„Całe lato opiekowałam się dziećmi siostry. Ona bawiła się w egzotycznych krajach, ja odstawiałam kukiełkowe teatrzyki”
„Trzeciego dnia piłam zimną kawę z mikrofali o 14:50, bo… Bo wcześniej nie miałam czasu nawet zagotować wody. Maja płakała, bo lalki nie mają różowego domu, Kuba włożył klocek do ucha. A Jola? Moja siostra wrzucała właśnie zdjęcie z kokosowym drinkiem. Wyglądając przy tym jak milion dolarów”.

- Listy do redakcji
Jola to moja starsza siostra. Uśmiechnięta, przebojowa, pełna energii, wiecznie w ruchu. Zawsze perfekcyjnie ubrana i umalowana. Naprawdę świetna figura, najmodniejsze ciuchy prosto z butików, idealnie zrobione pasemka na długich włosach, pachnąca obłędnymi perfumami. No wiecie, takimi, których flakon kosztuje niemal połowę mojej miesięcznej pensji. I zawsze na granicy wypalenia. Tym razem twierdziła, że „musi się zresetować” w słonecznej Tajlandii z przyjaciółkami, bo „już nie wyrabia z tymi dzieciakami wiecznie na głowie”.
Siostra podrzuciła mi dzieciaki
Ja – bezdzietna, po trzydziestce, z mieszkaniem po babci i pracą zdalną – byłam idealną kandydatką na tygodniową nianię na pełen etat. Bo kto lepiej zaopiekuje się siostrzeńcami niż ulubiona ciocia? Taka, która układa klocki, bawi się w chowanego i nie boi się, że przy każdym ruchu zagniecie lub poplami idealnie skrojone ciuchy? Bo i tak najczęściej chodzi w wygodnym dresie lub legginsach i porozciąganym T-shircie z zabawnym nadrukiem.
– Kochana, naprawdę to tylko tydzień. Zbieram się na ten wyjazd od miesięcy. Już naprawdę to życie mnie przerasta. Ciągle tylko ten dom i dzieciaki. Nie wyrabiam. Dorosły człowiek czasami potrzebuje odskoczni. Wiesz, trochę pobyć z dorosłymi ludźmi i porobić dorosłe rzeczy – paplała Jolka, nie dając mi dojść do słowa.
– Jasne, Jola, że ci pomogę – odpowiedziałam, nawet się nie zastanawiając.
Byłam przekonana, że tydzień z dzieciakami i dla mnie będzie miłą odskocznią od rutyny dnia codziennego. Gdy pracuje się w domu, człowiek zaczyna nieco gnuśnieć. Jasne, obowiązków jest tyle samo, co w biurze. Ale nie ma z kim wypić kawy w biurowej kuchni, poplotkować czy wyskoczyć na zdrowy lunch do bufetu. A kawa parzona we własnej kuchni już powoli przestaje smakować.
Do tego moich siostrzeńców naprawdę lubię. Nie miałam więc nic przeciwko temu, żeby spędzić z nimi kilka dni. Niech Jolka też nieco się oderwie od swojej codzienności. Mnie na takie wypady zwyczajnie jest nie stać. Ale przecież nie będę żałować odrobiny rozrywki własnej siostrze, prawda? „W końcu dziecięce głosy mogą wnieść nieco radości do mojego mieszkania” – myślałam.
Wydłużyła sobie wakacje
Eh, jaka ja byłam naiwna. Niczym to dziecko we mgle. Bo ten obiecany tydzień zamienił się w miesiąc. Nawet nieco ponad miesiąc. Wyobrażacie to sobie? Nieźle mnie ta dziewczyna wkopała. Że też zapomniałam z dzieciństwa i młodości, że niezła z niej cwaniara, a pod przykrywką „przemęczonej myszki” kryje się spryciulka, która nie jeden raz korzystała z mojej dobroci.
Kto sprzątał za nią kuchnię i łazienkę, wynosił śmieci i jeździł do babci na działkę zbierać jabłka? Gdy tymczasem Jolanta musiała niby kuć do klasówki z matematyki czy kolokwium z makroekonomii. A później okazywało się, że wpadały do niej psiapsiółki, przychodził chłopak lub ktoś wyciągał ją na miasto, żeby nieco przewietrzyła głowę. I wychodziło na to, że odwalałam za nią najczarniejszą robotę, a ona doskonale się bawiła pod przykrywką nauki. No i dokładnie tak samo wkopała mnie w dorosłym życiu. A ja, naiwna singielka z miękkim sercem, znowu dałam się nabrać.
Jolanta podrzuciła mi pociechy w drodze na lotnisko. Oczywiście w taksówce zobaczyłam całe góry walizek.
– A co? Jak już mężatka i zapracowana matka, to nie ma prawa dobrze wyglądać? – rzuciła oskarżycielskim tonem, widząc, że z szeroko otwartymi oczami przyglądam się jej bagażom.
Sama na tydzień najpewniej zabrałabym jedną walizkę i może jakiś mały, podręczny plecak. Ona miała tego dużo, dużo więcej. No ale to Jolka. Ona przecież musi być przygotowana na każdą okazję. W sportowych ciuchach do knajpki? Nigdy w życiu. A dwa kostiumy kąpielowe źle wyglądałyby na zdjęciach na Instagramie. Ktoś w ogóle widział kobietę, która na wakacjach nie przebiera się po kilka razy dziennie? Taka już była ta moja siostra i nikt na to nic nie poradzi. W końcu znałam ją nie od dzisiaj. „Na pewno dopłaci za nadprogramowy bagaż” – przemknęło mi przez myśl.
Opieka na dziećmi to koszmar
Pierwszego dnia było jeszcze w miarę spokojnie. 5-letnia Maja zjadła owsiankę, 3-letni Kuba wylał sok na dywan, ale przynajmniej nie wbiegł nago na balkon. Dzień może nieco szalony, ale przy maluchach do zniesienia. Drugiego dnia Maja ogłosiła, że chce zostać syrenką i przez dwie godziny nie zdejmowała ręcznika owiniętego wokół nóg. Kuba w tym czasie... ukrył pilot do telewizora w wiadrze z ziemią dla kwiatków. Naszykowałam go na balkonie do przesadzania moich pelargonii i begonii, które co roku trafiają do skrzynek powieszonych na barierce.
Trzeciego dnia piłam zimną kawę z mikrofali o 14:50, bo… Bo wcześniej nie miałam czasu nawet zagotować wody. Maja płakała, bo „lalki nie mają różowego domu”, a Kuba włożył klocek do ucha. Dla mnie po prostu koszmar. A Jola? Jola wrzucała właśnie zdjęcie z kokosowym drinkiem i podpisem: „Resetuję się” i mnóstwem serduszek dołączonych do wpisu.
– Zobacz, ciocia, mama jest w wodzie! – powiedziała Maja, pokazując mi zdjęcie na telefonie.
Uśmiechnięta Jola na tle turkusowego morza, włosy rozwiane, sukienka w kwiaty. Opalona, uśmiechnięta, z perfekcyjnie zrobionym manicure na jej długich paznokciach. No istna modelka z reklamy. A ja? Ja w tym samym czasie w szarym dresie z plamą po bananie. W jednej ręce przeterminowany jogurt, w drugiej smoczek oblizany przez psa. Napisałam jej SMS: „Hej, przypomnisz mi dokładnie, kiedy wracasz?”. Nie odpisała. Ale wrzuciła relację z masażu tajskiego z hashtagiem #rajnamatce. No po prostu żyć nie umierać. Na robienie tysięcy fotek i ich wstawianie do sieci miała czas. Na odpisanie na jedną wiadomość siostrze, zajmującej się jej własnymi dzieciakami, już nie.
Przeszłam lekkie załamanie
Umówiony tydzień już dawno minął, a ona nie zająknęła się nawet słowem, że zostaje w tej Tajlandii na dłużej. Jej mąż wyjechał akurat na kilkumiesięczny kontrakt do Niemiec, dzieci podrzuciła siostrze. Od lat była na urlopie wychowawczym. Nic tylko wypoczywać i nie martwić się tym, co będzie później. A że tak się nie robi bliskim? Że nie podrzuca się własnych dzieci niczym kukułka i nie ucieka w świat pod pretekstem krótkiego wyjazdu na reset? Szczegół. Kto tam by się przejmował czymś takim?
W końcu dzieci kazały mi „zrobić przedstawienie”. Nie miałam już siły protestować, bo każda moja odmowa wiązała się z płaczem, tupaniem małymi nóżkami i awanturą, którą potrafi zrobić tylko wkurzony trzylatek. Zbudowałam więc teatrzyk z koca, dwóch krzeseł i skarpetek. Kuba dostał histerii, bo jego „aktor z dziurką” zaginął. Skarpetka z dziurką, ulubiona, w czerwonym kolorze. Maja kazała mi mówić jak pies – i to tak, żeby „brzmiało bardziej jak Puszek, a mniej jak ciocia”.
Gdy po wszystkim usiadłam na kanapie, z jogurtem naturalnym w ręce, spojrzałam na siebie i pomyślałam: „Kim ja w ogóle jestem? Kobietą po studiach z dwoma językami i planem na własny biznes? Czy może jakimś klaunem w teatrze skarpetek?
Jola wróciła po prawie sześciu tygodniach. Tak, dobrze widzicie. Nie po siedmiu dniach, ale po… Nawet nie chce mi się liczyć, ile to było dni. Wypoczęta, opalona, pachnąca jak tropikalne SPA. Oczywiście uśmiechnięta i tryskająca energią. Weszła do mojego mieszkania, rzuciła swoją drogą torebkę i powiedziała:
– Matko, jak dobrze być znowu z wami! Ale się za wami stęskniłam!
Dzieci oczywiście rzuciły się jej na szyję. A ja? Ja ledwo powstrzymałam się od rzucenia w nią poduszką.
– Cudownie, że ci się udało odpocząć – powiedziałam oschle. – A tak w ogóle… to kiedy planujesz kolejne wakacje?
Spojrzała na mnie i zaśmiała się:
– Oj, chyba długo nie. Tak tęskniłam za swoimi skarbami – czy ona jest poważna?
Nie chcę tego powtarzać
Chciałam powiedzieć coś złośliwego. Chciałam zrobić jej awanturę o to, co odstawiła. Przecież ta kobieta zachowała się zupełnie nieodpowiedzialnie. I potraktowała mnie jak darmową nianię na pełen etat. Ale wtedy Maja podeszła i szepnęła mi do ucha:
– Ciociu? A ty zostaniesz kiedyś naszą drugą mamą? Z tobą jest zawsze tak zabawnie.
Zamarłam. I, ku mojemu zaskoczeniu wzruszyłam się. Tak. Bo która kobieta nie chciałaby usłyszeć czegoś takiego? Zwłaszcza że to płynęło prosto z serca pięciolatki. A sami wiecie, że pięciolatki są do bólu szczere. Nie będę kłamać. To był najcięższy czas w moim życiu. Musiałam ogarniać swoją pracę zdalną, dom i dwójkę rozbrykanych dzieciaków. I to bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Bo siostra po prostu rzuciła mnie na głęboką wodę i kazała sobie radzić. Ale ten czas był chyba też najbardziej prawdziwy.
Nie miałam kolorowych drinków, masaży ani zachodów słońca. Nie spałam w hotelu z basenem, jacuzzi i siłownią. Nie opalałam się na tajskiej plaży i nie kąpałam w lazurowej wodzie. Ale w zamian miałam małe rączki, które ściskały mnie z całych sił. I dwie małe istoty, które codziennie pytały:
– A dzisiaj też się z nami pobawisz?
Tak. Bawiłam się. I chociaż miałam dość po pachy, to chyba pierwszy raz czułam, że jestem komuś naprawdę potrzebna. Czyżby rodził się we mnie instynkt macierzyński?
Sylwia, 32 lata
Czytaj także:
- „Na wakacjach w Mielnie zachwycałam się nie tylko smażoną flądrą. Letni romans odświeżył mnie bardziej niż morska bryza”
- „Moja wnuczka znalazła sobie kochanka i jestem z niej dumna. Z jej nudnego męża nie ma żadnego pożytku”
- „Mąż zaczął znikać w piątkowe wieczory. Byłam w szoku, gdy odkryłam, skąd wraca taki podekscytowany”

