Reklama

Już miałem skręcać z obwodnicy w stronę domu, kiedy przypomniało mi się, że Iza prosiła mnie rano o paczkę kawy. Zgrzytnąłem zębami. Nie chciało mi się wracać w piątkowym tłumie, ale obiecałem, a ostatnio zdarzało mi się zapominać o jej prośbach. Zatrzymałem się więc pod dyskontem.

Kiedy wszedłem do środka, tłum ludzi zdawał się pękać w szwach. Jak zawsze w piątek, wszyscy rzucili się na zakupy. Wziąłem kawę i stanąłem w kolejce, która ciągnęła się aż do działu z detergentami. I wtedy go zobaczyłem.

Zapomniałbym o urodzinach żony

Przede mną stał starszy pan – siwy, z krzaczastymi brwiami, w klasycznym prochowcu. Trzymał tylko jedną rzecz – parę ciepłych skarpet i banknot 20 zł. Uśmiechnął się do mnie lekko.

– Dla mojej Basi – powiedział cicho. – Jutro ma urodziny. Zawsze jej marzną stopy.

Zrobiło mi się cieplej na sercu. Pomyślałem o swoim dziadku, który w podobny sposób troszczył się o babcię. A potem... nagle mnie tknęło. Jutro? Przecież Iza też ma urodziny i to dzisiaj! Zapomniałem. Nie miałem żadnego. W bagażniku miałem jakąś płytę CD z wyprzedaży. Pomyślałem, że może wystarczy. W tej samej chwili pan przed mną próbował zapłacić. Kasjerka była naburmuszona.

– Dziesięć dostałam, a pan chce dziesięć reszty?! – burknęła.

Nie chciałem się wtrącać, ale widziałem dokładnie – dał dwudziestkę.

– Proszę pani, widziałem, jak podał banknot. To było 20 zł – powiedziałem spokojnie.

Po chwili dołączyli inni. Kasjerka z łaską wydała różnicę, a starszy pan uśmiechnął się do mnie ciepło.

– Dzięki panu, mogę jeszcze kupić kwiatka.

Ten mężczyzna coś mi uświadomił

Wyszedłem ze sklepu tuż za nim. Starszy pan przystanął przy stoisku z kwiatami, zerknął na ceny i wybrał niewielką różę. Potem spojrzał w moją stronę, jakby czekał.

Chciałem panu jeszcze raz podziękować – powiedział cicho. – Wie pan, te skarpety to nie prezent z przypadku. Basia choruje, nie wychodzi z domu, a ja chcę jej umilić ten czas. A teraz jeszcze kwiatki, więc się ucieszy

Zamurowało mnie. Trzymałem w ręku paczkę kawy, a w głowie miałem tylko jedno: co ja właściwie robię? Zamierzałem dać Izie płytę z muzyką, której nie znosi. Nawet jej nie rozpakowałem. Chciałem po prostu odbębnić temat, bo „przecież coś musi być”. A ten pan, mając dwadzieścia złotych na wszystko, rozplanował prezent z sercem i troską.

Przypomniałem sobie urodziny sprzed roku. Iza dała mi wtedy polarową bluzę, dokładnie taką, jaką widziała u mnie na liście „zapisanych do kupienia”. Nie pytała, nie sugerowała. Po prostu słuchała. I pamiętała. A ja?

– To ja panu dziękuję – powiedziałem jeszcze, a on tylko skinął głową i odszedł powoli w stronę przystanku.

Zadzwoniłem do Izy, żeby uprzedzić, że się spóźnię. Wymówiłem się korkiem, choć tak naprawdę zawróciłem na skrzyżowaniu i pojechałem w stronę galerii handlowej. Przypomniałem sobie wystawę, przy której kiedyś Iza zatrzymała się dłużej niż zwykle. Bransoletka. Srebrna, z drobnym bursztynem. Miałem nadzieję, że jeszcze tam będzie. A jeśli nie, to znajdę coś innego, ale tym razem z myślą o niej, nie o sobie.

Żona była szczęśliwa

Drzwi mieszkania otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Iza właśnie wyciągała z piekarnika tartę z gruszkami. Spojrzała na mnie z uśmiechem, ale widziałem, że była trochę zdziwiona.

– Spóźniłeś się – rzuciła lekko, ocierając ręce o fartuch. – Co, korek był większy niż zwykle?

– Mhm – przytaknąłem, nie patrząc jej w oczy. W dłoni trzymałem papierową torebkę od jubilera.

Podałem jej ją bez słowa. Przez chwilę patrzyła na mnie pytająco, a potem zaczęła rozpakowywać z ostrożnością, jakby trzymała coś bardzo kruchego. Gdy zobaczyła bransoletkę, jej palce zadrżały. Przesunęła nimi po srebrnym łańcuszku i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Przecież… – zaczęła.

– Wiem. Widziałem, jak ją oglądałaś kilka tygodni temu – przerwałem. – Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że ci się aż tak podobała. Dziś zrozumiałem, że nie mogę dać ci czegokolwiek. Że zasługujesz na coś wybranego z myślą o tobie.

Iza się nie odezwała. Po prostu podeszła i objęła mnie mocno, chowając twarz w mojej szyi.

Myślałam, że zapomniałeś – wyszeptała i przytuliła się do mnie.

Zamknęła oczy, a ja wiedziałem, że ten uścisk był czymś więcej niż tylko „dziękuję”.

Jestem wdzięczny

Siedzieliśmy potem razem na kanapie. Iza jeszcze raz przyglądała się bransoletce, jakby nie wierzyła, że jest naprawdę jej. A ja patrzyłem na nią w ciszy. Z tym samym uczuciem, które miałem, gdy pierwszy raz ją zobaczyłem na uczelnianym korytarzu – z mieszaniną zachwytu i onieśmielenia.

W tamten wieczór nie było hucznej kolacji ani wina, ani prezentów zapakowanych w błyszczący papier. Była tarta gruszkowa, herbata i rozmowa. Prosta. Szczera. Taka, którą się zapamiętuje na długo. Iza może wyczuła, że za tym gestem kryje się coś więcej.

A ja... nie mogłem przestać myśleć o tym starszym panu. O jego prostym, symbolicznym prezencie. O tym, jak bardzo liczył każdy grosz, żeby sprawić radość swojej żonie. I o tym, jak niewiele potrzeba, by być uważnym. By nie przegapić drugiego człowieka. I nie zawieść tego, kto ufa ci najbardziej.

Ta historia mogła się skończyć inaczej. Mógłbym wręczyć Izie nietrafiony prezent i udawać, że to od serca. Mógłbym jej nawet nie zauważyć, wrócić do domu i rzucić pudełko na stół, ale los postawił mi na drodze nauczyciela z wielkim sercem. I dzięki niemu przypomniałem sobie, co to znaczy być mężem. Nie partnerem na papierze, ale człowiekiem, który widzi, słucha, pamięta i kocha.

Mikołaj, 43 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama