Reklama

Kiedy po latach Adam zaproponował spotkanie, serce zabiło mi szybciej, niż powinno. Był tym typem mężczyzny, który rzadko ogląda się za siebie. Nie dlatego, że jest arogancki. Po prostu wie, że nie musi. Dlatego chciałam wypaść wyjątkowo. W internecie kobiety polecały sobie arabskie perfumy, które „działają na facetów jak zaklęcie”. Zainwestowałam więc mały flakonik pachnidła i psiknęłam się tuż przed wyjściem. Nie spodziewałam się, że jego pierwsze słowa sprawią, że będę chciała zapaść się pod ziemię.

Stałam jak wryta

Spotkaliśmy się pod knajpą z kuchnią tajską – Adam ją wybrał, bo „mają najlepszą zupę z mlekiem kokosowym w mieście”. Szykowałam się godzinami. Włos jak tafla, kreski równe jak autostrada i szykowna sukienka. I ten zapach... mocny i obiecujący niejeden grzech. Dla mnie – intrygujący. Dla Adama, jak się miało okazać, zupełnie inny.

Pachniesz jak moja babcia – powiedział z przekrzywioną głową i marszcząc nos.

Stałam jak wryta. Babcia?! Miałam wyglądać jak femme fatale, a nie jak staruszka z modlitewnikiem.

– Serio? – próbowałam się uśmiechnąć.

– No wiesz... moja babcia była cudowną kobietą. Tylko... zawsze miała taki specyficzny zapach. Taki... kadzidlano-goździkowy. Trochę jak... szafa w klasztorze – dodał z udawaną powagą.

– Czyli rozumiem, że nie uwiodłam cię zapachem?

– Na pewno mnie zaintrygowałaś – zaśmiał się.

Usiedliśmy do stolika. W duchu marzyłam, by się cofnąć w czasie i psiknąć się czymś bezpiecznym. Jednak skoro już zaczęłam wieczór pachnąca jak modlitewnik, postanowiłam trzymać fason.

– Może chociaż zupa mnie uratuje – mruknęłam, patrząc na menu.

– Zupa nie musi. Ty już mnie masz. Babcinym aromatem i wszystkim innym – powiedział z uśmiechem, który przypominał mi, dlaczego się w nim zadurzyłam.

Zrobiło mi się ciepło

Gdy kelner odszedł z naszym zamówieniem, a ja wciąż nie mogłam się zdecydować, czy Adam mnie przed chwilą obraził, czy może właśnie próbował być czarujący, spojrzałam na niego z lekkim przekąsem.

– Mówisz tak wszystkim dziewczynom, z którymi się spotykasz? Że pachną jak twoja babcia?

– Nie wszystkim – odpowiedział, udając powagę. – Tylko tym wyjątkowym. Tylko takim, które mnie trochę onieśmielają.

– Czyli najpierw mnie rozbrajasz, a potem unieszkodliwiasz? Sprytne.

– Nie, po prostu jestem fatalny w prawieniu komplementów. Ale dobrze gotuję – mrugnął.

– I co? Liczysz, że jak zrobisz mi jakąś pastę z bakłażana, to zapomnę o tym, że porównałeś mnie do siedemdziesięcioletniej kobiety?

– Ej, do kobiety w futrze! Babcia była ekscentryczna.

Parsknęłam śmiechem, mimo że w duchu wciąż miałam ochotę zniknąć z tej randki w smugach swojego orientalnego „kadziła”. On mnie zaskakiwał. Totalnie inny niż faceci. Nie próbował być „super facetem”, nie sypał wyuczonymi tekstami. Był… nieogarnięty, trochę bezczelny, trochę uroczy.

– A ty? – zapytał nagle. – Co cię podkusiło, żeby tak się wystroić i spryskać się czymś, co pachnie jak targowisko w Marrakeszu?

– Chciałam zrobić na tobie wrażenie – wyznałam szczerze.

Misja zakończona sukcesem. Teraz tylko muszę przestać myśleć o klatce schodowej u babci.

– Naprawdę nie ratujesz sytuacji.

– Dlatego wolę gotować. Wtedy głównie milczę.

Zrobiło mi się ciepło. Od tej zupy, ale nie tylko.

Spojrzałam na niego spod rzęs

Adam sięgnął po pałeczki, ale po chwili spojrzał na mnie bezradnie.

– Czy jest coś bardziej upokarzającego niż próba jedzenia tymi patykami w miejscu publicznym?

– Możesz je włożyć do włosów i udawać, że jesteś zen. Albo po prostu poprosić o widelec.

A mogę liczyć, że mnie nakarmisz? – rzucił z uśmiechem.

Spojrzałam na niego spod rzęs.

– Przemyślę – odpowiedział i spojrzał mi prosto w oczy.

Zjadaliśmy w milczeniu, ale takim... dobrym. Żadne z nas nie czuło potrzeby zagadywania ciszy. Adam raz po raz patrzył na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. W końcu oparł się na łokciach i zapytał:

– A tak szczerze, dlaczego dopiero teraz? Czemu zgodziłaś się ze mną spotkać dopiero po dwóch miesiącach?

Zawahałam się. Nie chciałam mu mówić, że przez pierwsze trzy tygodnie sprawdzałam jego profil pięć razy dziennie, analizując każde zdjęcie.

Bo się bałam. Że nie wyjdzie. Że będziesz... inny.

– No i jestem. Prawda?

– Jesteś. Trochę bezczelny, trochę dziwny, ale… przynajmniej prawdziwy.

– A ty jesteś zjawiskowa. Nawet jeśli pachniesz jak wspomnienie dzieciństwa.

Przewróciłam oczami, ale uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy.

Serce zabiło mi mocniej

Po kolacji spacerowaliśmy bez celu. Noc była ciepła, a arabskie perfumy powoli traciły swoją intensywność.

– Wiesz, że to byłby idealny moment na to, żebyś mnie złapał za rękę? – rzuciłam niby od niechcenia, ale serce przyspieszyło.

Adam zatrzymał się. Spojrzał na mnie z niepokojącym błyskiem w oku.

– Myślałem, że jesteś kobietą, która sama sięga po to, czego chce.

– Niby tak, ale czasem fajnie, jak to facet wykona pierwszy ruch.

– To wyciągnij rękę, może się skuszę.

Wyciągnęłam. Adam złapał ją bez wahania. Jakby już nie zamierzał puścić.

– Chociaż dalej pachniesz jak kadzidło – mruknął, śmiejąc się pod nosem.

Daj już spokój z tym zapachem.

– Nie mówię, że to coś złego. Po prostu… nie spodziewałem się. Kojarzysz się z kadzidłem, słodkim winem i... trochę jakbyśmy byli w jakimś dziwnym filmie o zakazanej miłości.

Ty to masz fantazję.

– A ty masz urok, który sprawia, że już zupełnie nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy godzinę temu.

– A może to odurzający wpływ kadzidła?

– Albo po prostu… bardzo mi się podobasz.

Zatrzymałam się. Spojrzałam mu w oczy. Po raz pierwszy od lat poczułam, że nie muszę niczego udawać.

– Ty też mi się podobasz – wyszeptałam.

I wtedy mnie pocałował. Pachniałam dziwnie, czułam się głupio, ale to był najpiękniejszy pocałunek od bardzo, bardzo dawna.

Było mi z nim dobrze

Zanim się odsunęliśmy od siebie, usłyszeliśmy klakson z pobliskiej ulicy. Jakiś kierowca najwyraźniej uznał naszą scenę za zbyt romantyczną jak na miejskie realia.

– No dobra, Romeo. Może, zanim zaczniemy całować się na skrzyżowaniach, wypadałoby ustalić, co to właściwie było? – rzuciłam z przekąsem, bo nie chciałam pokazać po sobie, że mi na nim zależy.

– To było... zaskakujące i nieco goździkowe – mrugnął do mnie.

– Przestań! Jeszcze raz wspomnisz o tym zapachu, a przysięgam, zaciągnę cię do drogerii i każę ci wąchać wszystkie flakoniki po kolei.

– Może właśnie po to się z tobą spotkałem. Szukałem przewodniczki po świecie arabskich zapachów.

– A może jednak po to, żeby spotkać kobietę, która miała odwagę być sobą. Nawet jeśli „sobą” znaczy: pachnieć jak wspomnienie z dzieciństwa.

Zamilkł na chwilę. Szliśmy dalej, wolno. Jego dłoń cały czas trzymała moją. I choć w głowie wciąż krążyło tysiąc pytań, to serce czuło, że właśnie przekroczyliśmy jakąś niewidzialną granicę.

– Ilona?

– Hm?

Zobaczymy się jutro?

Zaśmiałam się. Z ulgą.

Śmiałam się jak dziecko

Minął tydzień. Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. Raz zaprosił mnie do siebie – zrobił pastę z bakłażana, która smakowała jak coś z innego świata. Innym razem przyszłam do jego pracy z gorącą kawą. Przedstawił mnie kolegom:

– To Ilona. Dziewczyna, która pachnie jak wspomnienie.

Nie wiedzieli, o co chodzi, ale się uśmiechali. Ja też. Któregoś dnia zapytałam go wprost:

– Ty tak serio o mnie myślisz, czy to wszystko to tylko chwilowe zauroczenie?

Spojrzał na mnie długo. I spokojnie.

– Całe życie spotykałem kobiety, które były „jak z katalogu”. Piękne, perfekcyjne, pachnące jak reklama perfum z lotniska. Ale z tobą... jest inaczej. Jesteś prawdziwa. Trochę nieoczywista. Trochę zbyt szczera. Trochę pachnąca przyprawami z bazaru. I to jest pociągające.

Zamilkłam. Bo pierwszy raz ktoś mnie zobaczył. Nie tylko „ubrał ładnie i pocałował w czoło”. Zobaczył. Polubił. Chciał zostać.

– Czyli mam cię dalej uwodzić moimi dziwacznymi perfumami?

– Możesz nawet pachnieć barszczem. I tak przyjdę.

Śmiałam się wtedy jak dziecko. Głośno, szczerze, bez żadnych masek. I w końcu zrozumiałam, że może wcale nie chodzi o to, żeby wyglądać idealnie i pachnieć jak milion dolarów. Może chodzi o to, żeby znaleźć kogoś, kto i tak będzie chciał cię przytulić. Nawet wtedy, gdy pachniesz jak kadzidło z kościelnego regału.

Ilona, 39 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama