„Byłam pewna, że córka wpadła w szemrane towarzystwo. Gdy jednak odkryłam, gdzie się podziewa, nie mogłam w to uwierzyć”
„Zaczęłam snuć domysły i coraz bardziej przerażały mnie myśli o tym, co mogła przede mną zatajać. Drżącymi rękoma schowałam kartkę z adresem do kieszeni i czekałam na powrót Sary. Czułam, że muszę z nią porozmawiać”.

- Redakcja
Jestem matką cudownej dziewczyny, Sary. Zawsze starałam się być dla niej nie tylko matką, ale i przyjaciółką. Od najmłodszych lat miałam nadzieję, że między nami będzie panowała otwartość i zaufanie. W końcu każda matka marzy, by być blisko swojego dziecka.
Niepokoiłam się
Ostatnio jednak coś zaczęło się zmieniać. Sara stała się bardziej zamknięta, a ja nie mogłam zrozumieć, dlaczego. Unikała rozmów, a każde pytanie zbywała jednym słowem. Coraz częściej znikała z domu, a ja nie wiedziałam, gdzie się podziewa. Zaczęły mnie dręczyć obawy. Coś ukrywała, a ja jako matka czułam się bezsilna. Postanowiłam działać.
Jednego dnia, gdy wyszła z domu bez słowa, weszłam do jej pokoju z ciężkim sercem. Przeszukując jej rzeczy, znalazłam kartkę z adresem, który nie był mi znany.
– Co ty ukrywasz? – zapytałam samą siebie, trzymając kartkę w dłoni.
Zaczęłam snuć domysły i coraz bardziej przerażały mnie myśli o tym, co mogła przede mną zatajać. Drżącymi rękoma schowałam kartkę z adresem do kieszeni i czekałam na powrót Sary. Czułam, że muszę z nią porozmawiać, zanim ten niepokój mnie zje od środka. Kiedy tylko weszła, od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
– Znalazłam coś w twoim pokoju – powiedziałam, wyciągając kartkę. – Co to za adres? Dlaczego nie mówiłaś mi, dokąd wychodzisz?
Chciałam poznać prawdę
Spojrzała na mnie z zaskoczeniem i lekkim przerażeniem w oczach. Przez chwilę się wahała, jakby nie wiedziała, czy powinna mi odpowiedzieć.
– To nic takiego – wymamrotała, unikając mojego wzroku.
– Nic takiego? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Martwię się o ciebie. Chcę tylko wiedzieć, co się dzieje.
Spuściła głowę i zaczęła bawić się włosami, co zawsze robiła, gdy była zestresowana. Ale zamiast odpowiedzieć, zamilkła. Ta cisza była dla mnie nie do zniesienia.
– Naprawdę nie możesz mi tego powiedzieć? – zapytałam, czując, jak narasta we mnie frustracja. – Dlaczego mnie od siebie odpychasz?
– Mamo, proszę… – wyszeptała, ale nie zdążyła dokończyć, bo obie poczułyśmy, że między nami pojawiła się przepaść.
Determinacja, by odkryć prawdę, była teraz jeszcze silniejsza. Nie mogłam przestać myśleć o tej rozmowie. Czułam, że muszę zrobić coś więcej, by zrozumieć, co dzieje się z moją córką. Kartka z adresem wciąż była w mojej kieszeni, jakby przypominając mi o niewyjaśnionej zagadce.
Poszłam tam
Decyzja przyszła sama z siebie. Postanowiłam pojechać pod ten adres i dowiedzieć się, co tam znajdę. W drodze czułam lęk. Co, jeśli okaże się, że moje obawy były słuszne? A jeśli odkryję coś, co jeszcze bardziej nas oddali?
Gdy dotarłam na miejsce, moim oczom ukazała się stara, obskurna kamienica. Przed wejściem stała grupka młodzieży. Nie byli to ludzie, z którymi chciałabym, żeby Sara się zadawała. Podchodząc bliżej, poczułam, jak ściska mnie w żołądku. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do jednej z dziewczyn, która paląc papierosa, patrzyła na mnie podejrzliwie.
– Przepraszam – zaczęłam niepewnie. – Szukam dziewczyny o imieniu Sara. Wiecie może, czy jest tutaj?
Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem, a potem wymieniła spojrzenia z resztą grupy.
– Ta, jest. W środku – odpowiedziała, wydmuchując dym prosto w moją stronę.
Zaskoczenie i przerażenie przeszły przeze mnie niczym zimny dreszcz. Moje najgorsze obawy zdawały się potwierdzać.
– Dzięki – odpowiedziałam mechanicznie, czując, jak moje nogi niosą mnie ku drzwiom kamienicy.
Było odrażająco
Weszłam do wnętrza kamienicy, która w środku wyglądała jeszcze bardziej przygnębiająco niż z zewnątrz. Ciemne, zniszczone ściany i zapach stęchlizny sprawiały, że czułam się nie na miejscu. Ale musiałam znaleźć Sarę.
Natknęłam się na jakąś starszą kobietę, która spojrzała na mnie z ciekawością.
– Dzień dobry, szukam Sary – powiedziałam, starając się, by mój głos nie zdradzał zdenerwowania.
Kobieta wskazała mi jedne z drzwi. Gdy weszłam, zobaczyłam moją córkę pośród grupki ludzi.
– Sara! – zawołałam, a ona natychmiast spojrzała w moją stronę. Na jej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia, który szybko przeszedł w irytację.
– Mamo, co ty tu robisz? – zapytała ostro, podchodząc do mnie szybkim krokiem.
– Przyszłam cię stąd wyciągnąć – odpowiedziałam z determinacją, chwytając ją za rękę.
– Przestań! – wyrwała się. – To jest schronisko dla bezdomnych! Pomagam tutaj, mamo!
Te słowa sprawiły, że zamarłam. Moje oczy szeroko się otworzyły, a złość, która mnie napędzała, zaczęła ustępować miejsca zaskoczeniu i poczuciu winy.
– Co…? – wydusiłam z siebie.
Nie mogłam uwierzyć
– Od kilku miesięcy tu pracuję. To miejsce, gdzie ludzie naprawdę potrzebują pomocy. Nie mówiłam ci, bo wiedziałam, że nie zrozumiesz – tłumaczyła się.
Stałam tam, zszokowana, nie wiedząc, co powiedzieć. Sara patrzyła na mnie z wyrzutem, a ja poczułam, jak emocje zaczynają mnie przytłaczać. Musiałam przeprosić. Musiałam wyjaśnić, dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam, nawet jeśli teraz wydawało się to błędne i pochopne.
– Przepraszam – zaczęłam z trudem. – Naprawdę, nie chciałam cię kontrolować. Martwiłam się. Bałam się, że wpadłaś w złe towarzystwo.
Sara westchnęła ciężko, spoglądając na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Było w niej coś, co przypominało mi, że mimo wszystko jest jeszcze moją małą dziewczynką, którą chciałam chronić za wszelką cenę.
– Wiem, mamo – powiedziała w końcu, choć jej ton nie był pełen zrozumienia. – Ale musisz zrozumieć, że są rzeczy, które chcę robić sama. To jest dla mnie ważne. Pomaganie tutaj daje mi poczucie, że robię coś wartościowego. Nie chciałam, żebyś się w to wtrącała.
Było mi głupio
W jej głosie było tyle pasji, tyle prawdy, że poczułam, jak moje oczy wilgotnieją. Moja córka robiła coś dobrego, a ja nie potrafiłam tego dostrzec.
– Rozumiem – powiedziałam cicho, choć wiedziałam, że to nie wystarczy, by odbudować zaufanie, które straciłam. – Chcę naprawić to, co zepsułam.
Sara uśmiechnęła się smutno, a między nami zapanowała chwila milczenia, w której czułam, jak nasze serca próbują znaleźć wspólny rytm.
– Chciałabym, żebyś mogła mi zaufać – dodałam. – Chciałabym, żebyśmy mogły to przepracować razem.
– To nie będzie łatwe – odpowiedziała Sara, choć jej głos złagodniał. – Ale możemy spróbować.
Po tej burzliwej rozmowie Sara wróciła do swoich zajęć, a ja z ciężkim sercem opuściłam schronisko. Przez cały powrót do domu nie mogłam przestać myśleć o tym, jak wiele złych wniosków wyciągnęłam i jak bardzo zawiodłam jako matka. Było mi wstyd, że moja potrzeba kontrolowania sprawiła, iż straciłam zaufanie Sary.
Chciałam to naprawić
W domu usiadłam przy kuchennym stole i zaczęłam analizować wszystko, co się wydarzyło. Dlaczego nie potrafiłam zaufać własnej córce? Dlaczego od razu założyłam najgorsze? Ta refleksja była dla mnie bolesna, ale wiedziałam, że muszę się z nią zmierzyć.
Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Ani, której opowiedziałam o wszystkim. Zawsze była moim wsparciem i miała wyjątkową zdolność widzenia spraw w innym świetle.
– Ewa, czasem musimy pozwolić naszym dzieciom iść własną drogą – powiedziała. – To, co możesz teraz zrobić, to być tam, gdy cię potrzebuje. Daj jej przestrzeń, a jednocześnie pokaż, że jesteś gotowa ją wspierać.
Jej słowa dodały mi otuchy. Wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by odbudować zaufanie Sary. Zrozumiałam, że moje intencje były dobre, ale sposób, w jaki je wyraziłam, był zły. Pragnienie ochrony jej przed nieznanym przerodziło się w kontrolę, a to była lekcja, którą musiałam przyswoić.
Postanowiłam, że zamiast wtrącać się w życie Sary, skupię się na budowaniu naszej relacji na nowo. Rozmawiać, słuchać i być obecna, kiedy mnie potrzebuje, ale bez narzucania się.
Ewa, 47 lat
Czytaj także:
„Miłość życia odnalazłam dopiero po śmierci męża. Córka mnie wyklęła, ale co taka smarkula może wiedzieć o uczuciach?”
„Na rozmowie rekrutacyjnej spotkałam szkolną prześladowczynię. Ode mnie zależało, czy będzie miała na chleb dla dzieci”
„Zazdrosny mąż wolał wpaść w długi niż przyznać się do porażki. Zabawił się moim kosztem i uciekł do kolejnej naiwnej”