Reklama

Mówią, że rodzina to siła. Że zawsze można na niej polegać, że to ona trzyma cię w ryzach, kiedy świat się wali. Ale co, jeśli to właśnie ktoś z twojej najbliższej rodziny wbija ci nóż w plecy?

Na pierwszy rzut oka wiodę życie jak z obrazka. Mój mąż, Jarek, to solidny facet, trochę zamknięty w sobie, ale kochający i wierny. Mam własną firmę, dom, kota, dwa samochody w garażu. Przyjaciółki mówią, że jestem szczęściarą. I pewnie rzeczywiście byłam — do czasu, aż mój brat, Artur, uznał, że nie zasługuję na to szczęście.

Artur... Odkąd pamiętam, zawsze miał żal do świata, a... zwłaszcza do mnie. Że to mnie się powiodło, że to mnie rodzice częściej chwalili, że to ja byłam „tą lepszą”. Nigdy niczego nie powiedział wprost, ale czuć było w powietrzu, jak jego frustracja z roku na rok przybiera na sile. I kiedy już myślałam, że może się ułożyło, że może jednak pogodził się z losem... wtedy odpalił bombę.

Zaczęło się od cichych rozmów. Od niedopowiedzeń. Jarek zaczął się dziwnie zachowywać — zamykał się w sobie jeszcze bardziej, unikał mojego wzroku, milczał godzinami. Aż w końcu któregoś wieczoru, przy kolacji, powiedział tylko:

— Twój brat powiedział mi coś, co nie daje mi spokoju.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to dopiero początek końca. Bo kiedy rodzina zaczyna walczyć przeciwko sobie, to nie ma wygranych.

Jarek nie żartował

Zamarłam. W dłoni trzymałam kieliszek z winem, ale już nie miałam ochoty pić. Patrzyłam na Jarka i nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać.

Co ci powiedział? — zapytałam powoli, ostrożnie, jakbym wchodząc na lód, sprawdzała, czy się pode mną nie załamie.

Przesunął dłonią po twarzy, spojrzał gdzieś za mnie, w przestrzeń. W naszym salonie panowała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara.

— Że mnie zdradzasz — powiedział w końcu.

Zamarłam. Serce jakby na moment przestało bić. Poczułam gorąco na policzkach, potem zimno w okolicy karku. Spojrzałam na niego, próbując zrozumieć, czy to jakiś żart. Ale Jarek nie żartował. On w ogóle rzadko żartował.

— Co ty właśnie powiedziałeś? — wykrztusiłam.

— Artur twierdzi, że widział cię z jakimś facetem — stwierdził. — W restauracji. Że się śmialiście, dotykaliście. Że wyglądało to... intymnie.

Odsunęłam krzesło i wstałam. Nie krzyczałam. Jeszcze nie. Ale coś się we mnie zagotowało.

— I ty mu uwierzyłeś? — spytałam cicho.

— Ja nie wiem, Aneta. — Skrzywił się lekko. — Nie wiem, co mam myśleć. Ty ostatnio dużo pracujesz, często nie ma cię do późna, ciągle z telefonem... Może coś przeoczyłem. Może faktycznie... coś się zmieniło.

— I zamiast ze mną o tym porozmawiać, ty słuchasz mojego brata?! — warknęłam. — Człowieka, który całe życie zazdrościł mi wszystkiego?!

Jarek spuścił wzrok. Nie odpowiedział, ale ja doskonale czułam, co chodzi mu głowie.

Nie mogę w to uwierzyć... — szepnęłam.

I właśnie wtedy to do mnie dotarło — to nie Artur był największym problemem. Bo choć Jarek znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny, uwierzył komuś, kto od lat żył w moim cieniu.

Pulsowało mi w skroniach

Zadzwoniłam do brata jeszcze tej samej nocy. Artur odebrał po kilku sygnałach, zaspany, udając, że nie wie, o co chodzi.

— Musimy porozmawiać — powiedziałam twardo. — Jutro. U mnie. O dziesiątej.

Ale co się stało? — ziewnął.

— Nie udawaj, Artur — wycedziłam. — Wiesz doskonale. Jarek mi powiedział.

Nastała chwila ciszy — jakby właśnie układał sobie odpowiedź w głowie.

— No dobrze — mruknął. — Będę.

O dziesiątej wszedł do mojego mieszkania w tej samej wyciągniętej kurtce, co zawsze. Śmierdział tanim papierosem i pretensją do świata.

— Napijesz się czegoś? — zapytałam tylko z przyzwyczajenia.

— Nie, dziękuję — odparł, stając na środku salonu. — W czym problem?

— Powiedziałeś mojemu mężowi, że go zdradzam — stwierdziłam. — Kłamiesz. I dobrze o tym wiesz.

Wzruszył ramionami.

— Nie kłamię — upierał się. — Mówię, co widziałem.

— Co niby widziałeś? — syknęłam. — Koleżeńską kolację z Michałem? Z chłopakiem, z którym prowadzę firmę od sześciu lat?!

— Było miło jak cholera. — Uśmiechnął się drwiąco. — Śmiechy, mizianie się rękami. I nie udawaj teraz, że to była służbowa rozmowa.

Zacisnęłam pięści. Pulsowało mi w skroniach.

— Dlaczego to robisz, Artur? — zapytałam powoli. — Co ci zrobiłam?

Popatrzył na mnie przeciągle. I wtedy, pierwszy raz od lat, powiedział prawdę:

— Bo tobie się za bardzo udało, Aneta. A ja codziennie patrzę na swoje życie i widzę tylko katastrofę. Ty masz wszystko. Ja nie mam nic.

Przez sekundę zrobiło mi się go żal. Ale tylko przez sekundę.

— Więc żeby się podnieść, postanowiłeś zniszczyć mnie? — spytałam zimno.

— Nie... — Wbił dłonie w kieszenie. — Ja po prostu już nie mogę patrzeć, jak bijesz tym swoim szczęściem po oczach, jakbyś była lepsza od wszystkich.

— Nie jestem lepsza — wysyczałam. — Ale nie będę przepraszać za swoje życie.

Spojrzał na mnie z pogardą, odwrócił się i wyszedł bez słowa.

Zostałam sama. I po raz pierwszy poczułam, że moja rodzina to tylko fasada. I że brat, którego kochałam, przestał dla mnie istnieć.

Zatrzymałam się na schodach

Nie spałam prawie całą noc. Jarek też się przewracał z boku na bok, jakby jego sumienie gryzło go mocniej z każdą godziną, ale nie odezwał się ani słowem. Ja też nie. Bo nie wiedziałam już, czy mam siłę go przekonywać.

Rano wyszłam wcześniej. Nie do pracy — po prostu musiałam się przejść i złapać oddech. Ale coś mnie tknęło. Wróciłam do domu po klucze do biura, których zapomniałam i wtedy usłyszałam ich głosy.

Zatrzymałam się na schodach. Drzwi były uchylone. Serce zaczęło mi bić szybciej.

— ...mówię ci, Jarek, ona cię robi w konia — przekonywał Artur. — Tylko się dobrze kamufluje. Te jej późne powroty, te wyjazdy... Stary, przecież to widać jak na dłoni.

— A może to ty chcesz, żebym tak myślał? — Jarek brzmiał inaczej, jakby mniej pewnie. — Może ty coś kręcisz?

— Serio? — Artur parsknął drwiącym śmiechem. — Ja bym sobie to wszystko wymyślił? Ty mnie znasz, Jarek. Wiem, co widziałem. Nie pozwól, żeby cię tak wodziła za nos.

Przysięgam, w tamtym momencie mogłam wejść do środka i rozedrzeć się na całe gardło. Ale nie, wciąż czekałam. Nie wiem nawet czemu. Może chciałam się przekonać, jak bardzo Jarek jeszcze we mnie wierzy.

— Ale Aneta nigdy mnie nie okłamała — powiedział w końcu cicho mój mąż. — Przynajmniej tak mi się wydawało...

To wystarczyło. Weszłam do mieszkania, gwałtownym pchnięciem otwierając drzwi. Obydwaj podskoczyli jak dzieci przyłapane na kradzieży.

— Słyszałam wszystko — powiedziałam chłodno. — Co to miało być?

Artur próbował się odezwać, ale podniosłam dłoń.

— Ty milcz — warknęłam. — Dość już powiedziałeś.

Jarek spuścił wzrok. Nie miał odwagi na mnie spojrzeć.

— Myślałam, że jesteśmy drużyną — powiedziałam, choć głos mi zadrżał. — Ale skoro jeden telefon od mojego brata potrafił tak tobą zachwiać... to znaczy, że nigdy mi naprawdę nie ufałeś.

Odwróciłam się i poszłam do sypialni. Trzasnęłam drzwiami. I dopiero tam, w samotności, pozwoliłam sobie na łzy.

Nie jestem całkiem sama

— To nie Artur mnie najmocniej zranił, tylko Jarek, bo mu uwierzył — powiedziałam cicho, patrząc na filiżankę z zimną już kawą.

Ewa, moja przyjaciółka, siedziała naprzeciwko mnie, bawiąc się łyżeczką. Widziałam, że mocno gryzie się w język. Znałyśmy się zbyt długo, żebym nie wiedziała, że zaraz powie coś, co mnie zaboli. Ale też zbyt długo, żebym nie miała świadomości, że to będzie prawda.

— Masz rację — rzuciła. — On ci nie ufał. I to boli. Ale wiesz, co boli jeszcze bardziej?

Spojrzałam na nią z ociąganiem.

— Co? — szepnęłam.

— Że ty się ciągle boisz go stracić — stwierdziła. — Nawet teraz, kiedy to on zawiódł ciebie. Ty się boisz, że to koniec. A on się boi tylko tego, że przegrał w oczach twojego brata.

Westchnęłam. Wiedziałam, że ma rację. Czułam to od pierwszej sekundy, gdy usłyszałam od Jarka to żałosne hasło: „Artur coś mi powiedział”. Jakby od tego momentu wszystko się rozpadło. Każde „kocham cię”, każde „ufam ci”, każde „zawsze będziemy razem” – zaczęło brzmieć jak żart.

— A może ja naprawdę robię coś źle, Ewa? — wymamrotałam. — Może ja... nie wiem, może przestałam się starać? Może on czuje się odrzucony, nieważny?

— O nie, Aneta — przerwała mi stanowczo. — Nie zrzucaj na siebie odpowiedzialności za to, że dorosły facet uwierzył zgorzkniałemu dupkowi bez żadnych dowodów. To nie twoja wina, że on nie potrafi cię obronić, nawet we własnych myślach.

Zamilkłyśmy.

— A ty? — zapytała po chwili. — Co ty teraz czujesz do Jarka?

– Nie wiem – powiedziałam szczerze. — Chyba nic. Albo za dużo, żeby to nazwać.

— No to może niech on się teraz postara. — Uśmiechnęła się lekko. — Chociaż raz.

Spojrzałam na nią i po raz pierwszy od dni poczułam, że nie jestem całkiem sama. Ale czy to wystarczy, żeby poskładać to, co się rozpadło?

„Przepraszam” to za mało

Przyszłam do domu wieczorem, choć nie chciało mi się tam wracać. Mieszkanie było aż nienaturalnie ciche. Jarek siedział w salonie, w jednej ręce trzymał telefon, w drugiej szklankę z niedopitym drinkiem. Spojrzał na mnie, ale nie powiedział ani słowa.

Zdjęłam płaszcz, potem buty i weszłam do pokoju.

— Musimy pogadać — oświadczyłam, siadając naprzeciw niego.

Skinął głową, jakby czekał na to całe popołudnie.

— Wiem, że cię zawiodłem — zaczął cicho. — Że uwierzyłem Arturowi, choć nie powinienem.

— Nie „choć nie powinieneś”, Jarek — stwierdziłam szorstko. — Ty mnie znasz. Ty mnie kochasz. A mimo to przez sekundę... naprawdę uwierzyłeś, że jestem zdolna do zdrady.

Odkaszlnął.

— Ja po prostu... — zaciął się. — Nie wiem, co się ze mną stało. Może byłem zmęczony. Może zazdrosny. O twoją firmę, o to, że jesteś coraz dalej ode mnie.

— A może po prostu wygodniej ci było posłuchać kogoś, kto daje proste odpowiedzi na twoje lęki, zamiast zapytać mnie, co naprawdę się dzieje — przerwałam mu. — A dzieje się, Jarek. Od miesięcy czuję, że cię tracę. Że wszystko się kruszy. I wiesz co? Zamiast próbować to naprawić, ty to przyspieszyłeś.

Pochylił głowę. Widziałam, że walczy z emocjami.

— Przepraszam — szepnął.

— „Przepraszam” to za mało — rzuciłam.

W końcu podniosłam się z kanapy. Nie miałam siły mówić więcej.

— Zniszczyłeś coś, czego nie da się odbudować jedną rozmową — dodałam tylko. — I nie wiem, czy w ogóle chcę, żebyś próbował.

Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Tego wieczoru spałam w gościnnym, a drzwi zamknęłam od środka.

Aneta, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama