„Czekałam na pierścionek z brylantem, a dostałam stek kłamstw. Mój chłopak nieźle się ustawił i zabawił moim kosztem”
„Do tej pory skoczyłabym za moim facetem w ogień. Byłam pewna jego uczuć i słów. A teraz… nie mogłam już tego powiedzieć. Maks zasiał we mnie ziarno niepewności. Desperacko chciałam, żeby to wszystko okazało się głupim nieporozumieniem”.

- Listy do redakcji
Od pewnego czasu wszystkim opowiadam moją historię. Muszę po prostu to z siebie wyrzucić i mam nadzieję, że dzięki temu kiedyś poczuję się lepiej. Jestem kobietą przed trzydziestką i przed sobą całe życie. Jednak nie mam w sobie zbyt wiele optymizmu. Jak mam wierzyć w szczęśliwe zakończenia, skoro już teraz zawiodłam się na mężczyznach? Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze zaufam facetowi po tym, co mnie spotkało.
Byłam rok ze wspaniałym mężczyzną i myślałam, że kierujemy się ku świetlanej przyszłości. On jednak oszukał mnie i to okropnie. Tylko przypadkiem odkryłam prawdę. A gdyby nie odwiedziny jego przyjaciela, nasza relacja trwałaby zapewne dłużej i byłabym oszukiwana przez kolejne miesiące.
To było zwykłe popołudnie, które spędzałam u swojego chłopaka w jego służbowym mieszkaniu. Usłyszałam pukanie do drzwi, choć nikogo się nie spodziewaliśmy. Marek w drzwiach przywitał się z jakimś mężczyzną w naszym wieku i go wpuścił. Co dziwne, wcale mi go nie przedstawił, dał mu się tylko przywitać i poszedł z nim porozmawiać do innego pokoju. Słyszałam tylko, że omawiają jakieś zawodowe tematy, więc nastawiłam na kawę dla gościa i zajęłam się swoimi sprawami.
Cierpliwie czekałam na pierścionek
Znajomy, który odwiedził Marka, przyszedł również na drugi dzień. Wtedy byłam akurat w korytarzu i otworzyłam mu drzwi. Przedstawił się jako Maks, a ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego inni koledzy Marka nas nie odwiedzają. Ja najczęściej wychodziłam na spotkania z koleżankami na miasto, a mój chłopak niedawno przyjechał do miasta i nie miał bliższych kolegów. Teraz wyszedł na korytarz i z zaskoczeniem spojrzał na Maksa. Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, bo miałam sprawy do załatwienia.
– Może zrobi pani kawę? – nieśmiało zapytał mnie Maks.
Trochę mnie to zaskoczyło, ale się nie spieszyłam, więc zrobiłam im po kubku. Potem wyszłam, tak jak planowałam.
Maks odwiedził nas znów kilka dni później. Tym razem dostrzegłam, że dziwnie mi się przygląda. Nie miałam ochoty z nim przebywać. Usłyszałam jednak, jak Maks żegnał się z Markiem. Po cichu powiedział:
– Wiesz, że Marta ode mnie nic się nie dowie. Możesz liczyć na mnie i moje milczenie – rzucił, klepiąc go po ramieniu.
Nie słyszałam, co Marek mu odpowiedział, ale i tak w głowie zapaliła mi się lampa alarmowa. Gdy drzwi się zamknęły, zagadnęłam Marka, o jaką Martę chodziło.
– To moja eks dziewczyna – wytłumaczył. – Wciąż bywa zazdrosna. To dawne sprawy, a Maks niepotrzebnie do nich wraca.
Uznałam, że to wystarczające wyjaśnienie i więcej nie pytałam. Nic nie skłaniało mnie do podejrzeń. Marek był wspaniałym partnerem, dobrze się nam układało, byłam zadowolona ze spraw łóżkowych. Codziennie się spotykaliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim, planowaliśmy życie. Spodziewałam się, że niedługo mi się oświadczy. Mój facet był kilka lat starszy ode mnie, ale nie czułam tej różnicy. Lubiłam bardziej doświadczonych mężczyzn.
Sporo wyjeżdżał na weekendy, ale nie byłam tym zdziwiona. Mówił, że jest zameldowany z rodzicami, gdy nie mieszka w służbowym apartamencie, i musi się nimi opiekować. Pomaga im w różnych sprawach. Zapewniał, że kiedyś ich poznam, a mnie się nie spieszyło.
Przyszedł tylko do mnie
To był właśnie jeden z weekendów, gdy Marek wyjechał. Dostałam od niego klucze, mogłam zostać w mieszkaniu. Siedziałam sama i czytałam książkę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie chciałam otwierać, bo na nikogo nie czekałam, a czasem zachodzili tu domokrążcy. Ten ktoś jednak się nie poddawał i dzwonił. W końcu otworzyłam i zobaczyłam w drzwiach Maksa.
– Marka nie ma w domu – rzuciłam. – Wróci w niedzielę.
– Nie z nim chciałem pogadać – powiedział. – Wpuścisz mnie?
Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale go wpuściłam. Usiadł na kanapie, a ja zaproponowałam kawę. W końcu był znajomym Marka.
– Nie jesteś ciekawa, po co przyszedłem? – zapytał Maks.
– Myślałam, że mi powiesz – powiedziałam.
– To trochę skomplikowana sprawa, trudna. Nie wiem, od czego zacząć.
– Może od początku? – rzuciłam żartem, żeby przełamać tę dziwną rozmowę.
Miałam nadzieję, że powie swoje i sobie pójdzie. Planowałam trochę posprzątać i pogotować na zapas. A on tylko wbijał we mnie wzrok.
– Pewnie nie powinienem się wtrącać – zaczął. – Nie miałem takiego zamiaru z początku. Ale jednak wciąż nie mogłem uwierzyć w to, jakim egoistą jest Marek, jak spokojnie to wszystko rozgrywa. Krzywdzi ludzi i udaje, że nic się złego nie dzieje.
Nagle zamilkł i spojrzał w okno. Padał deszcz. Ja nic nie mówiłam, bo czekałam na dalszy ciąg tych dziwnych zwierzeń. Nie miałam zamiaru się dopytywać, bo to wszystko wydawało mi się dość niedorzeczne. Niech mówi swoje i spada.
– Marek ci mówił, kim jest Marta? – spytał.
Zamiast odpowiedzieć, zirytowałam się tą pogawędką bez sensu.
– To faktycznie nie jest twoja sprawa i nie powinieneś się wtrącać w nasz związek.
– Mówisz tak, bo nie wiesz, o co chodzi. Otóż Marta to żona Marka i to wcale nie żądna była – bo może tak ci mówił. Jest całkiem aktualna i też pewnie myśli, że jest jedyna. Jeździ do niej w weekendy. Nieźle się urządził, prawda?
Nie wierzyłam w ani jedno słowo
Dobrze, że wtedy siedziałam, bo pewnie nogi odmówiłyby mi posłuszeństwa. Zachwiałam się w fotelu, zrobiło mi się słabo. Aż mój gość zapytał, jak się czuję. A ja poczułam właśnie złość.
– To nieprawda! – zaczęłam krzyczeć. – Jak śmiesz to przychodzić i opowiadać mi te kłamstwa? Chcesz zniszczyć nam życie? Masz w tym jakiś interes? Czegoś od nas chcesz? Nie wiem, po co miałabym słuchać ciebie, a nie Marka!
– Może dlatego, że jemu nie warto ufać.
Do tej pory skoczyłabym za moim facetem w ogień. Byłam pewna jego uczuć i słów. A teraz… nie mogłam już tego powiedzieć. Maks zasiał we mnie ziarno niepewności. Desperacko chciałam, żeby to wszystko okazało się głupim nieporozumieniem.
Zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć, Maks znów się odezwał:
– Możesz to łatwo sama sprawdzić. Możesz też zapytać Marka wprost. Lepiej, żebyś wiedziała, że mieszka z żoną i synem. Ja po prostu chciałem być uczciwy – oznajmił i ruszył do wyjścia. – Będę się zbierał, na pewno masz sporo do przemyślenia.
Przed drzwiami zatrzymał się jeszcze i podał mi wizytówkę z jego danymi.
– Gdybyś potrzebowała pogadać albo gdyby coś się stało. Jestem jak pierwsza pomoc – z zawodu jestem ratownikiem medycznym – zażartował. – Zadzwoń, jak będziesz chciała…
Znowu zrobiło mi się słabo. Najpierw niszczy mi życie tymi wieściami, a teraz jeszcze składa mi jakieś propozycje. Nie mogłam uwierzyć, jaki jest bezczelny.
– Świetna z ciebie dziewczyna, a szkoda, żebyś marnowała życie przy Marku…
– Wynocha! – krzyknęłam, czując łzy w oczach i prawie wyrzucając go za drzwi.
Po chwili wybuchnęłam płaczem. Spędziłam we łzach całą noc. Rankiem w sobotę jakoś się pozbierałam i pojechałam do miasta, gdzie miał przebywać Marek. Chciałam po prostu pogadać z nim w cztery oczy.
Nie miałam adresu, ale to było małe miasteczko, a z tego, co Marek opowiadał, szybko znalazłam najwyższy blok na osiedlu pod lasem – tyle mi zdradził. Zapytałam jeszcze w okolicy o imię i nazwisko Marka, a jeden z sąsiadów wskazał mi konkretny adres. Zanim zadzwoniłam domofonem, poczułam się nieswojo. Ale nie było już odwrotu.
Weszłam do klatki z jakimiś dzieciakami. Powoli wspięłam się po schodach na odpowiednie piętro. Na drzwiach zobaczyłam nazwisko Marka. Miałam jeszcze cień nadziei, że okaże się, że w środku jest mój chłopak i jego rodzice. Zbierałam się na odwagę, by podejść i zapukać, ale stałam na środku korytarza. Po namyśle schowałam się we wnęce przy schodach. Tamte drzwi nagle same się otworzyły. Pojawił się najpierw chłopiec, potem kobieta i… Marek. Chłopczyk złapał Marka za rękę i razem się śmiali. Kobieta zamykała drzwi.
– Tato, tęskniłem za tobą – wyznał malec rozczulająco.
– Ja za tobą też – odpowiedział Marek i przytulił malca.
Spojrzał czule na kobietę i cmoknął ją w policzek. Ja stałam w cieniu przy schodach i rozpadałam się na kawałki.
Decyzję podjęłam natychmiast
Nie widzieli mnie, przeszli obok, zajęci sobą. Ja usiadłam na podłodze i trzęsłam się z nerwów. Na szczęście nikt więcej nie przechodził i nie spytał, co tam robię.
Gdy jakoś się ogarnęłam, wyszłam i skierowałam się z powrotem na dworzec kolejowy. Byłam załamana i ledwo trafiłam do odpowiedniego pociągu. Pojechałam potem do „naszego” apartamentu, bo nie mogłam się pokazać na oczy nikomu z rodziny czy znajomych. Pozbierała swoje rzeczy, napisałam do Marka list i razem z kluczem zostawiłam go w skrzynce.
Wróciłam do domu rodziców. Nie liczyłam na to, ale i tak była trochę rozżalona tym, że Marek więcej się do mnie nie odezwał. Mam nadzieję, że nie spotkam go przypadkiem. Maks próbował się skontaktować, ale ignorowałam wszystkie połączenia i wiadomości. Co on sobie myśli? Że przerzucę się na niego, bo powiedział mi prawdę o moim kłamliwym chłopaku?
Całe dnie mijają mi bez sensu. Jak automat chodzę do biura, pracuję i wracam. Nie wiem, jak mogłam być tak naiwna i niczego się nie domyślać. Czy kiedykolwiek zaufam jeszcze facetowi? Trudno powiedzieć.
Aleksandra, 25 lat
Czytaj także:
- „Facet z internetu zawrócił mi w głowie. Pisał czułe słówka, a potem okradł mnie z uczuć i wszystkich oszczędności”
- „Zadurzyłam się po uszy w koledze z pracy, a on to wykorzystał. Gdy dostałam awans, szybko pożałował tego, co zrobił”
- „W każdy piątek mąż oczekuje ode mnie realizacji obowiązków małżeńskich. Twierdzi, że jako żona nie mam wyjścia”

