„Babcia chciała mnie zeswatać z wnuczką koleżanki. Dzięki niej odnalazłem miłość życia”
„Zorientowała się, że wpadła mi w oko wnuczka jej sąsiadki. Ich plan okazał się skuteczniejszy niż moje próby podrywu”

Gdy kurier dostarczył mi paczkę z nowym laptopem, akurat była u nas babcia.
– Sebuś, a cóż to za pudło? – zapytała zaciekawiona. – Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam taką wielką przesyłkę. Chyba jeszcze za Gierka, jak dostawaliśmy paczki z zagranicy.
– Tym razem raczej nie ma w środku konserw ani swetrów. – Wyjąłem z kartonu błyszczącego srebrnego laptopa.
– Ojej, ale śliczny! – mama nie kryła zachwytu.
– Coś mi się obiło o uszy, że już masz jeden taki sprzęt – stwierdziła babcia.
– No masz rację, babciu, kupiłem kolejnego, bo chciałem takiego z większą pamięcią – powiedziałem, patrząc na babcię.
– Ech, ta dzisiejsza młodzież… – Babcia pokręciła głową z dezaprobatą. – Kupujecie nowe rzeczy tylko dlatego, że te poprzednie wam się opatrzyły. W moich czasach ludzie naprawiali sprzęty, zamiast od razu pozbywać się ich na śmietnik.
– Oj babciu, daj spokój… – przewróciłem oczami – wcale nie chciałem wywalać poprzedniego laptopa, myślałem, że go rozmontuję i sprzedam na części, ale… wiesz co, jak chcesz, to możesz go sobie wziąć. Pokażę ci, jak go obsługiwać.
Szybko się nauczyła obsługi komputera
Myślałem, że babcia Aniela zbędzie moje słowa, mówiąc coś w stylu „w moim wieku człowiek już nie ma głowy do takich nowości”, ale zupełnie jej nie doceniłem.
– Genialny pomysł! – stwierdziła. – Moja przyjaciółka ma taki komputer i non stop przesiaduje w tym internecie. No to jesteśmy, Sebuś, dogadani. Wprowadzisz babcię w świat komputerów?
Jakiś miesiąc później zadzwoniłem do babci, żeby kolejny raz wymigać się od korepetycji. Tym razem to nie choroba pokrzyżowała moje plany, a coś znacznie poważniejszego – strzała Amora trafiła mnie prosto w serce. Zakochałem się po uszy i nie mogłem sobie pozwolić na stratę czasu, biegając do babci. Całą moją energię poświęciłem na próby oczarowania Weroniki – dziewczyny z roku.
Moja taktyka podrywu była dość pokrętna. Skoro ona nie zwracała na mnie uwagi, to wiedziałem, że muszę zrobić coś, by mnie dostrzegła. Teoretycznie wystarczyłoby po prostu do niej zagadać, ale w praktyce… nie było to wcale łatwe zadanie.
Właśnie z tego powodu wybierałem miejsce tuż obok niej podczas zajęć, a w przerwach niby niechcący na nią wpadałem i co najmniej kilkukrotnie w ciągu dnia zachodziłem jej drogę. Zorientowałem się, w jakich miejscach najczęściej przebywa i także się tam pojawiałem. Nie powiedziałbym, że to było jakieś nachalne nagabywanie, po prostu robiłem co w mojej mocy, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.
Koniec końców poczucie winy, spowodowane przez moich rodziców, skłoniło mnie, żeby znaleźć parę godzin na odwiedziny u babuni. Myślałem, że to będzie ciężka przeprawa, bo przecież babcia nigdy wcześniej nie miała do czynienia z kompami i internetem, ale – o dziwo – nie było aż tak tragicznie.
Babcia naprawdę szybko łapała o co chodzi w obsłudze komputera. Kiedy dzień dobiegał końca, radziła sobie już całkiem nieźle z poruszaniem się po pulpicie, tworzeniem folderów, a nawet pisaniem tekstów w edytorze. Jak na pierwszy raz, szło jej naprawdę dobrze.
Gdy zacząłem się zbierać do domu, babcia rzuciła:
– Jak znowu wpadniesz, to pokażesz mi, jak działa ten cały internet. Pan Henryk ma mi w przyszłym tygodniu podłączyć sieć. Wpadniesz do mnie wtedy?
– Zobaczę, co da się zrobić – moja odpowiedź była dość wymijająca.
Jednak po chwili moje zniechęcenie zniknęło jak ręką odjął. Z bloku naprzeciwko wyszła Weronika! Pomyślałem, że pewnie tam mieszka.
Razem z sąsiadką uknuły intrygę
W końcu miałem sensowny powód, żeby kręcić się blisko miejsca, gdzie mieszka. Załatwię dwie sprawy za jednym zamachem: będę widywać Weronikę, a w międzyczasie pomogę babci. Choćbym miał się pojawiać u niej codziennie, to nauczę ją korzystać z komputera!
Regularnie odwiedzałem babcię Anielę, około dwóch, czasem trzech razy na tydzień. Niestety, okazało się, że moja uczennica błyskawicznie chłonęła nowe informacje. Zacząłem się martwić, że opanuje wszystkie potrzebne jej umiejętności, zanim uda mi się posunąć do przodu w kwestii Weroniki.
Czas leciał nieubłaganie, a ja wciąż nie mogłem poszczycić się żadnymi znaczącymi osiągnięciami na polu podrywu. Owszem, kiedyś zagadnąłem do Weroniki, gdy wpadliśmy na siebie przypadkiem na osiedlu, ale nic konkretnego z tego nie wynikło. Typowa gadka-szmatka: wspomniałem, że bywam u babci, ona rzuciła, że mieszka tu z rodzicami i dziadkami, ale… potem jakoś tak wszystko się urwało.
Zazwyczaj nie tracę głowy w towarzystwie, ale w obecności Weroniki przemieniałem się w pełnego kompleksów, onieśmielonego i skrępowanego do granic możliwości nastolatka, którym niegdyś byłem. W rezultacie atmosfera stała się tak krępująca, że rozeszliśmy się, wybierając przeciwne kierunki.
Wiem, że powinienem być bardziej otwarty. Wtedy przynajmniej wiedziałbym, czy mam u niej jakiekolwiek szanse. Niestety, zabrakło mi śmiałości. Coś mnie powstrzymywało, jakby stawiało niewidzialną barierę.
Babcia Aniela wyczuła, że coś się święci. Ma sporo lat na karku i zdaje sobie sprawę, że raczej nie odwiedzałbym jej tak często bez konkretnego powodu. Co więcej, moje wizyty u niej stawały się coraz dłuższe, a ja non stop zerkałem przez okno, akurat w stronę klatki schodowej sąsiedniego bloku.
Babcia opanowała już całą niezbędną wiedzę – dalsza praktyka leżała w jej rękach. Musiała mnie czasem przepędzać, gdy wybierała się na mszę albo spotykała z przyjaciółkami. Któregoś dnia zauważyła, jak gawędziłem z Weroniką przed wejściem do budynku i natychmiast pojęła, o co chodzi. Błyskawicznie rozszyfrowała, kto tak naprawdę motywuje mnie do odwiedzin u niej. A ponieważ zaczęło jej to przeszkadzać, razem z sąsiadką uknuły intrygę.
Babcia poprosiła mnie o przysługę. Chciała, żebym pożyczył samochód od rodziców i zrobił zakupy dla niej i jej koleżanki.
– Wiesz, wnusiu, latka lecą, a dźwiganie tych wielkich toreb z zakupami robi się coraz trudniejsze.
– Nie ma sprawy, babciu, chętnie pomogę.
– Będziesz miał wsparcie od mojej wnuczki, pomoże ci – dodała przyjaciółka babci.
– No dobra, jak musi – burknąłem bez entuzjazmu, bo miałem obawy, że zakupy z jakąś dziewczyną będą trwały o wiele dłużej.
Ale kiedy zobaczyłem, że tą wnuczką jest Weronika, o mało nie zszedłem na zawał.
– Uważajcie na siebie na drodze! – wołały za nami. – I pamiętajcie, żeby kupić ten chleb z ziarnami!
Nie mogłem uwierzyć we własne szczęście!
Czekała mnie godzina sam na sam z Weroniką! Przekonywanie, że prześcigałem wtedy najlepszych mówców i podrywaczy świata, to lekka przesada. Szczerze powiedziawszy bardziej zależało mi na tym, żeby jakoś się nie zbłaźnić, nie odstraszyć dziewczyny, nie zanudzić jej na amen i nie sprawić, że da mi kosza raz na zawsze. No i żeby w ogóle gadać do rzeczy, a nie bredzić. Jak mi poszło? Kto to wie? Jasne, od czasu do czasu się uśmiechała i całkiem nieźle się gadało, ale może to po prostu z uprzejmości?
Nasze babunie nie ograniczyły się do jednorazowego posłania nas po zakupy. Przesadziły z tymi wypadami, bo w końcu wszystko ma swoje granice. Przez ostatnie dwa miesiące zaliczaliśmy regularne rajdy do tego przeklętego marketu.
– A tak trudno ułożyć od razu kompletną listę? Po co wysyłać nas po parę drobiazgów? Kto normalny kupuje papier toaletowy na sztuki? – narzekałem, przetrząsając regały w dziale chemicznym.
– No właśnie – przytaknęła mi Weronika. – Jeżeli to nie jest jakiś ich spisek, to zaczynam podejrzewać u naszych babć sklerozę. Lubię spędzać z tobą czas, ale bez przesady z tymi zakupowymi randkami!
Potraktowałem to jako krok naprzód i dobrą okazję.
– Ja też chciałbym widywać się z tobą w bardziej interesujących miejscach – powiedziałem mimochodem. – I bez tych babcinych reklamówek.
Jej usta rozciągnęły się w nieśmiałym uśmiechu, po czym podniosła głowę i z odwagą w głosie spytała:
– Więc jaki masz pomysł?
Zebrałem się na odwagę i zapytałem Weronikę, czy poszłaby ze mną do kina. Później wybraliśmy się razem na koncert. Na koniec zaproponowałem wspólne wyjście do klubu. Okazało się, że ja również jej się spodobałem i rzecz jasna zauważyła, że często na mnie wpada, ale skoro nie wykonałem żadnego ruchu, miała wątpliwości, czy to ma jakieś znaczenie. Krępowała się jednak o to spytać.
Cierpiała na identyczną przypadłość, co ja – w towarzystwie kogoś, kto się jej podobał, ogarniało ją skrępowanie.
A jak zareagowały nasze babunie? No cóż, szybko wyszło na jaw, że wcale nie są takie słabe i schorowane, jak próbowały to przedstawić. Kiedy tylko oznajmiłem, że moje odwiedziny nie będą już tak częste, babcia Aniela skwitowała to krótkim:
– No nareszcie.
Weronika zdradziła mi po jakimś czasie, że nasze babcie są na tyle sprawne, że nie dość, że samodzielnie robią zakupy, to jeszcze uprawiają nordic walking. Babcia Aniela dopiero po paru tygodniach przyznała się, że postanowiła wcielić się w rolę swatki.
– Szkoda, że nie widzieliście jego wyrazu twarzy, gdy dotarło do niego, że pojedzie na zakupy razem z Weroniką! – Nabijała się ze mnie i chichotała w obecności całej naszej familii, ale wcale nie miałem o to do niej pretensji.
Ostatecznie jej sposób okazał się bardziej skuteczny niż moje nieporadne próby. Kto by pomyślał, że zrobiła to tylko po to, żeby pozbyć się wkurzającego wnuczka…
Czytaj także:
„Miałam sprytny plan, by uwieść wykładowcę. Co potrafię pokazałam mu na egzaminie ustnym”
„Wspierałam samotną sąsiadkę, bo było mi jej szkoda. Sprytna staruszka wykorzystywała mnie i kazała prać sobie gacie”
„Babcia obwiniała moją mamę za całe zło tego świata. Wszystko przez to, że przypominała jej znienawidzonego męża”

