Reklama

Nigdy wcześniej nie byłam z kimś takim jak Emil. Z jednej strony jego urok osobisty i spontaniczność były niezwykle pociągające, z drugiej – zastanawiałam się, czy jest on kimś, z kim mogłabym zbudować coś trwałego. Jednak ten weekendowy wypad do lasu wydawał się idealnym sposobem na przetestowanie naszych relacji.

– Będzie magicznie, zobaczysz – Emil obiecał z szerokim uśmiechem, kiedy pakowaliśmy nasze rzeczy do samochodu.

Pragnęłam, żeby te kilka dni były dokładnie takie, jak sobie wyobrażałam: wieczory spędzone przy ognisku, otulona ciepłym kocem, słuchając śpiewu ptaków. To miała być nasza mała ucieczka od codzienności, pełna romantyzmu i bliskości. Emil, z jego nieco dziką duszą, zapewniał mnie, że las to jego drugi dom i że wszystko będzie idealne.

Jednak z tyłu głowy wciąż tkwiło pytanie: jakie są prawdziwe intencje Emila? Czy naprawdę chce spędzić ten czas ze mną, czy może jego chęć przygód jest ważniejsza? Starałam się odpędzić te wątpliwości i zaufać temu, co nas czeka.

Czegoś mi brakuje

Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy na skraj lasu. Miejsce było rzeczywiście piękne – gęste drzewa otaczały małą polanę, a w powietrzu unosił się zapach wilgotnej ziemi i żywicy. Emil zatrzymał samochód i z entuzjazmem wskazał na polanę.

– To tutaj! Prawdziwy raj na ziemi, prawda?

Rozejrzałam się z uśmiechem, choć w mojej głowie zaczęły kiełkować pierwsze niepewności. Gdzie dokładnie mieliśmy się rozgościć? Zapytałam:

– A gdzie jest miejsce na ognisko?

– Och, nie potrzebujemy gotowego miejsca! – zaśmiał się Emil, wyciągając z bagażnika jakieś narzędzia. – Wszystko zrobimy „dziko”, tak jak natura chciała.

Poczułam lekkie ukłucie niepokoju. „Dzikość” była dla mnie raczej abstrakcyjnym pojęciem niż sposobem na spędzanie weekendu. Starałam się jednak nie dać po sobie poznać, że jestem zaniepokojona. Przecież to tylko mała przeszkoda, prawda?

– Dziko... – powtórzyłam niepewnie, próbując się uśmiechnąć.

Podczas gdy Emil rozstawiał nasz prowizoryczny obóz, ja usiadłam na pniu drzewa, zastanawiając się nad moimi oczekiwaniami i nad tym, czy rzeczywiście nadajemy na tej samej fali. Jego podekscytowanie było zaraźliwe, ale wciąż nie mogłam pozbyć się wrażenia, że czegoś mi brakuje.

Wewnętrzny głos podpowiadał mi, że coś jest nie tak

Noc była chłodna, a ja czułam, jak ziąb przeszywa mnie na wskroś. Obudziłam się zziębnięta, mimo że ciasno owinęłam się kocem. Emil spał twardo obok mnie, ale ja nie mogłam się uspokoić. Ognisko, które z trudem udało nam się rozpalić wieczorem, dawno zgasło, a ja zaczynałam czuć narastającą irytację.

Gdy Emil w końcu się przebudził, przetarł oczy i przeciągnął się z uśmiechem.

– Spałaś dobrze, kochanie?

– Nieszczególnie... – odparłam z nutą złości w głosie. – Marzłam całą noc.

– Nic nie szkodzi, zaraz pójdę po drewno – powiedział beztrosko Emil, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.

Niepewnie uniosłam brwi. – Może powinniśmy byli lepiej przygotować się na noc...

– Nie przesadzaj, Martyna. – Emil machnął ręką i zaczął się ubierać. – Zaraz wracam.

Bez dalszych wyjaśnień zniknął między drzewami, zostawiając mnie z moimi myślami i rosnącą frustracją. Wpatrywałam się w miejsce, gdzie zniknął, czując mieszankę złości i bezsilności. Miałam nadzieję, że ten wyjazd będzie inny. Wewnętrzny głos podpowiadał mi, że coś jest nie tak, że być może nie powinnam była się zgadzać na ten „dziki” wypad. Zaczynałam tracić cierpliwość.

Zaczęłam wątpić w to, czy rzeczywiście pasujemy do siebie

Minęły długie godziny, a Emil wciąż nie wracał. Każda minuta zdawała się ciągnąć w nieskończoność, a ja coraz bardziej martwiłam się i denerwowałam. W końcu, kiedy zaczął zbliżać się wieczór, usłyszałam szelest liści i pojawił się Emil, uśmiechając się szeroko z naręczem gałęzi w rękach.

– Przepraszam, że tyle to trwało! – oznajmił radośnie, jakby nic się nie stało.

– Emil, gdzie ty byłeś przez cały ten czas?! – zapytałam z wyraźnym wyrzutem w głosie. – Martwiłam się!

Jego uśmiech zbladł, a na twarzy pojawiło się zdziwienie.

– Przecież mówiłem, że idę po drewno. Co się stało?

– Co się stało?! – wybuchłam. – Zostawiłeś mnie tu samą na kilka godzin, bez żadnego słowa wyjaśnienia. Myślałam, że coś ci się stało!

Emil wzruszył ramionami, jakby moje obawy były bezpodstawne.

– Przecież wszystko jest w porządku. Po prostu szukałem najlepszego drewna. Co cię tak złości?

Poczułam, jak wewnętrzna frustracja osiąga punkt kulminacyjny. – Nie rozumiesz, że nie o to chodzi? Nie chodzi tylko o drewno! Chodzi o to, że czuję się tu zupełnie sama, a ty nie zważasz na to, co ja czuję!

– Ale ja... – zaczął Emil, wyraźnie zdezorientowany, ale już nie słuchałam jego tłumaczeń. Coś we mnie pękło.

Zdałam sobie sprawę, że różni nas zbyt wiele. Emil nie rozumiał, czego potrzebuję, a ja zaczęłam wątpić w to, czy rzeczywiście pasujemy do siebie.

Wiedziałam, że muszę dokonać zmian

Siedząc samotnie przy dogasającym ognisku, wróciłam myślami do swojego dzieciństwa. Przypomniałam sobie, jak często nie ufałam swojej intuicji, wybierając raczej to, co wydawało się łatwiejsze lub co inni uważali za właściwe. Pamiętam, jak nauczyłam się tłumić swoje prawdziwe uczucia, by nie robić problemów. Teraz gdy byłam już dorosła, te nawyki wciąż mnie prześladowały.

Oparłam głowę o dłonie, pozwalając łzom swobodnie spływać po policzkach. Zastanawiałam się, jak często ignorowałam wewnętrzne przeczucia w imię harmonii. Być może dlatego tak długo trwałam przy Emilu, mimo że wiele rzeczy nie układało się tak, jak powinno.

Przeszłość była pełna lekcji, które w końcu musiałam przyswoić. Wiedziałam, że nie mogę dłużej żyć w ignorancji swoich prawdziwych potrzeb i emocji. Ten wyjazd, choć daleki od moich wyobrażeń, otworzył mi oczy na wiele spraw. Postanowiłam, że nie będę dłużej ignorować samej siebie i swoich przeczuć.

To był moment refleksji i samoświadomości. Wiedziałam, że muszę dokonać zmian, jeśli chcę być szczęśliwa. Nie mogłam dalej ignorować tego, co podpowiadało mi serce.

Nie możemy dalej tego ciągnąć

Po powrocie do miasta czułam się, jakbym przebudziła się z długiego snu. Zdecydowałam, że czas zakończyć tę relację. Spotkaliśmy się z Emilem na neutralnym gruncie, w małej kawiarni, gdzie mogliśmy porozmawiać na spokojnie.

Emil zaczął rozmowę, nieświadomy nadchodzących słów.

– Cieszę się, że się spotkaliśmy. Ten wyjazd był naprawdę wyjątkowy, prawda?

Zebrałam się na odwagę i odpowiedziałam, starając się utrzymać spokojny ton.

– Emil, musimy porozmawiać. Doszłam do wniosku, że nie możemy dalej tego ciągnąć.

Jego twarz przybrała wyraz zaskoczenia.

– Co masz na myśli? Przecież było dobrze...

– Wiesz, w lesie zrozumiałam, że nasze oczekiwania i potrzeby są zupełnie inne – wyjaśniłam, starając się nie unikać jego wzroku. – Czuję, że brakuje nam zrozumienia i nie potrafimy się wzajemnie wspierać.

Emil próbował coś powiedzieć, ale ja kontynuowałam.

– To nie działa, Emil. Nie widzę sensu w kontynuowaniu tej znajomości.

Zapadła chwila ciszy, podczas której widziałam, jak przetwarza moje słowa. W końcu skinął głową, choć nie wyglądał na przekonanego.

Skoro tak czujesz... nie będę cię zatrzymywać.

Po tej rozmowie postanowiłam odciąć się od Emila całkowicie. Zablokowałam go w mediach społecznościowych i postanowiłam skupić się na sobie. Wiedziałam, że to jedyne wyjście, by móc odnaleźć spokój i zrozumienie samej siebie.

Martyna, 28 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama