„Cała firma plotkowała, gdy dostałam od szefa tulipany na Dzień Kobiet. Sama nie wiedziałam, czy będzie awans czy romans”
„Serce waliło mi jak oszalałe. Miałam przed sobą dwie drogi. Jedna prowadziła do komfortu, awansu, może nawet do luksusowego życia u boku wpływowego mężczyzny. Druga – do niepewności, ale też do spokoju i czystego sumienia”.

- Redakcja
Było już po 15, a ja wciąż poprawiałam raport, licząc na to, że jeśli oddam go perfekcyjny, w końcu ktoś to zauważy. Wtedy usłyszałam kroki. Nie musiałam podnosić wzroku, żeby wiedzieć, kto to. Tomasz, mój szef, chodził w charakterystyczny sposób – pewnie, ale cicho, jakby nie chciał zostawiać po sobie śladów. Spojrzałam w bok i… zdębiałam. Stał tuż obok, trzymając w dłoniach bukiet żółtych tulipanów.
– Proszę – powiedział krótko, jakby obawiał się, że ktoś może nas zobaczyć.
Nie od razu wzięłam kwiaty. To nie był zwykły gest uznania. Czułam to.
– Co to…? – zaczęłam, ale on tylko uśmiechnął się lekko i odłożył coś na biurko. Kopertę.
– Do zobaczenia wieczorem – rzucił i zniknął w drzwiach, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Zerknęłam na kartkę. "20:00. Restauracja Bel"
Serce zaczęło mi bić szybciej. Co to miało znaczyć?
Czułam się niezręcznie
Wracając do biurka, czułam na sobie spojrzenia. Niby wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, ale kiedy przechodziłam, rozmowy cichły o ułamek sekundy za długo. Wiedzieli. Usiadłam, odłożyłam kwiaty i sięgnęłam po myszkę, udając, że jestem skupiona na raporcie. Nic z tego. Koperta leżała na biurku jak bomba z tykającym zegarem.
– No, no, Monika… – Magda z HR zatrzymała się przy moim stanowisku, krzyżując ramiona. – Jako jedyna dostałaś dziś kwiaty. Aż mnie ciekawi, czym sobie zasłużyłaś.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo obok pojawiła się Kasia, uzbrojona w kubek kawy.
– Może tym, że jest najlepsza w dziale? – rzuciła z przekąsem.
Magda parsknęła, ale nic więcej nie powiedziała. Jeszcze.
Kiedy zniknęła, Kasia usiadła na rogu mojego biurka.
– No dobra, mów. Co było w kopercie?
– Kasia, serio…
– Monika – pochyliła się, ściszając głos – znam cię. Jesteś spięta jak nigdy. Co on tam napisał?
Wzdychając, podałam jej kartkę. Kasia prześlizgnęła się wzrokiem po słowach, po czym uniosła brew.
– Belv? – gwizdnęła cicho. – No, no…
– Może to służbowe?
– W takim razie czemu wręczał ci to po cichu?
Nie miałam odpowiedzi. I to właśnie mnie martwiło.
Poszłam do szefa
Koperta paliła mnie w dłoni. Przysięgłabym, że jej obecność w mojej szufladzie sprawia, że wszyscy czują napięcie wokół mnie. Albo to ja zaczynałam mieć paranoję. Nie wytrzymałam. Wstałam, poprawiłam spódnicę i ruszyłam korytarzem. Gabinet Tomasza. Zapukałam lekko, nie dając sobie czasu na zmianę decyzji.
– Proszę – usłyszałam.
Weszłam i zamknęłam drzwi za sobą. Tomasz siedział przy biurku, skupiony na ekranie laptopa. Gdy podniosłam kopertę, spojrzał na mnie uważnie.
– Nie lubię niedomówień – zaczęłam, starając się brzmieć profesjonalnie. – O co chodzi z tą kolacją?
Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
– Siadaj, Monika.
Nie usiadłam. Wbiłam wzrok w niego, czekając na odpowiedź.
Tomasz westchnął i zamknął laptopa.
– Chciałem, żebyśmy porozmawiali w bardziej… swobodnej atmosferze.
– W sprawie pracy?
Zawahał się na ułamek sekundy. Wystarczająco długo, bym to zauważyła.
– Między innymi.
Przesunęłam kopertę w jego stronę.
– Nie umiem zdecydować, czy to zaproszenie na awans, czy na coś innego.
Tomasz spojrzał mi prosto w oczy.
– A co byś wolała?
Poczułam ścisk w żołądku. Co ja właściwie chciałam?
Kolega mnie ostrzegał
Zegar wskazywał 16:45, kiedy zamknęłam laptopa. Miałam dość. Plotki, spojrzenia, szeptane rozmowy, które natychmiast cichły, gdy przechodziłam obok. Jeśli Tomasz myślał, że będzie łatwo, to się mylił.
Schowałam kopertę do torby i ruszyłam do windy. Już w drzwiach dogonił mnie Adam.
– Monika, poczekaj.
Zatrzymałam się, choć nie miałam na to ochoty. Adam był typem, który nigdy nie mówił za dużo, ale zawsze wszystko wiedział.
– Coś się stało? – zapytałam ostrożnie.
Przyjrzał mi się uważnie.
– To prawda, że Tomasz zaprosił cię na kolację?
Westchnęłam.
– A gdybym powiedziała, że tak?
Zacisnął usta, po czym pokręcił głową.
– Naprawdę myślisz, że chodzi o awans?
Zacisnęłam palce na pasku torebki.
– A jeśli tak? Może zasługuję na wyróżnienie?
– Oczywiście, że zasługujesz. – W jego głosie nie było cienia wątpliwości. – Ale Tomasz nie rozdaje awansów przy kolacji i winie.
Przez moment patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
– Jesteś dorosła – dodał w końcu. – Możesz robić, co chcesz. Ale jeśli ci zależy na tej pracy…
– Co chcesz powiedzieć, Adam? – przerwałam mu.
Przetarł dłonią kark, jakby szukał odpowiednich słów.
– Że jeśli pójdziesz, to zawsze ktoś będzie szeptał za twoimi plecami. A jeśli odmówisz, możesz nigdy nie dostać tej szansy.
Serce zaczęło mi bić szybciej, bo wiedziałam, że mówi prawdę.
Kolacja była dwuznaczna
Restauracja Belv była dokładnie taka, jak się spodziewałam – elegancka, cicha, z białymi obrusami i nienaganną obsługą. Przez całą drogę tu powtarzałam sobie, że to tylko kolacja służbowa. Nic osobistego.
Tomasz już czekał. Siedział przy stoliku w rogu, w idealnie skrojonym garniturze. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i wstał.
– Monika – powiedział, odsuwając mi krzesło. – Cieszę się, że przyszłaś.
Usiadłam i spojrzałam na kieliszek czerwonego wina, który już na mnie czekał.
– Nie do końca wiem, dlaczego tu jestem – powiedziałam szczerze.
Tomasz uśmiechnął się lekko, jakby spodziewał się tego pytania.
– Bo chcę, żebyś była bliżej mnie.
Serce podeszło mi do gardła.
– W sensie… w firmie? – spytałam ostrożnie.
Podparł brodę na dłoni i przyglądał mi się przez dłuższą chwilę
– Nie tylko – odpowiedział w końcu.
Zrobiło mi się gorąco. Tego się obawiałam.
– Tomasz, jeśli to rozmowa o awansie…
– To jest rozmowa o tobie. O nas.
Wino w kieliszku zadrżało, kiedy go podniosłam.
– Nie wiedziałam, że jest jakieś „my” – rzuciłam ostrożnie.
Tomasz oparł się wygodnie i spojrzał na mnie z tym swoim pewnym siebie uśmiechem.
– A chciałabyś, żeby było?
Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.
Miałam mętlik w głowie
Następnego ranka przyszłam do biura wcześniej niż zwykle. Chciałam uniknąć spojrzeń, szeptów, pytań. Sama jeszcze nie wiedziałam, co powinnam myśleć. Kolacja zakończyła się późno. Tomasz nie naciskał, nie próbował niczego wymusić. Był czarujący, jak zawsze. Ale słowa, które wypowiedział, wciąż dźwięczały mi w głowie:
„To nie propozycja. To szansa.”
Usiadłam przy biurku i otworzyłam laptopa, ale nie byłam w stanie się skupić. Wtedy zobaczyłam go. Tomasz stał w drzwiach swojego gabinetu i patrzył prosto na mnie. Kiedy podeszłam, zamknął drzwi za mną.
– Jak się czujesz? – zapytał cicho.
– Nie wiem. – Przesunęłam palcami po krawędzi biurka. – Wczoraj dużo mi powiedziałeś.
Skinął głową, jakby się tego spodziewał.
– Nadal masz wątpliwości?
– Powiedzmy, że zastanawiam się, co będzie dalej.
Tomasz podszedł bliżej. Był wyższy, pewny siebie.
– Monika, czeka cię świetlana przyszłość w tej firmie. Ale nie będę ukrywał, że chciałbym, żebyś była też bliżej mnie.
To była ta chwila. Miałam wybór. Jeśli się zgodzę – ludzie będą gadać. Jeśli odmówię – może stracę szansę na awans, a może nawet na coś więcej. Patrzył na mnie, czekając. A ja musiałam podjąć decyzję.
Podjęłam decyzję
– Tomasz… – zaczęłam cicho, a on uniósł brew, jakby już znał odpowiedź.
Serce waliło mi jak oszalałe. Miałam przed sobą dwie drogi. Jedna prowadziła do komfortu, awansu, może nawet do luksusowego życia u boku wpływowego mężczyzny. Druga – do niepewności, ale też do spokoju i czystego sumienia.
Zaczerpnęłam oddech.
– Dziękuję za kolację. Było miło. – Zatrzymałam się na chwilę, patrząc mu prosto w oczy. – Ale jeśli mam dostać awans, chcę go dostać za swoją pracę. Nie dlatego, że jesteś mną zainteresowany.
Tomasz nie zmienił wyrazu twarzy, ale coś w jego oczach przygasło.
– Rozumiem. – Głos miał opanowany, ale chłodniejszy niż wcześniej.
Nie dodał nic więcej. Nie obiecał, że i tak dostanę awans. Nie powiedział, że nadal mnie docenia. A może nigdy mnie nie doceniał? Może to wszystko było tylko grą? Odwróciłam się i wyszłam, czując, jak moje własne kroki odbijają się echem po pustym korytarzu. Nie wiedziałam, czy właśnie straciłam szansę życia. Ale przynajmniej to ja podjęłam decyzję.
Monika, 28 lat
Czytaj także: „Syn krytykował to, jak go wychowałam. Na własnej skórze się przekonał, że rodzicielstwo to nie tylko lukier i pistacje”
„Relacja z teściową wiąże bardziej niż święty sakrament. Chciała zmusić nas do małżeństwa, bo rozwód to przecież grzech”