„Brat oskarżył mnie o kradzież rodzinnych pamiątek. List od mamy sprawił, że zerwaliśmy kontakt na zawsze”
„Patryk… kiedyś mój młodszy brat. Teraz? Nawet nie wiem, czy mogę jeszcze używać tego słowa. Po pogrzebie matki coś zaczęło się między nami kruszyć – drobne nieporozumienia, uwagi, ciche wyrzuty. A potem kwestia spadku. Przedmioty. Pamiątki. Śmieci dla jednych, dla nas – symbole. Dla mnie były bezcenne, dla niego, jak się okazało, też – choć nie z tych samych powodów”.

- Redakcja
Nie wiem, co mnie dziś obudziło – cisza, zapach kurzu, czy może to, że znów śniła mi się mama. W takich chwilach wstaję niemal natychmiast, zanim myśli zdążą mnie wciągnąć z powrotem pod kołdrę i zatruć dzień od samego rana. W kuchni kawa smakuje zawsze tak samo – zbyt gorzka, jakbym nie potrafił jej odpowiednio osłodzić od dnia, kiedy zgasły światła na sali szpitalnej.
Mieszkam tu sam
W tym samym mieszkaniu, w którym przez dwadzieścia lat żyła moja matka. Jej zdjęcie w ramce stoi na regale. Patrzy ze spokojem, z uśmiechem, którego mój brat nie znosił, mówiąc, że był zawsze „zarezerwowany tylko dla mnie”.
Patryk… kiedyś mój młodszy brat. Teraz? Nawet nie wiem, czy mogę jeszcze używać tego słowa. Po pogrzebie matki coś zaczęło się między nami kruszyć – drobne nieporozumienia, uwagi, ciche wyrzuty. A potem kwestia spadku. Przedmioty. Pamiątki. Śmieci dla jednych, dla nas – symbole. Dla mnie były bezcenne, dla niego, jak się okazało, też – choć nie z tych samych powodów.
Telefon zadzwonił dziś rano. Dzwoniła ciocia Irena. Mówiła półgłosem, jakby ktoś mógł ją podsłuchiwać.
– Dominik… Muszę ci coś powiedzieć. Patryk… on ma do ciebie pretensje. Poważne. Mówi, że coś mu się nie zgadza z rzeczami po Barbarze… to znaczy po waszej mamie.
– Pretensje? O co?
– Sama nie wiem. Ale… może się z nim skontaktuj. Póki jeszcze można coś naprawić.
Zamknąłem oczy i wciągnąłem powietrze. Wiedziałem, że to nie będzie zwykła rozmowa.
– Powiedz mi tylko jedno… Gdzie jest broszka babci? I zegarek dziadka? – usłyszałem, zanim jeszcze zdążyłem powiedzieć „halo”.
Głos Patryka brzmiał ostro, napięcie biło z każdego słowa. Stałem akurat z zakupami na klatce schodowej – jeszcze nie zamknąłem drzwi za sobą, a już poczułem, że ten dzień nie skończy się spokojnie.
– Patryk? O czym ty mówisz? – zmarszczyłem brwi, chwytając mocniej torbę z mlekiem.
– Nie żartuj sobie. Te rzeczy miały być w pudle po mamie. Ciocia Irena mówiła, że wszystko rozdzielone. Że broszka i zegarek mają być moje. A nie ma ich. Przeglądałem wczoraj wszystko. Ty je zabrałeś, prawda?
– Nie... Przecież nawet nie wiedziałem, że są dla ciebie. U mnie są tylko rzeczy z salonu. Te, które mama mi przekazała. Może Irena coś źle zrozumiała?
– Zawsze tak było – przerwał mi. – Zawsze wszystko miałeś pierwszy. Mama cię nosiła na rękach, a ja mogłem tylko się przyglądać. Myślałem, że po jej śmierci to się skończy. Ale ty nawet wtedy musiałeś coś zabrać dla siebie.
– Patryk, proszę cię... – zacząłem spokojnie, ale on już nie słuchał.
– Nie tłumacz się. Ja wszystko pamiętam. I nie licz na to, że zapomnę.
Usłyszałem tylko dźwięk rozłączonego połączenia.
Zostałem sam na schodach, z torbą w ręku, czując, jak serce bije mi szybciej. Powietrze wokół zrobiło się gęste, jakby cały budynek nagle przybrał ciężar dawnych kłótni i niedopowiedzeń.
Zamknąłem drzwi, ale nie potrafiłem ich zamknąć w sobie. Wspomnienia zaczęły wracać – Patryk z zazdrością patrzący, jak mama głaszcze mnie po głowie. Jego nieufne spojrzenia przy podziale rzeczy po pogrzebie. I cisza między nami, która trwała przez miesiące.
Tyle tylko, że teraz już nie była to cisza
To był zarzut. Otwarte oskarżenie.
Ciocia Irena mieszka w tej samej kamienicy od czterdziestu lat. Ten sam zapach kredensu, te same zasłony w kwiaty, ten sam zegar, który spóźnia się o osiem minut – tyle samo od pogrzebu mamy.
– Dominik, zrobiłam sernik. Taki jak twoja mama lubiła – powiedziała, gdy tylko usiadłem w fotelu. – Wiem, że nie zjesz, ale zrobiłam. Dla pamięci.
Zjadłem. Choć gardło miałem ściśnięte, a w brzuchu tylko pustkę.
– Patryk do mnie dzwonił – zaczęła. – Mówił o tej broszce i zegarku. Że czuje się oszukany.
– Ale ja ich naprawdę nie mam – powiedziałem cicho. – Gdybym miał, oddałbym. Tyle że... to nie chodzi o te rzeczy, prawda?
Ciocia spojrzała na mnie tak, jak matka czasem patrzy na dziecko, które pyta o coś, czego lepiej nie ruszać.
– Twoja mama... była z nim surowsza – powiedziała po chwili. – On ciągle czegoś chciał. Więcej uwagi, więcej ciepła. Ale Barbara... ona się bała, że jak za bardzo mu da, to się pogubi.
– A ja? – zapytałem, bardziej do siebie niż do niej.
– Ty byłeś spokojny. Cichy. Ona w tobie widziała siebie.
Spojrzałem na okno. Za szybą przejeżdżał tramwaj, śnieg siąpił z nieba. Miałem wrażenie, że coś się we mnie przesuwa. Jakby cegiełka winy niepostrzeżenie znalazła miejsce w mojej piersi.
– Myślisz, że on to pamięta?
– Myślę, że nigdy o tym nie zapomniał.
Wyszedłem od niej z sernikiem zawiniętym w folię i ciężarem, który był lżejszy od przedmiotów, a jednak przygniatał bardziej. Może naprawdę chodziło o coś więcej niż broszka i zegarek.
Może o coś, czego nie da się nikomu oddać
Stałem przez kilka minut przed drzwiami Patryka, zanim odważyłem się nacisnąć dzwonek. W środku słyszałem szuranie, potem ciszę. Już chciałem odejść, gdy w końcu drzwi otworzyły się powoli.
– Co ty tu robisz? – zapytał Patryk, nieco zmęczonym głosem. Był w dresie, z nieogolonym policzkiem, wyglądał, jakby nie spał od kilku dni.
– Musimy porozmawiać – powiedziałem cicho.
Nie odpowiedział, ale odsunął się, robiąc mi miejsce.
Wszedłem do mieszkania. Było chłodno, pachniało starym papierem i kawą. Usiadłem ostrożnie na brzegu fotela. Patryk zajął miejsce przy stole. Milczeliśmy przez długą chwilę.
– Ciocia Irena powiedziała mi, że mama była wobec ciebie surowa – zacząłem w końcu. – Że… mogłeś czuć się pomijany.
Patryk prychnął pod nosem.
– Dopiero teraz do ciebie dotarło?
– Nie. Ale teraz pierwszy raz cię słyszę naprawdę.
Patryk spojrzał na mnie inaczej niż dotąd – bez wściekłości. Raczej jak ktoś, kto czekał na to zdanie przez lata.
– Ty nawet nie wiesz, jak to było. Ona ciebie przytulała. Tobie robiła herbatę z cytryną, jak byłeś przeziębiony. Ja miałem „przestać marudzić”. Tobie dawała stary album po dziadku. Mnie – podręcznik matematyki z biblioteki.
– Nie wiedziałem, że aż tak to odbierałeś – przyznałem. – Myślałem, że po prostu… jesteś inny. Mniej sentymentalny.
– Nie byłem inny. Po prostu szybko zrozumiałem, że nie ma sensu czegoś chcieć.
Milczałem. Tego dnia pierwszy raz spojrzeliśmy na siebie jak dwóch dorosłych ludzi, którzy przez lata mijali się w cieniu cudzych oczekiwań i cichego żalu.
– Broszka i zegarek… To naprawdę nie o to chodzi, prawda?
Patryk pokręcił głową.
– Nie. Ale to był powód, żeby w końcu coś powiedzieć.
Po powrocie do mieszkania długo nie zdejmowałem płaszcza. Chodziłem od ściany do ściany, jakby coś mnie goniło. W końcu usiadłem na podłodze obok kredensu. Przez długą chwilę patrzyłem na górną szufladę. Wiedziałem, że to tam mama trzymała najcenniejsze rzeczy.
Otworzyłem ją powoli. W środku leżało niewielkie pudełko. Trochę zakurzone, owinięte w biały haftowany obrus. Wsunąłem palce pod wieczko i uniosłem je.
Broszka babci. Mała, srebrna z cyrkoniami. Obok niej stary, ciemniejący od lat zegarek dziadka z wypaloną dedykacją „Na zawsze – B.” I kartka.
Drżącymi dłońmi rozwinąłem złożony papier. Był to list. Pismo mamy – wyraźne, pewne siebie.
„Dominik,
Wiem, że z Patrykiem bywało trudno. I wiem też, że często czuł się odtrącony. To nie tak, że go nie kochałam. Po prostu... kochałam was inaczej. Ty byłeś ciszą, której potrzebowałam. On – burzą, którą trudno było zatrzymać. Te rzeczy – broszka, zegarek – były jego. Miały mu przypomnieć, że jest częścią historii. Nie wiem, czy to wystarczy. Ale wierzę, że kiedyś zrozumie. Ty też. Kocham was obu.”
Zamknąłem oczy. Kartka zadrżała w dłoni. Łzy spłynęły mi po policzku. Nie z bólu, nie z żalu. Z ulgi. W końcu wiedziałem, że mama widziała więcej, niż sądziliśmy. I że zostawiła nam coś więcej niż przedmioty – zostawiła prawdę.
Sięgnąłem po telefon. Wybrałem numer Patryka. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Połączenie odrzucone.
Spojrzałem jeszcze raz na broszkę i zegarek. Schowałem je z powrotem do pudełka, zamknąłem wieczko i usiadłem w ciszy. Może on potrzebuje więcej czasu. Może to wszystko już nic nie zmieni.
Ale ja musiałem spróbować.
Zadzwoniłem do Patryka jeszcze raz następnego dnia. I znów – bez odpowiedzi. Wysłałem wiadomość, prostą: „Muszę ci coś pokazać. To ważne.” Czekałem dwa dni. W końcu odpisał: „Jutro. 17:00. U mnie.”
Pojechałem tam z pudełkiem w rękach. Jechałem jak na egzamin – z głową pełną słów, których nie byłem pewien, czy powinienem wypowiadać. W korytarzu jego bloku śmierdziało wilgocią. Drzwi uchyliły się od razu po moim pukaniu. Patryk wyglądał, jakby też nie spał od kilku nocy.
– Przyniosłem je – powiedziałem, nie czekając na zaproszenie.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Pudełko leżało między nami jak coś świętego. Patryk spojrzał na nie z napięciem.
– Znalazłem je w kredensie. Tam, gdzie mama trzymała ważne rzeczy. I… był tam list.
Podałem mu kartkę. Czytał długo
Nie odzywał się. A ja tylko patrzyłem, jak jego oczy powoli wilgotnieją.
– Więc to jednak było dla mnie – powiedział cicho.
– Tak. I wiesz co? Nawet nie chodzi o to, że mama ci nie dawała wszystkiego. Chodzi o to, że my… nigdy nie rozmawialiśmy. O tym, jak każdy z nas się czuł.
Patryk skinął głową. Wstał, przeszedł się po kuchni, oparł o ścianę.
– Ale to już nie ma znaczenia. Nie umiem być twoim bratem, Dominik. Za dużo lat udawaliśmy, że wszystko gra.
– To nie musi być od razu jak dawniej – odpowiedziałem. – Ale może... od czegoś by się zaczęło.
Popatrzył na mnie z goryczą.
– Nie. Ja już nie chcę. Nie umiem zapomnieć. I nie chcę cię znać.
Słowa spadły ciężko, jak cegły. Nie było w nich złości – była tylko decyzja. Zamknięcie drzwi.
Wstałem. Pudełko zostawiłem na stole. Nie zabrałem go. Nie musiałem.
Patryk nie odprowadził mnie do drzwi.
Minął rok.
Od tamtego dnia nie rozmawialiśmy z Patrykiem ani razu. Czasem mijam go w mieście – raz w księgarni, raz na przejściu dla pieszych. Udajemy, że się nie widzimy. Każdy patrzy gdzie indziej. Ale zawsze czuję, jakby coś mi wtedy przelatywało przez serce. Krótko, ostro.
Nie wiem, czy Patryk jeszcze o mnie myśli. Ja o nim myślę. Nie codziennie, ale czasem. Gdy słyszę jakieś słowo, melodię, zapach. Żal pozostał, ale bez gniewu. Po prostu pustka po czymś, co było kiedyś całe. Zrozumiałem, że nie wszystkie relacje da się naprawić. Nawet jeśli się chce.
Dominik, 48 lat
Czytaj także:
- „Ja wiernie czekałam, a narzeczony bawił się w rodzinę gdzie indziej. Do końca wierzyłam, że wyjeżdża służbowo”
- „Ojciec odezwał się po 15 latach. Kiedy już ogarnęłam swoje życie, znowu chciał zrobić w nim bałagan”
- „Teściowie od lat drą ze sobą koty o byle co. W końcu odkryłem, jaka prawda kryję się za tymi złośliwościami”

