Reklama

Nie wiem, co dokładnie we mnie wstąpiło, ale gdy pierwszy raz go zobaczyłam, czułam, jakby świat zadrżał pod moimi stopami. Facet mojej przyjaciółki. Przystojny, zabawny, inteligentny. A najgorsze – zakochany w niej po uszy. I może właśnie dlatego nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Próbowałam się opamiętać, ale każdy wspólny wieczór, każda rozmowa, każde jego spojrzenie wbijało mnie w to uczucie coraz głębiej. Wiedziałam, że robię coś złego, że przekraczam granice, których nie powinnam, ale nie umiałam się zatrzymać. Wpadłam jak śliwka w kompot.

Nie chciałam na to patrzeć

To miało być zwykłe spotkanie przy winie i domowej lasagne. Asia, moja najlepsza przyjaciółka, zaprosiła mnie na kolację, żeby w końcu przedstawić mi swojego nowego chłopaka. Wyszczekana jak zawsze, śmiała się, że muszę go zaakceptować, bo inaczej będzie miała problem. No to przyszłam. Bez większych oczekiwań, bardziej z ciekawości niż z przekonania.

I wtedy go zobaczyłam. Stał w kuchni, w rozpiętej koszuli i z kieliszkiem czerwonego wina w ręce. Uśmiechnął się, podszedł i powiedział:

– Cześć, jestem Michał. Wreszcie cię poznaję, Asia tyle o tobie mówiła.

Podał mi rękę, a ja poczułam coś dziwnego. Nie, nie jakieś tam motylki w brzuchu. To było jak... wyzwanie. Spojrzałam mu prosto w oczy, uśmiechnęłam się z wdziękiem i odpowiedziałam:

– Wzajemnie. Musiałeś naprawdę nieźle namieszać jej w głowie, skoro zaczęła się uśmiechać jak idiotka na sam dźwięk twojego imienia.

Zaśmiał się. Asia też. A ja? Ja przez resztę wieczoru tylko udawałam, że słucham ich opowieści, patrząc, jak siedzą obok siebie i co chwila się dotykają. Przytulała się do niego, całowała w ramię, wpatrywała się jak w obrazek. A on? Był czarujący. Uroczy. Miły. A ja... czułam, jak w środku gotuje się we mnie zawiść.

Od pierwszego spojrzenia

Od tamtego wieczoru nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Michał miał w sobie coś, co przyciągało – i nie chodziło tylko o wygląd. Chociaż... ten jego niechlujnie zapięty kołnierzyk i sposób, w jaki podciągał rękawy koszuli – jakby robił to od niechcenia, a jednak wyglądał przy tym jak z reklamy perfum – no błagam. I jeszcze ten uśmiech. Nie, nie słodki. Zdecydowanie nie. To był ten rodzaj uśmiechu, którym mężczyźni łamią serca. Z ironiczną nutą. Trochę pewny siebie, trochę tajemniczy. Uderzał prosto w ego.

Asia przysyłała mi zdjęcia, opowiadała o wspólnych wypadach, wysyłała screeny rozmów, w których on pisał, że ją kocha. Świetnie. Naprawdę się cieszyłam jej szczęściem. Tylko że coraz trudniej było mi znosić ich widok razem. Zaczęłam odwiedzać ich częściej niż wcześniej. A raczej – ją. Przynajmniej tak mówiłam.

Pewnego dnia, gdy Asia wyszła po zakupy, zostaliśmy z Michałem sami. Siedzieliśmy w kuchni, piliśmy kawę. Cisza była trochę niezręczna, więc rzuciłam żartem:

– Asia chyba cię tresuje. Kupiłeś mleko roślinne i ciastka bez cukru. Szacun.

Roześmiał się, spojrzał na mnie tym swoim uśmiechem i powiedział:

Może po prostu chcę być idealnym facetem.

– Dla niej? – spytałam z lekkim uśmieszkiem.

– A może w ogóle?

I wtedy coś zaiskrzyło. Przez chwilę naprawdę poczułam, że widzi mnie. Nie jako koleżankę Asi. Ale jako kobietę.

Zrobiłam pierwszy krok

Zaczęło się od wiadomości. Niby niewinnych. Michał napisał wieczorem:

– Dzięki za dziś. Masz zupełnie inne poczucie humoru niż Asia. Fajnie było pogadać.

Odpisałam niemal od razu. Wiedziałam, że nie powinnam. Ale ręce same mi chodziły po klawiaturze. I tak już poszło. Najpierw krótkie wiadomości wieczorami, potem śmieszne memy w środku dnia, aż w końcu przeszliśmy na rozmowy na głębsze tematy. Pisał, że czasem ma wrażenie, że nie pasuje do Asi. Że jest zbyt emocjonalna, że chce za dużo. A ja słuchałam. Doradzałam. Pocieszałam. Uśmiechałam się pod nosem, gdy do mnie pisał.

Wiedziałam, co robię. Nie mówiłam Asi o naszych rozmowach. Po co? Przecież nie było w tym nic złego. Michał nie był moim chłopakiem. Ale z każdym dniem czułam, jak granica się przesuwa. Aż do tamtego wieczoru, gdy Asia znów zaprosiła mnie na kolację, a ja ubrałam się tak, żeby to on na mnie spojrzał, a nie ona.

I spojrzał. Widziałam to, gdy poprawiałam włosy i udawałam, że nie wiem, co robię. Jego wzrok zatrzymał się na chwilę zbyt długo. Usiadłam obok niego, za blisko. Gdy Asia wstała po wino, szepnęłam mu do ucha:

Uważaj, bo jeszcze się w tobie zakocham.

