Reklama

Zawsze myślałam, że dziadek Władek to człowiek z zasadami. Wiecie, taki, co mówi „dzień dobry” sąsiadom, nigdy nie przeklina, a na rodzinnych obiadach siedzi na swoim miejscu przy końcu stołu, czytając gazetę i słuchając radia. Był jak z innej epoki – szarmancki, elegancki, ale zamknięty w sobie. Nigdy nie mówił o uczuciach, o przeszłości, o marzeniach. Opowiadał za to o wojnie – o tym, jak uciekali przed Niemcami, o tym, jak w lesie zbudowali ziemiankę, o tym, jak ciężko pracował, żeby coś w życiu osiągnąć. Słuchałam tych historii, podziwiałam go, ale miałam wrażenie, że między słowami ukrywał coś jeszcze. Coś, czego nie chciał powiedzieć na głos.

Kiedy umarł, czułam dziwny spokój. Wszyscy płakali, a ja… ja byłam w dziwnym zawieszeniu, jakbym czekała na coś, co dopiero ma nadejść. Może na odpowiedzi? Teraz jesteśmy tu wszyscy – ciotka Zofia, wujek Janusz, mama, Tomek… Odczytanie testamentu. Każdy z nas czeka, co dostanie. Ja się nie spodziewam wiele, szczerze mówiąc – stary kredens, może zegarek po dziadku. Ale to, co się zaraz wydarzy, przewróci wszystko do góry nogami.

Odczytanie testamentu – pierwsze podejrzenia

Salon dziadka pachniał kurzem, naftaliną i starymi książkami. Staliśmy wszyscy – ciotka Zofia, wujek Janusz, mama, Tomek i ja. Atmosfera była dziwnie napięta. Nikt nie patrzył sobie w oczy. Każdy czekał na werdykt.

– Ciekawe, kto dostanie mieszkanie… Pewnie Janusz – mruknęła ciotka Zofia, zaciskając usta.

– A może Władek coś ukrył… Stary był, mógł wszystko przepisać! – Janusz zatarł ręce, jakby już trzymał klucze do drzwi.

Mama wzięła głęboki oddech, ale nic nie powiedziała. Ja tylko przyglądałam się wszystkim – ich napiętym twarzom, drobnym gestom – i czułam, jak coś mnie ściska w środku.

Notariusz otworzył teczkę i odchrząknął:
– Zgodnie z ostatnią wolą pana Władysława dom wraz z oszczędnościami przechodzi na panią Helenę Nowak.

Zapadła cisza. Tak gęsta, że aż zadrżały mi dłonie.

– Kim w ogóle jest ta kobieta?! – wyrwało mi się.

– To tylko sąsiadka, przecież… – zaczęła mama, ale jej głos się załamał.

– Tylko sąsiadka?! – ciotka Zofia aż podskoczyła. – To jakiś żart?! Dziadek oddał jej cały dom?!

– Ja… nie rozumiem – Janusz patrzył na notariusza, jakby ten miał zaraz powiedzieć: „Przepraszam, pomyłka, to nie to nazwisko”.

Notariusz tylko wzruszył ramionami.

Poczułam, jak coś mnie ściska w żołądku. Dziadek Władek – stateczny, poważny, mój dziadek – oddał wszystko obcej kobiecie? To nie miało sensu.

– On musiał coś ukrywać… – szepnęłam do siebie.

I nagle poczułam, że muszę to odkryć. Nie mogę zostawić tej sprawy.

Coś mi mówiło, że Helena to nie była tylko „sąsiadka”

Siedzieliśmy w kuchni u mamy, wszyscy oprócz Tomka, który wymówił się bólem głowy. Ciotka Zofia nerwowo mieszała herbatę, łyżeczka brzęczała o porcelanę. Wujek Janusz siedział z założonymi rękami, jakby już przygotowywał obronę przed nadchodzącym atakiem.

– Mama, co się tu dzieje? Przecież to absurd! – zaczęłam, patrząc na nią z niedowierzaniem.

– Nie wiem! – matka podniosła głos. – Może dziadek coś jej obiecał? Może go w coś wrobiła?

– Wrobiła? Mama, serio?! Przecież to był dziadek, nie pierwszy lepszy naiwniak!

– Alicja, uspokój się. Nie wiesz wszystkiego.

– No właśnie, nie wiem! – czułam, że krew mi pulsuje w skroniach. – Nikt z was nic nie wie! Wszyscy siedzicie jak mysz pod miotłą, a tu dzieją się rzeczy, które nie mają sensu!

– A może to miała być jego kochanka? – ciotka Zofia wbiła wzrok w stół, jakby wypowiedzenie tych słów miało sprowadzić na nas jakąś klątwę.

– Przestańcie gadać bzdury! – krzyknęłam, wstając z krzesła. – Trzeba to sprawdzić. Porozmawiam z tą Heleną.

– Tylko się nie wygłup, Ala – Janusz przewrócił oczami. – Co niby chcesz od niej wyciągnąć?

– Prawdę. Bo najwyraźniej nikt z was nie ma odwagi jej szukać.

Zapadła cisza. Mama odwróciła wzrok, ciotka zaczęła coś szeptać pod nosem. A ja… ja czułam, że jestem na granicy wybuchu. Coś mi mówiło, że Helena Nowak to nie była tylko „sąsiadka”.

Patrzyłam w okno, a w głowie już układałam plan. Musiałam z nią porozmawiać. Musiałam dowiedzieć się, kim naprawdę była dla mojego dziadka.

Patrzyłam na nią, rozdarta między złością a zrozumieniem

Dom pani Heleny był skromny, z ogrodem pełnym kwiatów, które dziwnie kontrastowały z moim nastrojem. Z bijącym sercem nacisnęłam dzwonek. Drzwi otworzyła drobna kobieta, siwe włosy upięte w kok, ciepłe oczy. Nie takiej się spodziewałam.

– Dzień dobry, pani Heleno. Nazywam się Alicja... jestem wnuczką Władysława.

Zmrużyła oczy, jakby nagle zobaczyła ducha.

– Wejdź, dziecko.

Usiadłyśmy w ciasnym pokoju. Na ścianach wisiały stare zdjęcia, w kącie stała maszyna do szycia.

– Dlaczego mój dziadek przepisał pani wszystko, co miał? – zapytałam prosto, bez ceregieli.

Helena westchnęła głęboko, odłożyła filiżankę i spojrzała mi w oczy.

– Twój dziadek… był miłością mojego życia.

Zatkało mnie.

– Jak to…?

– Byliśmy młodzi, Alicjo. Poznaliśmy się przed wojną. Miałam wtedy narzeczonego, ale… serce wybrało Władka. – Uśmiechnęła się smutno. – Ale wtedy… wtedy twoja babcia była już w ciąży. Z rozsądku ożenił się z nią. A ja zostałam sama.

– Ale… przecież… on zawsze był z babcią, zawsze razem.

– Tak, byli razem. Ale nieszczęśliwi. Władek przychodził do mnie, czasem siadał na tej kanapie, pił herbatę i mówił, że to ja powinnam być jego żoną.

Czułam, jak oczy zachodzą mi łzami. Miałam wrażenie, że ten stary, sztywny obraz dziadka pęka, a spod niego wyłania się ktoś zupełnie inny.

– A dom? Dlaczego…?

– Bo obiecał mi, że kiedyś mi odda to, co mi się należało. I wiesz… chyba naprawdę mnie kochał.

Patrzyłam na nią, rozdarta między złością a zrozumieniem.

Nie tego się spodziewałam.

Może kochał tę kobietę. Ale co z tego?

– Mama, wiedziałaś o tym? O Helenie? – rzuciłam pytanie, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania.

Mama odwróciła wzrok. Siedziała przy stole, z dłońmi splecionymi w koszyczek, jakby właśnie się modliła.

– Podejrzewałam… – przyznała cicho, głos jej zadrżał. – Były plotki. Sąsiedzi mówili, że twój dziadek często tam bywał. Ale nigdy go o to nie pytałam.

– Nigdy go nie pytałaś?! – krzyknęłam, czując, jak serce wali mi jak młotem. – Jak można było przez tyle lat udawać, że nic się nie dzieje?

– Bo czasem lepiej nie wiedzieć – odparła sucho. – Lepiej żyć spokojnie, nie rozgrzebywać ran.

– Spokojnie? To był twój ojciec! Nie chciałaś wiedzieć, kim naprawdę był?!

– Alicja, on był… dziadkiem, ojcem, mężem… Ale też… człowiekiem – powiedziała cicho, a jej oczy napełniły się łzami. – Tak, może nie był idealny. Może kochał tę kobietę. Ale co z tego? Teraz go nie ma, a my… mamy żyć dalej.

Patrzyłam na nią i czułam, jak coś się we mnie łamie. Ta historia nie była czarno-biała. Była pełna poplątanych emocji, niezadanych pytań i żalu, który przez lata nikomu nie miał odwagi wydostać się na zewnątrz.

– A co, jeśli to była prawdziwa miłość? – szepnęłam, bardziej do siebie niż do niej. – Może dziadek chciał… naprawić coś, czego nie mógł zrobić wtedy?

Mama odwróciła wzrok, wstała i zaczęła zmywać kubki po herbacie, jakby ta rozmowa nigdy się nie wydarzyła.

A ja zostałam z milionem pytań w głowie i ciężarem, którego nie wiedziałam, jak unieść.

Nie mogłam już patrzeć na swoją rodzinę tak samo

Wieczorem siedziałam w swoim pokoju, patrząc na stare zdjęcia dziadka. Na jednym był młody, elegancki, w garniturze – obok babcia, a z drugiej strony... ktoś przycięty. Kiedyś tego nie zauważałam, teraz patrzyłam jak zahipnotyzowana. Czy to była Helena? Czy babcia wiedziała?

Zacisnęłam dłonie na ramie zdjęcia. Czułam się, jakbym utknęła między przeszłością a teraźniejszością. Nie wiedziałam, co myśleć. Czy mam być lojalna wobec rodziny, która przez lata żyła w kłamstwie? Czy może zrozumieć dziadka – człowieka z krwi i kości, który kiedyś kochał inną kobietę?

Z każdą minutą coraz bardziej czułam, że ta historia to nie tylko testament, nie tylko dom, ale coś znacznie większego – ukrywana prawda, która teraz wychodzi na wierzch.

Przypomniały mi się słowa Heleny: „Twój dziadek… był miłością mojego życia”. A potem twarz mamy, która nie chciała wiedzieć, która odwracała wzrok.

W głowie miałam mętlik. Czy powinnam iść na cmentarz do dziadka i mu wybaczyć? Czy wręcz przeciwnie – wściec się, że zburzył cały obraz naszej rodziny?

Nie miałam odpowiedzi. Wiedziałam tylko jedno: ta historia mnie zmieniła. Nie mogłam już patrzeć na swoją rodzinę tak samo.

Usiadłam na łóżku, wzięłam głęboki oddech i pomyślałam, że życie rzadko jest proste. Może dziadek też chciał tylko kochać i być kochanym? Może to wszystko było tylko… po ludzku skomplikowane.

Ale tego już nigdy się nie dowiem.

Alicja, 37 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama