„Dbałam, by córka miała jak pączek w maśle, a ona wykręciła mi taki numer. Nie wiem, jak teraz pokażę się sąsiadkom”
„Patrzyłam na nią w osłupieniu, a potem poczułam, jak wzbiera we mnie gniew. Jak mogła mi to zrobić? Przecież miała być lepsza ode mnie, miała studiować, podróżować, odnosić sukcesy. A teraz kim zostanie?”.

- Listy do redakcji
Byłam kobietą sukcesu. Tak o mnie mówiono i tak chciałam być postrzegana. Żona szanowanego mężczyzny, matka idealnie wychowanej córki. Alicja miała wyróżniać się wśród swoich rówieśników. Była dobrze ubrana, uprzejma, błyskotliwa. Od dziecka zapisywaliśmy ją na różne języki, jeździła na obozy edukacyjne, miała dobre maniery. Nie mogłam pozwolić, by zmarnowała swoje życie na błahostki.
Zazdrościli mi
Każdego dnia dbałam o to, by wszystko było na swoim miejscu. Obiad zawsze podany o właściwej porze, mieszkanie lśniące czystością, a ja nienagannie ubrana i uśmiechnięta. Miałam wrażenie, że wszyscy mnie podziwiali. Koleżanki mówiły, że mam idealne życie, a ja z satysfakcją potwierdzałam. Nie pozwalałam sobie na słabości.
Tamten poranek zaczął się jak zwykle. Stół nakryty do śniadania, zapach świeżo parzonej kawy. Alicja usiadła naprzeciwko mnie. Miała już osiemnaście lat, więc rozmowy z matką nie były dla niej szczególnie interesujące. Ja jednak zawsze starałam się, by choć przez chwilę z nią porozmawiać.
– Zastanawiałaś się już nad wyborem uczelni? – zapytałam.
Córka spojrzała na mnie dziwnie. Odłożyła widelec i powiedziała:
– Mamo, jestem w ciąży.
Nie od razu to do mnie dotarło. Spojrzałam na nią i zaśmiałam się nerwowo.
– Bardzo śmieszne – powiedziałam. – A teraz, jeśli mogę cię prosić, wróćmy do normalnej rozmowy.
– Nie żartuję.
Byłam zszokowana
Poczułam, jak coś ściska mnie w żołądku. Moja córeczka, która miała przed sobą wielką przyszłość, mówi mi właśnie, że wszystko zrujnowała? Nie, to niemożliwe.
– Co ty wygadujesz? – rzuciłam ostro. – To jakieś nieporozumienie.
– Nie, mamo. Naprawdę jestem w ciąży.
Patrzyłam na nią w osłupieniu, a potem poczułam, jak wzbiera we mnie gniew. Jak mogła mi to zrobić? Przecież miała być lepsza ode mnie, miała studiować, podróżować, odnosić sukcesy. A teraz kim zostanie? Nastoletnią matką?
– Kto jest ojcem?
Alicja spuściła wzrok.
– Nie chcę o tym mówić – odpowiedziała cicho.
– Nie chcesz? Bo pewnie to jakiś nieodpowiedzialny gówniarz?
– To nie twoja sprawa – powiedziała.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
– Posłuchaj mnie uważnie. Masz tylko jedno wyjście. Nie pozwolę, żebyś przekreśliła sobie życie przez chwilę głupoty. Musisz oddać to dziecko, jak się urodzi.
Spojrzała na mnie z takim wyrazem twarzy, jakiego u niej nigdy nie widziałam.
– Nie zrobię tego – powiedziała spokojnie.
– Musisz – naciskałam. – Nie myślisz racjonalnie. To będzie dla ciebie koniec normalnego życia.
– Nie, mamo. To dziecko jest częścią mnie i zamierzam je wychować.
Była zawzięta
To się nie działo naprawdę. Nie mogłam pozwolić, by jeden głupi wybryk mojej córki przekreślił wszystko, na co pracowałam przez lata.
– Jeśli tak, to nie masz czego tutaj szukać – wyrwało mi się.
Alicja pobladła.
– Naprawdę to mówisz?
– Tak. Nie będę patrzeć, jak niszczysz swoje życie. Nie mogę być częścią tej farsy.
– Przez całe życie chciałam, żebyś była ze mnie dumna. A teraz widzę, że to było niemożliwe. Bo ty nie chcesz córki. Ty chcesz trofeum.
Odwróciła się i wyszła. Przed oczami wciąż miałam jej twarz. Nie rozumiałam, skąd u niej taka nagła pewność siebie.
Mąż wrócił do domu późnym popołudniem.
– Coś się stało? – zapytał.
– Alicja jest w ciąży – powiedziałam od razu.
Zamarł. Spojrzał na mnie uważnie, jakby chciał się upewnić, że to nie jest żart.
– W ciąży? – powtórzył cicho.
Skinęłam głową.
– Powiedziałam jej, żeby oddała dziecko po porodzie.
Był po jej stronie
Mąż westchnął ciężko i usiadł naprzeciwko mnie.
– I co na to Alicja?
– Oczywiście odmówiła. A wiesz, co zrobiła potem? Powiedziała, że nie jestem jej matką, tylko kimś, kto chce ją kontrolować.
– Krysiu… – zaczął. – Może powinniśmy to przemyśleć?
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
– Tu nie ma nad czym myśleć! Nasza córka niszczy sobie życie, a ty chcesz to akceptować?
– Może jakoś sobie poradzimy? Może potrzebuje naszej pomocy?
Poczułam, jak wzbiera we mnie krew.
– Pomocy? W czym? Nie po to przez całe życie dbałam, by miała wszystko, co najlepsze, żeby teraz to przekreśliła!
Mój mąż westchnął i pokręcił głową.
– Wiesz, co mnie najbardziej przeraża? – powiedział po chwili. – Nie to, że Alicja jest w ciąży. Ale to, jak ty na to reagujesz.
– Nie chcę o tym rozmawiać.
Jednak to zrobiła
Następnego dnia rano zastałam ją w przedpokoju, spakowaną i gotową do wyjścia.
– Co ty robisz? – spytałam lodowatym tonem.
– Skoro dla ciebie już nie istnieję, to nie ma sensu, żebym tu zostawała – powiedziała spokojnie.
Poczułam, jak moje ciało sztywnieje.
– Nie żartuj sobie – rzuciłam ostro. – Dokąd niby zamierzasz pójść?
– Do przyjaciółki – odparła. – A potem zobaczymy.
Zacisnęłam usta.
– Nie wracaj tutaj, dopóki się nie opamiętasz – powiedziałam zimno.
Skinęła głową, jakby spodziewała się tej odpowiedzi.
– W porządku – rzuciła. – Żegnaj, mamo.
Odwróciła się i wyszła, a ja stałam w miejscu, wpatrując się w drzwi. Naprawdę odeszła. Myślałam, że wróci, że zrozumie swój błąd. Minął dzień, potem tydzień. Nie wróciła.
Mój mąż stał się milczący. Nie próbował mnie przekonywać, ale gdy pewnego wieczoru rzuciłam, że Alicja musi sama ponieść konsekwencje swoich decyzji, odparł tylko: „A ty swoje”.
Nie wróciła
Mijały miesiące. Znajomi i rodzina unikali tematu Alicji, jakby jej nie było. Dobrze. Nie chciałam tłumaczyć, dlaczego moja córka zniknęła z naszego życia. Pewnego dnia odwiedziła mnie siostra.
– Wiesz, co u niej? – zapytała.
– Nie chcę wiedzieć – odparłam.
– Ale ja ci powiem. Mieszka sama, pracuje, studiuje, wychowuje córkę.
Nie odpowiedziałam, ale tego wieczoru pierwszy raz od miesięcy pomyślałam o Alicji bez gniewu.
Mijały lata, a ja uparcie udawałam, że mnie to nie obchodzi. Alicja nie wróciła, więc nie istniała. A przynajmniej próbowałam w to wierzyć. Janek czasem wspominał, że wie coś o niej, ale nie dopytywałam. Do czasu, gdy pewnego dnia powiedział:
– Alicja dobrze sobie radzi. Ma córkę Martę.
Wtedy coś we mnie pękło. Myślałam o tym dziecku, o tym, jak wygląda, czy ma oczy Alicji. W końcu zrobiłam coś, co jeszcze niedawno wydawałoby mi się absurdem – napisałam do córki. Nie odpisała od razu. Czekałam, wmawiając sobie, że to nic nie znaczy. Po kilku dniach przyszła odpowiedź. „Za późno, mamo”.
Niektórych błędów nie da się naprawić.
Krystyna, 60 lat
Czytaj także:
„Mąż był na każde zawołanie mojej matki. Myślałam, że to przyjaźń zięcia z teściową, ale ukrywali coś niemoralnego”
„Syn najchętniej widziałby mnie w trumnie, by dostać spadek. Nie sądziłam, że na starość potraktuje mnie jak śmiecia”
„Gdy na rodzinnym obiedzie mama polała barszcz, największego buraka spalił brat. Myślał, że jego sekret się nie wyda”