Reklama

Wigilia u nas w domu to zawsze była świętość. Nawet gdy między mną a Tomkiem nie układało się najlepiej, kiedy przy stole z trudem udawaliśmy, że wszystko gra – to właśnie ten dzień był dla mnie ważny. Symboliczny. Czas spokoju, zawieszenia broni, bez niepotrzebnych słów. Tego roku wyjątkowo się na to nastawiłam. Chciałam, żeby było dobrze. Normalnie. Ciepło jak kiedyś.

Od jakiegoś czasu Tomasz był… inny. Niby obecny, ale jakby gdzieś daleko. Siedział przy mnie, ale myślami był gdzieś indziej. Próbowałam zagadywać, łapać jego spojrzenie, ale często uciekał wzrokiem albo odpowiadał zdawkowo. Zganiałam na stres w pracy, może przesilenie zimowe. W końcu każdy miewa gorsze dni, prawda?

Kiedy po wigilii podał mi małe, starannie zapakowane pudełeczko, poczułam wzruszenie. Już sam fakt, że zapamiętał, że lubię prezenty bardziej osobiste niż praktyczne, był dla mnie znakiem, że jeszcze o mnie myśli.

– Ojej… – szepnęłam, delikatnie rozpakowując flakon perfum. – Są… piękne.

Cieszę się, że ci się podobają – odpowiedział spokojnie.

Rozpyliłam zapach na nadgarstku, zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się. Zmysłowy. Elegancki. Idealnie dla mnie. Poczułam się znowu ważna. Jakby ten wieczór miał wszystko zmienić. Nie wiedziałam jeszcze, że zmieni, ale nie tak, jak chciałam.

Teściowa się wygadała

Pierwszy dzień świąt. Lubię się wtedy wystroić – nie żeby komuś coś udowadniać, po prostu dobrze się czuję, kiedy wiem, że ładnie wyglądam. Tym bardziej, że u teściów zawsze jakoś podświadomie chciałam wypaść dobrze. Krystyna – matka Tomasza – potrafiła jednym spojrzeniem sprawić, że człowiek czuł się jak brudna szklanka od herbaty.

Tego dnia wyjątkowo się postarałam. Beżowa sukienka, delikatny makijaż, nowe buty. A na dekolcie – zapach, który dostałam od Tomasza. Zrobiłam z tego rytuał. Rozpyliłam mgiełkę nad głową, przeszłam przez nią powoli. Przez chwilę poczułam się... piękna. Jakby wszystko znowu miało sens.

Gdy weszliśmy do mieszkania teściów, teściowa jak zwykle podeszła pierwsza. Ucałowała syna, mnie objęła krótko. Zaciągnęła się moimi perfumami.

Co za piękny zapach – zaczęła i nachyliła się lekko w moją stronę. – Taki… znajomy. Tym pachniała tamta…

Na moment zamarłam. Nie zrozumiałam. Która „tamta”? Kto? Co ona właśnie powiedziała?

Mamo, daj spokój – Tomasz przerwał jej szybko, z niepokojem w głosie. Spojrzał na nią ostrzegawczo, ale było już za późno. Słowa padły i zawisły w powietrzu jak dym.

Zakręciło mi się w głowie. Uśmiechnęłam się sztucznie, jakbym nie usłyszała, i przeszłam do salonu. Przez resztę dnia ledwo słuchałam rozmów. „Tamta”…? Tomasz był blady. Teściowa rzucała mi dziwne spojrzenia. Wieczorem, w łazience, powąchałam nadgarstek. Zapach wciąż był cudowny. Tylko że nagle już zupełnie inny.

Coś mi się nie zgadzało

Zachowywałam się normalnie. A przynajmniej próbowałam. W drodze powrotnej mówiłam o pogodzie, o serniku cioci Hani i o tym, że powinniśmy kiedyś zaprosić jego rodziców do nas. Tomasz kiwał głową, jakby naprawdę słuchał, ale ja widziałam, że cały czas jest spięty. Ściśnięte dłonie, spojrzenie utkwione gdzieś za szybą, zero pytań z jego strony.

Kiedy weszliśmy do mieszkania, zrzuciłam buty i niemal od razu rzuciłam mimochodem:

A co twoja mama miała na myśli, mówiąc „tamta”?

Tomasz spojrzał na mnie, udając zaskoczenie.

– Co? A, to… ona czasem coś palnie bez sensu. Nie przejmuj się, pewnie z czymś pomyliła.

– No ale to dość konkretne. „Tym pachniała tamta”. Mówiła o zapachu. O moich perfumach. Tych, które mi kupiłeś.

– Magda, daj spokój. To tylko zapach, zwykłe skojarzenie. Po prostu kupiłem coś, co mi się spodobało, koniec tematu.

– Gdzie je kupiłeś?

– No... w perfumerii. W centrum.

– Kiedy?

– Nie wiem, może tydzień temu.

– Wcześniej mówiłeś, że zamówiłeś je przez internet.

Zamarł. Cisza zrobiła się gęsta. Oparłam się o framugę drzwi i patrzyłam mu prosto w oczy.

Pasują ci – powiedział po chwili. – Po prostu mi się skojarzyły. Z klasą. Eleganckie. Takie jak...

Zamilkł. Wbił wzrok w podłogę.

– Jak kto?

– Magda, to nie ma znaczenia. Naprawdę.

– Naprawdę?

Już wiedziałam, że to nie koniec. To był dopiero początek.

Wiedziałam, że coś ukrywa

Czekałam, aż Tomasz wyjdzie po zakupy. Miał wrócić za pół godziny, więc miałam mało czasu. Nie chciałam szukać, nie chciałam czuć się jak detektyw we własnym domu, ale... musiałam. Zaczęłam od jego szuflady z dokumentami. Potem odruchowo sięgnęłam po jego stary telefon – ten, który zostawił „na wszelki wypadek”. Był naładowany. Odblokowałam go kodem, który znałam od lat.

Nie musiałam długo szukać. W archiwum wiadomości zobaczyłam czat sprzed roku. Niby nieaktywny, niby zapomniany, ale nie usunięty. „To był najpiękniejszy zapach, jaki kiedykolwiek miałaś. Kiedy czuję go na kimkolwiek innym, zawsze myślę o Tobie”. Nie było podpisu, nie było imienia. Tylko ikona – sylwetka kobiety w cieniu. Zamarłam.

To musiał być sam zapach. Ten sam, który teraz miałam na sobie. Wróciłam do łazienki, spojrzałam na flakon. Elegancki, ciężki, z nazwą, którą znałam tylko ze zdjęć w magazynach. Drogi. Nie kupiłby go przypadkiem. Nie dla mnie. Usłyszałam klucz w drzwiach. Wybiegłam z łazienki, flakon trzymałam w dłoni.

To był jej zapach – powiedziałam bez powitania. – Kupiłeś mi zapach swojej kochanki?

Tomasz zamarł w progu, jakby dostał obuchem w głowę.

To tylko perfumy, Magda. Są ładne. Pasują ci. To nie ma znaczenia.

– Dla mnie ma – powiedziałam cicho.

Flakon stał się cięższy w mojej dłoni. Odłożyłam go powoli na szafkę. Coś we mnie zgasło. Nie przez perfumy. Przez to, że widząc mnie – widział ją.

Nie zapomnę mu tego

Przez cały wieczór chodziłam po mieszkaniu jak duch. W milczeniu. Czasem zatrzymywałam się na środku pokoju, patrzyłam w pustkę i próbowałam zebrać myśli, ale one wracały jak bumerang. Do jednego zdania: „To tylko perfumy.” Tomasz siedział w salonie, niby coś przeglądał w telefonie, niby od niechcenia próbował zagadać. Każde jego słowo było jak pukanie do zamkniętych drzwi. Nie miałam ochoty ich otwierać.

Zawsze przykładałam wagę do gestów. Drobiazgi – kwiaty bez okazji, dotyk dłoni, zapach na szyi. Uważałam, że to one budują miłość i że właśnie takie rzeczy tworzą więź, której nie da się podrobić. Tymczasem on… dał mi flakon wspomnień po innej kobiecie.

