„Dostałam spadek po obcym człowieku i nie wiedziałam, czy go przyjąć. Okazało się, że on znał mnie całe moje życie”
„Blok był stary, ale zadbany. W środku panowała cisza, która zdawała się mnie przytłaczać. Mieszkanie pachniało kurzem, ale też czymś dziwnie znajomym. W salonie, na jednej ze ścian, wisiały dziesiątki zdjęć. Na większości byłam ja”.

- Redakcja
Mam dwadzieścia sześć lat, wynajmuję kawalerkę w Łodzi i pracuję w biurze rachunkowym. Nie jestem nieszczęśliwa, ale też trudno powiedzieć, że moje życie jest ekscytujące. Z moją mamą, Martą, mam dość oschły kontakt. Od lat czuję, że coś przede mną ukrywa. Nigdy nie poznałam ojca – w moim akcie urodzenia w tej rubryce po prostu widnieje pusta linia. I tak, żyłam z tym. Aż do dnia, w którym zadzwonił telefon z kancelarii notarialnej. Jakiś Jan K. zostawił mi spadek. Ojciec, którego nigdy nie znałam.
Zostawił mi wszystko
– Pani Nina Z.? – zapytał mężczyzna za biurkiem, spoglądając na mnie znad okularów.
– Tak. Dostałam telefon w sprawie... spadku?
– Tak, proszę usiąść. Nazywam się Andrzej K., jestem notariuszem. Została pani wskazana jako jedyna spadkobierczyni przez świętej pamięci Jana K.. Zmarł miesiąc temu.
– Jan K.? – niemal prychnęłam. – Ja nie znam żadnego Jana Kowalskiego.
Notariusz pokiwał głową, jakby się tego spodziewał.
– Zgodnie z testamentem, pan K. uznał panią za swoją biologiczną córkę. W dokumentach znajduje się też wynik testu DNA.
Zamrugałam kilka razy. Patrzyłam na niego, jakby mówił w obcym języku. Moje serce biło nierówno, a ręce zaczęły się pocić.
– To chyba jakaś pomyłka. Mój ojciec... to znaczy, ja nie mam ojca. Nigdy nie miałam.
– Wiem, że to może być szokujące. Ale wszystko jest zgodne z prawem. Pan K. zostawił pani mieszkanie, samochód i pewną kwotę pieniędzy. Może pani przyjąć spadek lub, oczywiście, odmówić.
– Nie chcę niczego od tego człowieka. Nie znam go, nie był częścią mojego życia – wstałam gwałtownie. – Proszę się ze mną więcej nie kontaktować.
Wybiegłam z kancelarii, czując, że coś się we mnie przełamuje. Oburzenie walczyło z dziwną, nieznośną ciekawością. Kim był ten człowiek? Dlaczego chciał, bym to ja dostała wszystko?
Matka ukrywała tajemnice
Nie wytrzymałam długo. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do mamy.
– Cześć – powiedziałam sucho. – Musimy pogadać. Chodzi o mojego ojca.
– Przyjdź wieczorem – odparła tylko.
Siedziałyśmy przy kuchennym stole. Mama wpatrywała się we mnie jak ktoś, kto przez lata chował coś bardzo głęboko, a teraz nie wie, jak to wyjąć.
– Jan K. Kim był? – zapytałam bez zbędnych wstępów.
Zadrżała. Odłożyła filiżankę, choć nie wypiła nawet łyka.
– To przeszłość, Nina. Nie musisz w to wchodzić.
– A jednak wchodzę. On zostawił mi spadek. Znał moje imię. Wiedział, kim jestem. Czemu nigdy mi nic nie powiedziałaś?
– Bo to nie było takie proste – wyszeptała. – Był dla mnie wszystkim. Ale potem... zawiódł. Odszedł. Nie umiałam mu na nowo zaufać.
– Czyli to prawda? To był mój ojciec?
– Tak.
Poczułam, jak wszystko mi się rozjeżdża.
– I nigdy nie pomyślałaś, że mam prawo wiedzieć?
– Chciałam cię chronić. Myślałam, że robię dobrze.
Ale jej oczy zdradzały coś innego – lęk. Wyszłam bez słowa. Nie wiedziałam, czego było we mnie więcej: złości czy smutku.
Obserwował mnie całe życie
Pojechałam tam dzień później. Miałam klucze do mieszkania Jana Kowalskiego. Nie planowałam wejść. A jednak weszłam.
Blok był stary, ale zadbany. W środku panowała cisza, która zdawała się mnie przytłaczać. Mieszkanie pachniało kurzem, ale też czymś dziwnie znajomym. W salonie, na jednej ze ścian, wisiały dziesiątki zdjęć. Na większości byłam ja. Jako dziecko, nastolatka, uczennica. Część wyglądała jak robiona z ukrycia. Inne jak wyjęte z rodzinnego albumu. Zamarłam.
