„Chciałam choć raz przeżyć romantyczne święta z mężem, ale teściowa nie dała nam żyć. Nigdy nie zapomnę jej słów”
„Poczułam się, jakbym dostała w twarz. Wiedziałam, że teściowa nie pała do mnie sympatią, ale nie miałam pojęcia, że ma mnie za nic. Tymi słowami udowodniła, że nie zasługuje na to, bym siadała z nią przy wspólnym stole”.

- listy do redakcji
Odkąd tylko pamiętam, marzyłam o romantycznych świętach. Gdy wyszłam za Darka, liczyłam, że wreszcie będziemy mogli spędzić Boże Narodzenie tak, jak sami tego chcemy. Co roku musieliśmy jednak poddawać się woli jego matki. Rany, dlaczego ta kobieta nie potrafi zrozumieć, że wolimy cieszyć się sobą, niż uczestniczyć w tym snobistycznym teatrzyku?
Chciałam świąt we dwoje
W moim życiu nie wydarzyło się nic romantycznego, aż pewnego dnia poznałam Darka. Wtedy wszystko się zmieniło. Przy nim poczułam się, jakbym była postacią jednego z romansów, którymi nałogowo się zaczytywałam. Gdy poprosił mnie o rękę, byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Liczyłam, że pierwsze wspólne święta spędzimy w romantycznej górskiej scenerii, ale moja teściowa miała inny pomysł.
Każdego roku starała się ustawić nas pod siebie i zawsze dopinała swego. A ja nie chciałam czuć się jak niemile widziany gość. W tym roku postanowiłam, że będzie inaczej. Kiedy zaprosiła nas na Wigilię, zaprotestowałam. Powiedziała mi wtedy coś, czego nie zapomnę jej do końca życia.
Nie miałam łatwego startu
Większość dzieci ma szczęście urodzić się w porządnej rodzinie. Niestety, mnie to nie dotyczyło. Moi rodzice zupełnie nie sprawdzili się w swojej roli. Zaglądanie do kieliszka było ich ulubionym zajęciem, a ja zupełnie ich nie interesowałam. Byłam notorycznie zaniedbywana. Nierzadko zdarzało się, że przez cały dzień chodziłam głodna. To nie mogło trwać wiecznie. W końcu ktoś musiał zareagować.
Sąsiedzi zgłosili to do ośrodka pomocy społecznej. Ani się obejrzałam, a urzędnicy umieścili mnie w rodzinie zastępczej. Rodzice stracili prawo do opieki nade mną i nawet nie starali się, by mnie odzyskać. Wydaje mi się, że było im to nawet na rękę. Nie wiem, co się z nimi stało. Przestałam ich interesować (zresztą, chyba zawsze byłam im obojętna), więc sama też nie zabiegałam o kontakt.
Trafiałam z domu do domu i z placówki do placówki. W moim życiu była tylko jedna stałość – książki. By zagłuszyć wewnętrzny ból, uciekałam do świata fantazji. Jako dziecko, pokochałam magiczne krainy, w których żyły istoty nie z tego świata. Gdy byłam dorastającą nastolatką, zaczęły interesować mnie powieści romantyczne.
Pragnęłam miłości jak z powieści
Uciekałam od rzeczywistości, ale codzienność i tak dopadała mnie całą swoją szarością. Najgorzej było w święta. To powinien być rodzinny czas przepełniony magią. W placówce opiekuńczej nie było mowy o domowym cieple, a w rodzinach zastępczych zawsze czułam się jak obca. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że świat opisywany na kartach powieści wydawał mi się o wiele atrakcyjniejszy od rzeczywistego.
Z każdą pochłanianą stroną coraz bardziej wierzyłam, że idealne życie, którego obraz kreowały autorki, jest na wyciągnięcie ręki. Byłam przekonana, że gdy poznam odpowiedniego chłopaka, zmieni się wszystko. Problem w tym, że nie mogłam spotkać swojego ideału. Rozczarowywał mnie każdy chłopak, z którym się spotykałam. Choć początkowo wszyscy wydawali się idealni, po czasie okazywali się prostaccy, grubiańscy i zupełnie nie w moim typie. Byłam bliska zwątpienia. Powoli przestawałam wierzyć, że romantyczna miłość jest mi pisana. Aż pewnego dnia poznałam Darka.
Szukałam mężczyzny takiego jak Darek
Miałam wtedy 20 lat. Byłam już samodzielna. Poznałam go w sklepie, w którym pracowałam. Przyszedł na zakupy, a gdy podał mi produkty do skasowania, nie mogłam wydusić z siebie słowa. Stałam tylko i wpatrywałam się w niego, jakbym postradała zmysły. Tak właśnie się czułam. Miałam wrażenie, że patrzę na ideał, a gdy usłyszałam jego głos, głęboki, niski i męski, tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu.
Zaczął częściej bywać w moim sklepie. Aż pewnego dnia zaprosił mnie na randkę. Nie na banalną kawę czy herbatę. Postarał się o wiele bardziej niż jakikolwiek inny facet. Wynajął śmigłowiec, którym polecieliśmy nad błyszczącą milionami świateł Warszawą. Słowo daję, to było niesamowite przeżycie. Chyba już wtedy wiedziałam, że chcę spędzić z nim resztę życia.
Chciałam zostać jego żoną
Spotykaliśmy się dwa lata, gdy poprosił, byśmy zamieszkali razem. Wtedy byłam już pewna, że to coś poważnego. Było nam razem wspaniale. Uwierzyłam, że możemy stworzyć rodzinę. Rodzinę, której tak naprawdę nigdy nie miałam.
Oświadczył mi się w naszą trzecią rocznicę. Nie wahałam się ani chwili, choć rozsądnie byłoby mieć choćby cień wątpliwości. Byliśmy z dwóch różnych światów. Ja nie miałam niczego, a on miał u stóp cały świat. Pochodził z majętnej, szanowanej rodziny. Był zamożny i miał perspektywy na przyszłość. Ja miałam tylko posadę w sklepie i mieszkanie socjalne, które dostałam od miasta, gdy skończyłam osiemnaście lat. Żyliśmy na przeciwległych biegunach, a mimo to chciałam zostać jego żoną.
Zaplanowałam idealne święta
Pierwsze Boże Narodzenie, które mieliśmy spędzić jako małżeństwo, miało być idealne. Postanowiliśmy wynająć małą drewnianą chatkę w górach. Czy można wyobrazić sobie romantyczniejszą scenerię? Miało być idealnie, ale matka Darka szybko sprowadziła nas na ziemię.
– Nawet nie chcę o tym słyszeć. Spędzicie Wigilię w naszym roku. Nie wypada łamać tradycji – powiedziała, gdy poinformowaliśmy ją o naszych planach.
Nalegałam, żebyśmy postawili na swoim, ale Darek miał wątpliwości.
– Rodzice mają już swoje lata. Zróbmy im tą przyjemność – mówił.
– Darek, ale przecież spędzamy z nimi każdą Wigilię, odkąd jesteśmy razem. Choć raz zróbmy coś, na co sami mamy ochotę – upierałam się.
– Mamie pękłoby serce, przecież wiesz. Jeszcze zdążymy zrealizować nasze plany, a na razie zróbmy jej tę przyjemność.
Nie lubiłam Świąt z teściową
Zgodziłam się, choć niechętnie. Święta w rodzinnym domu Darka nie miały w sobie nic romantycznego. Przeciwnie, atmosfera była przepełniona snobizmem i grubiaństwem. Dom przystrojony przez dekoratorkę wnętrz, zamówione potrawy, wynajęta obsługa, najlepsza porcelana i srebrne sztućce na stole – gdzie tu magia świąt?
Inna sprawa, że zawsze czułam się u nich jak przybłęda. Mimo że nie powiedziała tego wprost, miałam wrażenie, że mnie nie lubi. Nie pomyliłam się. W tym roku wyraźnie dała mi do zrozumienia, że dla niej jestem nikim.
Postawiłam na swoim
Kolejną Wigilię też spędziliśmy w domu rodziców Darka, podobnie jak następną. Miałam tego dosyć. W tym roku uparłam się, że Święta są wyłącznie dla nas. Darek rozumiał, że bardzo mi na tym zależy. Przyznał w końcu, że nie możemy zawsze spełniać oczekiwań jego matki.
Gdy teściowa oficjalnie zaprosiła nas na wieczerzę, poinformowałam ją, że w tym roku mamy inne plany.
– A ty znowu o tym domku w górach? – wyśmiała mnie. – Mam wrażenie, że już sobie to wyjaśniłyśmy.
– Mamy prawo do własnych planów. Chcemy spędzić Święta po swojemu, mamo – wtrącił się Darek.
– Synku, a co z tradycją? Przecież co roku...
– Nic się nie stanie, jak raz od niej odstąpimy – wróciłam do rozmowy. – Zaplanowaliśmy Święta w górach tuż po ślubie, ale do dzisiaj nie wyszły. Chcielibyśmy wreszcie zrobić coś dla siebie.
– Wcale wam tego nie zabraniam. Jedźcie w góry, choćby na całe ferie, ale Boże Narodzenie jest dla rodziny.
– Dziękujemy za zaproszenie, ale w tym roku skupimy się na swoich planach – upierałam się.
– Boże, dlaczego pokarałeś mnie taką synową? – zaczęła lamentować.
– Słucham?
– Jak możesz tak mówić, mamo? – wtrącił się Darek.
– A co ja niby złego powiedziałam, synku? Nawet rodzice jej nie chcieli, a my przygarnęliśmy tę przybłędę jakby była nam równa. Powinna być wdzięczna, a zamiast tego zaczyna obracać cię przeciwko nam.
Poczułam się, jakbym dostała w twarz. Wiedziałam, że teściowa nie pała do mnie sympatią, ale nie miałam pojęcia, że ma mnie za nic. Tymi słowami udowodniła, że nie zasługuje na to, bym siadała z nią przy wspólnym stole. Obróciłam się na pięcie i wyszłam, a Darek do mnie dołączył. Przysięgłam sobie, że moja noga więcej nie postanie u tej zołzy.
Ilona, 26 lat
Czytaj także: „Święta spędziłam samotnie w szpitalu. Dzieci się na mnie wypięły, bo po co im schorowana matka przy wigilijnym stole”
„Córka ukradła mi z konta ostatnie 500 zł, bo chciała iść na Sylwestra. Dałam jej solidną nauczkę”
„Myślałam, że mąż dorabiał w Święta jako Mikołaj. Okazało się, że te przebieranki wcale nie były dla dzieci”