„Chciałam poszaleć na imprezie pracowniczej, ale trochę przegięłam. W hotelowym pokoju zintegrowałam się z żonatym kolegą”
„W końcu wylądowaliśmy w jego pokoju hotelowym. I chociaż przyszła mi do głowy myśl, że popełniam błąd, to było już za późno. Spędziliśmy namiętną noc”.

Tradycją naszej firmy były coroczne imprezy integracyjne, na których szefostwo nie oszczędzało. Każdego roku jeździliśmy w inny zakątek Polski, aby przez dwa dni wyszaleć się z dala od rodzin, współmałżonków, partnerów i dzieci. Oczywiście wszyscy wiedzieliśmy co dzieje się na takich imprezach, ale nikomu to nie przeszkadzało.
Ja przez wiele lat byłam odporna na to, co się tam wyprawiało. Spędzałam czas z koleżankami i kolegami, a potem wracałam do męża. Ale ostatnim razem wszystko poszło inaczej. Zdradziłam męża z żonatym współpracownikiem. I niestety nie udało mi się zachować tego w tajemnicy.
Coroczna impreza integracyjna
Tego dnia siedziałam w pracy zmęczona i niewyspana. Nasi sąsiedzi kolejny raz urządzili sobie imprezę i za nic mieli to, że inni ludzie chodzą do pracy i najzwyczajniej w świecie chcą się wyspać.
— Co ty taka zmarnowana? — zapytała mnie koleżanka z biurka obok.
— A daj spokój — odpowiedziałam ziewając. — Nasi sąsiedzi znowu balowali całą noc.
— A Marek co? Nie mógł iść do nich i powiedzieć, żeby się uspokoili?
— Marek? — parsknęłam śmiechem. — On spał jak dziecko i nie słyszał, że sufit prawie wali mu się na głowę — dodałam. I pewnie za to byłam dzisiaj na niego trochę zła. Obudził się wyspany i wyglądał jak młody bóg. W odróżnieniu ode mnie. U mnie nieprzespana noc wybitnie odbijała się na moim wyglądzie.
— No tak, typowy facet — zaśmiała się koleżanka. — I pewnie jeszcze chrapał, co?
Tego na szczęście uniknęłam. Gdybym jeszcze musiałabym słuchać orkiestry w postaci chrapania, to chyba już zupełnie bym zwariowała.
— Ale słuchaj. Mam świetną informacją na poprawę humoru — Edyta pochyliła się w moim kierunku i zaczęła mówić ściszonym głosem. — W tym roku szykuje się bombowa impreza integracyjna.
Spojrzałam na nią z zaciekawieniem, bo już wcześniej docierały do mnie informacje, że w tym roku szefowie mają się naprawdę postarać i na niczym nie oszczędzać.
— Co wiesz? — zapytałam również szeptem. Okazało się, że tym razem impreza miała odbyć się w luksusowym ośrodku nad samym morzem, w którym wszystkie atrakcje miały być zapewnione dla naszej ekipy. Jeżeli to okazałoby się prawdą, to byłaby to najlepsza impreza ze wszystkich dotychczasowych.
— To pewne informacje? — zapytałam. Już czułam podekscytowanie, bo zawsze chciałam jechać nad morze.
— Tak mówiła Kaśka z księgowości — powiedziała Edyta. — A ona zawsze wszystko wie.
— Oby — powiedziałam i wróciłam do pracy. Impreza integracyjna była oczywiście bardzo ważna, ale najpierw trzeba było wykonać swoją pracę. A w tym dniu było jej wyjątkowo dużo. Ani się obróciłam, a już było późne popołudnie i musiałam lecieć do domu. Obiecałam mężowi dobrą kolację i zamierzałam dotrzymać obietnicy.
Mężowi nie podobały się imprezy
Ledwo zdążyłam z kolacją. Marek przyszedł do domu niewiele później ode mnie i tęsknie spoglądał w stronę kuchni. Na szczęście przygotowałam swoje popisowe danie, co osłodziło mu krótkie oczekiwanie.
— Przepysznie gotujesz — powiedział z uśmiechem. Poczułam dumę, bo kolejny raz odkryłam, że sprawdza się przysłowie mówiące o tym, że do serca mężczyzny najłatwiej dotrzeć przez żołądek.
Przez chwilę jedliśmy w milczeniu, a potem Marek zapytał o moje plany na przyszły weekend.
— Chciałbym zarezerwować nam jakiś weekendowy wyjazd — powiedział z uśmiechem. — Tak rzadko ostatnio mamy czas na to, aby pobyć tylko we dwoje — dodał.
Zamarłam. Bardzo chciałam spędzić z mężem romantyczny weekend, ale Marek zaproponował dokładnie ten termin, w jakim miała odbyć się nasza impreza integracyjna.
— A możemy przełożyć to na inny termin? — zapytałam.
— Dlaczego? — w głosie Marka usłyszałam rozczarowanie.
— Bo w tym terminie mamy coroczną imprezę integracyjną — powiedziałam. I od razu zobaczyłam, że Marek się zachmurzył. Nigdy nie był zadowolony z tego, że jeżdżę na te imprezy. Uważał, że są to typowe spotkania towarzyskie, na których pije się, bawi i zdradza partnerów. I po części miał rację.
— A musisz tam jechać? — zapytał zagniewany. — Przecież nic by się nie stało, gdybyś jeden raz zrezygnowała z wyjazdu — dodał.
Zabawiłam się z żonatym kolegą
Pewnie nic by się nie stało. Ale problemem było to, że ja chciałam tam jechać. Lubiłam te nasze wyjazdy integracyjne. Było na nich zabawnie, śmiesznie i wesoło, a przez te dwa dni można się było zrelaksować, odpocząć i zapomnieć o troskach dnia codziennego. A że niektórzy traktowali to jak możliwość skoku w bok? Oczywiście, że tak było. Ja do nich nie należałam i przez te wszystkie lata ani razu nie przyszło mi na myśl, że mogłabym się zapomnieć i wskoczyć do łóżka komuś innemu niż Marek.
— Wszyscy jadą — odpowiedziałam tylko. Ale Marek i tak się obraził. Bez słowa dokończył kolację, a potem do końca dnia już się do mnie odzywał.
Następnego dnia potwierdziła się wiadomość Edyty — mieliśmy jechać nad morze. Jeszcze tego samego dnia zaczęłam się pakować. A mój mąż zaczął marudzić.
— Ja doskonale wiem, co tam się dzieje — powiedział w momencie, gdy pakowałam do walizki jedną ze swoich ulubionych sukienek.
Podeszłam do niego i mocno go objęłam.
— Mnie to nie dotyczy — zapewniłam go. I wtedy właśnie tego byłam pewna. Jednak — jak się okazało — los bywa przewrotny.
Zajechaliśmy na miejsce późnym popołudniem i od razu ruszyliśmy do baru. Kredyt na drinki był otwarty i każdy mógł zamawiać co i ile chciał. I ja z tego skorzystałam. Piłam drinka za drinkiem i z każdym kolejnym czułam, że bawię się coraz lepiej.
— Pięknie wyglądasz — usłyszałam męski głos obok siebie. To był Adam — kolega z działu finansowego, którego poznałam całkiem niedawno.
— A dziękuję — odpowiedziałam zadowolona, a potem obdarzyłam go słodkim uśmiechem. Adam od razu zareagował.
Poprosił mnie do tańca, w którym mocno mnie obejmował i szeptał mi do ucha komplementy. Skłamałabym gdybym powiedziała, że mi się to nie podobało. O nie, byłam bardzo zadowolona, że zwrócił na mnie uwagę. Szkoda tylko, że nie pomyślałam, że to wszystko zasługa alkoholu.
Przez kilka kolejnych godzin piliśmy drinki, tańczyliśmy, wymienialiśmy się komplementami i przytulaliśmy. A w końcu wylądowaliśmy w jego pokoju hotelowym. I chociaż przez chwilę przyszła mi do głowy myśl, że popełniam błąd, to było już za późno. Spędziliśmy namiętną noc.
Otrzeźwienie przyszło dopiero nad ranem. Obudziłam się ramionach Adama i dopiero wtedy uświadomiłam sobie co tak naprawdę zrobiłam.
„Zdradziłam Marka” — pomyślałam przerażona. A potem szybko pozbierałam swoje rzeczy i uciekłam do siebie.
