Reklama

Moja ukochana wnuczka zakochała się na zabój, a wiadomo, że zakochane osoby nie dostrzegają pewnych rzeczy. Na szczęście ma przy sobie czujną babcię. Od razu zauważyłam, że ten Wojtuś, mimo przyjemnej powierzchowności, raczej nie sprawdzi się jako mąż.

Nie podobał mi się ten chłopak

Odkąd poznałam chłopaka, z którym moja wnuczka chce wziąć ślub, coś mi w nim nie pasowało. Możecie to nazywać uprzedzeniem czy czymkolwiek innym, ale według mnie starsze kobiety po prostu mają szczególny dar wyczuwania takich spraw.

– Popatrz na niego, przecież to sama skóra i kości – starałam się przekonać Agusię. – Ten chłopak nawet szafki nie udźwignie, a co dopiero montować lampy pod sufitem. Na co ci taki partner, który nic praktycznego nie potrafi?

– Babciu, współcześni faceci są kompletnie różni od dawnych – spokojnie wyjaśniała mi wnuczka. – Teraz liczy się czułość i wielkie serce zamiast mięśni, a mój Wojtuś ma tego więcej niż potrzeba.

Rozumiałam ogólny sens, ale coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Jasne, że uczucia są ważne, ale partner powinien mieć w sobie choć trochę męskiego pierwiastka, czego u wybranka Agusi kompletnie nie dostrzegałam.

Musiałam coś wykombinować

– Żartujesz sobie? – zaśmiała się moja koleżanka, kiedy podzieliłam się z nią tymi wątpliwościami. – Gdy dziewczyna jest totalnie zadurzona, to nie przemówisz jej do rozsądku zwykłymi metodami, trzeba wymyślić jakiś sprytny plan.

– Jaki plan? – westchnęłam bezradnie. – Przecież doskonale wiesz, że nie umiem kombinować!

– W takim razie dobrze, że działamy wspólnie! – zaśmiała się Irenka.

– Chwileczkę, co ty właściwie planujesz? – zaniepokoiłam się, bo od razu przypomniał mi się pewien telewizyjny show, gdzie wynajęta aktorka próbowała uwieść narzeczonego tuż przed ślubem. I osiągnęła swój cel.

Nigdy nie zdecydowałabym się na taki numer wobec swojej wnuczki. Irenka tylko pokręciła głową.

– Ależ ty zawsze wszystkich o coś podejrzewasz, Marysiu! – roześmiała się serdecznie. – Spokojnie, nie planuję żadnych podstępów wobec twojej wnuczki. Wiesz co? Pomyślałam, że fajnie byłoby zaprosić ich do mojego ogródka działkowego na kilka dni. Co ty na taki pomysł?

Koleżanka coś wymyśliła

Spojrzałam na Irkę ze zdziwieniem. Oczywiście, wiedziałam o jej domku otoczonym zielenią, ale nie rozumiałam, jak to się łączy z testem dla przyszłego męża Agnieszki.

– No wiesz, młodzi sobie odpoczną, naładują baterie. Przy okazji będą mogli lepiej się poznać – tłumaczyła Irka.

Wzruszyłam ramionami.

Przecież widują się bez przerwy, prawie każdego dnia – stwierdziłam z ironią.

– Słyszałaś to powiedzenie, że żeby kogoś naprawdę poznać, trzeba z nim zjeść worek soli...

Irena wystosowała zaproszenie do Agnieszki, która przyjęła je z wielką radością.

– Ekstra sprawa – powiedziała z entuzjazmem. – Wojtek też będzie mógł złapać oddech. Tylko zastanawiam się, czy znajdzie się miejsce dla wszystkich – powiedziała z nutą niepokoju.

– Nie martwcie się, czeka na was oddzielny pokój, nikt wam nie będzie przeszkadzał – uspokoiłam ją.

– No to super – ucieszyła się Aga. Za moment dodała: – Słuchaj, babciu, wydaje mi się, że jakoś nie przepadasz za Wojtkiem. Ciekawa jestem, dlaczego.

– To tylko twoje wrażenie – mruknęłam.

To nie tak miało wyglądać

Nadszedł weekend, ale nie tak to miało wyglądać. Owinięta w koc Irenka stanęła w progu mieszkania.

– Strasznie źle się czuję, ale nie chciałam odwoływać zaproszenia – powiedziała cicho, ochrypłym głosem. – To chyba jakaś infekcja wirusowa...

Przyjrzałam się uważnie mojej znajomej i rzeczywiście nie wyglądała najlepiej. Zauważyłam, że Wojtek odruchowo się odsunął. Wydawało mi się też, że zrobił się biały na twarzy.

– No to chyba nie będziemy przeszkadzać – wydukał nieśmiało.

– E tam, przecież to nic wielkiego – Irenka wykonała nonszalancki gest ręką. – Tak między nami, cieszę się, że wpadliście. Od kiedy jestem niedołężna, przydałby się ktoś do pomocy przy różnych rzeczach. Szukam właśnie jakiejś krzepkiej osoby, rozumie pan? – spojrzała znacząco na Wojtka.

Narzeczony Agnieszki coś tam pod nosem mruknął w stylu: "Chciałem dziś odpocząć", ale moja wnuczka natychmiast go uciszyła, trącając go łokciem w bok.

Wojtek spanikował

Z korytarza dało się słyszeć siarczyste przekleństwa. Minął kwadrans od momentu, gdy wszyscy się rozeszli, a tu nagle wypadł z pokoju chłopak Agi, mając przy tym dość komiczną minę.

– Hej, tam coś lata! – darł się, przestraszony. – To goni mnie! Leci za mną!

– A, o to właśnie chciałam prosić, jeśli chodzi o pomoc – Irenka zaskoczyła go promiennym uśmiechem, choć sama była zdziwiona sytuacją. – Na górze chyba zamieszkał nietoperz i trzeba by go stamtąd wygonić.

– Coooo?! – wrzasnął Wojtek, podskakując jak oparzony. – To znaczy... trzeba wezwać specjalistów... – plątał mu się język. – One mogą człowieka wykończyć! – wykrztusił wreszcie, gdy udało mu się złapać oddech.

– Ależ proszę się nie denerwować – odpowiedziała słodziutko Irenka. – Mój świętej pamięci mąż po prostu brał je, o właśnie tak – zademonstrowała, składając dłonie – i wynosił na dwór... Chociaż właściwie nie muszę panu tłumaczyć, w końcu jest pan mężczyzną – poprawiła się szybko. – Poradzi pan sobie, prawda?

To był zabawny test

Chłopak sceptycznie pokręcił głową i znów coś niewyraźnie mruknął pod nosem, ale wtedy do rozmowy włączyła się Agnieszka. Spojrzała na narzeczonego wzrokiem, jakby widziała go pierwszy raz w życiu.

– Poradzisz sobie, prawda, kochanie? – spytała, nie kryjąc nadziei w swoim głosie.

Młody wściekle coś wymamrotał i pomknął do swojego pokoju, podczas gdy do mnie docierało, jak sprytną intrygę uknuła Irka. Prawdę mówiąc, te dwa dni były jedną wielką katastrofą. Non stop coś nawalało, wysiadała elektryka, a jakby tego było mało, dostawca przywiózł paczkę tak ciężką, że samo patrzenie na nią przyprawiało o ból ramion! I za każdym razem, gdy trzeba było ogarnąć ten bałagan, przywoływano chłopaka mojej wnuczki.

Nie szło mu to za dobrze, mówiąc wprost. Rzucał mięsem na prawo i lewo, denerwował się okropnie, a do tego przeglądał różne instrukcje w internecie – ale nic z tego nie wynikło. W końcu sama musiałam poradzić sobie z tym pechowym bezpiecznikiem, a paczka znalazła się na górze dzięki kurierowi, który – co ciekawe – znał się z Irenką. Gość tylko patrzył ze zdumieniem, gdy Wojtek bez końca się tłumaczył, że podobno "nie może tego dźwigać przez problemy z barkiem i że to wcale nie kwestia wieku, bo przecież kontuzje zdarzają się również młodym". Taaa, pewnie.

Wnuczka była zła

Kiedy partner Agnieszki po raz kolejny coś sknocił, dziewczyna straciła cierpliwość. Wcześniej starała się rozumieć jego potknięcia, ale trzecia wpadka Wojtka przelała czarę goryczy.

– No powiedz mi, jak ty to widzisz, że będziemy razem żyć? – usłyszałam przypadkiem jej zdenerwowany głos (wcale nie chciałam tego słuchać). – Kompletnie nie radzisz sobie z najprostszymi rzeczami, boisz się własnego cienia, czuję się jakbym spędzała ten weekend z małym chłopcem, a nie dojrzałym mężczyzną!

– O co ci właściwie chodzi? – wybuchnął Wojtek. – Mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek. Umówiliśmy się na partnerskie relacje! Czy tylko mi się tak zdawało?

– Partnerskie relacje? – zaśmiała się drwiąco Agnieszka – Świetnie znam twoje podejście do sprawy! Ciągle powtarzasz to samo: Przyjechałem odpocząć, wykorzystujesz mnie… Wszystko kręci się tylko wokół ciebie! Myślisz wyłącznie o sobie!

