Reklama

Zbliżały się święta, a ja czułem się wyjątkowo samotny. Mieszkanie było ciche, ozdoby ledwo wisiały na choince, a w powietrzu unosił się zapach starych świec. Nikt nie przyjdzie w tym roku, nikt nie zapuka do drzwi ani nie zadzwoni z życzeniami. Przez kilka godzin wpatrywałem się w migoczące światełka, zastanawiając się, czy ktokolwiek jeszcze wierzy w zwykłą ludzką dobroć. Wszystko wydawało się puste i bez znaczenia. Nawet kubek gorącej herbaty, który trzymałem w dłoniach, nie przynosił pocieszenia. Samotność wypełniała każdy kąt, a serce biło w rytmie przygnębienia.

Cisza stała się moim jedynym towarzyszem

Święta zbliżały się nieubłaganie, a moje mieszkanie tonęło w ciszy. Zegar tykał monotonnie, a ja siedziałem na kanapie, wpatrując się w migoczące światełka choinki, które ledwo rzucały cienie na ściany. Telefon milczał, wiadomości pozostawały bez odpowiedzi, a ja coraz bardziej czułem ciężar samotności. Przez chwilę próbowałem posprzątać kuchnię, ugotować coś na obiad, ale każda czynność wydawała się bez sensu. Czułem, jak czas rozciąga się w nieskończoność.

Włączyłem telewizor, lecz nawet dźwięk kolęd nie potrafił mnie oderwać od myśli o pustych świętach. Każda reklama przypominała o ciepłych rodzinnych domach, zapachach pierników i gwarze rozmów, które w moim mieszkaniu nigdy się nie odbędą. Zimowe powietrze przynosiło odrobinę świeżości, gdy uchyliłem okno, ale nawet mróz nie zdołał obudzić we mnie radości. Zastanawiałem się, czy ktokolwiek jeszcze w to wierzy — w ludzką dobroć, w to, że ktoś pomyśli o drugim człowieku bez oczekiwania czegoś w zamian.

Sięgnąłem po kubek herbaty, która dawno wystygła. Ciepło, które powinno rozgrzewać, zdawało się uciekać przez moje dłonie, a smak liści nie przynosił ulgi. Spojrzałem na swój pusty portfel i poczułem, że wszystko wokół mnie traci sens. Święta miały być czasem radości, a dla mnie stawały się jedynie przypomnieniem o tym, że w tym roku spędzę je sam. Z ciężkim westchnieniem położyłem kubek na stole i oparłem głowę o dłonie. Cisza stała się moim jedynym towarzyszem.

Kto by pomyślał…

Nagle ciszę przerwał cichy dźwięk dzwonka do drzwi. Zamarłem, nie wiedząc, kto mógłby o tej porze zapukać. Mieszkanie było od dawna puste, a każdy krok na korytarzu odbijał się echem w mojej głowie. Serce zaczęło bić szybciej, mieszając niepokój z lekkim poczuciem ciekawości. Ostrożnie podszedłem do drzwi i zajrzałem przez judasza. Na progu nie było jednak nikogo. W pierwszej chwili pomyślałem, że to pomyłka. Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem na wycieraczce świątecznie zapakowane pudełko.

Wziąłem paczkę do środka. Nie było na niej nadawcy ani żadnej wskazówki, kto mógł ją zostawić. Powoli rozpakowywałem karton, a każda warstwa papieru wywoływała coraz większe zdumienie. W środku znalazłem drobne prezenty: kilka pierników, zimową herbatę, jakieś czekoladki. Coś w tym gestie sprawiło, że poczułem się, jakbym nie był zupełnie sam. W środku pudełka była też kartka z życzeniami. Usiadłem przy stole, trzymając drobiazgi w dłoniach. Każdy z nich był jak mały promień światła w tej zimowej nocy, jak znak, że wciąż istnieją ludzie, którzy pamiętają o innych. Nie wiedziałem, czy to ktoś z sąsiadów, czy zupełnie obca osoba, ale ten prosty gest wywołał we mnie emocje, których nie odczuwałem od miesięcy. Czułem, jak niepewność i smutek zaczynają ustępować miejsca cichej radości.

– Kto by pomyślał… – wymamrotałem do siebie.

Siedziałem tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się w zawiniątka, które nagle wypełniły moje mieszkanie ciepłem. Nawet samotność zdawała się teraz mniej przytłaczająca. Wreszcie po raz pierwszy od dawna poczułem, że święta mogą nie być całkiem puste, że dobroć ludzi może dotrzeć nawet do najbardziej odizolowanego kąta.

Poczułem dziwną ulgę

Nazajutrz obudziłem się wcześniej niż zwykle. Zaparzyłem herbatę, którą dostałem w prezencie. Serce zabiło mi szybciej. Spojrzałem jeszcze raz na świąteczną kartkę. Krótkie zdania pełne ciepła i życzliwości sprawiły, że poczułem dziwną ulgę, jakby ktoś w końcu zobaczył moją samotność i postanowił ją na chwilę rozproszyć. Każdy drobiazg w paczce zdawał się teraz mieć znaczenie. Herbata smakowała inaczej niż zwykle, a czekoladki znikały z paczki szybciej, niż się spodziewałem, przypominając mi smaki dzieciństwa i dawne świąteczne poranki. Nie mogłem przestać myśleć, kto mógłby być autorem tego gestu. W południe spotkałem na klatce sąsiadkę, która jakiś czas temu wprowadziła się naprzeciwko.

– Dzień dobry, mam nadzieję, że paczka przypadła do gustu – powiedziała z lekkim uśmiechem, szukając kluczy do swojego mieszkania.

– A to Pani była tym tajemniczym nadawcą. Długo myślałem o tym, kto mógł mi zrobić taki prezent. – Naprawdę miło mnie zaskoczył.

– Cieszę się, oby wszystko smakowało.

– Zostało mi jeszcze kilka pierników. Może skusi się Pani na mały deser i filiżankę zimowej herbacie? – zapytałem nieśmiało.

– W sumie, dlaczego nie. Zostawię tylko w domu zakupy i zaraz przyjdę – odparła z uśmiechem.

Wszedłem do domu, sprawdzając, czy panuje w nim ogólny porządek. Chciałem wypaść przed nią jak najlepiej. Czułem lekką ekscytację. Ten nieoczekiwany prezent stał się punktem zwrotnym moich świąt. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi.

– Jestem.

– Zapraszam - powiedziałem, kryjąc lekkie zdenerwowanie.

Weszła do środka, rozglądając się po korytarzu.

– Przytulnie tu – oznajmiła.

Usiedliśmy w salonie. Podałem jej filiżankę herbaty. Rozmawialiśmy długo bez skrępowania, jakbyśmy znali się od wielu lat. Okazało się, że pracuje w marketingu, rok temu rozstała się z partnerem i teraz mieszka sama z psem. Jej każde spojrzenie i uśmiech przypominały mi, że świat nie jest tak pusty, jak mi się wcześniej wydawało. Ja opowiadałem jej o sobie, a ona słuchała uważnie. Intuicja podpowiadała mi, że to spotkanie to dopiero początek tego, co miało być przed nami.

Cieszę się, że jesteś tuż obok

Z sąsiadką zaczęliśmy się widywać częściej. Dzięki niej w kolejnych dniach odkrywałem coraz więcej drobnych radości. Wreszcie choinka nabrała ciepłego blasku, a ja zacząłem robić rzeczy, których wcześniej unikałem – gotowałem, włączałem ulubioną muzykę, a nawet sprzątałem mieszkanie z nową energią. Pewnego wieczoru przed świętami zaprosiłem ją na spacer. Chodziliśmy po osiedlu, przyglądając się świątecznym dekoracjom. Poczułem, jakbym miał przy sobie kogoś naprawdę mi bliskiego.

– Wiesz, mógłbym tak spacerować z tobą bez końca – powiedziałem nieśmiało.

– Ja też – odpowiedziała z ciepłym uśmiechem i wzięła mnie za rękę.

Wieczorem wróciliśmy razem do mojego mieszkania. Włączyliśmy świąteczny film, przyrządziłem gorącą czekoladę.

Cieszę się, że jesteś tuż obok – powiedziałem, patrząc jej w oczy.

Tego dnia poczułem, że świąteczny czas nabiera innego znaczenia. Samotność przestała przytłaczać, a ja powoli otwierałem się na świat, który wciąż potrafił zaskakiwać. Wigilię i święta spędziliśmy wspólnie. Nasze chwile sprawiły, że w sercu czułem ciepło, które długo nie pojawiało się w moim życiu. Samotność, która jeszcze niedawno przytłaczała każdy dzień, zaczęła być odległym wspomnieniem. Zrozumiałem, że czasami wystarczy jeden gest, jedna drobna decyzja, by odmienić czyjeś święta. To doświadczenie nauczyło mnie, że życie potrafi zaskakiwać. Wieczorem, kiedy leżałem na kanapie wpatrując się w światełka choinki, czułem w sercu spokój i wdzięczność.

Nie widziałem co przyniesie przyszłość. Nie byłem pewny, czy ta więź, która zrodziła się między mną a sąsiadką to tylko chwilowe zauroczenie, czy może jednak przerodzi się w coś poważniejszego. Jednak w tym momencie to nie miało dla mnie znaczenia. Liczyło się dla mnie tylko tu i teraz.

– Może właśnie w tym tkwi magia świąt – powiedziałem do siebie.

Wziąłem łyk herbaty i spojrzałem przez okno. Wreszcie czułem się lekko niczym opadające płatki śniegu.

Kamil, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama