Reklama

Mieszkając na obrzeżach miasta, często czułam się odizolowana od świata. Praca w biurze nie dostarczała mi wystarczającej satysfakcji, a samotne wieczory spędzane przed telewizorem zaczynały mnie przytłaczać. Przyjaciele zawsze byli zajęci swoimi sprawami, a rodziny nie miałam. Może dlatego spacery po lesie stały się moim azylem – miejscem, gdzie mogłam oddać się refleksji i poczuć się częścią natury.

Pewnego dnia, gdy ciepłe promienie słońca przenikały przez korony drzew, zauważyłam mężczyznę krzątającego się między krzewami. Zaintrygowana, podeszłam bliżej, by dowiedzieć się, kim jest. On – Adrian, jak się przedstawił – mówił, że zbiera grzyby dla chorej matki. Jego historia poruszyła mnie głęboko, bo sama straciłam rodziców i nie raz tęskniłam za bliskością. Ta chwila była początkiem czegoś, co na zawsze zmieniło moje życie.

Chciałam zrobić coś dla jego matki, choć nigdy jej nie poznałam

Spotkaliśmy się ponownie na polanie, gdzie paprocie tworzyły zielony dywan, a ptaki śpiewały swoje melodie. Adrian był czarujący, miał ten błysk w oku, który sprawiał, że czułam się zauważona i ważna. Rozmawialiśmy długo, a każda jego opowieść była jak łyk świeżego powietrza. Dowiedziałam się, że jego matka przez lata walczyła z chorobą, a on był jedynym, który jej towarzyszył. Jego troska była prawdziwa i w jakiś sposób nawiązywała do moich doświadczeń straty. Śmialiśmy się razem, a w powietrzu unosiły się iskry flirtu, które sprawiały, że serce biło szybciej.

– Jak to się stało, że zaczęłaś tu przychodzić? – zapytał z ciekawością w głosie.

– Zawsze lubiłam przyrodę. Tutaj mogę być sobą, bez oceniających spojrzeń innych ludzi – odpowiedziałam, czując, że moje słowa są szczere.

Adrian uśmiechnął się ciepło i zaczął opowiadać o swojej pasji do zbierania grzybów. Powiedział, że każdy rodzaj ma swój niepowtarzalny smak i zapach, jak różni ludzie. Obiecałam, że następnym razem przyniosę mu domowe przetwory, bo chciałam zrobić coś dla jego matki, choć nigdy jej nie poznałam.

Po spotkaniu, wracając do domu, poczułam dziwne uczucie. Zastanawiałam się, czy to był przypadek, że Adrian zawsze zjawiał się w lesie, kiedy ja tam byłam. W sercu pojawiło się pragnienie, by znowu go zobaczyć, by ponownie móc się śmiać i czuć, że nie jestem sama. Ale gdzieś w głębi duszy rodziła się niepewność, jakby coś nie do końca pasowało. To uczucie było subtelne, niemal niedostrzegalne, ale mimo to ciążyło mi niczym cień w pełnym słońcu.

Był mistrzem w odwracaniu uwagi

Nasze pierwsze randki były jak sen. Spotykaliśmy się w lesie, gdzie spacerowaliśmy między drzewami, a później odwiedzaliśmy przytulną kawiarnię na skraju miasta. Adrian był pełen opowieści, a jego słowa miały magię, która sprawiała, że każda chwila była niezapomniana. Opowiadał o swojej matce, o tym, jak całe życie poświęcał się jej opiece, co wyjaśniało, dlaczego nigdy nie miał czasu na poważne związki. Jego historia brzmiała tak prawdziwie, że moje serce zaczynało się z nim zżywać.

– Może kiedyś odwiedzę twoją mamę? Chętnie przyniosłabym jej coś dobrego – zasugerowałam podczas jednej z rozmów.

Adrian uśmiechnął się lekko, ale zaraz potem zmienił temat, rzucając jakiś żart, który miał rozładować atmosferę. Jego unikanie odpowiedzi na moje pytanie wzbudziło we mnie niepokój, który jak cień zaczynał się przesączać przez wszystkie jego urokliwe słowa. Choć próbowałam tłumić te wątpliwości, były jak trudna do zignorowania melodia.

Każde kolejne spotkanie z Adrianem pogłębiało mój niepokój. Z jednej strony fascynował mnie, z drugiej coraz częściej zastanawiałam się, czy jego słowa są prawdą. Był mistrzem w odwracaniu uwagi, a ja, choć przerażona, nie mogłam przestać o nim myśleć. Emocje były silniejsze niż logika, a ja coraz bardziej zanurzałam się w jego świecie, gdzie miłość przeplatała się z niepewnością.

Coraz częściej analizowałam nasze rozmowy, szukając w nich ukrytych znaczeń. Moje uczucia były jak labirynt, w którym gubiłam się każdego dnia, starając się zrozumieć, dokąd mnie to wszystko prowadzi. Wciąż miałam nadzieję, że odpowiedzi znajdę w jego oczach, gdy znów się spotkamy.

Musiałam znać prawdę

Pewnego wieczoru, nie mogąc spać, zaczęłam przeszukiwać internet. Moje palce niemal mechanicznie wpisywały imię Adriana w wyszukiwarkę. To był impuls, którego do końca nie rozumiałam, ale z jakiegoś powodu czułam, że muszę coś odkryć. Wkrótce natrafiłam na profil kobiety z sąsiedniego miasta. Opisywała ona swoje spotkanie w lesie z Adrianem – te same słowa, ta sama historia o chorej matce. Szok uderzył mnie jak fala, a z każdą kolejną chwilą odkrywałam inne kobiety, które przeżyły dokładnie to samo.

Rozpacz i niedowierzanie zaczęły targać moim sercem. Zdecydowałam, że muszę skonfrontować Adriana. Musiałam znać prawdę. Przy następnym spotkaniu w lesie, moje ręce drżały, a serce biło jak szalone. Wiedziałam, że nie mogę dłużej żyć w kłamstwie.

– Adrian, dlaczego opowiadasz tę samą historię innym kobietom? – zapytałam, starając się zachować spokój, choć w środku wszystko krzyczało.

Na początku udawał zaskoczonego, próbując zyskać na czasie. Ale po chwili, widząc moje determinację, przyznał się. Jego słowa były chłodne i obojętne.

– Nie zbieram grzybów, tylko kobiety. Każda z was ma swój niepowtarzalny smak, zapach – jak grzyby w koszyku.

Te słowa sprawiły, że świat wokół mnie się zawalił. Zrozumiałam, że byłam tylko jednym z jego trofeów. Przerażenie ogarnęło całe moje ciało, nie potrafiłam wydobyć z siebie ani słowa. Czułam się zdradzona i oszukana, a jednocześnie wciąż przyciągana do niego w jakiś dziwaczny sposób.

Emocje zalewały mnie niczym rwąca rzeka, a ja stałam bezradna na brzegu, nie wiedząc, czy kiedykolwiek odnajdę się w tym chaosie.

Nie jestem żadnym grzybem!

Adrian wcale nie wydawał się poruszony moim odkryciem. Zamiast tego zaczął tłumaczyć swoją filozofię życia, próbując usprawiedliwić swoje postępowanie. Dla niego kobiety były jak doświadczenia, które się „kolekcjonuje”, a każda wnosiła coś nowego, innego. Nie chciał jednej, bo jedna by go znudziła. Były jak różnorodne grzyby w koszyku – każdy miał swój wyjątkowy smak.

– Nie rozumiesz, Urszulo. To wszystko jest jak piękny obraz, gdzie każdy z was jest niepowtarzalnym elementem. Bez was moje życie byłoby nudne i bezbarwne – mówił, jakby jego słowa miały mnie uspokoić.

Czułam narastające obrzydzenie. Jego słowa były jak jadowite ciernie, które raniły mnie za każdym razem, gdy próbowałam zrozumieć jego myśli. A jednak, mimo że wszystko we mnie krzyczało, by uciekać, coś mnie do niego przyciągało. Ta mieszanka lęku i fascynacji była niczym narkotyk, który mnie obezwładniał.

– Chciałbym, żebyś została w mojej kolekcji na dłużej – zaproponował, z iskierką w oku, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.

W odpowiedzi poczułam, jak gniew narasta we mnie niczym burza.

– Nie jestem żadnym grzybem! – krzyknęłam, wstrząśnięta tym, co właśnie usłyszałam.

Po naszej kłótni, z poczuciem upokorzenia i dezorientacji, uciekłam z lasu, starając się uciec od jego niepokojącego wpływu. Ale nawet gdy oddaliłam się od miejsca, które było świadkiem naszej konfrontacji, jego głos wciąż rozbrzmiewał w mojej głowie, niczym echo, które nie pozwalało mi zapomnieć. Z każdą chwilą odczuwałam narastający konflikt między racjonalnością a irracjonalnym pragnieniem ponownego spotkania.

Spotkałyśmy się w kawiarni

Zdeterminowana, by zrozumieć wszystko, co się wydarzyło, zaczęłam szukać innych kobiet, które Adrian „kolekcjonował”. Wkrótce spotkałam jedną z nich. Była to Iwona, kobieta, której historia była niemal identyczna do mojej. Jej oczy, pełne bólu i rozczarowania, opowiadały więcej niż słowa. Spotkałyśmy się w małej kawiarni, gdzie cisza była niemal namacalna.

– Nie jesteś pierwsza, Urszulo – powiedziała z ciężkim sercem. – Adrian to mistrz manipulacji. Obiecywał mi miłość, wyjątkowość, a potem po prostu zniknął.

Jej słowa były niczym echo moich własnych przeżyć. Z każdą sekundą rozmowy czułam, jak moje serce zaciska się w bolesnym uścisku.

– On wróci, musisz być na to gotowa. To, co robi, to jego gra – ostrzegła mnie, jej głos drżał od emocji.

Słuchałam, z trudem akceptując prawdę. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony nienawidziłam Adriana za to, co zrobił, z drugiej czułam się uwikłana w jego grę. Jakby coś we mnie nie mogło się od niego uwolnić, jakby jego historia stała się częścią mojej własnej.

Iwona podzieliła się swoimi doświadczeniami, jak zdołała przełamać jego wpływ, ale i tak było jasne, że rany pozostawiły ślad. Rozstaliśmy się z obietnicą, że będziemy się wspierać, jeśli Adrian spróbuje wrócić. Jej opowieść była dla mnie przestrogą, ale i czymś więcej – zrozumiałam, że nie jestem sama w tym, co przeżyłam.

Po spotkaniu wróciłam do domu z mieszanką emocji, nie wiedząc, co dalej. Niepewność i strach były niczym mgła, która zasnuwała moje myśli. Musiałam zdecydować, czy będę się trzymać z dala, czy podążać za niebezpiecznym przyciąganiem, które wciąż mnie więziło.

Chciałam zobaczyć Adriana

W kolejnych dniach czułam się jak w pułapce, nie potrafiąc wyrwać się z myśli o Adrianie. Las, który zawsze był miejscem spokoju, stał się przestrzenią, gdzie moje emocje wędrowały bez celu. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, ale każdy wybór wydawał się niemożliwy. Czy uciekać od wspomnień, czy stawić im czoła?

Pewnego ranka, wbrew rozsądkowi, postanowiłam wrócić do lasu. Był to impuls, który jak mgła otulał moje ciało. Chciałam zobaczyć Adriana, zrozumieć, co mnie do niego ciągnęło, choć jednocześnie bałam się tego spotkania. Słowa Iwony wciąż brzmiały w mojej głowie, jak przypomnienie, że nie jestem sama w tej grze.

Stąpając po ścieżce, wsłuchiwałam się w odgłosy przyrody. Każdy szum liści, każdy trzask gałęzi zdawał się krzyczeć moje imię. Czy to była nostalgia, tęsknota za utraconymi chwilami, czy tylko złudzenie, które przysłaniało rzeczywistość? Czułam się rozdarta, oszukana, a jednak uzależniona od tej niebezpiecznej znajomości.

W pewnym momencie usłyszałam kroki w oddali. Serce zaczęło mi bić mocniej, a strach i nadzieja splatały się w dziwacznej symfonii uczuć. Czy to on? Czy powinnam uciekać, czy zostać i stawić czoła temu, co miało się wydarzyć?

Stanęłam na skraju polany, a wewnętrzny monolog stał się nieprzerwanym potokiem myśli. Nagle zdałam sobie sprawę, że bez względu na to, co się stanie, to ja muszę podjąć decyzję. Moja przyszłość nie może być zdeterminowana przez jego manipulacje. Ale czy miałam odwagę, by się uwolnić?

Historia zakończyła się otwarcie, z cieniem niepewności wiszącym nad przyszłością. Stałam na polanie, wsłuchując się w szelest liści i nie wiedząc, co przyniesie następny krok. Być może nigdy nie dowiem się, dlaczego moje serce wciąż krzyczy jego imię.

Urszula, 30 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama