„Brat pożyczył ode mnie pieniądze, a potem zerwał kontakt. Dopiero po latach poznałam całą prawdę”
„Nie chciałam jej martwić, więc nie wspomniałam o pożyczce. Ale we mnie narastał niepokój. Coś było nie tak. Kacper nigdy wcześniej nie milczał tak długo”.

- Redakcja
Byłam wtedy młoda, pełna zapału do życia i może trochę naiwna. Miałam 29 lat i czułam, że cały świat stoi przede mną otworem. Wydawało mi się, że rodzina to świętość, a zwłaszcza mój brat – przecież byliśmy nierozłączni od dziecka. Zawsze powtarzał, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji, a ja… no cóż, wierzyłam mu bezgranicznie. Kiedy zadzwonił do mnie z prośbą o pożyczkę, nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, żeby mu odmówić. Dziś wiem, że powinnam była wtedy zadać więcej pytań i mniej ufać. Ale wtedy… wtedy wszystko wydawało się takie proste.
Pożyczka z zaufaniem
– Magda, nie wiem, do kogo już się zwrócić – powiedział, a w jego głosie brzmiał taki smutek, że serce mi pękło. Siedziałam wtedy w kuchni, wciąż w piżamie, z kubkiem zimnej już kawy, i słuchałam, jak mój brat – ten sam, z którym bawiłam się w chowanego, z którym dzieliłam tajemnice – prosi mnie o pomoc.
– Ile ci trzeba? – zapytałam, nie zastanawiając się nawet, czy mam tyle na koncie.
– Dwadzieścia tysięcy. Wiem, że to dużo, ale oddam ci wszystko co do grosza. Szybko stanę na nogi. To tylko chwilowe problemy.
Chwilowe problemy – jak dobrze to brzmiało, prawda? Jakby wszystko miało się ułożyć w kilka tygodni. Miałam wtedy oszczędności na koncie, które zbierałam na wkład własny do mieszkania, ale... to przecież brat. A bratu się nie odmawia. Przelew zrobiłam od razu, zanim jeszcze skończyliśmy rozmawiać.
– Nie martw się, oddam ci na pewno, może nawet z odsetkami, jak tylko dokończę ten kontrakt – mówił szybko, z takim przekonaniem, że aż się uśmiechnęłam.
Następnego dnia wysłałam mu wiadomość: „Daj znać, jak się sytuacja rozwija. Trzymam kciuki!”. Nie odpisał. Ale wtedy jeszcze się nie przejęłam. Przecież zawsze był zapracowany, często znikał na kilka dni, a potem nagle wpadał z pizzą i opowiadał, co u niego. Nie wiedziałam wtedy, że tym razem to zniknięcie potrwa... o wiele dłużej.
Cisza, która bolała
Minęły dwa tygodnie, a od niego ani słowa. Zaczęłam się niepokoić, ale powtarzałam sobie, że pewnie ma dużo na głowie – zawsze mówił, że praca go pochłania. Dzwoniłam do niego, ale telefon milczał. Pisałam wiadomości, które zostawały bez odpowiedzi. Na początku jeszcze tłumaczyłam go przed samą sobą – może padł mu telefon, może wyjechał służbowo, może po prostu zapomniał... Ale z każdym dniem coraz mocniej czułam, jak coś we mnie pęka.
Pamiętam ten wieczór, kiedy w końcu się złamałam. Siedziałam w kuchni, wpatrując się w puste miejsce przy stole, gdzie zwykle siadał z kubkiem herbaty, opowiadając o swoich planach. I wtedy coś mnie tknęło. Sprawdziłam jego media społecznościowe – zero nowych postów, żadnych zdjęć, żadnych komentarzy. Pustka. Jakby nagle wyparował. Zadzwoniłam do naszej mamy.
– Wiesz coś o Kacprze? – zapytałam, starając się, żeby mój głos brzmiał spokojnie.
– Nie, kochanie. Nie dzwonił od dawna. Może ma teraz trudniejszy czas... – odpowiedziała z taką matczyną czułością, że aż zabolało.
Nie chciałam jej martwić, więc nie wspomniałam o pożyczce. Ale we mnie narastał niepokój. Coś było nie tak. Kacper nigdy wcześniej nie milczał tak długo. Minęły kolejne tygodnie, a ja czułam się jak ktoś, kto wypuścił z ręki coś ważnego i teraz nie potrafił tego odzyskać. Tylko że tym razem nie chodziło o rzecz, ale o brata. Mojego brata.
Prawda wychodzi na jaw
Minęły miesiące, a ja nadal nie wiedziałam, co się z nim dzieje. Z czasem zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie stałam się ofiarą jakiegoś dziwnego oszustwa, ale… to przecież był Kacper. Mój brat. To nie było możliwe. Albo nie chciałam w to wierzyć. Któregoś dnia, zupełnie niespodziewanie, odezwała się do mnie koleżanka z pracy, Marta.
– Magda, słuchaj, nie chcę być wścibska, ale… widziałam Kacpra. Był w galerii handlowej, siedział w kawiarni z jakąś kobietą. Wyglądał... no, jakby miał się świetnie.
– Jesteś pewna, że to był on? – zapytałam, a serce zaczęło mi walić jak oszalałe.
– Tak, nie mam wątpliwości. Rozpoznałam go od razu. Miał na sobie elegancką marynarkę, wyglądał na zrelaksowanego.
Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Kacper? W kawiarni? Uśmiechnięty, rozmawiający z kimś tak swobodnie, podczas gdy ja przez miesiące spałam z telefonem pod poduszką, czekając, aż się odezwie?
Nie wytrzymałam. Po pracy pojechałam pod jego dawne mieszkanie. Stałam tam jak głupia, patrząc na okna. Były ciemne, ale nagle zza rogu wyszedł on. Mój brat. I faktycznie – ubrany jak do zdjęcia w katalogu, nonszalancki, rozluźniony, obok niego szczupła blondynka. Szli, śmiali się, coś do siebie szeptali. Zanim się zorientowałam, łzy napłynęły mi do oczu. Starałam się nie krzyczeć, nie podbiegać, nie robić sceny. Ale czułam, jak coś we mnie pęka.
Rozmowa po latach
Nie odważyłam się wtedy podejść. Stałam w cieniu drzew, patrząc, jak odchodzą – on i ta kobieta – a każdy ich krok wbijał mi się w serce jak igła. Wróciłam do domu roztrzęsiona, nie mogąc zebrać myśli. Nie spałam całą noc. Na zmianę płakałam i próbowałam wytłumaczyć to, co widziałam. Może to był ktoś podobny? Może to jego znajoma z pracy? A może... po prostu chciał mieć swoje życie i nie czuł potrzeby się tłumaczyć?
Ale te wszystkie wymówki przestały mieć znaczenie, kiedy po trzech latach od tamtej sceny – tak, trzech długich latach ciszy – dostałam od niego wiadomość. Zwykłe, suche „Cześć, możemy porozmawiać?”. Kiedy stanął w moich drzwiach, nie wiedziałam, co powiedzieć. Patrzyłam na niego, jakby był obcym człowiekiem – wyprasowana koszula, markowe perfumy, pewny siebie uśmiech.
– Magda, wiem, że zawaliłem. Chciałem ci wszystko wyjaśnić.
– To może zacznij od tych pieniędzy, które pożyczyłeś i nigdy nie oddałeś – wyrzuciłam z siebie.
– Wtedy byłem w rozsypce. Miałem długi, oszukiwałem wszystkich – ciebie, mamę, ludzi, z którymi pracowałem. Nie miałem odwagi ci powiedzieć, że wpakowałem się w coś naprawdę paskudnego.
– Więc to było celowe? Wiedziałeś, że nie oddasz?
– Nie… Chciałem. Ale później… Nie potrafiłem.
