„Fałszywa przyjaciółka sprawiła, że moje życie się rozpadło. W zemście odpłaciłam jej pięknym za nadobne”
„Prawda wyszła na jaw przypadkiem, w zupełnie zwyczajny piątek, podczas spotkania ze wspólną znajomą. Przeglądałyśmy zdjęcia z jakiegoś eventu, kiedy zobaczyłam znajomą twarz: mojego byłego, Michała. Człowieka, który pół roku wcześniej złamał mi serce bez większego wyjaśnienia”.

Każda historia ma swój początek, choć nie zawsze jesteśmy świadomi, kiedy dokładnie coś zaczyna się psuć. Zawsze byłam lojalna wobec przyjaciół, może nawet za bardzo. Szczególnie wobec niej — mojej najbliższej przyjaciółki, która znała każdą moją słabość, każdy sekret i każdy ból. Kiedy dowiedziałam się, co mi zrobiła, długo nie mogłam uwierzyć. Bolało. Bardziej niż zdrada mężczyzny. Wtedy podjęłam decyzję. Nie będę ofiarą. Nie pozwolę, by przeszła przez życie bez konsekwencji. Zasłużyła na to, co ją spotkało. I dobrze wiedziała, za co się mszczę.
Coś się jednak zmieniło
Znałyśmy się od podstawówki. Ona była tą charyzmatyczną, przebojową dziewczyną, wokół której zawsze kręciło się pełno ludzi. Ja byłam bardziej wycofana, cicha, ale zawsze przy niej. Przez lata zżyłyśmy się jak siostry. Byłyśmy razem na studiach, wynajmowałyśmy mieszkanie, znałam jej rodziców, ona moich. Przeszłyśmy przez kilka złamanych serc, nieudane randki i wielkie plany o wspólnej przyszłości. Marzyłyśmy o ślubach, dzieciach, podróżach — takich prawdziwych, do Włoch, do Grecji, z winem i zachodami słońca.
Kiedy wyszła za mąż za Adama, byłam jej świadkową. Stałam obok, gdy przysięgali sobie miłość. Patrzyłam, jak on łapie ją za rękę, jak ściska ją delikatnie, gdy mówiła sakramentalne „tak”. Wtedy myślałam, że naprawdę jest szczęśliwa. I chciałam tego szczęścia dla niej. Bez zazdrości, bez fałszu. Sama wtedy byłam w skomplikowanej relacji, więc nie miałam głowy do własnych dramatów, a co dopiero do cudzych.
Po ślubie coś się jednak zmieniło. Coraz częściej czułam się jak nieproszony gość w ich życiu. Ona rzadziej się odzywała, unikała spotkań. Kiedy już rozmawiałyśmy, brzmiała jakby była zmęczona moją obecnością. Myślałam, że to etap, że minie. Przecież mówiła, że jestem dla niej jak rodzina. To jednak nie minęło. Pewnego dnia powiedziała mi wprost, że nie możemy już być tak blisko jak kiedyś. Jakby przyjaźń miała datę ważności.
Zdradziła mnie
Początkowo próbowałam to sobie jakoś tłumaczyć. Może była zajęta. Może ma kryzys w małżeństwie i nie chce o tym mówić. Może coś ją przytłacza i nie wie, jak się do mnie z tym zwrócić. Robiłam wszystko, żeby nie brać tego do siebie, ale przecież znałam ją od lat. Wiedziałam, kiedy coś ukrywa. A ona ewidentnie coś ukrywała.
Prawda wyszła na jaw przypadkiem, w zupełnie zwyczajny piątek, podczas spotkania ze wspólną znajomą. Przeglądałyśmy zdjęcia z jakiegoś eventu, kiedy zobaczyłam znajomą twarz: mojego byłego, Michała. Człowieka, który pół roku wcześniej złamał mi serce bez większego wyjaśnienia. Z dnia na dzień przestał się odzywać, ignorował wiadomości, a ja zostałam z tysiącem pytań bez odpowiedzi.
— Myślałam, że oni się spotykają od dawna — rzuciła znajoma. — Widziałam ich razem jeszcze zanim się z tobą rozstał.
Zamarłam. Nie potrzebowałam więcej szczegółów. W jednej sekundzie wszystko złożyło mi się w całość. To nie Michał był tchórzem, tylko zakochał się w mojej najlepszej przyjaciółce. A ona... Ona nigdy mi o tym nie powiedziała. Milczała, podczas gdy ja szlochałam jej na ramieniu. Udawała, że nic nie wie, że jest po mojej stronie. Nawet jeśli zerwali później, nie miało to już znaczenia. Zdradziła mnie. Nie jako kobieta, nie jako partnerka, ale jako przyjaciółka. I to bolało najbardziej. Wtedy postanowiłam, że nie pozwolę jej o tym zapomnieć.
Naprawdę zaniemówiła
Minęło kilka tygodni, zanim się z nią skonfrontowałam. Musiałam najpierw ochłonąć, przeżyć tę zdradę po swojemu. Przez chwilę łudziłam się, że może wyzna mi prawdę, przeprosi, spróbuje coś naprawić. Nic takiego nie nastąpiło. Ona żyła dalej swoim życiem, z uśmiechem i spokojem, jakby nic się nie wydarzyło. Jakby to, co zrobiła, można było zamieść pod dywan.
Pewnej soboty zaprosiła mnie do siebie. Adam miał wrócić późno z pracy, więc byłyśmy same. Usiadłyśmy w kuchni, przy kieliszku wina. Patrzyłam na nią i zastanawiałam się, czy cokolwiek w niej zostało z tej dziewczyny, której kiedyś powierzałam wszystkie sekrety.
— Dziwnie się między nami zrobiło ostatnio — rzuciła, jakby to była kwestia pogody.
— Dziwnie? — Uniosłam brwi. — Może dlatego, że sypiałaś z moim facetem?
Zbladła. Na moment naprawdę zaniemówiła. Potem próbowała się ratować.
— To nie było tak, jak myślisz...
— A jak było? — przerwałam jej. — Przypadkiem wpadłaś mu do łóżka? Przypadkiem zapomniałaś, że codziennie płakałam ci w słuchawkę?
Nie miała nic do powiedzenia. Patrzyła tylko w swoje dłonie, jakby nagle stały się najciekawszą rzeczą w pomieszczeniu. Wyszłam bez słowa. Nie rzucałam dramatycznych oskarżeń, nie trzaskałam drzwiami. Po prostu wyszłam. Bo wtedy już wiedziałam, co zrobię. I wiedziałam, kto mi w tym pomoże.
Nie musiałam kłamać
Nie było trudno nawiązać kontakt z Adamem. Wystarczyło kilka wiadomości, trochę uprzejmości i jedno niezobowiązujące spotkanie pod pretekstem odbioru książki, którą u nich zostawiłam. Był uprzejmy, ale spięty. Nie ufał mi, i dobrze. Wiedziałam, że muszę zagrać ostrożnie. Z czasem jednak lody topniały. Adam był samotny, choć tego nie mówił wprost, czułam to. Jego żona, moja była przyjaciółka, coraz częściej wyjeżdżała służbowo. Miałam wrażenie, że odcina się nie tylko ode mnie, ale i od niego.
Zaczęliśmy rozmawiać więcej. Czasem pisał mi w środku nocy, czasem zapraszał na kawę po pracy. Trzymałam dystans, ale pozwalałam mu się zbliżyć. Wiedziałam, że jeśli mam wprowadzić plan w życie, muszę zasiać w nim wątpliwość. A potem dać mu coś, czego nie dostawał od własnej żony — uwagę. Nie musiałam kłamać. Po prostu byłam. Słuchałam. Pytałam. Z każdym kolejnym spotkaniem czułam, jak pękają kolejne warstwy jego oporu. Mimo że miałam przed oczami cel, nie mogłam udawać, że nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Był czuły, uczciwy i zasługiwał na coś więcej niż kłamstwa.
Pewnego dnia zaprosił mnie do siebie, kiedy jej nie było. Długo się wahałam. W końcu się zgodziłam, ale z warunkiem – żadnych niedopowiedzeń. Wszystko miało być jasne. Wiedziałam, że przekraczam granicę, ale ona przekroczyła ją pierwsza.
Miałam z tego satysfakcję
Nie planowałam tego tak szybko. Miałam być tylko przelotnym cieniem, drobną pokusą, która wprowadzi w ich życie niepokój. Chciałam, by poczuła, jak to jest zostać zdradzoną. Chciałam, by obudziła się pewnego dnia i nie była już pewna, co dzieje się w jej własnym domu. Ale życie ma to do siebie, że rzadko trzyma się scenariusza. To, co wydarzyło się tamtego wieczoru, nie było wyreżyserowane. Nie było planem, nie było pułapką. Po prostu... stało się. I nie powiem, że tego nie chciałam. Chciałam. I to bardziej, niż powinnam. Adam był inny niż wszyscy. Może dlatego, że nie patrzył na mnie przez pryzmat przeszłości. Może dlatego, że w jego oczach znów czułam się ważna.
Kiedy obudziłam się rano w jego ramionach, miałam w głowie tysiąc myśli. Wiedziałam, że to moment, w którym wszystko się zmienia. Już nie było odwrotu. Nie mogłam się wycofać, nawet gdybym chciała. Tydzień później powiedział jej, że odchodzi. Nie wprost, że dla mnie. Powiedział, że się oddalili, że nie potrafi już z nią być. A ona? Wpadła w szał. Próbowała mnie obwinić, krzyczała, że zrobiłam to specjalnie. Nie zaprzeczałam. Widziałam w jej oczach, że pamięta. Wiedziała, dlaczego to zrobiłam. Nie musiałam nic tłumaczyć. Miałam z tego satysfakcję. I świadomość, że sprawiedliwość w końcu znalazła drogę.
Dziś jestem kimś innym
Czasem łapię się na tym, że wracam myślami do naszych wspólnych chwil. Do tych wieczorów, kiedy leżałyśmy na kanapie, jedząc popcorn i rozmawiając o życiu. Do tych wszystkich rozmów do rana, planów na przyszłość, ślubów, na których miałyśmy być sobie nawzajem druhnami. Czasem nawet brakuje mi tej wersji nas sprzed wszystkiego. Ale wtedy przypominam sobie, że to wszystko nie było prawdziwe. Przynajmniej nie dla niej.
Nie jesteśmy już częścią swoich światów. Ona zniknęła. Nie wiem, gdzie mieszka, co robi, z kim teraz żyje. Czasem ktoś coś wspomni, ale rzadko. Tak, jakby wszyscy próbowali udawać, że jej nigdy nie było. Ja nie udaję. Pamiętam. I nie żałuję. Z Adamem nie jesteśmy razem. Związek oparty na bólu i zemście nie miał prawa przetrwać. Rozstaliśmy się kilka miesięcy później. On wrócił do swojego miasta, ja skupiłam się na sobie. Zrozumieliśmy, że nasze drogi miały się przeciąć tylko na chwilę.
Czy byłam lepsza od niej? Nie. Zrobiłam to, co uznałam za słuszne. Nie udaję, że jestem idealna. Nie chcę być. Dziś jestem kimś innym, mocniejszą wersją siebie. I choć noszę w sobie cień tej historii, wiem jedno — nie pozwolę już nikomu zdeptać tego, kim jestem.
Nina, 31 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż zaproponował, że przygotuje Wigilię. Był z siebie dumny, ale każdy czekał na pierogi, a nie sushi”
- „Bałam się macierzyństwa, ale to nie strach o dziecko spędzał mi sen z powiek. Perfekcyjna teściowa była moim utrapieniem”
- „Zamiast gotować 12 potraw, zamówiłam catering. Mąż twierdzi, że zepsułam święta całej rodzinie”

