stała pani Teresa – moja szefowa. Miała na sobie kremowy sweter, jej włosy były spięte jak zawsze, twarz gładka i spokojna.
Dosłownie oniemiałam
W tej samej chwili zauważyła mnie. Oczy rozszerzyły jej się na moment, ale szybko się opanowała. Uśmiechnęła się uprzejmie, jakby nic się nie stało.
– Wchodźcie – powiedziała chłodno, odsuwając się od drzwi.
Kamil niczego nie zauważył. Cmoknął ją w policzek, objął mnie lekko ramieniem.
– Mamo, poznaj Natalię.
Pani Teresa skinęła głową. Patrzyła na mnie z jakąś dziwną powściągliwością. Weszliśmy do środka. Dom pachniał lawendą i pieczonym mięsem. Kamil zaczął opowiadać coś o drodze, a ja stałam obok, czując, jak żołądek zaciska mi się coraz bardziej.
Obiad był przygotowany perfekcyjnie. Stół nakryty, wino nalane, wszystko wyglądało jak z katalogu. Kamil cieszył się, że jesteśmy razem, mówił o planach na wakacje i nowym projekcie w pracy. Pani Teresa przytakiwała, co jakiś czas zwracając się do mnie z pytaniem.
– Jak ci się pracuje w marketingu? – zapytała w pewnym momencie, podając mi surówkę.
– Dobrze – odpowiedziałam ostrożnie. – Dużo się dzieje.
– Słyszałam, że w waszym dziale są spore wymagania – powiedziała tonem, który trudno było odczytać.
Podpuszczała mnie
Nie miałam odwagi spojrzeć jej w oczy. Przez całą kolację starałam się trzymać fason, nie dać po sobie poznać, że moje myśli wirują. Czułam się jak uczennica na dywaniku, choć przecież niczego nie zrobiłam. Wszystko było poprawne, ale napięcie w powietrzu czułam wyraźnie.
W samochodzie podczas drogi powrotnej usiłowałam się rozluźnić. Kamil mówił o tym, jak bardzo się cieszy, że mnie przywiózł, że jego mama była ciekawa, kim jest ta dziewczyna, którą tak bardzo polubił.
– Wydaje mi się, że się polubicie – dodał z przekonaniem.
Uśmiechnęłam się słabo, ale nie powiedziałam nic. W mojej głowie krążyła tylko jedna myśl: jak to teraz będzie? Próbowałam sobie przypomnieć wszystkie nasze rozmowy z panią Teresą w pracy, każde spojrzenie, każde zdanie, które mogło ją zdradzić. Nic nie pasowało. Przez trzy lata ani razu nie wspomniała o swoim synu, o tym, gdzie mieszka, z kim. A teraz siedziałam w jej jadalni jako jego dziewczyna.
Ostrzegła mnie
W poniedziałek wróciłam do pracy z ciężarem w żołądku. Na korytarzu panował ten sam poranny harmider, ale miałam wrażenie, że ludzie patrzą na mnie inaczej. Zbyt uważnie, za długo. Kiedy weszłam do pokoju, Marta spojrzała na mnie badawczo.
– Coś się wydarzyło? – zapytała z pozorną lekkością.
– Nie wiem, o co ci chodzi – odpowiedziałam i włączyłam komputer.
Przez cały dzień nikt nie zlecił mi żadnego zadania. Nie było żadnych spotkań, żadnych projektów. Czułam się jak mebel, jakby nagle zapomniano o moim istnieniu. Nawet w mailach nie było nic dla mnie.
W kuchni natknęłam się na panią Teresę. Stała przy ekspresie do kawy, wyprostowana, w idealnie skrojonym garniturze.
– Dzień dobry – powiedziałam cicho.
– Dzień dobry – odpowiedziała, po czym dodała obojętnym tonem: – Pani Natalio, lepiej nie mylić życia prywatnego z zawodowym. Dla własnego dobra.
Zamrugałam, zaskoczona. Chciałam coś odpowiedzieć, ale zamilkłam. Wróciłam do biurka i siedziałam tam do końca dnia, nie mogąc skupić się na niczym. Bałam się, że to dopiero początek.
Ignorowała mnie
Spotkanie działu odbyło się w sali konferencyjnej jak zawsze. Tyle że tym razem nie dostałam żadnego zadania. Nawet nie padło moje imię. Pani Teresa prowadziła zebranie z chłodną precyzją, jakby mnie tam nie było. Kiedy wszyscy wstali, podeszłam do niej.
– Czy coś się dzieje? – zapytałam cicho.
Spojrzała na mnie chłodno.
– Może lepiej skupić się na pracy niż na moim synu – powiedziała spokojnie, ale wystarczająco głośno, by usłyszeli inni.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wyszłam z sali, ręce mi drżały. Tego samego dnia złożyłam wypowiedzenie. Wieczorem w domu udawałam, że wszystko jest w porządku, ale Kamil widział, że coś mnie przygniata.
– Co się stało? – zapytał.
– W pracy się nie układa. Ale dam sobie radę – odpowiedziałam. Nie powiedziałam mu prawdy.
Zaczęłam nowy rozdział bez planu. Złożyłam wypowiedzenie i nagle miałam przed sobą pustkę. Nie wiedziałam, jak długo będę szukać pracy ani czy uda mi się znaleźć coś podobnego. Ale mogłam oddychać bez strachu, bez spojrzeń pani Teresy na plecach.
Podjęłam decyzję
Kamil widział, że nie jestem sobą. Wieczorem usiedliśmy razem na kanapie, a ja w końcu powiedziałam mu wszystko. O zachowaniu jego matki w pracy, o spotkaniu w kuchni, o upokorzeniu po zebraniu. Milczał przez chwilę. Potem tylko powiedział:
– Przepraszam. Nie wiedziałem, że ona… że aż tak.
Był zły na matkę, na całą sytuację. Jeszcze tego samego wieczoru zadzwonił do niej. Nie słyszałam dokładnie, co mówił, ale jego głos był twardy, oschły. Po rozmowie powiedział tylko, że nie chce teraz jej widywać. A ja poczułam spokój. Było mi żal, że tak się to potoczyło, ale jednocześnie wiedziałam, że musiałam się bronić. Cokolwiek dalej się wydarzy, już nie pozwolę się zepchnąć na margines.
Znalazłam nową pracę po dwóch miesiącach. Mniejsza firma, mniej prestiżu, ale atmosfera była nieporównywalna. Pierwszego dnia nikt nie patrzył na mnie jak na zagrożenie. Po prostu byłam częścią zespołu.
Z Kamilem zostaliśmy razem, choć relacja z jego matką przestała istnieć. Nie próbowała się ze mną skontaktować, a ja nie szukałam tej rozmowy. Może kiedyś nadejdzie moment, kiedy będziemy w stanie spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć coś ludzkiego. Ale teraz nie byłam na to gotowa.
Natalia, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Ktoś zbezcześcił grób teścia, a teściowa oskarżyła mnie. Nie mogłam uwierzyć w to, kto naprawdę był winny”
- „Włożyłam do pracy żakiet z lumpeksu za 20 zł. Nie sądziłam, że dzięki niemu nauczę się, czym jest prawdziwa wartość”
- „Na urodziny teściowej wykosztowałam się jak dla królowej. Okazało się, że taką zołzę gryzie nawet najdroższy jedwab”