Siedzieliśmy w milczeniu, a w moim sercu kłębiły się złość, smutek i niedowierzanie. Przez chwilę chciałam wyrzucić go za drzwi, ale potem pomyślałam – muszę usłyszeć wszystko.
Ostatnie spojrzenie wstecz
– Wiesz, to wszystko zaczęło się wtedy, kiedy wziąłem ten kredyt na firmę – zaczął, spuszczając wzrok. – Myślałem, że się uda, że odrobię straty, ale potem… było już tylko gorzej.
Słuchałam go, ale z każdym słowem czułam, jak mój gniew narasta. Tłumaczył się jak dziecko, które dostało jedynkę w szkole i teraz próbuje wybielić swoją winę.
– Miałem długi. Komornika. Kredyty, które nakładały się na siebie jak domino. Magda… ja wtedy nie widziałem wyjścia. Myślałem, że jak pożyczę od ciebie, to się odkuję, spłacę wszystko. Ale kiedy przelałaś mi pieniądze… – urwał i zamilkł na chwilę. – Nie spłaciłem niczego. Zabrałem tę dziewczynę i wyjechałem.
Patrzyłam na niego, a łzy same płynęły mi po policzkach.
– Więc zostawiłeś mnie z tym wszystkim, a sam zacząłeś nowe życie?
– Tak. Wiem, że to było podłe. Wiem, że cię zawiodłem.
– A mama? Wiedziała o tym wszystkim?
– Nie. Nie chciałem jej martwić. Dopiero teraz… kiedy tamta relacja się rozpadła, a ja zostałem sam, zrozumiałem, co zrobiłem.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam, że jego słowa niczego nie naprawią. Tyle lat zmarnowanych, tyle złości, tyle samotnych wieczorów. Patrzył na mnie błagalnie, jakby oczekiwał przebaczenia. A ja nie byłam pewna, czy potrafię mu to dać.
Straciłam wszelkie złudzenia
Od tej rozmowy minęło kilka tygodni, a ja wciąż czuję, że coś we mnie umarło. Nie chodzi już o te pieniądze – choć boli, że je straciłam. To raczej poczucie zdrady, które trudno opisać słowami. Przez lata żyłam w przekonaniu, że mój brat to ktoś, na kogo zawsze mogę liczyć. Kiedyś potrafiliśmy rozmawiać godzinami, śmiać się z głupot, wspominać dzieciństwo. A potem? W jednej chwili wszystko przepadło.
Nie wiem, czy potrafię mu wybaczyć. Może kiedyś… Może kiedy będę miała siłę spojrzeć na to z dystansu, zrozumiem, że był wtedy w jakiejś desperacji, że sam się pogubił. Ale dziś? Dziś, kiedy patrzę w lustro, widzę kogoś, kto dał się oszukać. I kogoś, kto nauczył się na własnych błędach, że nawet rodzina potrafi cię zranić głębiej niż ktokolwiek inny.
Kacper mówił, że chciałby wszystko naprawić. Że teraz, kiedy już nie ma tamtej kobiety, a jego życie się posypało, zrozumiał, jak wiele stracił. Próbował zaprosić mnie na kawę, zadzwonił kilka razy. Ale ja… nie oddzwoniłam. Może to egoizm. Może powinnam dać mu szansę. Ale jestem zmęczona. Zmęczona byciem tą, która zawsze wyciąga rękę, wybacza, rozumie. Czasem po prostu trzeba pozwolić, żeby coś odeszło na zawsze.
Patrzę na jego numer w telefonie. Nie wiem, czy kiedyś jeszcze go wybiorę. Może tak. A może nie.
Magdalena, 36 lat
Czytaj także:
- „Przyjaciółka wygląda jak 7 nieszczęść i pozwala z siebie robić służącą. Postanowiłam nią potrząsnąć”
- „Dziadek miał mi dać super auto, a podjechał starym gruchotem. Taki złom nie jest mi do niczego potrzebny”
- „W Dzień Dziecka eks przypomniał sobie, że ma syna. Prezentem chciał kupić jego miłość, ale czekała go niespodzianka”

