„Codziennie obsypywał mnie różami i mówił o miłości, a na drugim końcu Polski ukrywał swój sekret”
„– Musimy pogadać – rzuciła do słuchawki – i to jak najprędzej. – OK. Spotkajmy się po pracy. Coś się stało? – wyraziłam zaniepokojenie. – Tak – padła lakoniczna odpowiedź. – Zachwycona nie będziesz”.

- Listy do redakcji
Olek wydawał się facetem idealnym. Przystojny, czarujący i zakochany we mnie do szaleństwa. Deklarował miłość do grobowej deski i nieustannie powtarzał, że nigdy nie spotkał tak fantastycznej kobiety jak ja. Pięknymi słówkami całkowicie zawrócił mi w głowie. Na sam jego widok miękły mi kolana, a gdy mnie całował i dotykał, prawie że mdlałam z wrażenia.
Zupełnie tak jak w filmie
Olka poznałam w galerii handlowej. Zagapiłam się na jakąś wystawę i na niego wpadłam. Moje zakupy wylądowały na podłodze.
– Nic się pani nie stało? – spojrzał mi prosto w oczy i już wtedy przepadałam.
– Nie, skąd, straszna ze mnie niezdara. Najmocniej pana przepraszam.
Razem ogarnęliśmy mały bałagan, co wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie. Tak się bowiem złożyło, że dużą część mych zakupów stanowiła bielizna. Jak sam później przyznał, jego wyobraźnia zaczęła pracować na bardzo wysokich obrotach. W każdym razie finał tego zamieszania był taki, że poszliśmy na kawę. Poprosił o numer telefonu i rzecz jasna go dostał. Zadzwonił jeszcze tego samego dnia, wieczorem.
– Nie mogę przestać o tobie myśleć. Muszę cię zobaczyć.
Tak właśnie zaczął się nasz płomienny romans.
Wpadłam jak śliwka w kompot
Nigdy wcześniej nie poznałam takiego mężczyzny jak Olek. Faceci, z którymi się umawiałam, mieli bardzo wygórowane oczekiwania, ale oferowali mniej niż podstawowe minimum. Szukali kogoś, kto będzie im gotował i sprzątał, bo skoro w rodzinnym domu mieli wszystko podane pod nos, to naturalną koleją rzeczy było przejęcie obowiązków matki przez partnerkę. Sprawiałam jednego po drugim, bo nie chciałam mieć do czynienia z maminsynkami.
Olek był inny. W głowie mu się nie mieściło, że to ja miałabym płacić za randki. Nie miał węża w kieszeni i zawsze przyjeżdżał po mnie z wielkim bukietem kwiatów. Zresztą, kwiaty wysyłał mi też do pracy. Dziewczyny z biura zieleniały z zazdrości. Przy Olku czułam się jak stuprocentowa kobieta. O seksie nawet nie wspominam, bo był wręcz kosmiczny. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że tacy mężczyźni w ogóle istnieją. Uważałam siebie za wyjątkową szczęściarę.
Taki ideał się nie trafia
– Niezłe tempo ma ten twój Olek. Nie wydaje ci się to podejrzane? – tak zareagowała moja przyjaciółka, gdy przekazałam jej wspaniałe wieści.
Otóż mój ukochany postanowił znaleźć dla nas mieszkanie, abyśmy mogli zamieszkać razem. Co z tego, że spotykaliśmy się dopiero od czterech miesięcy? Jak widać, prawdziwa miłość zdarza się nie tylko na filmach i my byliśmy najlepszym tego przykładem.
– Daj spokój, jest tak cudownie, że trzeba kuć żelazo, póki gorące.
– Uważaj, żeby się nie poparzyć.
– Kasia, proszę, nie dramatyzuj.
– Nie dramatyzuję – odparła przyjaciółka. – Przypominam tylko, że po tych wielkich miłościach nieraz zbierałam cię z podłogi.
– Tym razem się ułoży, czuję to.
– Na twoim miejscu jednak bym uważała – Kaśka upierała się przy swoim.
– Wiem, że się o mnie martwisz, ale w tym przypadku niepotrzebnie.
Sporo zawdzięczam przyjaciółce. W naszej relacji to ona jest głosem rozsądku. Niemniej byłam święcie przekonana, że tym razem się myli. Olek to przecież ten jedyny, mój wymarzony książę na białym koniu.
Zderzenie z rzeczywistością bywa brutalne
– Skarbie, nie wiem, jak ja bez ciebie wytrwa tyle czasu – Olek był zasmucony.
Prowadził własną firmę i musiał wyjechać na tydzień w interesach.
– Damy radę, są telefony – w tym momencie pocieszałam chyba siebie, a nie jego.
– Jesteś pewna, że nie możesz pojechać?
– Nie da rady, nie dostanę urlopu.
– Strasznie szkoda...
– Uwierz, mi też jest przykro.
Miał taką, a nie inną pracę. Wiązała się ona niestety z częstymi wyjazdami. Każdy z nich mocno przeżywałam, bo nie chciałam zostawać bez niego. Nawet nie podejrzewałam, że kłamie, ale Kaśka i w tej sytuacji okazała się niezawodna.
Przyjaciółka zabawiła się w detektywa
Zrobiła to za moimi plecami, więc strasznie się z tego powodu wkurzyłam.
– Nikt cię o to nie prosił.
– Wiem i bardzo cię przepraszam, ale na litość boską posłuchaj, co mam do powiedzenia.
Wzięła Olka na celownik i odkryła, że to zwykły oszust, który chciał się zabawić moim kosztem. Na drugim końcu Polski miał rodzinę, co wyjaśniło tajemnicę jego służbowych wyjazdów. Na własne oczy zobaczyłam zdjęcia ukazujące Olka w towarzystwie żony i dwójki dzieci. Był to dla mnie tak duży szok, że początkowo nie chciałam przyjąć prawdy do wiadomości.
Był to cholernie twardy orzech do zgryzienia, ale fakty mówiły same za siebie. Po spotkaniu z Kaśką przeryczałam całą noc. Rano byłam w tak kiepskim stanie, że nie nadawałam się do niczego. Zatelefonowałam do biura i wzięłam urlop na żądanie. Mój Boże, jak mogłam być tak głupia?
Kochanek bardzo szybko zniknął
Podczas wyjazdu Olek dzwonił wielokrotnie, ale nie miałam ochoty z nim gadać. W końcu jednak odebrałam. Starając się panować nad emocjami, powiedziałam, że wiem, kim jest naprawdę.
– Żona i dzieci, ładnie. Jakim niby cudem zapomniałeś o tym wspomnieć?
– Skarbie, coś ci się chyba pomyliło – wybełkotał zmieszany.
– Nie jestem żadnym twoim skarbem. I żeby była jasność, nie pokazuj mi się na oczy.
Więcej się nie odezwał. Marzenia o romantycznej miłości prysnęły niczym mydlana bańka, a ja wróciłam do punktu wyjścia – z tą różnicą, że teraz miałam o facetach jeszcze gorsze mniemanie, niż kiedyś. Z Kaśką postanowiłyśmy napisać do żony Olka. Co ona uczyni z uzyskanymi od nas informacjami, to już jej sprawa. Uważałam, że jest to mój obowiązek. Zapewne nie podejrzewała męża o zdradę, bo to tak zwykle bywa.
Gdybym wiedziała, że Olek jest żonaty, nie wdałabym się w romans z nim, ale najzwyczajniej w świecie mnie okłamał. Moje rozgoryczenie było ogromne. Jak po czymś takim zaufać mężczyźnie? W temacie związków nie mam najlepszych doświadczeń i brak mi pewności, czy pragnę zdobywać kolejne. Chyba zostanę singielką – tak jest znacznie bezpieczniej i spokojniej.
Julia, 35 lat