„Córka zaczęła spotykać się z facetem w wieku własnego ojca. Myślałam, że znalazła chodzący portfel, ale pomyliłam się”
„Było w nim coś szalenie niepokojącego i zastanawiałam się, czy córka naprawdę tego nie widzi. Zawsze starał się wypaść jak najlepiej. Widać było, że dużą wagę przykłada do tego, jak postrzegają go ludzie”.

- Listy do redakcji
Nie jestem typem matki, która wtrąca się w życie swojego dziecka. Wychodzę z założenia, że każdy dorosły człowiek sam odpowiada za swoje decyzje. Moja Ania jest co prawda bardzo młoda, ma 23 lata, ale twardo stąpa po ziemi i dobrze wie, czego chce od życia – a przynajmniej wiedziała, dopóki nie poznała Damiana.
Byłam w szoku, gdy go zobaczyłam
– Mamo, chciałabym ci kogoś przedstawić. Spotykamy się od pewnego czasu i myślę, że to coś poważnego – oznajmiła któregoś dnia.
– To może przyjdziecie w niedzielę na obiad? – zaproponowałam.
– Zgoda, to świetny pomysł – przytaknęła.
Nie uprzedziła jednak, czego mam się spodziewać. Sądziłam, że przyprowadzi kogoś w swoim wieku, więc doznałam lekkiego szoku na widok jej towarzysza. Można by pomyśleć, że to jej ojciec, gdyż był dokładnie w jego wieku. Zamurowało mnie, ale oboje raczej nic sobie z tego nie robili. Damian wyglądał na ogarniętego faceta. Elokwentny, błyskotliwy, inteligentny, dobrze ubrany. Pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy było to, że Ania po prostu znalazła sobie sponsora. Szybko jednak zganiłam siebie za takie podejrzenia, bo to przecież nie było w jej stylu.
Romans Ani i Damiana kwitł. W weekendy często razem wyjeżdżali, niekiedy wpadali do mnie na kawę i ciasto. Na pierwszy rzut oka córka wyglądała na bardzo zadowoloną i spełnioną, jakby znalazła mężczyznę, u którego boku czuję się spokojna i bezpieczna. Kiedy ją delikatnie podpytywałam o związek z Damianem, nie była skora do zwierzeń.
– Mamo, naprawdę nie masz się o co martwić – zapewniała.
- OK, w porządku.
Coś nie dawało mi spokoju
W rzeczywistości wcale nie uważałam, że jest w porządku. Nie powiedziałam tego Ani, ale Damian nie przypadł mi do gustu. Zachowywał się tak, jakby wiedział wszystko najlepiej. Do niego musiało należeć ostatnie słowo bez względu na temat, na jaki rozmawialiśmy. Na swój charakterystyczny sposób był bardzo irytujący. Ania natomiast wpatrywała się w niego niczym w święty obrazek. Ja się czułam w jego obecności nieswojo.
Tłumaczyłam to sobie w ten sposób, że pod wieloma względami przypominał mi eksmałżonka. Nie chodziło tutaj tylko o wiek. Było w nim coś szalenie niepokojącego i zastanawiałam się, czy córka naprawdę tego nie widzi. Zawsze starał się wypaść jak najlepiej. Widać było, że dużą wagę przykłada do tego, jak postrzegają go ludzie. Gdy przyjeżdżali, dostawałam od niego piękny bukiet. Niemniej nawet kwiaty nie były w stanie sprawić, że instynktownie trzymałam Damiana na dystans. Raz, gdy na parę chwil znaleźliśmy się sam na sam, zapytał wprost, dlaczego nie akceptuję jego związku z Anią.
– Pragnę jedynie, aby była szczęśliwa – odparłam wymijająco, ale zgodnie z prawdą.
Potem już nie pytał mnie o takie rzeczy. Niemniej ta sytuacja jeszcze bardziej wzmogła moją ostrożność i spowodowała, że uważniej zaczęłam przyglądać się Damianowi. Nie tylko zresztą jemu, bo córce również. Wtedy zwróciłam uwagę na pewne niuanse, których wcześniej nie dostrzegałam – albo też nie chciałam uznać, że są one faktem.
Córka dosłownie gasła w oczach
Im dłużej trwał związek z Damianem, tym bardziej zmieniała się Ania. Z każdą kolejną wizytą u mnie była coraz smutniejsza, aż w końcu uśmiech całkowicie zniknął z jej twarzy. Nie widywałyśmy się już tak często. Oczywiście nigdy nie pojawiała się sama. Bez Damiana chyba nigdzie się nie ruszała. Wystarczało jedno spojrzenie, aby natychmiast przestawała się odzywać. W jego gestach wobec niej nie było już czułości.
Mój matczyny instynkt dosłownie krzyczał, żeby się tą sprawą bliżej zainteresować. Wyciągniecie czegokolwiek od Ani nie wchodziło w rachubę, ponieważ z uporem maniaka twierdziła, że wszystko jest w jak najlepszym porządku – a przecież widziałam, że nie jest. Ania schudła, a jej spojrzenie straciło blask. Za pośrednictwem Facebooka skontaktowałam się z jedną z jej koleżanek ze studiów. Usłyszałam, że córka od wielu tygodni nie pojawia się na uczelni, o czym nie miałam bladego pojęcia.
Przy okazji dowiedziałam się, że Damian nie jest, jak twierdził, etatowym pracownikiem uczelni, a jedynie współpracownikiem. Prowadził zajęcia z zakresu psychologii – tak właśnie poznał Anię. Znalazłam jego profil na portalach społecznościowych, ale nie było tam praktycznie żadnych informacji. Zaczęłam więc szukać ich w internecie. Bardzo zaniepokoiło mnie to, co koleżanka córki powiedziała na jego temat.
– On jest jakiś dziwny. Ostrzegałam Anię, że nie jest to facet dla niej, ale poszła w to jak w dym.
– W jakim sensie dziwny?
– Trudno mi to określić, ale uważam, że jest fałszywy.
Co mam teraz z tym zrobić?
A zatem nie byłam odosobniona w moich odczuciach. W każdym razie trafiłam w sieci na jakieś forum, na którym były opinie o Damianie – że to słaby wykładowca, ale wprawiony uwodziciel i manipulant. Tego się obawiałam. Postanowiłam przeprowadzić poważną rozmowę z Anią. Poprosiłam, żeby przyjechała bez Damiana. Początkowo upierała się, że on jej pomaga dzięki innowacyjnemu programowi terapeutycznemu, ale tym razem nie dałam się na to nabrać. Przyparłam ją do muru i nie wytrzymała. Rozpłakała się i poprosiła o pomoc.
– Kompletnie sobie nie radzę – szlochała.
Przez Damiana zerwała kontakty z przyjaciółmi. Nie chciał też, aby widywała się ze mną. Twierdził, że mam na nią zły wpływ i tylko on może sprawić, że będzie szczęśliwa. Namówił ją do zaniechania nauki, a przecież tak bardzo pragnęła zostać psychologiem. Doskonale pamiętam, ile wysiłku włożyła w to, żeby dostać się na studia, bo to oblegany kierunek. Wmawiał jej różne rzeczy niemające niczego wspólnego z prawdą. Przyznała się również do tego, że od niedawna z nim mieszka. Nie wiedział, że jest u mnie.
– Nie wracasz tam, mowy nawet nie ma – oznajmiłam stanowczo, a ona nie protestowała.
Od tamtej pory minęło pół roku. Damian usiłował interweniować, ale zagroziłam mu policją. W końcu dał nam spokój. Ania wciąż dochodzi do siebie. Jest w terapii, która uświadomiła jej, że była związana z narcyzem i że nie było w tym ani krzty miłości. Rozważa kontynuację nauki, ale na innej uczelni. Uśmiech pomału wraca na jej twarz. Mam nadzieję, że odzyska wiarę w siebie i swoje możliwości, którą zabrała jej relacja z Damianem.
Izabela, 47 lat
Czytaj także:
- „Opowiedziałam wnuczce rodzinną historię. Nie sądziłam, że te zwierzenia tak zmienią naszą relację”
- „Przez koleżankę z pracy straciłam najważniejszy kontrakt w karierze. Zazdrosna jędza chciała ugrać coś dla siebie”
- „Myślałam, że biurowy romans odświeży moje małżeństwo. Nie sądziłam, że tamta jedna noc uruchomi taką lawinę wydarzeń”

