Reklama

Siedziałam przy kuchennym stole, opierając się o łokcie. Cisza w mieszkaniu była lepka i martwa. Z radia sączyły się świąteczne piosenki, ale brzmiały jak z innej planety. Paweł był w sypialni – z laptopem na kolanach, jak zawsze. Od dawna mówił, że święta go męczą, że to „przerost formy nad treścią”. Ale przecież to miał być nasz czas. Nasz wspólny grudzień. Miałam wrażenie, że tylko ja go jeszcze chcę.

Miałam wątpliwości

Zadzwoniłam do Natalii. Wiedziałam, że nie powinnam jej zawracać głowy – ona nienawidziła babrania się w cudzych problemach, ale była moją siostrą. I wiedziała, jak Paweł wyglądał kiedyś. I jak wygląda teraz.

Natalia, myślisz, że Paweł mnie jeszcze kocha? – spytałam bez żadnych wstępów.

– Karola, jak facet cię kocha, to nie siedzi obok ciebie jak mebel – odpowiedziała bezlitośnie.

– Może ja po prostu przesadzam…

– Albo po prostu nie chcesz zobaczyć, że on już cię nie widzi.

Zamilkłam. Na chwilę przestałam oddychać. Bo wiedziałam, że Natalia ma rację. Nie widział mnie od miesięcy. Nie pytał, jak minął mi dzień. Nie przytulał się do mnie wieczorem. Ale mimo wszystko – głupio wierzyłam, że może w święta coś się zmieni. Że może...

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że pod choinką dostanę prezent, który otworzy mi oczy. Zestaw do sprzątania. Mop parowy. Rękawiczki. Ściereczki. W jednym pięknie zapakowanym pudełku – cała prawda o naszym małżeństwie.

Prezent mnie zaskoczył

Wszystko dopięłam na ostatni guzik. Barszcz ugotowany, uszka ulepiłam dwa dni wcześniej. Sałatka jarzynowa, kapusta z grzybami, sernik z przepisu mamy. Paweł tylko spakował prezenty do bagażnika. Przez cały dzień nie zapytał, czy mi pomóc. Nie zdziwiło mnie to już nawet.

U teściów – jak zawsze. Zegar wskazywał siedemnastą, kiedy Teresa ucałowała nas w policzki i od razu rzuciła:

– Karolinko, jak zwykle wszystko idealnie!

Uśmiechnęłam się krzywo. Ugotowałam barszcz, ubrałam choinkę, przyniosłam ciasta. Ale przecież to nie moja Wigilia. To ich teatrzyk. Ja miałam zająć swoją rolę – żony, synowej, kucharki. Nie za głośno mówić, nie wzdychać, nie narzekać. Gdy przyszedł czas na prezenty, Paweł podał mi duże pudło z kokardą. Zrobiłam dobrą minę i rozerwałam papier. Mop parowy. Płyn do szyb. Ściereczki z mikrofibry. Rękawiczki.

– Wiedziałam, że ci się spodoba! – pisnęła teściowa.

Spojrzałam na Pawła. Zerkał w telefon.

– Serio? – zapytałam cicho.

– No przecież mówiłaś, że marzy ci się ten mop – rzucił beztrosko. – I ten zestaw był w promocji!

– Mówiłam, że jest praktyczny, nie że chcę go pod choinkę...

Zaśmiał się pod nosem. Nikt się nie zorientował, że coś jest nie tak.

A ja patrzyłam na ten cholerny mop i czułam, jak coś się we mnie łamie. Wiedział, że mam dosyć tego, że wszystko jest na mojej głowie. I właśnie mi to zapakował jako prezent. Jakby mówił: „Tak, jesteś moją służącą i dobrze ci w tej roli.

Byłam rozczarowana

W samochodzie panowała martwa cisza. Paweł prowadził, jakby mnie tam nie było. Ręka oparta o kierownicę, wzrok wbity w drogę. Z radia cicho leciało „Last Christmas”, a mnie było coraz bardziej duszno. Miałam ochotę otworzyć drzwi w trakcie jazdy i po prostu wyjść. Uciec.

W domu zdjęłam buty, kurtkę rzuciłam niedbale na fotel i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi. Siadłam na pokrywie sedesu i w końcu pozwoliłam sobie na łzy. Spływały po cichu. Nie były z żalu. Raczej z rozczarowania. Takiego, które zostaje w środku i nie chce wyjść.

Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Oli. Odebrała po chwili, zaspanym głosem.

– Karola? Co się dzieje? Wszystko w porządku?

– Dostałam prezent od Pawła – powiedziałam, próbując się nie rozkleić.

– No dobrze... i?

– Zestaw do sprzątania. Mop. Rękawiczki. Ściereczki.

– Ojej... – zawahała się. – Może pomyślał, że ci się przyda?

– On powiedział, że wie, jak lubię, kiedy jest czysto. I że to „praktyczny prezent”.

Ola zamilkła na moment.

– I co mu odpowiedziałaś?

– Nic. Przy rodzicach nie chciałam robić sceny. Ale... Ola, ja się poczułam jak sprzątaczka. Jak pomoc domowa, a nie żona.

– Rozumiem… – powiedziała cicho. – Ale Karola, ty wiesz, że to nie o prezent chodzi, prawda?

– Tak. Chodzi o to, że on mnie nie widzi. Nie słyszy. Nie rozumie. A może po prostu już mu nie zależy.

Słyszałam tylko jej oddech po drugiej stronie. Czasem obecność nie potrzebuje słów. Wróciłam na kanapę. Paweł oglądał serial. Nawet nie spojrzał.

– Paweł… czy ty mnie jeszcze widzisz jako kobietę? – zapytałam cicho.

– Przestań. To tylko prezent, nie rób z tego dramatu.

I wtedy coś we mnie zgasło. Tak po prostu.

Pokłóciliśmy się

Następnego dnia wstałam wcześniej niż zwykle. Nie dlatego, że miałam coś do zrobienia. Po prostu nie mogłam już spać. W głowie kręciły się w kółko te same zdania, które powtarzałam sobie przez całą noc. Nie dramatyzuj. To tylko prezent. Przecież lubisz czystość. Przecież nic się nie stało. Ale stało się.

Paweł wszedł do kuchni z zaspanym wyrazem twarzy i zaczął przygotowywać sobie kawę. Usiadł przy stole, otworzył laptopa. Nie powiedział ani słowa.

– Może chcesz dodać ogłoszenie do tego? – zapytałam, wskazując na pudełko z zestawem do sprzątania, które celowo zostawiłam na blacie.

– Co?

– No, że sprzątaczka do wynajęcia. W pakiecie z mężem, który potrafi jedynie przynieść mop w świątecznym papierze.

– Karolina… – westchnął. – Znowu zaczynasz?

– Nie, Paweł. Teraz dopiero zaczynam.

Zatrzymał się. Powoli zamknął laptopa.

– Ty nawet nie wiesz, co lubię. Nie pamiętasz, jaką piję kawę. Nie pytasz, jak się czuję. Ale wiedziałeś, że mop parowy mnie ucieszy.

– Przecież to był tylko prezent… – rzucił znów, jakby to miało wszystko wyjaśnić.

– Nie. To był komunikat. Bardzo wyraźny. I ja go zrozumiałam.

– Karola… przecież ty przesadzasz. Wszystko jest dobrze. Dom, praca, święta…

– Ale mnie w tym „dobrze” nie ma. Jestem dodatkiem. Pomocą domową.

Zamilkł.

Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz – powiedział w końcu.

– Żebyś mnie zobaczył. Jako kobietę. Partnerkę. Człowieka. A nie jako ręce do sprzątania.

Patrzył na mnie długo, ale jego spojrzenie już nic nie znaczyło. Odwróciłam się i poszłam do sypialni spakować torbę.

Pojechałam do siostry

Natalia otworzyła drzwi w piżamie i bez słowa wciągnęła mnie do środka.

– Wiedziałam – powiedziała tylko. – Czekałam na ten moment.

Stałam z walizką w korytarzu, trochę jak dziecko uciekające z domu, ale tym razem to nie była ucieczka. To była decyzja. Pierwsza od dawna.

Możesz zostać, ile chcesz. Pokój gościnny jest twój – dodała, widząc, że nie potrafię się odezwać.

Usiadłam na kanapie. Dopiero wtedy poczułam, jak bardzo jestem zmęczona. Tym, że przez tyle czasu grałam rolę, która wcale nie była moja.

– Wiesz, że przez chwilę pomyślałam, że przesadzam? Że może powinnam była się cieszyć… – powiedziałam cicho.

– Czym? Mopem?

– Tym, że on chociaż „pomyślał”. Że coś kupił.

Natalia pokręciła głową z niedowierzaniem.

– To typowe. Kobiety uczone są, żeby być wdzięczne nawet za okruchy. Za „przypadkiem odgrzaną zupę” albo „że chociaż nie uderzył”. Przecież to nie jest normalne.

– Już nie chcę więcej okruchów – powiedziałam stanowczo.

– Więc przestań się tłumaczyć, że wyolbrzymiasz. Masz prawo nie być szczęśliwa. I masz prawo czegoś więcej.

Przytuliła mnie. Mocno. Bez słów. I to było więcej niż cokolwiek, co usłyszałam od Pawła przez ostatni rok.

Postawiłam sprawę jasno

Spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko naszego mieszkania. Paweł wybrał stolik przy oknie. Miał na sobie ten sam szary sweter, co zwykle. Pachniał znajomo. Trochę kawą, trochę proszkiem do prania. Przez sekundę zabolało mnie serce.

– Cieszę się, że przyszłaś – powiedział, wstając.

Skinęłam głową, ale nie odwzajemniłam uśmiechu.

– Chcę zrozumieć – zaczął, gdy usiedliśmy. – Ale nie wiem, od czego.

– Zacznij od tego, że jestem człowiekiem. Nie pomocą domową. Nie dodatkiem do twojego życia.

– Wiem, że zawaliłem, ale przecież zawsze tak było, Karolina. Ty lubiłaś ogarniać dom, ja przynosiłem pieniądze. Myślałem, że to działa.

– Nie działało. Ja po prostu przestałam o siebie dbać. Dostosowałam się, bo wierzyłam, że kiedyś znów mnie zobaczysz.

Spojrzał na mnie długo. Poważnie.

– Myślisz, że jest jeszcze dla nas szansa?

Zawahałam się. Przez chwilę myślałam o wszystkich naszych wspólnych wieczorach, podróżach, o tym, jak głaskał mnie po głowie, kiedy miałam gorączkę. Ale to było dawno. A teraz?

– Może. Ale tylko jeśli przestaniesz mnie traktować jak służącą. Jeśli nauczysz się być ze mną, a nie obok mnie.

– Mogę się starać.

– Nie chcę, żebyś się starał dla mnie. Chcę, żebyś to robił, bo rozumiesz, że ja też mam granice. I że zostały przekroczone.

Zamówiliśmy herbatę. Rozmawialiśmy jeszcze długo. O tym, co poszło nie tak. O tym, co może jeszcze da się uratować. A potem wróciliśmy razem do domu.

Karolina, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama