Reklama

Wiktoria nigdy nie była wzorowym dzieckiem. Wiedziałam, że to moja wina, bo za bardzo ją przecież rozpieściłam. Niby nie powinnam szukać wytłumaczeń, ale posypałam się przez to, że jej ojciec nas zostawił. Cudowny chłopiec, który uciekł na samo wspomnienie ciąży. Nie dojrzał ani do niej, ani do bycia ojcem. Wiedziałam, że w dwa tygodnie znalazł sobie jakąś nową panienkę – oczywiście bez dzieci i parcia na zakładanie szczęśliwej rodzinki. A ja zostałam sama z brzuchem.

Zawsze miała wszystko podane na tacy

Choć niektóre kobiety przeklinają takie dzieci z przypadku, ja Wiktorię z miejsca pokochałam. Nic dziwnego, że robiłam wszystko, by czuła się jak najlepiej i by niczego przypadkiem jej nie brakowało. To fakt, że pozwalałam jej na więcej, niż inni rodzice pozwalali swoim dzieciakom, ale jakoś wcale mnie to nie hamowało. Nic dziwnego, że po tym wszystkim Wiktoria nauczyła się, że wszystko jej wolno, a jak coś zepsuje lub czymś się znudzi, na pewno kupię jej nowe.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że wcale nie byłyśmy jakimiś bogaczkami. Utrzymywałam ją sama, bo nie zdecydowałam się wikłać w żaden związek po tym, jak jej tatuś kopnął mnie w tyłek. Wolałam skupić się na niej niż dokładać nam obu niepotrzebnych kłopotów. Pracowałam w dużym biurze rachunkowym jako asystentka. Znałam kilka języków, więc i sporo mi płacili, ale utrzymywałam z tego nas obie.

Moja córka nie miała za to żadnego szacunku do pieniędzy. Nie rozumiała, jak to jest ich nie mieć i zakładała, że nigdy jej ich nie zabraknie. Ja natomiast lekceważyłam sygnały.

Myślałam, że studia ją zmienią

– Ale ty wiesz, że takie roszczeniowe podejście u dzieci jest niebezpieczne? – spytała mnie Patrycja, najlepsza przyjaciółka, tuż przed tym, nim Wiktoria złożyła papiery na studia. – Studia się skończą, a ona dalej będzie od ciebie wyciągać każdą złotówkę!

– Trochę przesadzasz – stwierdziłam wtedy, nawet przekonana, że rzeczywiście tak będzie. – Na studiach pewnie trochę się ogarnie. Wiesz, będzie musiała trochę spoważnieć, zobaczy, że inni zaczynają pierwsze prace, pewnie zachce sama spróbować.

Patrycja uśmiechnęła się lekko, bez przekonania.

– Okej, oby było jak mówisz – mruknęła. – Ale ja tam niestety mam złe przeczucia.

Wiktoria rzeczywiście studiowała i miała się całkiem nieźle. Dobrze jej szło, choć wciąż wyciągała ze mnie nową kasę. Robiła się zresztą coraz bardziej pazerna – żądała więcej i więcej, a ja jej na to pozwalałam. Jakbym miała klapki na oczach.

Jedyne, co było w tym dobrego, to to, że niewiele czasu spędzała w domu. Ciągle wychodziła gdzieś z koleżankami, a weekendy spędzała głównie u znajomych. I właśnie dlatego ja, trochę za namową Patrycji, postanowiłam też wyjść do ludzi. Spróbować kogoś poznać. Znów poczuć, że żyję nie tylko dla córki, ale i dla siebie. No i tak wpadłam na Oskara. Co najśmieszniejsze wcale nie planowaliśmy randki – byłam umówiona z zupełnie innym facetem, który mnie wystawił. A on chciał się dowiedzieć, czy lubię moknąć, skoro tak zawzięcie stoję i czekam na coś pod restauracją.

Oskar był cudownym facetem

Dowcipny, miły, tylko o rok ode mnie starszy. Trzy lata wcześniej rozwiódł się z żoną, bo ona znalazła sobie innego, takiego, który jej zdaniem był bardziej rozrywkowy. Nie mieli dzieci, więc Oskar mógł po prostu zakończyć ten rozdział w swoim życiu i skupić się na otwarciu nowego. A ja… no cóż, bardzo chciałam być jego częścią.

Czas spędzany z nim to była jakby inna rzeczywistość. Jakbym przeniosła się w sam środek baśni albo jednej z tych kompletnie niewiarygodnych historii, jakie usiłowali nam wciskać twórcy komedii romantycznych. Chodziliśmy na wyjątkowe, romantyczne kolacje, spacerowaliśmy wieczorami po mieście, pokusiliśmy się nawet o weekendowy wyjazd w góry. On mówił, że bardzo mu na mnie zależy, a ja mu wierzyłam. Miał w sobie takie coś, co sprawiało, że nie mogłam przestać o nim myśleć, a w jego obecności głupiałam jak nastolatka. I naprawdę, czułam się wreszcie atrakcyjna i szczęśliwa.

Tyle tylko, że nie podobało mu się, jak traktuję córkę. A może bardziej to, jak ona traktuje mnie.

– Ona cię wykorzystuje, Asia – powiedział mi któregoś dnia, gdy Wiktoria wpadła do domu tylko po to, by „wziąć sobie tysiaka”. – Ty jej w ten sposób nie pomagasz. Ona powinna nauczyć się odpowiedzialności, spróbować zarobić samodzielnie!

Zbyłam go wtedy, wymyślałam coś o jakiejś dorywczej pracy, której Wiktoria oczywiście nigdy nie podjęła, a on odpuścił. Jak się okazało nie na długo. Sytuacja natomiast pogorszyła się znacznie w chwili, gdy moja córka jakimś cudem skończyła studia i zaczęła spędzać więcej czasu w domu. To natomiast wiązało się z coraz bardziej napiętą atmosferą.

Coraz mocniej działała Oskarowi na nerwy

Moja córka całe dnie spędzała w domu, przed telewizorem. W tygodniu nie miała za bardzo z kim wyjść, bo wszystkie jej koleżanki już pracowały, a jeśli nie, pozakładały rodziny i zajmowały się dziećmi. Tak naprawdę jej życie towarzyskie rozpoczynało się w piątek wieczorem, kiedy inni ludzie zaczynali weekend. Wtedy rzeczywiście szalała z koleżankami, a pieniądze brała oczywiście ode mnie.

To bardzo wkurzało Oskara. Nie podobało mu się, że Wiktoria pozwala sobie na coraz więcej i więcej, a przy tym w ogóle nie bierze się do pracy. Jakby zakładała, że zawsze będę ją finansować. W końcu, kiedy w jej pokoju zepsuł się telewizor, zażądała kolejnego.

– Ile razy będziesz jej jeszcze dawać pieniądze? – Oskar znów się wkurzał. I wcale mu się w tym wypadku nie dziwiłam. – Telewizor? Serio? A co będzie potem? Samochód?

– Tylko co ja mam zrobić? – rzuciłam z rosnącą bezradnością. – Wyrzucić ją na bruk?

Wzruszył ramionami.

– Może trzeba by było. Przynajmniej jeśli nie zacznie się dokładać do czynszu.

– No ale z czego ona ma się dokładać? – spytałam. – Przecież nie ma żadnej pracy!

To może pora, żeby się za nią rozejrzała – stwierdził szorstko.

– No i kto ją przyjmie? – ciągnęłam to dalej.

– Studia skończone ma – zauważył. – Jeśli nawet uważalibyśmy, że nie ma talentu, na pewno nada się do pracy w sklepie, na jakiejś infolinii czy przy wykładaniu towaru.

Miał rację. Zwłaszcza że coraz bardziej wstydziłam się tego, kogo wychowałam. Jakim człowiekiem się stała.

Wiedziałam, że muszę coś z tym zrobić

Postanowiłam pogadać z Patrycją. Musiałam się komuś wygadać, a nie chciałam nadużywać cierpliwości Oskara. I tak dużo dla mnie zrobił. Dał mi tyle wspaniałych chwil, a teraz musiał się użerać z Wiktorią. Bo moja córka traktowała go jak intruza. Choć nie mieszkał ze mną oficjalnie, tylko po prostu często u nas przesiadywał, dawała mu do zrozumienia na każdym kroku, że to jej bardziej należy się to mieszkanie. Patrycja oczywiście zgodziła się na spotkanie.

– No, wreszcie przyjaciółka znalazła do mnie trochę czasu – zagaiła, gdy usiadłyśmy w barze. – Bo ktoś jej tam zawrócił w głowie, co?

Westchnęłam.

– Tak, Oskar jest cudowny, ale…

– Ale? – uniosła brwi. – Czyżby jakieś kłopoty w raju?

– Nie – zaprzeczyłam natychmiast. – To nie to. Chodzi o Wiktorię. Sama wiesz, jaka jest. A ostatnio w ogóle stała się nieznośna. Wstydzę się, że… no, że mam takie dziecko.

Patrycja wysłuchała mojej relacji z ostatnich dni i poparła Oskara. Jej zdaniem też powinnam potrząsnąć córką.

– Jeśli tego nie zrobisz, będzie cię doić tak długo, jak długo będzie się dało – stwierdziła. – A potem, jak zostanie sama, wyląduje w końcu na ulicy, bo nie będzie miał jej kto pomóc.

I w ten sposób doszłam do wniosku, że naprawdę muszę skończyć z rozdawaniem pieniędzy. Po tym spotkaniu odbyłam poważną rozmowę z Oskarem. Wkrótce przeprowadzamy się do niego. Ma duże mieszkanie w apartamentowcu i twierdzi, że na pewno będzie nam tam razem wygodnie. Wiktorii natomiast powiedziałam, że może zostać w moim mieszkaniu. Będzie musiała jednak z czegoś opłacać czynsz, więc powinna znaleźć sobie jakąś pracę – najlepiej jak najszybciej. W przeciwnym razie będzie musiała się wyprowadzić i radzić sobie sama. Zapowiedziałam, że więcej pieniędzy jej nie dam, a teraz ona ma zadbać o siebie, jeśli zależy jej na dobrym życiu. Co zrobi – zobaczymy wkrótce. Na razie jest na mnie ciężko obrażona i myśli, że postradałam zmysły.

Joanna, 42 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama