„Czułam, że synowa ma coś za uszami. Znosiłam plotki, ale jedna nie ucichnie aż przez 9 miesięcy”
„– Błąd?! Głupota? Klaudia, to nie był błąd! To była parszywa zdrada, której się dopuściłaś z zimną krwią! Bo co? Bo chciałaś się zabawić? Bo chciałaś sprawdzić ile zniesie twój głupi, zapatrzony w ciebie mąż? – krzyczał, aż drżał ze złości”.

- listy do redakcji
Gdy Andrzej pierwszy raz przyprowadził Klaudię na rodzinny obiad, od razu coś mi w niej nie pasowało. Była zbyt idealna: długie blond włosy, nienaganny makijaż, elegancka sukienka, a do tego ten sposób bycia – przesadnie grzeczna, nieszczera, jakby chciała uwieść każdego w tym pokoju. Patrzyła na Andrzeja z takim oddaniem, że mnie to drażniło. Z doświadczenia wiedziałam, że ludzie tak zachowujący się na pokaz zwykle coś ukrywają.
Byłam cierpliwa
Nie mówiłam jednak nic. Andrzej był zakochany, wręcz ślepy na wszystko wokół. Gdy oznajmił, że planują ślub, serce mi zamarło. Pamiętam, jak wtedy siedzieliśmy przy stole, a on powiedział to z takim entuzjazmem, że nie miałam odwagi protestować.
– Mamo, Klaudia jest moją wymarzoną kobietą – powiedział, ściskając jej dłoń. – Wiem, że będziemy razem szczęśliwi.
Co ma zrobić matka w takiej sytuacji? Już wtedy doskonale wiedziałam, że nie będą szczęśliwi, ale czy spieranie się z nim miało jakikolwiek sens? Nie chciałam jednak zawierzać szczęścia mojego dziecka kobiecie, którą znał zaledwie rok. Klaudia miała w sobie coś niepokojącego, coś, co trudno było opisać. Ale nie chciałam być tą zrzędliwą teściową, która z góry ocenia przyszłą synową. Postanowiłam dać jej szansę.
Udawałam zadowoloną
Ślub odbył się w naszym miejskim kościele, a wesele w najbardziej eleganckiej sali w całym miasteczku. Patrzyłam na Andrzeja, rozpromienionego, dumnego, tańczącego z żoną i czułam ukłucie żalu – nie dlatego, że traciłam syna, ale dlatego, że intuicja podpowiadała mi, że będzie cierpiał, a cała ta historia nie skończy się dobrze. Ciężko odpowiadało mi się na pytania typu:
– I co, syn oddany... Pewnie jesteś dumna z takiej pięknej, uroczej synowej?
Albo:
– Wyglądają jak z bajki! Pewnie bardzo się cieszysz z tego ślubu, co?
Siliłam się wtedy na sztuczny uśmiech i wyrzucałam z siebie wymuszoną formułkę.
Ciężko znosiłam plotki
Kilka miesięcy później zaczęły docierać do mnie plotki. Któregoś razu znajome z osiedla zaczepiły mnie na zakupach, szepcząc między regałami w sklepie:
– Beata, słyszałaś? Podobno ta twoja synowa to lubi poflirtować… Nic dziwnego, taka ładna buzia.
Inna dodała, niby mimochodem:
– Widziałam ją w kawiarni z jakimś mężczyzną. Nie z Andrzejem. Śmiali się, a ona go dotykała po ramieniu…
Zbywałam to wszystko machnięciem ręki, ale w środku zaczęłam czuć coraz większy niepokój. Próbowałam przemówić Andrzejowi do rozsądku.
– Andrzej, jesteś pewien, że Klaudia to kobieta dla ciebie? – spytałam pewnego dnia, gdy przyszedł na herbatę. – Słyszę różne rzeczy…
Spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Mamo, wiem, że Klaudia cię irytuje, to widać... Szczerze mówiąc, mogłabyś czasem lepiej to ukryć – dodał z kwaśnym uśmiechem. – Ale ja ją kocham. A plotkami się nie przejmuj. Ludzie zawsze gadają i będą gadać.
– Ale synu... Nie ma dymu bez ognia. Nie znasz tego powiedzenia?
– Mamo, przestań! Nie chcę tego słuchać!
Nie mogłam nic zrobić: nie chciałam go ranić. Miał już wtedy 35 lat, a ja wiedziałam, że zawsze marzył o rodzinie. Chciał być mężem, ojcem, kimś więcej niż tylko samotnym facetem po trzydziestce. Jasne, miał dobrą pracę, przyjaciół, sam zarobił sobie na mieszkanie. Ale przecież każdy z nas chciałby mieć w życiu tę jedną osobę, na której zawsze można polegać i która nas będzie kochać, niezależnie od wszystkiego. Postanowiłam więc spróbować zaakceptować jego wybór.
Coś było nie tak
Kiedy zbliżał się koniec roku, pomyślałam, że dobrze będzie zaprosić Andrzeja i Klaudię na Sylwestra. Może przy rodzinnym stole poczułaby się bardziej związana z nami, a ja mogłabym lepiej ją poznać. Była moją synową już prawie rok, całe święta Bożego Narodzenia młodzi spędzili u jej rodziców, a następnie na wyjeździe, dlatego nie mieliśmy okazji pokazać jej, że jest częścią naszej rodziny i że wszyscy ją szanujemy. Nawet jeśli było to stwierdzenie... nieco na wyrost.
Przygotowałam barszcz z uszkami, pieczonego indyka i kilka sałatek. Dom udekorowałam delikatnymi światełkami, by stworzyć ciepłą atmosferę.
Andrzej i Klaudia przyszli punktualnie, ale od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Klaudia miała zaczerwienione oczy i zapuchniętą twarz. To było u niej niespotykane: zawsze wyglądała perfekcyjnie, miała starannie wykonany makijaż i już od samego wejścia błyszczała swoimi idealnie białymi zębami. Tym razem było inaczej. Ale i mój syn wyglądał, jakby coś było nie tak: był wyraźnie spięty, nerwowy. Nie uśmiechnął się na powitanie, co zawsze robił.
– Wszystko w porządku? – spytałam, próbując zachować spokój.
– Tak, tak – wymamrotał.
Tego się nie spodziewałam
Ale kiedy usiedliśmy przy stole, atmosfera była tak gęsta, że można ją było ciąć nożem. Klaudia prawie nic nie jadła, a Andrzej siedział z zaciśniętymi pięściami i wwiercał w żonę rozeźlone spojrzenie. Nagle odłożył widelec i spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam gniew, smutek i rozczarowanie.
– Mamo, musimy ci coś powiedzieć – zaczął drżącym głosem. – Tylko proszę, nie przerywaj.
Spojrzałam na niego, a potem na Klaudię, która spuściła głowę. Kątem oka zobaczyłam, jak z policzka spływa jej kilka łez.
– Klaudia… jest w ciąży.
Wypowiedział te słowa z takim trudem, jakby kosztowało go to całe pokłady siły. Przez chwilę nie rozumiałam, dlaczego mówi o tym w taki sposób. Przecież powinien się cieszyć…
– Andrzej, to wspaniała wiadomość! – powiedziałam, próbując przełamać napięcie, choć sama byłam tą wiadomością nieco przytłoczona.
Ale wtedy on uderzył pięścią w stół.
– Nie, mamo, to nie jest wspaniała wiadomość! Bo to nie moje dziecko! – wykrzyczał, a w jego głosie brzmiała rozpacz.
Cisza, która zapadła, była nie do zniesienia. Spojrzałam na Klaudię, która siedziała bez ruchu, z twarzą ukrytą w dłoniach.
– Co…? – wydusiłam z siebie. – Jak to możliwe?
Nie mogłam w to uwierzyć
Klaudia w końcu podniosła głowę. Jej twarz była blada, a oczy pełne łez.
– Beato, ja… ja nie chciałam, żeby tak wyszło. To był błąd… Głupota... – zaczęła mówić, ale Andrzej jej przerwał.
– Błąd?! Głupota? Klaudia, to nie był błąd! To była parszywa zdrada, której się dopuściłaś z zimną krwią! Bo co? Bo chciałaś się zabawić? Bo chciałaś sprawdzić ile zniesie twój głupi, zapatrzony w ciebie mąż? – krzyczał, aż drżał ze złości.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Moje serce pękło na pół. Z jednej strony czułam gniew na Klaudię, z drugiej – żal do syna, że musiał to przeżywać. A jeszcze z trzeciej... Bolało mnie, że wszystko wyszło tak, jak to przewidywałam. Naprawdę chciałam się mylić, ale niestety: Andrzej cierpiał, a ja nie potrafiłam temu zapobiec. W końcu zapytałam:
– I co zamierzacie teraz zrobić?
Andrzej milczał, zaciskając zęby. Klaudia odparła szeptem:
– Chcę mieć to dziecko. Andrzej, wiem, że to trudne, ale możemy to jakoś naprawić. Kocham cię.
Andrzej spojrzał na nią z takim bólem, że aż się odwróciłam. Wstał i podszedł do okna.
– Nie wiem, Klaudia. Po prostu nie wiem – jego głos był cichy, ledwo słyszalny.
Było mi żal syna
Tamten Sylwester był najdłuższą nocą mojego życia. Po północy Klaudia wróciła do mieszkania, a Andrzej został u mnie. Siedzieliśmy w kuchni do rana, popijając herbatę i rozmawiając o tym, co dalej.
– Mamo, kocham ją, ale nie wiem, czy mogę jej to wybaczyć – powiedział w końcu, patrząc na mnie zrozpaczonym wzrokiem.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Byłam jego matką, ale nie mogłam za niego podjąć decyzji. Wiedziałam tylko jedno – cokolwiek się stanie, zawsze będę przy nim.
Życie nie zawsze układa się tak, jakbyśmy chcieli. Ale w tamtym momencie zrozumiałam jedno: najważniejsze to wspierać tych, których kochamy, nawet jeśli ich wybory są inne, niż byśmy sobie życzyli. Czasem nie powstrzymamy czyjegoś cierpienia i nie zapobiegniemy tragedii. Wystarczy, żebyśmy byli obok, kiedy one nadejdą.
Beata, 57 lat
Czytaj także: „Myślałem, że sąsiad zmyśla opowiadając, co zrobił ksiądz podczas kolędy. To niemożliwie, by tak zachowywał się kapłan”
„W tym roku na serio podeszłam do noworocznych postanowień. Pozbyłam się starej kanapy i leżącego na niej męża”
„Chciałem się oświadczyć w sylwestra, ale zgubiłem pierścionek. Okazało się, że niedoszła narzeczona sama go schowała”