Reklama

Mój dzień zaczynał się zawsze tak samo. Budzik dzwonił punktualnie o siódmej, choć nie miałem już po co wstawać. Rutyna była dla mnie jak stara znajoma, która nigdy nie zawodziła. Po szybkim śniadaniu, kawie i dwóch herbatnikach zasiadałem do swojej małej biblioteczki. Z nostalgią wspominałem czasy, kiedy moją codziennością były klasy pełne uczniów, a nie puste mieszkanie. Od piętnastu lat byłem wdowcem. Maria odeszła cicho, zostawiając mnie z naszym jedynym dzieckiem – Agnieszką. Nigdy nie udało mi się z nią nawiązać bliskiej relacji. Gra w totolotka była jedyną z moich rozrywek. Od 25 lat stawiałem te same liczby.

Wszystko przez jedno roztargnienie

Tamten dzień zaczął się jak każdy inny, ale szybko wszystko się skomplikowało. Byłem rozproszony wizytą u lekarki, gdzie musiałem czekać dłużej niż zwykle. Potem kolejka w aptece. Nawet niespodziewany telefon od Agnieszki, którego zwykle unikałem, wciągnął mnie w niepotrzebne rozmowy, przypominając o naszej kiepskiej relacji. W ferworze wydarzeń zapomniałem o swojej najważniejszej rutynie – grze w totolotka. To właśnie był dzień, kiedy padała rekordowa kumulacja.

Wieczorem, siedząc przed telewizorem, poczułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Zobaczyłem wyniki losowania, a każda liczba zgadzała się z moim zestawem. Nogi ugięły się pode mną, a w głowie zapanował chaos. Media szalały, ogłaszając, że ktoś wygrał ogromną sumę pieniędzy. Zamknąłem się w domu, z sercem pełnym wściekłości i poczuciem niesprawiedliwości, które nie dawało mi spokoju.

– Gdybym tylko poszedł… – mówiłem sam do siebie. – To były moje liczby, moje szanse, moje marzenie.

Przez jedno roztargnienie, przez jeden niewłaściwy krok straciłem coś, co mogło zmienić moje życie.

Agnieszka wyszła z luksusowego auta

Pani Jadzia, nasza sąsiadka, zawsze była źródłem lokalnych plotek. Pewnego poranka, gdy spotkaliśmy się przy windzie, rzuciła nieoczekiwaną wiadomość.

– Słyszałeś, Eugeniusz? Podobno zwycięzca mieszka na naszym osiedlu – oznajmiła z entuzjazmem.

Zaczynałem obserwować ludzi, analizując każdego, kto wyglądał na bardziej zamożnego, niż to było do tej pory. Szukałem śladów, które mogłyby wskazywać na nowo nabyte bogactwo – nowy samochód, eleganckie ubrania.

– Może to ta panna z trzeciego piętra? – dodała Jadzia, podsuwając mi kolejną możliwość.

Jednak prawdziwy szok przyszedł, gdy pewnego dnia zobaczyłem Agnieszkę wychodzącą z nowego, błyszczącego auta. Zatrzymałem się na chwilę, przyglądając się jej z niedowierzaniem. Czy to naprawdę ona była tym szczęśliwym zwycięzcą? Moje serce było rozdarte – między radością z jej potencjalnego szczęścia a gniewem. Czy Agnieszka mogła znać moje zestawienie i wykorzystać je dla własnych korzyści? Cała sytuacja nie dawała mi spokoju, a w głowie rodziły się coraz to nowe wątpliwości.

Zachowywała się dziwnie

Od momentu, gdy zauważyłem Agnieszkę w nowym aucie, nie mogłem się pozbyć myśli, że to właśnie ona wygrała ogromną sumę. Zacząłem przypominać sobie rozmowy, które kiedyś prowadziliśmy. Postanowiłem działać. Zorganizowałem spotkanie, pretekst był błahy – przypadkowy obiad. Chciałem spojrzeć jej w oczy, poczuć, czy coś ukrywa. Podczas rozmowy próbowałem wybadać jej zachowanie, zadając nieśmiałe pytania.

– Grasz czasem w totolotka? – zapytałem, próbując zachować obojętny ton.

Agnieszka odpowiedziała z uśmiechem, który dla mnie był jak potwierdzenie najgorszych obaw.

– Czasem. Ostatnio nawet coś tam się udało.

Spojrzałem na nią, próbując dostrzec coś więcej. Nie drążyłem. Po tym spotkaniu nie mogłem przestać myśleć o naszej rozmowie. W głowie krążyły pytania, które nie dawały mi spokoju. Musiałem znać prawdę.

To był tylko żart

Nie mogłem dłużej zwlekać. Musiałem się skonfrontować z Agnieszką i dowiedzieć się prawdy. W końcu nadszedł dzień, kiedy nie mogłem już powstrzymywać narastających emocji. Spotkałem się z nią w jej mieszkaniu, przygotowany na trudną rozmowę, która mogła zmienić wszystko.

– Musimy porozmawiać – powiedziałem stanowczo, gdy tylko przekroczyłem próg.

Agnieszka była zaskoczona moim tonem, ale zaprosiła mnie do środka. Przez chwilę wahałem się, ale wiedziałem, że muszę się dowiedzieć prawdy.

– Wygrałaś tę kumulację, prawda? – wykrzyknąłem, nie mogąc już powstrzymać emocji. – To były moje liczby, Agnieszko. Wiedziałaś, że są moje!

Agnieszka spojrzała na mnie zaskoczona i zrozumiałem, że nie spodziewała się takiego ataku.

– Tak, wygrałam – odpowiedziała cicho. – Ale to był tylko żart. Grałam tymi liczbami dla zabawy, nigdy nie sądziłam, że wygram naprawdę.

Jej słowa brzmiały jak gorzki dowcip. Czułem się zdradzony, jakby ktoś wyrwał mi z rąk coś niezwykle cennego. Nasza rozmowa szybko przerodziła się w awanturę.

– Zrobiłaś to specjalnie! – krzyczałem, nie potrafiąc ukryć frustracji. – Wiedziałaś, jakie to dla mnie ważne!

– Przykro mi, tato. To miał być żart – tłumaczyła się, próbując mnie uspokoić. – Nigdy nie chciałam cię zranić.

Czułem, że straciłem coś więcej niż tylko pieniądze – straciłem poczucie, że jestem dla niej ważny, że nasze relacje miały jakiekolwiek znaczenie. Wróciłem do domu z sercem pełnym żalu, nie wiedząc, jak dalej z tym funkcjonować.

Spadek po ojcu

Po tej bolesnej konfrontacji z Agnieszką postanowiłem odciąć się od wszystkiego. Przestałem odbierać jej telefony i zamknąłem się w swoim świecie, gdzie towarzyszyły mi jedynie moje własne myśli. Czułem się, jakbym stracił wszystko, co kiedykolwiek miało dla mnie wartość.

Zdecydowałem się napisać testament. Chciałem upewnić się, że po moim odejściu to, co pozostało z mojego życia, trafi w ręce, które to docenią. W przypływie frustracji i gniewu postanowiłem wszystko zapisać miejscowej bibliotece, której spędziłem wiele lat jako nauczyciel. To miejsce było dla mnie symbolem wiedzy i pasji, której nigdy nie brakowało w moim życiu.

– Biblioteka bardziej doceni to, co zostawię, niż własna córka – powiedziałem sobie, zapisując kolejne linijki testamentu.

Wyrzuciłem z mieszkania wszystkie zdjęcia Agnieszki. Patrzyłem na nie przez chwilę, zanim zdecydowałem się je spalić. Płomienie pożerały wspomnienia, które już nie miały dla mnie żadnego znaczenia. To był dla mnie akt uwolnienia od ciężaru, który ciążył na moim sercu.

Wkrótce po tym otrzymałem telefon od Wojtka, męża Agnieszki. Próbował naprawić sytuację, wyjaśniając, że nie chodzi o pieniądze, ale o miłość i relacje, które powinny być ważniejsze.

– Ona ci tego nie odda, Eugeniusz. Nie chodzi o pieniądze – tłumaczył.

– Właśnie, że chodzi – odpowiedziałem stanowczo, wiedząc, że moje zranione serce nie potrafi już spojrzeć na sprawę inaczej.

Chodziło mi tylko o jedno

Żyłem samotnie, starając się zrozumieć, jak moje życie tak szybko się zmieniło. Zrozumiałem, że Agnieszka nie ukradła wygranej, ale mimo to nie potrafiłem pozbyć się uczucia straty. Straciłem nie tylko potencjalne bogactwo, ale też coś znacznie bardziej cennego – poczucie, że moje życie mogło być inne.

Gra w totolotka była dla mnie czymś więcej niż tylko próbą zdobycia pieniędzy – była nadzieją na to, że świat może być sprawiedliwy. Ale nawet to okazało się poza moim zasięgiem.

– Nie chodziło o pieniądze – mówiłem do siebie w duchu, patrząc na kupon. – Chciałem tylko, żeby los wreszcie był po mojej stronie.

Zrozumiałem, że moje relacje z Agnieszką były ważniejsze niż jakakolwiek wygrana, ale nie potrafiłem już naprawić tego, co zostało zerwane. Wiedziałem, że muszę pogodzić się z tym, co się wydarzyło, i znaleźć sposób na odnalezienie sensu w życiu, które stało się dla mnie nieznane. Choć nie miałem już nadziei na wygraną, grałem nadal i miałem tylko jeden numer, który wciąż pozostawał moją codzienną modlitwą o lepsze dni.

Eugeniusz, 74 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama