Reklama

Wiedziałam, że nie jesteśmy idealni. Że Olaf czasem milczy zbyt długo, a ja zbyt długo czekam, aż coś powie. Jednak mimo wszystko wierzyłam, że jest nam razem dobrze. Że idziemy w tym samym kierunku, tylko chwilami w innym tempie. Że to normalne i wszystkie pary tak mają.

Święta miały być spokojne. Przygotowywałam się do nich przez cały grudzień. Zamroziłam już uszka do barszczu, ustroiłam mieszkanie. Razem z Kasią, moją córką, przygotowałyśmy własnoręcznie robiony łańcuch na choinkę. Przed mikołajkami robiliśmy listę zakupów, trzeba było kupić karpia. Wieczorem Olaf jeszcze żartował, że nie umie wybrać ryby bez mojej aprobaty. A następnego dnia, dokładnie 6 grudnia, w same mikołajki, wracając z zakupów, znalazłam w skrzynce list. Gruba koperta, pieczątka sądu. Imię i nazwisko – moje.

Najpierw myślałam, że to pomyłka. Ale nie. To nie był żaden błąd. Szybko otworzyłam kopertę, wyjęłam kartki i zaczęłam czytać. To był pozew rozwodowy. Upuściłam siatki z zakupami. Bombka potoczyła się po schodach. Stałam tam długo, w półmroku klatki, z rozciętą kopertą w dłoni i jednym pytaniem w głowie: dlaczego? Jeszcze dzień wcześniej rozmawialiśmy o świętach.

Nie mogłam w to uwierzyć

– Olaf, co to ma znaczyć? Co się dzieje? – zapytałam od progu, trzymając w dłoni list. Stał przy kuchennym blacie, z kubkiem herbaty, jakby nic się nie stało. Jakby nie rozsadził właśnie naszego życia w drobny mak.

– Renata… uspokój się. To nie jest dobry moment – powiedział cicho, jakby mówił o pogodzie.

– Nie jest dobry?! Właśnie dostałam pozew rozwodowy, od ciebie! Chcesz mi powiedzieć, że to… nie ten moment? – głos mi zadrżał.

– To nie twoja wina. Po prostu… to nie ma sensu – unikał mojego wzroku.

– Nie ma sensu?! Pięć lat razem nie ma sensu? Święta, które planowaliśmy? Moja córka, którą traktowałeś jak własną…?

– Ja… Nie potrafię tego wyjaśnić – mruknął i sięgnął po kurtkę.

– To spróbuj. Powiedz, chociaż, czy mnie zdradziłeś.

Zamarł na chwilę, ale nie odpowiedział. Cisza powiedziała wszystko.

– Boże… – wyszeptałam. – Jak długo?

– To nie takie proste… – wyjąkał.

– Ile czasu? Miesiąc? Dwa? Rok?! – wrzeszczałam. – Sypiasz z kimś innym, a ja piorę ci spodnie i pakuję kanapki do pracy!

– Renata… przepraszam. Nie planowałem tego. Po prostu… to się wypaliło – rzucił i wyszedł.

Stałam w korytarzu, z pozwem w dłoni. Bez odpowiedzi. Z sercem rozsypanym jak rozbita bombka na schodach.

Potrzebowałam wsparcia

– On serio odszedł tak po prostu? Bez słowa wyjaśnienia? – Dorota aż się podniosła z kanapy, z kubkiem herbaty w ręku.

– Powiedział, że między nami się wypaliło, ubrał kurtkę i wyszedł – powiedziałam cicho. – Jakbyśmy się pokłócili o zakupy, a nie o rozwód. Nie potrafię tego zrozumieć.

– Nie jesteś w stanie tego zrozumieć, bo jesteś normalna. A Olaf? Co, uciekł, bo mu się znudziło? Jakbyś była jakimś... starym meblem?

– Myślisz, że kogoś ma?

– Kochana – Dorota pokręciła głową. – Facet, który składa pozew przed świętami i nie ma odwagi nic powiedzieć, prawie na pewno ma kogoś. Oni nigdy „nie chcą nikogo ranić”. Tylko jakoś robią tak, że boli jeszcze bardziej.

Milczałam, płakać już nie potrafiłam. Przez gardło nie chciała mi przejść nawet herbata.

– Albo ci to wytłumaczy, albo nie jest wart twoich łez – dodała po chwili.

– Tylko... kiedy mi to wytłumaczy? Po świętach? Po Nowym Roku? Po tym, jak się wyprowadzi? Mogłam się domyślić, że coś jest nie tak. A teraz jest już po wszystkim.

– Renata. Ty się nie domyśliłaś, bo nie chciałaś. Nie było takiej potrzeby, przecież mu ufałaś. Nie jesteś naiwna, po prostu go kochałaś. A jak się kocha, to się zakłada, że drugi człowiek cię nie zdradzi. To nie jest twoja wina.

Zacisnęłam powieki.

– Nie wiem, jak przetrwam te święta. Kasia jeszcze nic nie wie. Co mam jej powiedzieć?

– Prawdę, ale może lepiej po świętach. Teraz się trzymaj. Dla niej.

Chciałam poznać prawdę

Musiałam dowiedzieć się prawdy. Wiedziałam, że Olaf coś ukrywa i chciałam znaleźć na to dowody. Nie trzeba było szukać zbyt długo. W kieszeni jego spodni znalazłam paragon: kolacja dla dwóch osób. Droga restauracja, dwa dni temu – wtedy, kiedy Olaf „został dłużej w pracy”.

Usiadłam na łóżku, zaczęły mi się trząść ręce. Wpatrywałam się w ten mały świstek papieru jak w wyrok. Weszłam do jego gabinetu. Laptop był otwarty, zawieszony na czacie. Nie miał hasła. Widocznie było mu już wszystko jedno. Nie miałam ochoty tego robić, ale musiałam. Pierwsze zdanie: „Tęsknię za tobą. Nie mogę się już doczekać jutra”. Potem zdjęcia, uśmiechnięte selfie z windy. Z podpisem: „To tu wszystko się zaczęło”.

Zrobiło mi się niedobrze. Miałam wrażenie, że całe moje dotychczasowe życie wali się jak klocki domina. Wyszłam z pokoju i usiadłam w kuchni, wpatrując się w pusty kubek. Drzwi trzasnęły. Olaf w końcu wrócił.

– Siadaj – powiedziałam.

Popatrzył na mnie. Wiedział już.

– Znalazłam wiadomości – powiedziałam. – I paragon. Nie musisz się już tłumaczyć.

Zamilkł. Usiadł na krześle naprzeciwko. Nie miał odwagi podnieść na mnie wzroku.

– Przepraszam. Nie planowałem tego.

– Ale to się wydarzyło. I trwa w najlepsze. Od jak dawna?

– Kilka miesięcy.

– Dlaczego mi to zrobiłeś?

– Nie wiem – szepnął. – Przepraszam.

Patrzyłam na niego. Na człowieka, który jeszcze tydzień temu mówił, że kupi prezent dla Kasi. A teraz siedział tu jak cień i szukał drogi ucieczki.

Wigilia bez niego

W wigilię przykrywałam stół białym obrusem, jak co roku. Ułożyłam talerze, złote serwetki, nawet położyłam opłatek, choć w duszy czułam pustkę. Nie mówiłam nic Kasi, jeszcze nie. Udawałam, że wszystko jest w porządku. Że wyjechał, że może się spóźni, że może… coś. Sama nie wiem co.

– Mamo, co z Olafem? – spytała w końcu, patrząc na puste miejsce przy stole.

Spojrzałam na nią i poczułam, jak łamie mi się głos.

– Nie będzie go, kochanie. To będzie… inna wigilia.

Pokłóciliście się?

– Niezupełnie – szepnęłam. – Ale nie martw się, poradzimy sobie.

Kasia popatrzyła na mnie długo. Jakby wiedziała więcej, niż chciałam powiedzieć.

– Nie zasługuje na to, żeby siedzieć z nami przy stole – powiedziała w końcu.

Zaniemówiłam. Przesunęła się bliżej i przytuliła mnie tak mocno, jak kiedyś, gdy była mała i bała się burzy.

Ja cię nigdy nie zostawię – szepnęła.

Zgasiłam lampki na choince. Jakoś nie mogłam znieść tego blasku. Siedziałyśmy we dwie, wśród świątecznych potraw, z kolędami w tle. I z milczeniem, które mówiło więcej niż jakiekolwiek życzenia. Wiedziałam jedno. Olaf już tu nie pasował. Ani do nas, ani do mnie.

To był koniec

Po świętach spakowałam jego rzeczy do dwóch pudeł. Swetry, ładowarka, książki, które zostawił na nocnym stoliku. Wiedziałam, że nie wróci. Chciałam tylko, żeby nie został po nim ślad. Zadzwoniłam do mojej teściowej, Marii i poprosiłam o spotkanie. Nie chciałam tej rozmowy, ale wiedziałam, że muszę ją odbyć.

Otworzyła mi z zaskoczeniem w oczach.

– Renata? Coś się stało?

Muszę ci coś oddać – powiedziałam, podając jej pudełko.

– To rzeczy Olafa…?

– Tak. Nie potrzebuję ich już w naszym domu.

Milczała chwilę. Zmarszczyła czoło, jakby układała w głowie pytanie.

– Nic mi nie powiedział… – mruknęła w końcu.

Złożył pozew rozwodowy. Tuż przed świętami.

Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Dopiero po chwili usiadła na krześle.

– Podejrzewałam, że coś jest nie tak. Ale on… nic mi nie powiedział. Zawsze był taki zamknięty w sobie.

Spojrzała na mnie z bólem w oczach. Inaczej niż zwykle.

– Nie tak go wychowałam, żeby uciekał, zamiast rozmawiać.

– Nie chodzi o rozmowę. On już wybrał. Od dawna.

– A Kasia?

– Zareagowała dojrzalej niż on. Powiedziała, że nie zasługuje, by siedzieć z nami przy stole.

Maria spojrzała gdzieś w bok. W jej oczach pojawiło się coś, czego wcześniej nie widziałam. Smutek. I może… wstyd?

– Przykro mi, Renata. Naprawdę.

– Mnie też.

I wyszłam. Bez gniewu, bez ulgi, ale z poczuciem, że to już naprawdę koniec.

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama