„Byłam przekonana, że mamy idealne małżeństwo. Aż dostałam wiadomość od sekretarki męża z załącznikiem”
„Przecież ludzie się zmieniają, prawda? Praca, stres, obowiązki... Ufałam mu. Chciałam ufać. Bo gdy budujesz z kimś życie, ostatnią rzeczą, jaką chcesz, jest myśl, że wszystko to było tylko dekoracją”.

Poranki z Jarkiem zawsze wyglądały tak samo: budził mnie zapachem kawy. Z mlekiem, dokładnie takiej, jaką lubię. Stawiał filiżankę obok łóżka, siadał na brzegu i całował mnie w czoło. Uśmiechał się, jakby nic na świecie nie mogło się popsuć.
Przez lata myślałam, że to właśnie jest miłość – ciche, codzienne gesty. Bez fajerwerków, bez dramatów. Stabilność. Spokój. Pewność, że jesteśmy zespołem. On – kierownik sprzedaży w dużej firmie. Ja – graficzka. Nie mieliśmy dzieci, ale nie czułam pustki. Wieczory spędzaliśmy razem, ramię w ramię, przed serialami, które on wybierał dla mnie.
Z czasem coś się jednak zmieniło. Subtelnie, niemal niezauważalnie. Jarek zaczął później wracać z pracy. Coraz częściej tłumaczył się spotkaniami. Przestał zostawiać telefon na wierzchu. Mniej się przytulał. Mniej mówił „kocham cię”.
Zignorowałam to. Przecież ludzie się zmieniają, prawda? Praca, stres, obowiązki... Ufałam mu. Chciałam ufać. Bo gdy budujesz z kimś życie, ostatnią rzeczą, jaką chcesz, jest myśl, że wszystko to było tylko dekoracją.
Dostałam wiadomość
Mail przyszedł o 9:27. Siedziałam przy komputerze, kończyłam projekt plakatu dla fundacji zajmującej się adopcją psów. Tytuł brzmiał: „Zasługujesz na lojalność”. Ironia losu, prawda?
W okienku przeglądarki mignęła wiadomość od nadawcy: Kinga N. Temat: Uważam, że powinnaś to wiedzieć.
Zamarłam. Kinga. Sekretarka Jarka. Parę razy wspominał o niej przy obiedzie. „Młoda, ogarnięta, bardzo ambitna.” Tyle. Nigdy nie myślałam o niej więcej niż o osobie, która odbiera jego telefony. Kliknęłam. W środku była krótka wiadomość:
„Kamila, przepraszam, że robię to w ten sposób, ale nie potrafię już udawać, że nic się nie dzieje. Przesyłam ci załącznik. Myślę, że zasługujesz na prawdę”.
Załącznik: ZIP. Skompresowany folder o nazwie Jarek. Ręce mi się trzęsły. Otworzyłam. W środku: screeny rozmów z Messengera, zdjęcia – selfie z hotelowego pokoju, kwiaty, pocałunki, podpisy w stylu „tęsknię za Tobą w moim łóżku”.
Patrzyłam na to z niedowierzaniem. Czułam, jak w gardle rośnie mi gula. To nie był przypadek. To nie była pomyłka. To był mój mąż całujący inną kobietę.
Zadzwoniłam do przyjaciółki Doroty.
– To jakiś żart, prawda? – mój głos drżał.
– Kamila... to wygląda bardzo prawdziwie. Przykro mi. On cię zdradza.
– Nie... Może to fotomontaż...
Wiedziałam, że to prawda.
Mąż się przyznał
Czekałam, aż wróci z pracy. Nie powiedziałam nic przez telefon. Chciałam widzieć jego twarz, kiedy mu to pokażę. Chciałam zobaczyć, czy się wystraszy. Czy skłamie. Czy będzie próbował mnie przekonać, że to nieprawda. Wszedł do mieszkania jak gdyby nigdy nic, rzucił klucze na komodę i cmoknął mnie w policzek. Pachniał drogo. Cudzym domem. Czymś obcym.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam spokojnie, chociaż w środku cała się gotowałam.
Usiadł. Spojrzał na mnie z niepokojem.
– Co się stało?
Wyjęłam telefon. Kliknęłam folder. Obróciłam ekran w jego stronę.
– Może ty mi powiesz?
Zamarł. Przez kilka sekund patrzył bez słowa, jakby próbował zorientować się, ile wiem. W końcu odetchnął i powiedział cicho:
– Kamila... To był błąd.
– Błąd? – zapytałam, śmiejąc się nerwowo. – To zdjęcie w łóżku to błąd? A to, że pisałeś do niej, że „tęsknisz za nią w swoim łóżku”? Też błąd?
Milczał.
– Ile to trwa?
– Kilka miesięcy...
– I co? Myślałeś, że się nie dowiem? Że będziesz mieć żonę w domu i kochankę po godzinach?
– Kamila... Było między nami jakoś... pusto. Ty też się zmieniłaś.
– Aha. Czyli to moja wina?
Pokiwałam głową. Wstałam, bo czułam, że jak zostanę dłużej przy stole, to rzucę w niego kubkiem.
– Wiesz co? Pusto to się zrobiło w chwili, kiedy przestałeś mnie całować z uczuciem.
Zostawiłam go samego. Bo nie miałam już siły słuchać, jak rozbiera na części moje życie i tłumaczy zdradę zmęczeniem.
Oszukiwał nas obie
Spotkałyśmy się w kawiarni, chociaż sama nie wiem, po co się zgodziłam. Może chciałam ją zobaczyć. Może chciałam zrozumieć, kim trzeba być, żeby sypiać z żonatym facetem. Albo po prostu potrzebowałam czegoś konkretnego, na co mogłabym zrzucić całą tę złość.
Kinga przyszła punktualnie. Młodsza ode mnie. Ładna. Taka „biurowa perfekcja” – dopracowany makijaż, bluzka z kołnierzykiem, dyskretna biżuteria. Usiadła naprzeciwko mnie i przez chwilę tylko patrzyła. Jakby szukała we mnie tej kobiety, którą tak bardzo zraniła.
– Dziękuję, że przyszłaś – powiedziała cicho.
– Nie przyszłam, żeby się zaprzyjaźniać – syknęłam. – Po prostu chcę wiedzieć: po co mi to wysłałaś? Żeby mnie dobić?
Zerknęła w bok. Zaciśnięte usta. Chyba też walczyła ze sobą.
– Bo... myślałam, że powinnaś wiedzieć. On kłamał nam obu. Mówił, że się rozwiedzie. Że to już koniec z tobą. Że jesteście jak współlokatorzy...
– Wiedziałaś, że jesteśmy małżeństwem.
– Wiedziałam, ale uwierzyłam w jego wersję. Tak bardzo chciałam, żeby to była prawda. A kiedy zorientowałam się, że cały czas wraca do ciebie, że to tylko gra... nie mogłam w tym dłużej tkwić.
Przez moment żadna z nas nic nie mówiła. Patrzyłam na nią i przestałam widzieć w niej tę „inną kobietę”. Widziałam dziewczynę, którą ktoś okłamał dokładnie tak samo jak mnie. W jej oczach błyszczały łzy. W moich też.
Pojechałam do siostry
Spakowałam się w dziesięć minut. Rzucałam rzeczy do torby bez ładu – dżinsy, kilka koszulek, ładowarkę, szczoteczkę do zębów. Gdy zobaczyłam jego koszulę na krześle w sypialni, ścisnęło mnie w żołądku. Tę samą koszulę miał na jednym ze zdjęć od Kingi. Leżał w niej na łóżku. Nie mogłam tam zostać ani minuty dłużej. Wzięłam kluczyki, telefon i wyszłam, trzaskając drzwiami.
Pojechałam do Marty, mojej starszej siostry. Zawsze mówiła, że Jarek jest zbyt idealny, zbyt gładki, żeby mu ufać.
– Co się stało?! – zapytała, gdy tylko mnie zobaczyła. Stałam w progu z rozmazanym makijażem i torbą na ramieniu. – Kamila... on ci coś zrobił?
– Zdradzał mnie – wyszeptałam. – Od miesięcy. Z sekretarką.
Wpuściła mnie do środka bez słowa. Usiadłyśmy w kuchni, jak za starych czasów, kiedy opowiadałam jej o pierwszych randkach z Jarkiem.
– Nie wiem, jak mogłam tego nie widzieć... – zaczęłam.
– Bo mu ufałaś. Bo byłaś zakochana – powiedziała Marta spokojnie, jakby mówiła oczywistość.
– Czuję się jak idiotka. Sześć lat razem, i nawet nie zauważyłam, że od miesięcy żyję z obcym facetem.
– Nie jesteś idiotką. On jest dupkiem. Tylko tyle i aż tyle.
Siedziałyśmy w ciszy. Tylko zegar na ścianie cykał, jakby odliczał czas do momentu, aż wreszcie przestanę udawać, że wszystko da się naprawić. Wtedy właśnie dotarło do mnie: ten dom, który mieliśmy razem z Jarkiem, te wspólne zdjęcia, kubki z napisem „Mr. & Mrs.”... Wszystko było iluzją. Kłamstwem podanym z kawą i buziakiem na dobranoc.
Mąż próbował przepraszać
Zaczęło się od SMS-ów. Najpierw jedno słowo: Porozmawiajmy. Potem długie wiadomości o tym, jak bardzo żałuje. Dzwonił. Nie odbierałam. Przychodził pod blok Marty. Nie wpuściłam go.
Ale w końcu się złamałam. Może z ciekawości. Może z potrzeby zamknięcia tego rozdziału. Spotkaliśmy się w neutralnym miejscu – w parku, gdzie kiedyś chodziliśmy na spacery. Usiadł na ławce, jakby było mu wszystko jedno, kto nas widzi. A przecież powinno mu zależeć.
– Kamila... wiem, że nie mam prawa o nic prosić. Ale chcę to naprawić.
– Naprawić? – parsknęłam. – Jarek, zniszczyłeś wszystko. Zdradziłeś mnie. Miesiącami. Kłamałeś. A teraz chcesz to... naprawić?
– Tak. Bo zrozumiałem, że nie ma dla mnie nic ważniejszego niż ty. Byłem idiotą. Zagubiłem się. Chciałem czegoś... nowego. Czegoś, co sprawi, że znowu poczuję się żywy. A potem zrozumiałem, że to wszystko nie ma sensu bez ciebie.
Patrzyłam na niego i nie czułam już złości. Czułam... pustkę.
– Nawet jeśli bym ci wybaczyła – powiedziałam cicho – jak mam ci znowu zaufać? Jak mam się przytulić do ciebie wieczorem i nie myśleć o niej? O was?
Milczał.
– Nie chcę życia na odbudowanych ruinach – dodałam po chwili. – Nie chcę przez kolejne lata zgadywać, czy znów coś przede mną ukrywasz.
– Kamila, daj mi szansę. Jedną. Udowodnię ci...
– Nie musisz już niczego udowadniać – przerwałam. – To koniec.
Wstałam. Nie obejrzałam się za siebie, kiedy odchodziłam.
Kamila, 38 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Żyję na garnuszku państwa, bo żadna praca nie jest mnie godna. Wystarczy, że jestem mamą i mam święty spokój”
- „Poprosiłam męża o kalendarz adwentowy, ale źle mnie zrozumiał. To, co dostałam, doprowadziło mnie do łez ze śmiechu”
- „Według dzieci na emeryturze mam żyć o chlebie i wodzie. Wytykają mi krem na zmarszczki i rozliczają z każdego grosza”

