Reklama

To był jeden z tych poranków, kiedy budzik dzwoni zbyt wcześnie, a kawa wydaje się nie mieć żadnego wpływu na obudzenie moich zaspanych zmysłów. Opuściłam swoje małe mieszkanie w pośpiechu, żegnając się z myślą o długiej, spokojnej chwili z książką w ręku, którą obiecałam sobie poprzedniego wieczoru. Rutyna – ten wierny towarzysz, którego nie sposób się pozbyć.

Reklama

Byłam roztargniona

Każdego ranka wsiadałam do autobusu, czasami z gazetą, czasami z podcastem w słuchawkach, i przez kilka krótkich chwil przyglądałam się mijanym za oknem widokom. Codzienność w dużej korporacji była pełna wyzwań, które stawiały przede mną coraz to nowe oczekiwania.

Tamten dzień zaczął się od typowego chaosu, ale kto mógłby przypuszczać, że wkrótce sięgnie jeszcze większej skali? Zmęczenie po pracy było bardziej wyczuwalne niż zwykle. Wsiadłam do autobusu, marząc tylko o tym, żeby dotrzeć do domu i zapomnieć o trudach dnia.

Zatopiona w myślach o projektach, które muszę dokończyć, zupełnie nie zauważyłam, jak z mojej torebki wyślizguje się portfel. Zauważył to jednak ktoś inny. Mężczyzna, siedzący kilka miejsc dalej, szybko się podniósł, podniósł portfel i podszedł do mnie.

– Przepraszam, to pani portfel? – zapytał z uśmiechem, podając mi zgubę.

– O Boże, dziękuję! – odpowiedziałam z ulgą, czując, jak stres opuszcza moje ciało. – Nie wiem, jak panu dziękować…

Jego spojrzenie było ciepłe i życzliwe.

– Nie ma sprawy, cieszę się, że mogłem pomóc. A może da się pani zaprosić na kawę? – spytał z uśmiechem.

Zbliżyliśmy się

I tak właśnie, zupełnie przypadkowo, zapoczątkowała się nasza znajomość. Nie wiedziałam jeszcze, że to spotkanie będzie miało dla mnie znacznie większe znaczenie, niż mogłam przypuszczać.

Nasze spotkania szybko przekształciły się w cotygodniową tradycję. Adam okazał się fascynującym rozmówcą. Mówił o swoich pasjach, podróżach, marzeniach, a ja coraz bardziej się w te opowieści angażowałam. Czułam, że między nami iskrzy, ale lęk przed wyrażeniem tych uczuć był większy.

– Widzę, że chodzisz jakby zamyślona. Coś się dzieje? – zapytała mnie pewnego dnia moja najlepsza przyjaciółka Anka.

– Poznałam kogoś… Ale to tylko kawa. Nic poważnego – starałam się zabrzmieć lekko, choć w głębi serca wiedziałam, że te spotkania zaczynają znaczyć dla mnie więcej.

Kumpela uniosła brew.

– Tylko kawa, mówisz? – uśmiechnęła się, widząc moje zmieszanie.

Któregoś dnia siedziałam przy biurku, próbując skoncentrować się na pracy, kiedy nagle w biurze rozeszła się wiadomość o nowym szefie działu. Nie przywiązywałam do tego szczególnej uwagi, dopóki nie usłyszałam jego nazwiska.

To był on

Serce zabiło mi mocniej, a w myślach od razu pojawiła się jego twarz. Chwilę później drzwi do biura się otworzyły, a Adam wszedł z promiennym uśmiechem, rozglądając się po zebranych pracownikach. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja zamarłam, niepewna, co powinnam zrobić. On wyglądał na równie zaskoczonego jak ja.

– Wygląda na to, że będziemy widywać się częściej, niż myśleliśmy – powiedział, podchodząc bliżej.

Nie wiedziałam, jak się zachować. Mieszanka emocji – od wstydu po ciekawość – kłębiła się we mnie, odbierając mi mowę.

– To… niespodziewane. Nie wiem, jak się w tym odnajdziemy – wewnętrznie czułam, że cała sytuacja jest daleka od profesjonalizmu.

Zapanowała niezręczna cisza. Adam wydawał się być równie zagubiony jak ja, choć starał się ukryć to pod maską pewności siebie. Próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, ale jedyne, co przyszło mi do głowy, to niejasne „zobaczymy”.

Zrobiło się niezręcznie

Oczy całego biura były zwrócone na nas, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ta sytuacja zmieni wszystko, co do tej pory wydawało się stabilne i przewidywalne w moim życiu.

Przez następne dni trudno było mi skupić się na pracy. Każde spotkanie z Adamem, nawet te krótkie, formalne, niosło ze sobą niezręczne napięcie. W jednej chwili czułam złość na los, który postawił nas w takiej sytuacji, a w kolejnej – tęsknotę za naszymi beztroskimi spotkaniami przy kawie.

Czułam się rozdarta między uczuciami a potrzebą zachowania profesjonalizmu w pracy. Los postawił mnie przed trudnym wyborem, a ja wciąż nie wiedziałam, jaką decyzję powinnam podjąć.

Zdecydowałam, że czas na rozmowę z Adamem. Wiedziałam, że nie możemy unikać tej sytuacji, jeśli chcieliśmy zachować zdrowy rozsądek zarówno w pracy, jak i w naszych relacjach. Zadzwoniłam do niego, prosząc o spotkanie po godzinach. Zgodził się bez wahania.

– Nie wiem, czy możemy kontynuować to, co zaczęliśmy, mając na uwadze naszą sytuację w pracy – zaczęłam, starając się brzmieć spokojnie, choć wewnętrznie byłam pełna emocji.

Adam spojrzał na mnie. Widać było, że i on boryka się z podobnymi myślami.

– Rozumiem – odpowiedział cicho. – Może powinniśmy dać sobie trochę czasu na zastanowienie?

Byłam na rozdrożu

Zapanowała cisza, ale nie była to cisza pełna niezręczności. Raczej moment, w którym oboje staraliśmy się znaleźć jakieś rozwiązanie, które pozwoli nam odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości. Przyszło mi do głowy, że może czasem najlepszym rozwiązaniem jest po prostu pozwolić sprawom toczyć się swoim rytmem.

Pożegnaliśmy się przyjacielsko, obiecując sobie, że będziemy utrzymywać profesjonalne relacje w pracy, ale wewnętrznie czułam, że nasza historia jeszcze się nie skończyła. Była to tylko kolejna jej odsłona, pełna pytań bez odpowiedzi.

Zostałam z mnóstwem pytań i niepewności co do przyszłości – zarówno zawodowej, jak i osobistej.

Relacje z Adamem zawisły w próżni. Z jednej strony czułam, że nasza znajomość miała potencjał, by stać się czymś więcej, z drugiej – obawiałam się, jakie mogą być tego konsekwencje w pracy. Każdego dnia, wchodząc do biura, zastanawiałam się, jak ułoży się nasze współistnienie na gruncie zawodowym.

Czasem życie rzuca nam wyzwania, które zmuszają nas do dokonania wyborów, które mogą nas definiować na nowo. Może właśnie to jest lekcja, której potrzebowałam – nauczyć się podejmować decyzje, nawet jeśli ich wynik jest niepewny.

Marta, 28 lat

Reklama

Czytaj także:
„Przekazałam synowi dane do konta. Gdy zobaczyłam, co zrobił z pieniędzmi z emerytury, zmroziło mnie do szpiku kości”
„Przez 20 lat żona mówiła mi, jakie gacie mam nosić i co jeść. Gdy zmarła, zamiast tęsknoty poczułem ulgę”
„Zakochałam się w facecie po jednym obiedzie. Myślałam, że śpi na kasie, ale kłamał prosto w oczy”

Reklama
Reklama
Reklama