Reklama

Zawsze wiedziałam, że Jarek jest typem zazdrośnika. Właściwie to na początku nawet mi to imponowało. Uwielbiałam to uczucie, że ktoś tak bardzo mnie pragnie, że gotów byłby walczyć o mnie z całym światem. W jego ramionach czułam się wyjątkowa, pożądana, zaopiekowana. Ale wtedy nie widziałam, że on nie chce mnie chronić. On chce mnie posiadać.

Reklama

Po ślubie wszystko zaczęło się zmieniać

Nie potrzebował dużo czasu, żeby zacząć wyznaczać mi coraz to nowsze granice. Jarek nie lubił, kiedy wychodziłam z koleżankami, więc zaczęłam to ograniczać. Nie podobało mu się, jak długo rozmawiam z sąsiadem – więc uznałam, że może rzeczywiście nie powinnam być taka miła dla obcych mężczyzn. Dawałam się zmanipulować, więc było tylko gorzej.

– Po co ci ta praca? – powiedział pewnego wieczoru, kiedy przygotowywałam się do snu. – I tak mało zarabiasz, a mnie denerwuje myśl, że spędzasz czas z innymi facetami.

– Jarek, to tylko praca – westchnęłam. – Pracuję w księgowości, tam nie ma żadnego zagrożenia.

– Nie wiesz, co im wszystkim chodzi po głowie. Może jakiś palant z biura już na ciebie leci?

Parsknęłam śmiechem, ale on nie żartował. Po kilku tygodniach kłótni i awantur o nic, skapitulowałam. Odeszłam z pracy. I tak zaczęło się moje życie w złotej klatce. Na początku próbowałam jakoś wypełniać sobie czas – książki, gotowanie, ćwiczenia w domu. Ale wkrótce odkryłam, że klatka, w której mnie zamknął Jarek, nie jest nawet złota. Była szara, duszna i lepka jak pajęczyna. A najgorsze miało dopiero nadejść.

Jego długi były olbrzymie

Jarek utrzymywał nas ze swojej pensji kierowcy taksówki. Początkowo nie myślałam, że to może być problem, ale pewnego dnia znalazłam w szufladzie plik listów z banku.

– Co to jest? – zapytałam, rzucając przed nim stertę papierów.

Jarek spochmurniał.

– To nic ważnego.

– Nic ważnego?! – wybuchłam. – Masz kredyty, chwilówki… Ile ty masz długu?!

– Ogarnę to! – warknął. – Nie musisz się w to mieszać.

Miałam dosyć. Mieliśmy ledwo na czynsz, musiałam kombinować, żeby starczyło na jedzenie, a on nie pozwalał mi nawet pracować!

– Jarek, pozwól mi znaleźć pracę. Pomogę ci.

– Nie – jego oczy błysnęły wściekłością. – Nie będziesz się szlajać po biurach, gdzie faceci tylko czekają, żeby cię poderwać.

Następnego dnia zaczął na mnie wymuszać, żebym jeszcze bardziej oszczędzała: choć nigdy nie wydawałam pieniędzy bez zastanowienia.

– To nie jest kwestia oszczędzania... My po prostu mamy za mało pieniędzy. Nie da się już bardziej oszczędzać! – zaoponowałam.

– Jak się postarasz, to się da! – warknął. – Do roboty na pewno nie pójdziesz.

Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że tego nie wytrzymam. I że, na przekór kontrolującemu mężowi, faktycznie kogoś sobie znajdę. Chciałam mu dopiec, zranić go. Pokazać, że tak bardzo mnie pilnował, tak mnie ograniczał, a ja i tak znalazłam sposób.

W moim życiu pojawił się Damian

Poznałam go w sklepie spożywczym. Stałam w kolejce do kasy i grzebałam w portfelu, zastanawiając się, czy na pewno starczy mi na wszystko.

– Pozwoli pani – usłyszałam niski głos. Mężczyzna za mną podał mi monetę.

– Nie trzeba… – zaczęłam, ale on się uśmiechnął.

Czasem każdy potrzebuje pomocy.

Spotkaliśmy się przypadkiem jeszcze kilka razy. A potem zaczęłam umawiać się z nim celowo. Na początku nie myślałam o tym w kategoriach zdrady – chciałam tylko przez chwilę poczuć się normalnie, jak kiedyś. Damian był uważny, ciepły, słuchał mnie. W końcu nie wytrzymałam i wyznałam mu wszystko.

– To nie życie – powiedział pewnego dnia. – Jarek cię dusi.

– Wiem… Ale nie wiem, jak się uwolnić.

Zaczął mnie przekonywać, żebym odeszła. Tylko jak? Jarek miał długi, a ja nie miałam pracy, oszczędności, niczego. Wystarczyło kilka spotkań, żebym zadurzyła się w Damianie. To, co miało być tylko flirtem, może krótkim romansem, zaczęło się przekształcać w prawdziwe uczucie. Damian był pierwszym mężczyzną w moim życiu, któremu naprawdę zależało na moim szczęściu. Doradzał mi to, co było najlepsze dla mnie, a nie dla innych. Wierzyłam w jego intencje, bo nie miał w tym żadnego interesu. I im dłużej trwała nasza relacja, tym bardziej pewna siebie się robiłam.

Wszystko się skończyło

Pewnego wieczoru Jarek przyszedł do domu wściekły.

– Gdzie byłaś?! – wrzasnął.

– W sklepie.

– Kłamiesz. Widziałem cię.

Serce mi stanęło. Czyżby ktoś nas widział i doniósł?

Z kimś się spotykasz? – syknął, podchodząc bliżej.

– Jarek… – spróbowałam się cofnąć, ale złapał mnie za nadgarstek.

– Nie pozwolę ci zrobić mnie w balona! – wrzasnął i pchnął mnie na ścianę.

Coś we mnie pękło. Nie płakałam. Nie błagałam.

– Odchodzę – powiedziałam cicho.

Jarek spojrzał na mnie jakby nie dowierzał.

Nie masz dokąd – wysyczał.

Ale miałam. Tego wieczoru spakowałam torbę i wyszłam. Damian czekał na mnie w samochodzie. Nie było łatwo. Ale Damian pomógł mi znaleźć pracę. Na nowo poczułam, że mogę oddychać.

– Nie musisz mi dziękować – powiedział kiedyś, gdy próbowałam mu się odwdzięczyć. – Po prostu zasługujesz na więcej.

Po raz pierwszy od lat poczułam, że naprawdę mam szansę na szczęście.

Jego gniew był straszny

Pierwsze dni po odejściu od Jarka były trudne. Mimo że Damian wynajął dla mnie małe mieszkanie na obrzeżach miasta i pomógł mi znaleźć pracę w biurze rachunkowym, nadal czułam się uwięziona. Jarek dzwonił, pisał, nachodził mnie pod blokiem. Na początku ignorowałam jego wiadomości, ale gdy zaczęły się groźby, zrobiło się naprawdę niebezpiecznie.

Wróć, bo pożałujesz. Myślisz, że możesz mnie zostawić? Nigdy nie pozwolę ci odejść.

Damian widział, że jestem przygnębiona, i próbował mnie wspierać.

Powinnaś zgłosić go na policję – powiedział pewnego wieczoru, kiedy usiedliśmy razem na mojej maleńkiej kanapie.

– Co im powiem? Że mój były mąż mi grozi? Nic z tym nie zrobią, dopóki faktycznie mnie nie skrzywdzi – odparłam gorzko.

– Nie możesz żyć w strachu. Masz prawo być szczęśliwa.

Patrzyłam na niego i czułam, jak ogarnia mnie ciepło. Był moim ratunkiem, moją kotwicą w tym chaosie. Ale strach był silniejszy, bo wiedziałam, do czego może być zdolny mój mąż.

Minęły dwa tygodnie. Myślałam, że Jarek się w końcu uspokoił. Ale wtedy zaczęły się dziwne rzeczy. Najpierw ktoś porysował mi drzwi do mieszkania. Potem zauważyłam, że ktoś grzebał w zamku. A pewnej nocy obudził mnie stukot w okno – kiedy zajrzałam przez firankę, zobaczyłam sylwetkę oddalającą się w stronę parkingu.

Zadzwoniłam do Damiana.

– Jarek. Jestem pewna, że to on. Boję się, Damian.

– Jadę do ciebie – powiedział natychmiast.

Wiedziałam, że mi pomoże

Kiedy Damian przyjechał, zobaczył mnie skuloną na kanapie, drżącą. Wziął mnie w ramiona.

Nie pozwolę mu cię skrzywdzić – powiedział cicho. – Przeniesiesz się do mnie.

– Damian, nie chcę ci się narzucać…

– Nie narzucasz się. Kocham cię.

Serce mi zabiło szybciej. Słyszałam te słowa po raz pierwszy i poczułam, jak fala ciepła rozlewa się po moim ciele.

– Ja też cię kocham – wyszeptałam.

Tego wieczoru podjęłam decyzję. Zgłoszę Jarka na policję. Nazajutrz poszłam na komisariat. Policjanci spisali zgłoszenie, ale miałam rację – dopóki Jarek nie zrobi czegoś konkretnego, mogli co najwyżej go ostrzec. Ale Jarek nie zamierzał czekać.

Dwa dni później, gdy wychodziłam z pracy, zobaczyłam go przed budynkiem.

– Wiedziałem, że tu jesteś – syknął, podchodząc bliżej. – Damian cię kupił, tak? Myślisz, że on cię kocha?

– Jarek, zostaw mnie w spokoju – powiedziałam spokojnie, choć w środku cała drżałam.

– Wracaj do domu. Albo zrobię coś, czego będę żałował.

Serce podeszło mi do gardła. Ale nagle usłyszałam za sobą znajomy głos.

– Odsuń się od niej.

To był Damian. Jarek zacisnął pięści na widok konkurenta.

– Myślisz, że jesteś lepszy? Że możesz mi ją odebrać?

Damian nie odpowiedział. Stał spokojnie, ale w jego oczach widziałam gotowość do obrony. Jarek spojrzał na mnie ostatni raz, potem splunął na ziemię i odszedł. Po tej konfrontacji podobne sytuacje się już nie powtarzały. Wkrótce Damian i ja zamieszkaliśmy razem, a Jarek chyba bał się wchodzić mu w drogę. Nie było to łatwe, ale stopniowo nauczyłam się na nowo ufać, kochać i czuć się bezpiecznie.

Dziś, rok później, Jarek jest już przeszłością. Znalazłam dobrego prawnika, który szybko odciął więzy łączące mnie z poprzednim mężem. Nie miał wyboru, musiał uznać swoją porażkę. A ja mogę w końcu żyć pełną piersią.

Teresa, 35 lat

Reklama

Czytaj także:
„Teściowa ciągle patrzy na mój brzuch i wypatruje wnuków jak przebiśniegów na wiosnę. Nie spieszy mi się na porodówkę”
„Znalazłam pod łóżkiem różowe majtki i aż mnie zatkało. Czegoś takiego nie spodziewałam się po mężu na stare lata”
„W walentynki zamiast bukietu róż, wręczyłem partnerce pożegnalną wiązankę. Nigdy nie wybaczę jej tego, co mi zrobiła”

Reklama
Reklama
Reklama