Reklama

Ta tajemnica zjadała mnie od środka już od wielu lat. Nie potrafiłam dłużej dźwigać tego ciężaru na własnych barkach. Czemu teraz zdecydowałam się na ten wylew szczerości? Sama nie wiem, ta niewygodna prawda uwierała jak wredny kamyk w butach, a ja przeszłam w nich już o wiele kilometrów za dużo.

Reklama

Gdy ponad 20 lat temu składałam przysięgę małżeńską, nie czułam szczerej miłości. Wierzyłam, że to przyjdzie później. Liczyło się coś innego. Mirek był dobrym człowiekiem, miał pewne stanowisko, był w stanie dać mi dobrą przyszłość. Postawiłam na bezpieczeństwo.

On miał do tego inne podejście

Mirek był we mnie szaleńczo zakochany. Długo kazałam mu czekać na swoją rękę. Tak długo prosił, że w końcu się zgodziłam. O jeju, jaki on był wtedy szczęśliwy. To był dobry krok. Choć nie byłam zakochana, to z perspektywy czasu wiem, że postawiłam na dobrego mężczyznę.

Mirek wybudował nam dom za własne pieniądze. Ustatkowałam się dzięki niemu. Podróżowaliśmy, przeżywaliśmy wspólne przygody. Dawał mi to, czego oczekuje kobieta od swojego partnera. Jednak miłości nigdy ode mnie nie zaznał.

Do pełni szczęścia brakowało nam tylko jednego – dziecka. Długo próbowaliśmy naszych sił, ale to wszystko było na nic. 3 lata starań na marne. To było lata temu, kiedyś było inne podejście. Wierzyłam, że może Bóg miał na nas taki plan. Czasem zastanawiałam się, czy to nie jest przypadkiem kara za moje płytkie i materialistyczne podejście do męża? Odpuściłam, ale Mirek nie potrafił.

Pogodziłam się z faktem, że nie zostanę matką, jednak mój mąż, który wpojone miał przesłanie, że szczęśliwa rodzina to duża rodzina, wciąż ubolewał nad naszą bezdzietnością. Zawsze powtarzał, że nasz dom jest jak grób. Cichy i spokojny. Nie tego chciał od życia.

Widziałam, że coś w nim gaśnie, a ta cisza i spokój bardzo mu przeszkadzał. Mirek jednak nie był człowiekiem, który mógłby szukać ukojenia u innej. On uciekał w pracę. Harował, zostawał nadgodziny, brał dodatkowe zlecenia. Wszystko, byle nie siedzieć w naszym zimnym domu.

Nie myślał wtedy o mnie

Ja też nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Może i odpuściłam temat zakładania wielodzietnej rodziny, ale to nie znaczy, że nie miałam swoich potrzeb. Chciałam czuć się żoną, partnerką, kochanką. Byłam samotna.

Uległam pokusie. Dałam się ponieść ekstazie. Kolega z pracy nie musiał długo mnie namawiać na chwilę zapomnienia. Wystarczyło kilka ciepłych słów, gestów i zapomniałam o bożym świecie. Szkoda tylko, że za ten jeden błąd musiałam tak dużo zapłacić.

Wpadłam. Tak. Zaliczyłam wpadkę jak małolata. Najpierw źle się czułam, a potem spóźniał mi się okres. Było pewne, że jestem w ciąży i to wcale nie z mężem.

Możecie powiedzieć, że zachowałam się wstrętnie, ale nie przyznałam się mężowi, że to dziecko z romansu. Przecież to był tylko jeden raz, każdemu przytrafi się zbłądzić. Powiedziałam tylko, że będziemy mieli dziecko.

Mąż niemalże nosił mnie na rękach, a gdyby mógł, to by mnie ozłocił. Był taki szczęśliwy, a ja nie potrafiłam mu tego odebrać. Przecież tak bardzo pragnął być tatusiem.

Gdy malutka Zosia pojawiła się na świecie, Mirek niemalże oszalał na jej punkcie. To on zarywał przy niej nocki, zmieniał pampersy, woził na spacerki. Ja byłam tylko od karmienia. Rozpieszczał i ją i mnie, a nasze małżeństwo w końcu odżyło. Jednak z każdym jego uśmiechem moje serce dostawało cios. Nie dość, że zdradziłam, to jeszcze oszukałam najbliższą mi osobę. Brzydziłam się sobą.

Jeszcze wcześniej łudziłam się, że w końcu mi przejdzie. Że oswoję się myślą o zdradzie i wszystko pójdzie w niepamięć. A skąd. Było coraz gorzej. Walczyłam ze sobą, czułam się podle. Jak mogłam tak postąpić? Krzywdziłam i siebie, i męża i córkę.

To właśnie teraz, w okolicy Dnia Kobiet pękłam. Mąż wręczył mi kwiaty, znowu powtarzał frazesy o tym, jak bardzo mnie kocha i jest mi wdzięczny, że dałam mu córkę.

Pękłam. Przyznałam się

Czego ja oczekiwałam? Że machnie ręką i wszystko będzie po staremu? Nie mam pojęcia. Początkowo nie chciał mi nawet uwierzyć. Myślał, że robię sobie z niego żarty, ale moja kamienna mina chyba dała mu do zrozumienia, że nie jest mi do śmiechu.

Córka nie chce mnie znać, podobnie jak mąż, ale ja nie odpuszczam. Przysięgłam sobie, że muszę ich odzyskać. Początkowo żadne z nich nie chciało mnie słuchać. Tłumaczyłam się, próbowałam wyjaśnić, że to był błąd, który finalnie stworzył nasza rodzinę, ale nie docierało.

Jeszcze wczoraj Mirek rzucał słuchawką, ale po dzisiejszej rozmowie coraz przychylniej patrzy na nasze spotkanie. Może jeszcze uda mi się go odzyskać? Może jeszcze będziemy rodziną. Nie wiem tego, ale wiem jedno. Za błędy trzeba płacić.

Bożena, 55 lat

Reklama

Czytaj także:„Po rozwodzie mąż zażądał zwrotu obrączki, a ja go wyśmiałam. Sknerus chciał ją wcisnąć na palec swojej kochance”„Matka zorganizowała mi randkę w ciemno. Dla niej to niedopuszczalne, by kobieta w moim wieku marnowała się bez faceta”„Wydałem majątek na luksusy kochanki, by zrobić wrażenie. Nawet się nie spostrzegłem, jak zostałem w samych slipach”

Reklama
Reklama
Reklama