– To jest jak dom wariatów! Kompletne wariactwo! – wykrzyknął zdenerwowany Wojtek. – Mam wrażenie, że te babsztyle specjalnie to wszystko zaplanowały, żeby zrobić ze mnie czarny charakter!

– Kogo ty nazywasz babsztylami?! – wybuchnęła Agnieszka. – Mówisz tak o mojej babci i jej przyjaciółce?

– Daj spokój – mruknął pod nosem.

– Naprawdę? To tak wygląda ten twój rzekomy szacunek do innych, którym się non stop chwalisz przed wszystkimi?! A jeśli chodzi o "dom wariatów", to może byś wreszcie pojął, że tak właśnie wygląda normalne życie dorosłych osób! Czasem utkniesz w korku, kiedy indziej musisz komuś pomóc z torbami albo wnieść paczkę po schodach... No a gdy w domu są dzieciaki, takich sytuacji masz od cholery i więcej. I oczekuję, że mój partner wtedy...

– Zaraz, zaraz, kompletnie nie rozumiem – przerwał jej Wojtek. – Skąd nagle temat dzieci? To chyba nie było częścią naszych planów. Myślałem, że ty po prostu...

Nie usłyszałam, co Agnieszka na to odrzekła, ale intuicja mówiła mi, że coś jej się w tej sytuacji mocno nie spodobało. Kiedy odjeżdżali, atmosfera między nimi była dość napięta. Widać było jak na dłoni, że właśnie się o coś pokłócili.

Byłyśmy z siebie dumne

– Myślę, że Agnieszka nie będzie długo rozpaczać, gdy Wojtuś ją zostawi po kilku dniach – odezwałam się ze spokojem, kiedy wreszcie miałyśmy okazję na szczerą rozmowę z Ireną.

– Słuchaj, według mnie ona już dostrzegła jego prawdziwą twarz i pewnie nawet łza jej nie pocieknie, gdy się rozstaną! – zaśmiała się moja przyjaciółka.

– Widziałaś go w akcji, tego mięczaka? Ciągle tylko przed lustrem się kręcił! Co to za chłop? "Ojej, nie mogę posprzątać, bo paluszki mnie bolą" – przedrzeźniała go Irena. – Taki związek to byłby koszmar dla Agusi. I jego pojmowanie partnerstwa między kobietą a mężczyzną...

– Wiesz, może zbyt surowo go oceniłyśmy? – zastanowiłam się na głos. – Dzisiejsi młodzi ludzie chyba tak już mają. Kto wie, może z czasem nabrałby doświadczenia?

– Słuchaj, jestem pewna, że poradziłby sobie w końcu z tą półką – odparła Irenka. – Natomiast kultury osobistej nie można nikogo nauczyć. To cecha wrodzona, którą się posiada lub nie. Pamiętasz, jak nazwał nas babsztylami?

Rozstali się

Nie dało się tego przeoczyć. Irenka miała absolutną rację. Kiedy Agnieszka wróciła z weekendowego pobytu u mojej przyjaciółki, rzeczywiście zakończyła związek z Wojtkiem.

– Spojrzałam na niego zupełnie inaczej – wyjaśniła w odpowiedzi na moje pytanie o przyczynę.

W tym momencie musiałam się mocno powstrzymać, żeby nie powiedzieć: "Wiedziałam, że tak będzie...". Zagryzłam wargi, zachowując tę myśl dla siebie.

Mam już swoje lata i niejedno w życiu widziałam, więc wiem co mówię. Jasne, że dziś wszyscy są równi, ale prawdziwy mężczyzna powinien umieć zrobić podstawowe rzeczy w domu, prawda? Dlatego tak się cieszę, że moja wnuczka w końcu zaczęła myśleć podobnie...

Od jakiegoś czasu kręci się koło niej taki jeden Mateusz. Co prawda nie dorównuje urodą Wojtkowi, ale widziałam na własne oczy, jak porządnie ogarnął bałagan w garażu.

– No i co ty na to? Może znowu spróbujemy tego samego? – zapytała Irenka poprzedniego dnia. – Co powiesz na to, żebym zabrała tę parkę na działkę na weekend?

– Wydaje mi się, że możemy sobie darować – odparłam. – Coś mi mówi, że on jest w porządku!

Maria, 70 lat

Czytaj także: „Pojechałam na ferie ze sprzętem na narty, a wróciłam z trumną męża. Z ośnieżonego stoku zjechał wtedy po raz ostatni”
„Córka z ferii wróciła z brzuchem. Nie chce nam powiedzieć, kto jest ojcem i myśli, że uwierzymy w niepokalane poczęcie”
„Po śmierci męża poczułam się, jakbym otworzyła jego komnatę tajemnic. Z komornikiem już prawie się zaprzyjaźniłam”

Reklama
Reklama
Reklama