Znalazłam pudełko – rysunki z przedszkola, list do Mikołaja, kartka z życzeniami dla mamy. Skąd to miał?
Usiadłam na podłodze i patrzyłam w te obrazy mojego życia, zbierane przez człowieka, którego nigdy nie poznałam.
– On mnie śledził? – wyszeptałam. – Czy... kochał z daleka?
Wtedy nie wytrzymałam. Płakałam długo i cicho. Jak płakać po ojcu, którego nigdy się nie spotkało, ale który całe życie był tuż obok – w cieniu?
Prawda mną wstrząsnęła
Zadzwoniłam do notariusza i poprosiłam o kontakt do Teresy – siostry Jana, o której dowiedziałam się ze zdjęć i listów. Spotkałyśmy się kilka dni później. Starsza kobieta o ciepłym spojrzeniu otworzyła mi drzwi, jakby czekała na ten moment od lat.
– Nina – powiedziała łagodnie. – Jesteś jak żywa kopia Janka.
Usiadłyśmy przy herbacie. Teresa mówiła spokojnie, ale każde jej słowo trafiało w czułe miejsce.
– Jan chciał być w twoim życiu. Ale Marta... twoja mama, nie pozwoliła mu. Bała się. Może była zraniona, może rozczarowana, ale nie dała mu szansy.
– Dlaczego nie próbował inaczej?
– Próbował. Pisał. Wysyłał listy, zdjęcia, upominki. Ale nic do ciebie nie trafiało, prawda?
Pokręciłam głową.
– Mama nigdy mi o tym nie mówiła.
– On to wszystko przechowywał. Miał twoje rysunki, zdjęcia, znał twoje szkoły. Jedna z nauczycielek mu pomagała. Robił, co mógł. Z daleka. Ale kochał cię, Nina. Kochał jak ojciec, który wierzył, że tak będzie dla ciebie lepiej.
Słowa Teresy dźwięczały mi w głowie jeszcze długo. Ojciec, który był. Ale nie miał prawa się zbliżyć.
W sercu podjęłam decyzję
Musiałam wrócić do matki. Nie po wybaczenie. Po odpowiedzi.
– Widziałam mieszkanie tego Jana – powiedziałam. – I zdjęcia. Wszystko, co miał o mnie. Wszystko, co mu zabrałaś.
Zamilkła.
– Jego siostra, Teresa mi powiedziała o listach. I o tym, że je zatrzymałaś.
– Bałam się – wyszeptała. – Że odbierze mi ciebie. Że znikniesz z mojego życia tak, jak on kiedyś zniknął z mojego.
– To była moja decyzja. Moje życie.
Spojrzała na mnie przez łzy.
– Chciałam cię chronić, Nina. Ale może... zrobiłam to z lęku, nie z miłości.
Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam jeszcze. Ale coś się zmieniło. Może to nie była rozmowa, która miała paść. Ale w końcu padła.
Odebrała mi szansę na rodzinę
Nie złożyłam jeszcze podpisu. Klucze do mieszkania Jana leżały na mojej komodzie, a testament – w szufladzie. Notariusz przypomniał, że mam czas na decyzję do końca tygodnia.
Chodziłam tam codziennie. Do mieszkania. Siadałam w salonie, przy zdjęciach. Przeglądałam papiery, książki, notatki. Czułam obecność kogoś, kto nigdy nie odważył się podejść, ale nigdy mnie nie zostawił.
Mama nie dzwoniła. A ja nie szukałam kontaktu. Zrozumiałam, że niektóre relacje muszą odpocząć.
Patrzyłam przez okno na miasto. Na świat, który przez tyle lat wydawał się znajomy, a teraz był nowy. Wiedziałam, że ta historia ma więcej niż jedno dno. I że być może nigdy nie dowiem się wszystkiego. Ale wiedziałam też, że nie jestem już tą samą osobą.
Nie podpisałam jeszcze dokumentów. Ale w sercu już podjęłam decyzję. Dziedzictwo, spadek – to nie tylko pieniądze czy mieszkanie. To również prawda. I miłość, która przetrwała ciszę.
Nina, 26 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Ojciec uważał, że kto ma długi, ten powinien się wstydzić. Wściekł się, gdy wzięłam kredyt na mieszkanie”
- „Babcia przez całe życie sypała mi kasą, a w testamencie olała mnie totalnie. Nie dostałam nawet złotówki”
- „Syn wyciągnął od nas 50 tysięcy. Teraz ucieka przed nami jak złodziej, żeby nie oddać ani złotówki”