Usiadłam na łóżku, rozpięłam suwak sukienki i patrzyłam w lustro. Wyglądałam dobrze. Pięknie nawet, jeśli miałabym być szczera, ale czułam się jak karykatura. Jak kopia. On próbował coś mówić zza drzwi sypialni.

– Magda… nie miałem złych intencji. Po prostu… to był ładny zapach. Elegancki. Naprawdę pomyślałem o tobie.

– Mylisz mnie z kimś innym – rzuciłam przez zaciśnięte zęby. – I to chyba nie pierwszy raz.

Nie odpowiedział. W końcu usłyszałam, jak przesuwa fotel w salonie. Znowu będzie spał tam, jak wtedy, gdy się pokłóciliśmy o tę jego dziwną „koleżankę z pracy”. Tyle że tym razem ja też nie zamierzałam udawać, że nic się nie stało. Zapach, który wcześniej był jak obietnica... teraz przypominał mi o kłamstwie.

Już nie mogłam tego znieść

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, próbując znaleźć jakąkolwiek pozycję, w której nie czułabym tego zapachu. On wciąż był. Na poduszce. Na włosach. Na skórze. Miałam ochotę wstać i zedrzeć z siebie wszystko, a potem wywietrzyć całe mieszkanie.

Rano spakowałam torbę. Kilka rzeczy, szczoteczka, ładowarka, ciepły sweter, ten ulubiony, który zawsze kojarzył mi się z domem. Tomasz wszedł do kuchni, zobaczył mnie przy drzwiach.

– Jadę do Asi – powiedziałam spokojnie. – Muszę odpocząć.

– Magda… nie możesz po prostu uciec.

– Nie uciekam. Ratuję siebie. Nie chcę być tłem dla twoich wspomnień. Nie jestem jak „tamta”. Nie chcę już być zamiennikiem.

Wstał powoli, jakby każdy ruch go bolał.

– Przepraszam. Nie wiem, co więcej mogę ci powiedzieć.

– Nic. Już wszystko powiedziałeś. Kiedy dałeś mi te perfumy, myślałeś o niej. To nie jest tylko zapach, Tomasz. To było coś między wami. To był symbol. A ja nie chcę żyć w cieniu obcych symboli.

– Nie tęsknię za nią. To się skończyło dawno temu.

Ale zapach pamiętałeś – spojrzałam mu w oczy. – A o moim ulubionym nawet nie wiesz, prawda?

Zamilkł. Wyszłam, zanim zdążył cokolwiek dodać. Asia otworzyła mi drzwi z kubkiem kawy w ręku i zatroskanym spojrzeniem. Usiadłam na jej kanapie i pozwoliłam sobie po prostu być słaba i wściekła. Wiedziałam już, że to, co miało być prezentem miłości, okazało się śladem po innej kobiecie.

Święta już nigdy nie będą takie same

Minęły dwa tygodnie. Wróciłam do mieszkania po swoje rzeczy. Tomasz był w pracy, zostawił mi wiadomość, że nie chce przeszkadzać. Mieszkanie było ciche. Jakby próbowało mi powiedzieć: „już nie musisz tutaj być”. Przeszłam przez salon, przez kuchnię, aż do sypialni. Na półce nad toaletką wciąż stał flakon perfum. Ten sam. Nienaruszony od tamtej Wigilii. Prawie pełny. Niby nic nieznaczący przedmiot, a jednak… miał w sobie tyle treści.

Wzięłam go do ręki, spojrzałam przez szkło na jasne światło dnia. Już nie chcę tego zapachu na sobie. Nie dlatego, że był brzydki. Nie dlatego, że to nie był „mój” styl. Dlatego, że nie był mój w żaden sposób. Był złym wspomnieniem. Cieniem. Śladem, który nie powinien należeć do mnie. Zostawiłam flakon na półce. Nie zabrałam go ze sobą.

Święta już nigdy nie będą takie same. To, co miało być czasem bliskości i ciepła, zamieniło się w początek końca. Może kiedyś wybaczę. Może zrozumiem. Na razie muszę być sama. Muszę odzyskać siebie. Jeśli miłość ma pachnieć, to nie „jak tamta”. Tylko jak ja.

Magdalena, 34 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama