Reklama

Codzienność wypełniają mi wnuki: Kuba i Kasia. Kocham ich nad życie, to oni nadają sens moim porankom i wieczorom. Ale ciężar ich wychowania nie spoczywa tylko na mojej córce Agnieszce, lecz także na mnie. A może przede wszystkim na mnie.

Pomagam jej

Od kiedy Aga została sama z dziećmi, wiele obowiązków przeszło na moje barki. Gotuję, robię zakupy, pilnuję lekcji, odbieram małą z przedszkola. Gdyby nie ja, nie wiem, jak to wszystko by się toczyło. Ojcowie dzieci – bo każde ma innego – nie istnieją w ich życiu, a jedyne, co po nich zostało, to alimenty. Pieniądze, które powinny iść na kredki, zeszyty, kurtki na zimę i obiady w szkole.

Czasem jednak mam wrażenie, że te alimenty rozpływają się w powietrzu. Gotuję obiady z taniego makaronu i puszki pomidorów, a Aga – kiedy patrzę na jej roziskrzone oczy, gdy ogląda coś w internecie – zdaje się żyć w innym świecie. W świecie błyszczących drobiazgów i chwilowej przyjemności.

Tego dnia wróciłam z targu z dwiema siatkami pełnymi warzyw. Już z daleka zobaczyłam kuriera pod drzwiami mieszkania. Stał z dużą paczką w rękach i czekał, aż córka podpisze odbiór. Po chwili Aga, cała podekscytowana, rozrywała karton. Papier frunął na podłogę, a ona wyciągnęła z pudełka elegancką butelkę perfum.

– Wreszcie jest! – zawołała, jakby to był prezent od losu, a nie coś kupionego za pieniądze, które miały służyć dzieciom.

Zawstydził się

Udawałam, że zajmuję się marchewką, która wypadła z siatki, ale tak naprawdę obserwowałam ją kątem oka. Patrzyła na buteleczkę z takim zachwytem, jakiego nie widziałam u niej, kiedy chodziło o Kubę czy Kasię. Podczas obiadu Kuba nagle wspomniał:

– Babciu, wiesz, dziś w szkole nie miałem kleju. Pani mi pożyczyła swój.

Poczułam, jak ściska mi się gardło. Spojrzałam na niego – siedział cicho, spuszczając wzrok, jakby zrobił coś złego. Pogłaskałam go po włosach.

– Kochanie, a dlaczego nie powiedziałeś, że ci brakuje?

– Bo… nie chciałem zawracać głowy – wyszeptał.

Podniosłam wzrok na Agnieszkę, która przewracała ziemniaki na patelni.

– Aga, dzieci mają wszystko, co potrzebne do szkoły? – zapytałam spokojnie, ale w moim głosie brzmiała nuta, której nie dało się ukryć.

– Ojej, mamo, przecież to tylko klej. Drobnostki się zdarzają. Nie rób z igły wideł – odburknęła i wzruszyła ramionami.

Wydawała na siebie

Ugryzłam się w język, żeby nie odpowiedzieć od razu. W myślach zaczęłam układać fakty. Paczka, perfumy, brak kleju, buty Kuby kupione za pół ceny, obiady z najtańszych składników. Wszystko zaczynało się układać w obraz, którego nie chciałam oglądać. Gdy dzieci zjadły i wyszły, zapytałam:

– Z czego kupiłaś te perfumy?

Agnieszka uniosła brwi.

– To moje pieniądze.

– To alimenty – odpowiedziałam spokojnie. – One są dla dzieci.

– Nie przesadzaj. Przecież mają co jeść – rzuciła zniecierpliwiona, jakby rozmowa dotyczyła błahostki.

Zacisnęłam dłonie na brzegu stołu.

– Kuba chodzi głodny do szkoły, wstydzi się prosić o kredki. A ty wydajesz ich pieniądze na gadżety.

– Mamo, ja też mam prawo żyć! – podniosła głos.

– A twoje dzieci? One też mają prawo do normalnego życia.

Nie widziała problemu

Atmosfera zgęstniała. Agnieszka zerwała się z krzesła, zaczęła chodzić po kuchni, wymachując rękami.

– Zawsze się wtrącasz! Nic ci nie pasuje!

Patrzyłam na nią, a w środku rosła mi bezsilność. Wiedziałam już, że ta rozmowa to dopiero początek. Poczułam, że tym razem ta rozmowa wymknie się spod kontroli.

Zanim odpowiedziałam córce, poczułam, jak wspomnienia wracają z całą siłą. Widziałam siebie sprzed lat, zmęczoną po nocnej zmianie, z siatkami w rękach, a mimo to zawsze miałam w głowie jedno – dzieci nie mogły iść głodne spać. Zdarzało się, że sama zjadałam kromkę chleba, a im zostawiałam resztę. Nie miałam wtedy ładnych rzeczy, nie znałam słowa „przyjemności”, ale wiedziałam, że to ja odpowiadam za ich beztroskę.

– Aga – zaczęłam spokojniej, choć wewnątrz aż się gotowałam – oni mają tylko ciebie i mnie. A ty wydajesz pieniądze, które są dla nich.

– Mam prawo mieć coś swojego! – przerwała mi ostro. – Ty nigdy niczego nie rozumiałaś. Myślisz, że jak kupię sobie perfumy, to od razu jestem złą matką?

– Nie o telefon chodzi – powiedziałam, a głos mi się załamał. – Chodzi o to, że twoje dzieci chowają przed tobą, że czegoś im brakuje. Boją się, że popsujesz sobie humor.

Bali się jej

W tym momencie do kuchni weszły dzieci. Stanęły w drzwiach, ciche i poważne, jakby rozumiały więcej, niż powinny. Patrzyły na matkę i na mnie, ale żadne słowo nie padło. Agnieszka odwróciła się do okna, by ukryć twarz. Atmosfera zgęstniała tak, że nawet oddech stawał się ciężki.

– Ty zawsze będziesz mnie osądzać – wysyczała w końcu córka. – A ja zawsze będę musiała się tłumaczyć jak mała dziewczynka.

– Bo wciąż zachowujesz się jak dziecko – odpowiedziałam, choć wiedziałam, że te słowa mogą ją zranić jeszcze bardziej.

Następnego dnia zabrałam Kubę na spacer. Szliśmy boczną uliczką, gdzie drzewa trzymały jeszcze resztki liści, a wiatr szumiał między gałęziami. Chłopiec kopał kamyk przed sobą i przez chwilę milczał, jakby zbierał odwagę.

– Babciu – odezwał się w końcu – mama się cieszy z perfum. To dobrze, prawda?

Poczułam, jak coś ściska mi gardło. Nie chciałam go okłamywać, ale też nie mogłam zabrać mu tej kruchej nadziei.

– Tak, kochanie… cieszy się – odpowiedziałam, starając się uśmiechnąć. – Tylko chciałabym, żebyś i ty miał powód do radości.

Kuba spojrzał na mnie.

– Ja bym wolał nowe trampki. W tych noga mnie boli. Ale nie powiedziałem mamie, żeby nie było jej przykro.

Było mi ich żal

Przykucnęłam przy nim i ujęłam jego rękę.

– Nigdy nie musisz ukrywać tego, co dla ciebie ważne. Masz prawo prosić o buty, zeszyty, wszystko, czego potrzebujesz.

– Ale mama wtedy się smuci – wyszeptał. – A ja nie chcę, żeby była smutna.

Przytuliłam go mocno, a w oczach zaszkliły mi się łzy. To dziecko dźwigało ciężary, których nie powinno nawet znać. Rozumiał za dużo, szybciej niż trzeba.

Szliśmy dalej, w milczeniu, każde zatopione we własnych myślach. Wiedziałam już, że muszę znaleźć sposób, by ochronić wnuki – nawet jeśli to oznacza kolejną burzę w domu.

Bożena, 59 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama