Reklama

Dzień Kobiet. W końcu coś dla mnie. Nie kwiatki, nie czekoladki, tylko prawdziwy relaks. Marek się postarał – voucher na ekskluzywny dzień w spa to był strzał w dziesiątkę. Pełen pakiet: masaże, sauna, jacuzzi, zabiegi na twarz, manicure… Miałam zapomnieć o wszystkim i po prostu odpocząć.

Reklama

Zaparkowałam pod eleganckim budynkiem i sięgnęłam po torbę. Przed wejściem stało kilka kobiet, dyskutując podniesionymi głosami. Jedna wymachiwała rękami, druga potrząsała głową, jakby nie wierzyła w to, co słyszy. Może jakieś niezadowolone klientki? Cóż, zawsze znajdzie się ktoś, kto narzeka.

Poprawiłam włosy, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam raźno do środka. To miał być mój dzień. Nie miałam pojęcia, że za chwilę cała moja wizja idealnego relaksu legnie w gruzach.

Rozczarowałam się już na wejściu

Z uśmiechem na twarzy podeszłam do recepcji i podałam voucher. Recepcjonistka – młoda dziewczyna z idealnie upiętymi włosami – zerknęła na kartkę, po czym spojrzała na mnie z wyraźnym zakłopotaniem.

Przykro mi, ale muszę panią poinformować, że część atrakcji jest dziś niedostępna… – zaczęła ostrożnie.

Zmarszczyłam brwi.

– Jak to „część”? – Uniosłam lekko podbródek.

– Niestety… sauna, jacuzzi i basen są zamknięte z powodu nagłej awarii – wymusiła przepraszający uśmiech. – Oczywiście w ramach rekompensaty możemy zaproponować masaż i zabieg na twarz…

Patrzyłam na nią, nie dowierzając.

– Chce mi pani powiedzieć, że wykupiłam pełen pakiet, a dostanę jego połowę? – Moje rozluźnienie zniknęło jak bańka mydlana.

– Naprawdę przepraszamy… – zaczęła, ale jej głos zagłuszył kobiecy okrzyk z boku.

To jakiś żart! – Wysoka brunetka z elegancką torebką niemal rzuciła swoim telefonem na ladę. – Dlaczego nikt nas wcześniej nie poinformował?!

Zaraz dołączyły do niej inne klientki.

– Przyjechałam specjalnie z innego miasta! – fuknęła kobieta obok.

W recepcji panował chaos, a ja czułam narastającą frustrację. To miał być mój wymarzony dzień, a zaczynał się jak koszmar.

Atmosfera się zagęszczała

Wokół mnie zbierało się coraz więcej zdenerwowanych kobiet. Wszystkie mówiły jednocześnie, podnosząc głosy. Recepcjonistka cofała się coraz bardziej za ladę, jakby miała nadzieję, że zaraz rozpłynie się w powietrzu.

– Powinniście oddać nam pieniądze! – rzuciła kobieta w czerwonym płaszczu.

– Niestety, regulamin nie przewiduje zwrotów… – zaczęła recepcjonistka, ale przerwały jej pełne oburzenia okrzyki.

– Co?! To chyba jakiś żart! – prychnęłam. – Czyli zapłaciłam za coś, czego nie dostanę, i mam się zadowolić… czym? Masażem i maseczką?

Recepcjonistka nerwowo poprawiła identyfikator.

– Możemy zaoferować rabat na kolejną wizytę…

Parsknęłam śmiechem.

– Kolejną wizytę? Chcecie, żebym zapłaciła jeszcze raz, żeby może tym razem dostać to, co mi obiecano?!

W tle kilka kobiet przytaknęło, mrucząc pod nosem coś o oszustwie. Czułam, jak rośnie we mnie frustracja. Naprawdę potrzebowałam tego dnia relaksu, a zamiast tego stałam w tłumie rozczarowanych klientek, walcząc o swoje prawa.

– Proszę się uspokoić – bąknęła recepcjonistka. – Staramy się znaleźć rozwiązanie…

– Znaleźć rozwiązanie?! – syknęła brunetka obok mnie. – Gdybyście nas poinformowali wcześniej, nie musiałybyście teraz „szukać rozwiązań”!

Czułam, jak moje wymarzone spa zamienia się w miejsce, z którego najchętniej bym uciekła.

Od początku było okropnie

Skoro już tu byłam, postanowiłam przynajmniej skorzystać z tego, co mi zostało. Masaż i maseczka – nie tego oczekiwałam, ale może chociaż tyle uratuje ten dzień.

Recepcjonistka odetchnęła z ulgą, gdy w końcu zdecydowałam się przejść do gabinetu. Prowadziła mnie korytarzem, mówiąc coś o „najlepszej masażystce”, ale nie słuchałam. Byłam zbyt zirytowana, żeby dać się uspokoić jej miłemu tonowi.

Gabinet wyglądał obiecująco – przygaszone światło, delikatny zapach olejków. Zdjęłam szlafrok i położyłam się na leżance, czekając na błogi relaks.

Chwilę później do pomieszczenia weszła moja masażystka. Zaczęła od moich pleców, ale już po pierwszych ruchach zorientowałam się, że coś jest nie tak. Zamiast delikatnego, odprężającego dotyku, poczułam mocne, szarpane ruchy.

– Może trochę lżej? – rzuciłam ostrożnie.

– To masaż głęboko rozluźniający – odparła kobieta.

Rozluźniający?! Czułam się, jakby ktoś próbował mnie rozgnieść na miazgę! Zacisnęłam zęby, ale po kilku minutach nie wytrzymałam.

– Przepraszam, ale to bardziej boli, niż relaksuje…

Masażystka westchnęła, jakbym była wyjątkowo kłopotliwą klientką, ale osłabiła nacisk. Niestety czar prysł. Każdy jej ruch wydawał mi się mechaniczny i nijaki. Zamiast się odprężyć, leżałam spięta i liczyłam minuty do końca.

Gdy w końcu wstałam, czułam się bardziej obolała niż przed przyjściem. A to miał być dopiero początek problemów.

Musiałam się wyżalić

Wyszłam z gabinetu, czując się bardziej zmęczona niż przed masażem. Plecy mnie bolały, humor miałam fatalny, a przede mną była jeszcze maseczka, na którą musiałam czekać.

Proszę usiąść w poczekalni. Kosmetyczka zaraz po panią przyjdzie – oznajmiła recepcjonistka z tym samym wymuszonym uśmiechem.

Spojrzałam na zegarek.

Jak długo trzeba czekać? – zapytałam ostrożnie.

– Około czterdziestu minut.

Parsknęłam śmiechem. To jakiś żart? Najpierw obcięli mi połowę pakietu, potem prawie połamali mi kręgosłup, a teraz mam siedzieć bezczynnie, czekając na maseczkę, której nawet nie chciałam?

Usiadłam ciężko na fotelu i wyciągnęłam telefon. Musiałam się komuś wyżalić. Wybrałam numer Marka.

– I jak tam twój dzień relaksu? – zapytał radośnie, jakby spodziewał się, że będę wniebowzięta.

Katastrofa – rzuciłam bez ogródek. – Wszystko jest zamknięte, sauna, jacuzzi, basen. Masaż bolał jak cholera, a teraz każą mi czekać czterdzieści minut na głupią maseczkę!

– Żartujesz?! – zdziwił się. – Przecież kupiłem pełen pakiet!

– No właśnie – prychnęłam. – I zgadnij co? Regulamin nie przewiduje zwrotów!

Po drugiej stronie zapadła cisza. W końcu Marek westchnął.

– Kurcze, przepraszam. Myślałem, że to będzie fajna niespodzianka…

– Ja też – mruknęłam, czując, jak cała moja złość powoli przeradza się w zwykłe zmęczenie.

To był zmarnowany dzień

Po rozmowie z Markiem nie miałam już ochoty na nic. Maseczka? Manicure? To i tak nie zmieni faktu, że mój wymarzony dzień w spa okazał się totalną porażką. Ale skoro już tu byłam, mogłam chociaż dokończyć ten żałosny „pakiet rekompensaty”.

Kosmetyczka była miła, ale widziałam po niej, że pracuje w pośpiechu. Nałożyła mi maseczkę na twarz, mruknęła coś o „dogłębnym nawilżeniu” i zniknęła, zostawiając mnie samą. Leżałam tam, wpatrując się w sufit i zastanawiając się, czy mogłam ten dzień spędzić lepiej. Właściwie to mogłam – na przykład leżąc na własnej kanapie w piżamie, oglądając serial i jedząc coś pysznego.

Kiedy w końcu wróciła i zdjęła maseczkę, spojrzałam w lustro. Moja twarz wyglądała… cóż, tak samo. Może była trochę bardziej błyszcząca, ale efekt „wow” zdecydowanie nie nastąpił.

Szybko się ubrałam i wyszłam, nie czekając nawet na herbatę w strefie relaksu. Przed budynkiem dostrzegłam kilka kobiet, które tak jak ja wyszły rozczarowane. Wymieniłyśmy spojrzenia pełne frustracji – nie były potrzebne żadne słowa.

Wsiadłam do samochodu i westchnęłam. Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Ale przynajmniej nauczyłam się jednego – następnym razem zamiast spa wybiorę dobrą kawiarnię i kino. Przynajmniej tam dostanę dokładnie to, za co zapłaciłam.

Mąż uratował ten wieczór

Wróciłam do domu bardziej zmęczona niż przed wyjazdem. Zrzuciłam płaszcz, rzuciłam torbę na krzesło i już miałam zacząć wyrzucać z siebie całą frustrację, kiedy zobaczyłam Marka stojącego w przedpokoju. W rękach trzymał bukiet moich ulubionych róż.

– Wiem, że to nie jacuzzi, ale może choć trochę poprawi ci humor – powiedział z przepraszającym uśmiechem.

Patrzyłam na niego przez chwilę, czując, jak cała moja złość powoli topnieje. To nie jego wina, że spa okazało się klapą, ale mimo to próbował mi to wynagrodzić.

– To miłe – mruknęłam, biorąc od niego kwiaty. – Ale jeszcze bardziej poprawiłoby mi humor wino i coś pysznego do jedzenia.

Już czeka w kuchni – oznajmił dumnie. – Zamówiłem twoją ulubioną pizzę i zrobiłem gorącą czekoladę.

Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Może dzień w spa był katastrofą, ale wieczór zapowiadał się całkiem dobrze.

To może jednak był dobry Dzień Kobiet? – zapytał, obejmując mnie w pasie.

Westchnęłam, opierając głowę na jego ramieniu.

– Może nie idealny… ale na pewno lepszy niż się zapowiadał.

Aneta, 31 lat

Reklama

Czytaj także:
„Prezent od męża na Dzień Kobiet doprowadził mnie do łez. Od razu wiedziałam, że muszę szykować papiery rozwodowe”
„Złożyłem teściowej życzenia na Dzień Teściowej i żałuję. Potraktowała mnie jak najgorszego śmiecia”
„Zamiast kwiatów mąż kupił mi na Dzień Kobiet krem przeciwzmarszczkowy. Zemsta była lepsza niż najdroższy prezent”

Reklama
Reklama
Reklama