Reklama

Kiedy wyszłam za Marka, wiedziałam, że nie tylko jego będę musiała zdobyć, ale i jego rodzinę. A właściwie jedną osobę – jego matkę. Jadwiga była seniorką rodu, kobietą surową i zasadniczą, której opinia wydawała się niepodważalna. Od samego początku dawała mi do zrozumienia, że nie jestem dla niej odpowiednią synową. Nigdy nie powiedziała tego wprost, ale wystarczyło, jak marszczyła brwi, patrząc na mój obiad, albo przewracała oczami, gdy mówiłam, że nie mam jeszcze dzieci.

Reklama

Starałam się

Pomagałam przy rodzinnych obiadach, słuchałam jej rad, chwaliłam wszystko, co robiła. A mimo to między nami nie było ciepła. Jadwiga traktowała mnie raczej jak kogoś, kogo musi zaakceptować, bo jej syn tak postanowił, ale kto nigdy nie będzie dla niej prawdziwą rodziną.

Nie chciałam się z tym pogodzić. Wiedziałam, że to ona rozdaje karty i że jeśli chcę być częścią tej rodziny, muszę znaleźć sposób, by choć trochę zdobyć jej uznanie. Próbowałam różnych rzeczy, ale żadna nie działała. Aż w końcu przyszedł tłusty czwartek.

To był jej dzień, jej święto. Co roku smażyła pączki według rodzinnej receptury, a Marek wspominał, że to najważniejsza tradycja w ich domu. Pomyślałam, że to może być moja szansa. Jeśli pokażę, że też potrafię, że szanuję tę tradycję i chcę do niej dołączyć, może w końcu spojrzy na mnie inaczej. Nie miałam pojęcia, jak bardzo się myliłam.

To miał być miły gest

Trzymałam talerz z pączkami, czując ich ciepło przez ceramikę. Pachniały cudownie – wanilią, skórką pomarańczową i konfiturą różaną, którą sama przygotowałam według przepisu znalezionego w starej książce kucharskiej. Byłam dumna. Nie tylko dlatego, że udało mi się je usmażyć na idealny złocisty kolor, ale przede wszystkim dlatego, że to był mój gest wobec teściowej. Próbowałam pokazać, że doceniam jej tradycje i chcę być częścią tej rodziny.

Gdy weszłam do salonu, Marek uniósł brwi na mój widok, a Andrzej, mój teść, uśmiechnął się lekko, jakby już wyobrażał sobie smak tych pączków. Ale to Jadwiga była dla mnie najważniejsza. Siedziała przy stole w swoim ulubionym, ciemnym swetrze i obserwowała mnie uważnie.

– Chciałam was zaskoczyć – powiedziałam, stawiając talerz na stole. – upiekłam pączki sama. Mam nadzieję, że wam posmakują.

W pokoju zapadła cisza. Widziałam, jak Marek się spiął, a Andrzej dyskretnie odwrócił wzrok. Jadwiga zmarszczyła brwi.

– Ty… upiekłaś? – powtórzyła wolno, a w jej głosie zabrzmiało coś, czego nie potrafiłam od razu zinterpretować.

Marek odchrząknął i spojrzał na mnie z czymś, co mogło być ostrzeżeniem.

– Reniu, może najpierw… powinnaś zapytać?

Zmarszczyłam czoło.

– O co? Przecież to tylko pączki.

Byłam w szoku

Zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, Jadwiga wstała, chwyciła talerz i jednym, zdecydowanym ruchem zrzuciła go na podłogę. Pączki potoczyły się po panelach, niektóre pękły, rozsypując cukier puder na ziemię. Zamarłam.

– Jak śmiesz! – jej głos zabrzmiał ostro. – To ja robię pączki w tym domu! To święta tradycja, a ty ją deptasz.

Patrzyłam na nią, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Przecież to były tylko pączki. Nikt mi nie powiedział, że to temat tabu, że dotykam czegoś, co jest dla niej świętością. A jednak stałam teraz pośrodku salonu, z sercem bijącym jak oszalałe, upokorzona i wściekła jednocześnie. Marek odwrócił wzrok, a Andrzej pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć: „Mówiłem ci, żebyś odpuściła”. A ja stałam tam i zastanawiałam się, czy kiedykolwiek będę dla tej kobiety kimś więcej niż obcą osobą.

Teściowa była wściekła

Siedziałam przy stole, wciąż czując w gardle gorzki smak upokorzenia. Resztki moich pączków leżały na podłodze, jakby nigdy nie istniały. Nikt się nie odzywał. Marek nerwowo obracał widelec w dłoniach, Andrzej zaczął czytać gazetę, choć wątpiłam, że w ogóle dostrzegał litery.
Nie wytrzymałam.

– Czy ktoś może mi wyjaśnić, o co właściwie chodzi? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie, choć w środku aż się gotowałam.

Jadwiga patrzyła na mnie surowo.

– Od pokoleń w tej rodzinie pączki robi najstarsza kobieta. To mój obowiązek i zaszczyt. A ty przyszłaś i z butami wparowałaś do mojej kuchni!

– Ale to tylko ciasto… – zaczęłam, ale natychmiast ugryzłam się w język, widząc, jak teściowa zaciska usta. – Chciałam się włączyć, pomóc – dodałam ostrożniej.

Jadwiga prychnęła, jakbym właśnie powiedziała największą głupotę.

– Pomóc? Chciałaś mi odebrać miejsce w rodzinie! Myślisz, że wiesz lepiej? Że twoje pączki mogą zastąpić moje?

– Mamo, może nie trzeba było od razu… – zaczął Marek, ale Jadwiga spojrzała na niego jak generał na szeregowca.

– Ty się nie wtrącaj! Twój ojciec nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił.
Andrzej westchnął i odłożył gazetę.

– Jadzia, ale to przecież nie wojna. Reniu, nie wiedziałaś o tej tradycji, prawda?

Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Przynajmniej ktoś próbował być rozsądny.

– Nie. Nikt mi nie powiedział – odparłam szczerze.

Jadwiga skrzyżowała ramiona.

– Bo to oczywiste! W dobrym domu synowa nie wtrąca się w sprawy seniorki!

Miałam już tego dość

– A może po prostu chciałam się poczuć częścią tej rodziny? – wyrzuciłam z siebie.

Teściowa uniosła brwi, jakby dopiero teraz po raz pierwszy naprawdę mnie zauważyła.

– Częścią rodziny? – powtórzyła powoli. – A wiesz, jak na to zasłużyć?

Nie odpowiedziałam, ale czułam, jak zaciska mi się gardło. Patrzyłam, jak wychodzi z salonu, zostawiając mnie z mężem i teściem. Andrzej tylko pokręcił głową, a Marek wciąż patrzył w talerz. Poczułam, że nigdy nie będę dla niej wystarczająco dobra.

Mąż bronił matki

Wracaliśmy do domu w milczeniu. Marek prowadził, wpatrując się w drogę, jakby nagle każda dziura w asfalcie wymagała jego pełnej uwagi. Ja siedziałam obok, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, czując w sobie narastającą falę złości i żalu. Gdy tylko zamknęliśmy drzwi mieszkania, nie wytrzymałam.

– Powiedz mi, dlaczego nikt mi nie powiedział o tej przeklętej tradycji?

Marek zdjął kurtkę i odwrócił się do mnie, jakby zbierał myśli.

Nie sądziłem, że będziesz piekła…

– Aha. Czyli to moja wina?

– Nie, ale wiesz, jaka jest mama – westchnął. – Ona potrzebuje czuć, że rządzi.

Pokręciłam głową, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.

– To świetnie. Ale ja nie będę całe życie klęczeć przed jej kuchennym tronem.

Pokłóciliśmy się

Marek przesunął dłonią po twarzy. Był zmęczony, ale nie zamierzałam mu odpuścić.

– Wiesz, co jest najgorsze? – zapytałam. – Że ty siedzisz cicho. Nie powiedziałeś ani słowa, kiedy ona wyrzuciła moje pączki.

– Bo nie chciałem dolewać oliwy do ognia! – wybuchł w końcu. – Znasz ją. Gdyby się rozkręciła, zrobiłaby ci awanturę na całego.

– Czyli lepiej, żeby zrobiła mi ciche upokorzenie?

Marek pokręcił głową, ale nie miał już siły się kłócić.

– Po prostu… mogłaś zapytać.

Poczułam, jak coś we mnie pęka.

– A może ty mógłbyś mnie uprzedzić?! – podniosłam głos. – Jesteśmy małżeństwem, powinniśmy być po jednej stronie.

Marek westchnął i usiadł na kanapie, przeczesując włosy palcami.

– To nie tak. Po prostu wiem, jak trudno zdobyć jej uznanie. I wiem, że jeśli będziesz się upierać, tylko bardziej cię odrzuci.

– Więc mam się poddać? Udawać, że mnie nie ma?

Nie odpowiedział. Tylko spuścił wzrok. Poczułam, że jeśli nie zrobię czegoś, jeśli nie postawię sprawy jasno, nigdy nie będę w tej rodzinie kimś więcej niż tą, która powinna się nie wychylać.

Przeprosiłam, choć nie powinnam

Następnego dnia poszłam do teściowej. Nie zapraszała mnie, ale i tak stanęłam w jej drzwiach.

– Chciałam przeprosić – powiedziałam, gdy tylko usiadłyśmy. – Nie wiedziałam o tej tradycji.

Jadwiga spojrzała na mnie z chłodnym wyrazem twarzy.

– Hm.

– Ale chciałam też coś powiedzieć. Nie próbowałam pani niczego odebrać. Chciałam być częścią tej rodziny.

Zmrużyła oczy, a potem westchnęła, jakby dopiero teraz dostrzegła, że naprawdę mi zależy.

– Moja teściowa też mnie nie chciała. Ale poczekałam. A potem razem piekłyśmy. Spojrzałam na nią zaskoczona. Czyżby to była szansa?

Rok później siedziałam w kuchni teściów, patrząc, jak Jadwiga zagniata ciasto. Tym razem nie czułam się obca. Nie próbowałam niczego udowodnić. Po prostu czekałam. W pewnym momencie teściowa spojrzała na mnie, westchnęła i podsunęła mi wałek.

– Dobra. Możesz pomóc. Ale bez fanaberii.

Uśmiechnęłam się i zabrałam do pracy. Może to nie było jeszcze pełne uznanie, ale na pewno pierwszy krok.

Renata, 29 lat

Reklama

Czytaj także: „W tłusty czwartek pączki teściowej doprowadziły do rozwodu. Wreszcie dałam mężowi ultimatum – albo ona, albo ja”
„Zdradę męża odkryłam przez pistacjowe pączki. To takie żałosne, że nie wiem, czy się śmiać czy płakać”
„Mąż miał ze mną jak pączek w maśle, ale w ogóle tego nie doceniał. Ocknął się, gdy zabrakło mu czystych gaci”

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...