Reklama

Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek mój mąż powie, że się mnie wstydzi. Usłyszeć coś takiego, to jak dostać policzek. Może w ostatnim czasie trochę się zaniedbałam, ale przecież nie przestałam troszczyć się o siebie z lenistwa. Po prostu nie mam czasu, by dbać o wygląd. Czy to powód, żeby nazywać mnie fleją? Tak samo jak ja wygląda każda matka w tym kraju.

Reklama

Atrakcyjny wygląd był dla mnie ważny

Jako młoda kobieta bardzo dbałam o siebie. Trzy razy w tygodniu chodziłam na fitness, żeby utrzymać nienaganną figurę. Raz w tygodniu meldowałam się u kosmetyczki, a co dwa tygodnie poprawiałam fryzurę w profesjonalnym studio. W szafie zawsze miałam najmodniejsze kreacje, idealnie dopasowane do mojej sylwetki.

Nie robiłam tego dla facetów. Dla mnie liczyło się przede wszystkim to, bym dobrze czuła się z samą sobą. Zainteresowanie ze strony mężczyzn było tylko bonusem. Lubiłam przyglądać się, jak niemal łamią sobie kark, gdy oglądali się za mną na ulicy. Czułam się dobrze, gdy pożerali mnie wzrokiem, kiedy wchodziłam do klubu, a zazdrosne spojrzenia innych kobiet sprawiały mi dodatkową przyjemność.

Atrakcyjny wygląd dawał mi wiele satysfakcji, ale to nigdy nie było dla mnie najważniejsze. Nie jestem przecież pustą lalą, która najchętniej całymi dniami pindrzyłaby się przed lustrem. Dbałam o siebie, bo miałam taką możliwość, ale wiedziałam, że kiedyś nie będę miała już czasu na te wszystkie zabiegi pielęgnacyjne i na pocenie się na macie.

Moje priorytety uległy zmianie

Gdy urodziłam Agnieszkę, drobiazgi takie jak nienaganne paznokcie czy idealna fryzura przestały mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Nie miałam już czasu, by o siebie dbać. Codzienną pielęgnację ograniczyłam do zabiegów higienicznych i czesania włosów. To w zupełności wystarczyło. Makijaż, skromny i minimalistyczny, nakładałam tylko, gdy gdzieś wychodziłam.

Kiedy urodziłam Andżelikę, zaczęłam mieć jeszcze mniej czasu. Dwie córeczki to przecież podwójne urwanie głowy. Przyznaję, po drugiej ciąży troszkę się zaniedbałam. Zdarzało się, że chodziłam w nie najczystszych ciuchach (zresztą, zdarza się to także dziś, gdy dziewczynki trochę już podrosły), ale przecież gdybym chciała utrzymać nieskazitelny wygląd, musiałabym przebierać się co godzinę.

Przy małych dzieciach to po prostu nieuniknione. Lądowały na mnie przeciery owocowe, mleko i inne smakołyki, którymi się zajadały. Dla nich, rzucanie w mamę było świetną zabawą, a ja nie mogłam gniewać się na moje skarby.

Nie nakładałam już żadnego makijażu. Bo niby kiedy? Na moich włosach zaczęły odznaczać się odrosty, ale gdy przychodził wieczór, a szkraby szły spać, nakładanie farby było ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. Przybyło mi też trochę ciałka tu i ówdzie, ale pokażcie mi kobietę, która po drugiej ciąży zachowała idealną figurę. Gwiazdy kina i estrady się nie liczą. One mają sztab opiekunek i trenerów personalnych. Ja natomiast jestem zwykłą kobietą.

Przestałam podobać się mężowi

Czy to wszystko czyni mnie nieatrakcyjną? W mojej opinii, nie. Nadal wyglądam całkiem do rzeczy. Podobam się sobie, ale Patryk chyba już nie widzi we mnie tej samej kobiety. Nie chodzi o nasze pożycie. W sypialni wszystko gra. Ale nie pamiętam, kiedy ostatni raz powiedział mi, że jestem piękna. Słowo daję, od lat nie obrzuca mnie komplementami. No i nie patrzy na mnie tak samo, jak kiedyś. To przykre. Każda kobieta chce czuć, że jest atrakcyjna dla swojego mężczyzny, a ja nie stanowię wyjątku. Kiedyś nawet zapytałam go o to.

– Patryk, czy ja ci się jeszcze podobam?

– A co to za pytanie?

– Bardzo proste. Wystarczy odpowiedzieć tak albo nie.

– Skarbie, oczywiście, że mi się podobasz. Nie wiem, dlaczego masz wątpliwości w tym temacie.

– Bo nie jest już tak, jak było dawniej. Kiedyś pożerałeś mnie wzrokiem. Czułam, że wzbudzam w tobie pożądanie, a od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nie chcesz na mnie patrzeć.

– Popadasz w paranoję. Twoje wnioski są absurdalne. Nadal jesteś dla mnie atrakcyjna i nie zadawaj mi więcej takich pytań.

Zaprzeczał, ale jakoś mu nie wierzyłam. Miałam rację, bo niedawno jasno mi zakomunikował, że wstydzi się tego, jak teraz wyglądam.

Nazwał mnie fleją

To wydarzyło się, gdy w piątkowy wieczór mieli wpaść jego koledzy. „Chcielibyśmy obejrzeć walkę bokserską. Mogłabyś przygotować jakieś przekąski?” – poprosił. Nie miałam z tym problemu. Przecież każdy ma prawo się rozerwać.

Wrócił z pracy i prawie upuścił teczkę.

– Kaśka, czy ty widziałaś się w lustrze?

– Nie bardzo rozumiem.

– Wyglądasz jak jakaś fleja! Ubranie masz wymięte, twoje włosy są poczochrane i nawet nie nałożyłaś makijażu. Serio, mogłaś powiedzieć, że nie masz ochoty przyjmować gości.

– O co ci chodzi? Przecież przygotowałam przekąski, jak prosiłeś, a w lodówce chłodzi się piwo.

– Chodzi mi o to, że nie możesz taka się pokazać. Chcesz mi narobić wstydu?

– Wiesz co? Teraz to przesadziłeś! Robię wszystko w tym domu! Nie mam czasu dla siebie, bo dbam o dzieci o ciebie. A ty mi śmiesz powiedzieć, że wyglądam jak fleja? Nie martw się. Jeżeli tak ci wstyd za mnie, twoi koledzy nie będą musieli mnie oglądać.

Niby kiedy mam zadbać o siebie?

Poszłam do pokoju dzieci i położyłam się obok Andżeliki. Nie wyszłam przez cały wieczór. Właściwie to spędziłam u dzieci całą noc. Nie chciałam kłaść się obok męża. Nie po tym, co usłyszałam. Jemu chyba wydaje się, że przez cały dzień nie robię nic, tylko oglądam seriale. A niby kto sprząta, pierze i gotuje? Kto pomaga dzieciom w lekcjach? Kto prasuje jego koszule? Kto robi zakupy?

To wszystko nie jest dziełem krasnoludków. W ciągu dnia jestem matką, żoną i gosposią, a w nocy – kochanką. Urabiam sobie ręce po łokcie i pod koniec dnia nie mam już siły na nic. Mam przejmować się takimi szczegółami, jak niezbyt schludny wygląd? A guzik!

On ma mnóstwo wolnego czasu. Pracuje i zarabia na rodzinę, tego nie mogę mu odmówić. Ale po pracy ma czas dla siebie. Prawie codziennie wychodzi gdzieś z kolegami. Jeżeli tak bardzo zależy mu, bym pięknie wyglądała, mógłby mi trochę pomóc, a jeżeli nie zamierza, niech pocałuje mnie w nos.

Katarzyna, 37 lat

Reklama

Czytaj także:
„Chcę wyjechać z dziećmi na ferie, ale mnie nie stać. Dla mnie każde zakupy w dyskoncie kończą się paragonem grozy”
„Znudziło mi się bycie matką. Nie chce mi się już słuchać ciągłego jęczenia i marudzenia moich dzieci”
„Pojechałam z dziećmi na szkolne zimowisko. W dzień przytulałam maluchy, a nocami gorącego nauczyciela biologii”

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...