— Gdzie byłaś? — zapytała mnie Edyta, z którą dzieliłam pokój.
— Nigdzie — odburknęłam i zamknęłam się w łazience. Byłam pewna, że koleżanka nie ma żadnych złudzeń, gdzie i z kim spędziłam ostatnią noc.
Próbowałam o wszystkim zapomnieć
Następnego dnia próbowałam unikać Adama, ale niestety to mi się nie udało. Zobaczyłam go przy śniadaniu, gdy nakładał sobie porcję jajecznicy. I kiedy już chciałam uciec, to wtedy on do mnie podszedł.
— Cześć — powiedział niepewnie. Spojrzałam na niego i od razu zorientowałam się, że ma wyrzuty sumienia. I wcale mu się nie dziwiłam, bo ja miałam podobnie.
— Cześć — odpowiedziałam. Nie bardzo wiedziałam, co innego mogłabym mu powiedzieć.
— Chciałbym... — zaczął. Jednak ja nie dałam mu dokończyć.
— Zapomnijmy o tym — weszłam mu w słowo. — To się nie powinno stać — dodałam. A potem dodałam, że ani mój mąż, ani jego żona nigdy nie powinni się o tym dowiedzieć.
Adam tylko pokiwał głową i wyszedł z sali. Przez resztę imprezy już go nie widziałam. Dopiero potem dowiedziałam się, że wyjechał nieco wcześniej niż reszta uczestników. Mnie akurat było to na rękę, bo nie chciałam patrzeć mu w twarz i przypominać sobie o swojej zdradzie.
Przez całą drogę do domu zastanawiałam się, co powinnam zrobić. Ostatecznie podjęłam decyzję o tym, że Marek nigdy nie dowie się o moim skoku w bok. Gdybym mu powiedziała, to nasze małżeństwo byłoby skończone.
Po powrocie do domu zachowywałam się jak gdyby nic się nie stało. Nie miałam okazji porozmawiać z Markiem, bo jak wróciłam to on spał, a rano wyszedł bardzo wcześnie do pracy. Wysłałam mu sms — a, ale nie odpisał.
„Dziwne” — pomyślałam. Jednocześnie uspokajałam siebie, że wystarczy o wszystkim zapomnieć, a wszystko wróci do normy.
Wieczorem okazało się, że liczenie na to, że mąż nie dowie się o zdradzie było z mojej strony ogromną naiwnością. Gdy tylko wróciłam do domu, to zastałam Marka pakującego walizkę.
— Jedziesz gdzieś? — zapytałam.
— Wyprowadzam się — odpowiedział Marek po kilku sekundach.
— Jak to się wyprowadzasz? — zdziwiłam się.
Marek początkowo nic nie mówił, a potem pokazał mi wiadomość, którą dostał z nieznanego numeru. Jakiś „życzliwy” nie tylko poinformował mojego męża o mojej zdradzie, ale także dołączył zdjęcie, na którym ściskałam się z Adamem.
Wybacz mi
— Co to ma znaczyć? — zapytał, a w jego głosie usłyszałam ledwo tłumioną złość.
Mogłam skłamać, że między mną a kolegą z pracy do niczego nie doszło. Przecie to zdjęcie jeszcze o niczym nie świadczyło. Jednak tego nie zrobiłam. Tak naprawdę nie chciałam okłamywać mężczyzny, z którym przeżyłam kilka naprawdę fajnych lat.
— Wybacz mi — poprosiłam. — Za dużo wypiłam — dodałam. Miałam nadzieję, że Marek to zrozumie.
Niestety nie zrozumiał. Skończył pakować walizkę, a potem opuścił nasze mieszkanie. Kilka tygodni później dostałam pozew rozwodowy. Próbowałam porozmawiać z mężem, ale nic z tego nie wyszło. Jeden głupi wyskok zniszczył moje małżeństwo.
Czytaj także:
„Nakryłam szefa z kochanką. Nie doniosłam, bo na moim koncie co miesiąc przybywa kilka tysięcy”
„Wstydziłam się, że mąż mnie zostawił, a nie powinnam. W końcu to on nie potrafił być wierny”
„Mąż ma romans ze swoją szefową. Nie przeszkadza mi to, dopóki przynosi do domu dużą wypłatę”