Nie odpowiedział. Ale nie odsunął się też. Wróciła Asia. A ja wiedziałam, że właśnie zaczęła się gra, którą chcę wygrać.

Zostawił ją, ale nie dla mnie

Kilka dni później Asia zadzwoniła do mnie zapłakana.

– Michał mnie zostawił… po prostu spakował rzeczy i wyszedł. Nawet nie chciał rozmawiać. Powiedział, że nie czuje już tego, co czuł.

Siedziałam na kanapie z telefonem przy uchu, starając się zabrzmieć jak współczująca przyjaciółka, ale serce waliło mi jak oszalałe. Michał naprawdę to zrobił. W mojej głowie brzmiało to tylko w jeden sposób – zostawił ją dla mnie.

– To niemożliwe… – powiedziałam dramatycznym tonem. – Przecież jeszcze tydzień temu mówił, że cię kocha!

– No właśnie. I teraz nagle twierdzi, że coś się wypaliło. Że potrzebuje czasu dla siebie. Że nie wie, czego chce.

Tylko że ja wiedziałam. Wiedziałam, czego chce. Czekałam. Nie pisałam do niego. Nie dzwoniłam. Chciałam, żeby przyszedł sam. I w końcu, po tygodniu, napisał:

– Możemy się spotkać? Sam na sam?

Umówiliśmy się w kawiarni. Siedział przy stoliku, blady, zmęczony. Inny niż zazwyczaj.

– To nie miało tak wyglądać – powiedział, nie patrząc mi w oczy.

– Ale wygląda – odparłam cicho, czując napięcie w całym ciele.

– To nie twoja wina. Po prostu… tamten związek był nie do uratowania. Nawet bez ciebie już był martwy.

– Więc co teraz?

Wzruszył ramionami.

– Chcę najpierw być sam. Naprawdę sam. Muszę wszystko poukładać.

Wyszłam z tej kawiarni z głową pełną sprzecznych emocji. Nie odrzucił mnie. Ale też jeszcze mnie nie wybrał.

To nie ja rozbiłam ten związek

Minęły dwa tygodnie od naszego spotkania. Michał milczał. A ja udawałam przed Asią, że wciąż jestem zszokowana jego odejściem. Współczułam jej, słuchałam płaczu, mówiłam rzeczy w stylu „nie rozumiem, jak mógł ci to zrobić”. Ale w głębi duszy czułam tylko zniecierpliwienie.

Przecież to było jasne. Nie odeszło się od dziewczyny bez powodu. Nie rozbija się związku z dnia na dzień. To coś się musiało tam psuć od dawna. A ja? Może po prostu byłam tylko katalizatorem. Tą, która przyszła i pokazała, jak bardzo nie są już dla siebie. Pewnego wieczoru Michał zadzwonił.

– Jesteś w domu?

– Jestem – głos mi zadrżał.

– Mogę wpaść?

Nie zapytałam, po co. Nie musiałam. Przyszedł po godzinie. Z winem. Bez słów. Zatrzymał się w progu, patrzył na mnie długo. Czekałam.

– Wiem, że to wszystko wygląda źle – powiedział cicho. – Ale jestem już zmęczony udawaniem. W tamtym związku nie byłem sobą. Z tobą… wszystko jest inne.

Nie pocałowaliśmy się od razu. Usiedliśmy na kanapie, piliśmy wino. Rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. A potem, gdy odłożyłam kieliszek, nachylił się i dotknął moich ust. Tak, całował, jakby czekał na to miesiącami. Nie miałam wyrzutów sumienia. Bo wiedziałam, że jeśli ktoś był winny, to nie ja. Ich związek rozsypał się sam. Ja tylko stanęłam obok i przyjęłam, co zostało.

Co z tym szczęściem?

Z początku było jak w filmie. Ukrywaliśmy się, spotykaliśmy po cichu. Michał był czuły, obecny, zakochany. Kiedy patrzył na mnie, czułam się jak najważniejsza kobieta na świecie. A ja? Ja wreszcie miałam to, o czym marzyłam od miesięcy – jego. Był mój. Naprawdę mój.

Tylko że euforia szybko minęła. Zaczęły się pytania. O przyszłość. O Asię. O to, kiedy powiedzieć znajomym. Kiedy przestać się ukrywać. Kiedy zaczniemy być parą oficjalnie. Michał odwlekał. Mówił, że Asia wciąż cierpi. Że nie chce być „tym, który rzucił jedną i od razu wskoczył w nowe”. Rozumiałam. A przynajmniej próbowałam.

Ale tygodnie mijały. A on wciąż tkwił między tym, co było, a tym, co miało być. Niby ze mną, ale nie całkiem. Niby zakochany, ale nie gotowy. Aż któregoś wieczoru nie przyszedł. Nie zadzwonił. Po prostu zniknął. Dwa dni później zobaczyłam na Instagramie jego zdjęcie z jakąś dziewczyną. Nie ja. Nie Asia. Ktoś nowy. Uśmiechnięci, na koncercie, trzymający się za ręce. I podpis: „Nowy początek”.

Wtedy zrozumiałam, że nigdy nie chodziło o mnie. Byłam dla niego tylko drogą ucieczki. Etapem przejściowym. Czymś wygodnym, znajomym, ale nie docelowym. Zostałam z niczym. Bez niego. Bez przyjaciółki. Z dziurą w sercu i wstydem, który gryzł od środka. Bo nawet jeśli związek Asi się sypał, to ja go nie uratowałam. Ja pomogłam go zniszczyć. I poniosłam za to swoją cenę.

Natalia, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama