„2026 miał być rokiem miłości. Ale już w sylwestra odkryłam, że czeka mnie los starej panny i samotnych 12 miesięcy”
„Zbliżała się północ, więc wszyscy zebrali się w salonie. Michał stanął obok mnie, ale nie dotknął mojej dłoni, nie objął mnie ramieniem, jak kiedyś. Wydawał się chłodny, zdystansowany. Anka stała kilka kroków dalej. Ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy”.

- Redakcja
Zawsze lubiłam Sylwestra. To był ten moment w roku, kiedy mogłam się zatrzymać, spojrzeć w lustro i powiedzieć: „Daria, robisz to dobrze”. Szykowaliśmy się z Michałem do corocznej imprezy u Marty i Rafała – naszych wspólnych znajomych. Michał wyprasował sobie białą koszulę, a ja… ja błyszczałam.
Miałam na sobie nową, czarną sukienkę z dekoltem na plecach. Na ustach czerwień, we włosach fale, w ręce mój popisowy sernik z białą czekoladą i malinami – ten, który zawsze robił furorę. W drugiej – butelka luksusowego szampana, bo w tym roku postanowiłam nie oszczędzać. Chciałam się bawić, w końcu miałam co świętować. Udany związek, dobre życie. Nie mialam powodów do zmartwień. A przynajmniej o nich nie wiedziałam.
Poczułam ukłucie niepokoju
W samochodzie śmialiśmy się do siebie jak zwykle. Michał odpalił naszą imprezową playlistę i przez chwilę znów poczułam się jak dziewczyna, która kiedyś zakochała się w nim bez pamięci.
– Wiesz, że i tak będziemy najładniejszą parą na imprezie? – rzucił z uśmiechem.
– Przestań. I nie patrz tak na mnie, bo się spóźnimy – odparłam, śmiejąc się, choć w duchu naprawdę w to wierzyłam. Byliśmy razem sześć lat. Tworzyliśmy zgraną, dobraną parę. Michał czasem wyjeżdżał służbowo, ale ufałam mu. Koledzy z pracy czasem zazdrościli mu „takiej dziewczyny”. A ja? Ja nigdy nie miałam powodów, by mu nie wierzyć.
Jeszcze nie zauważałam, że coś się zmienia. Jeszcze nie czułam, jak zgrzyta między słowami. Jeszcze wierzyłam, że noc sylwestrowa będzie jak zawsze – pełna śmiechu, muzyki i pocałunków o północy. Tylko że tym razem coś miało pęknąć.
Weszliśmy do mieszkania, w którym unosił się zapach świeczek i przekąsek. Marta jak zwykle zadbała o szczegóły. Uśmiechnęłam się i prześlizgnęłam wzrokiem po znajomych twarzach. Michał wszedł tuż za mną, ale nie złapał mnie za rękę, jak robił to wcześniej. Zatrzymał się na chwilę, jakby czegoś szukał wzrokiem. Ja szukałam jego dłoni, on czegoś innego.
– Daria, sernik! – Marta natychmiast do mnie podbiegła, ucałowała mnie w oba policzki, jakbyśmy się nie widziały od lat. – Jak ty wyglądasz, no istny ogień!
– Dzięki. Michał mi wyprasował sukienkę, więc musiałam się odwdzięczyć – odpowiedziałam żartem, ale nie spojrzałam mu w oczy. Nie wiedziałam jeszcze dlaczego.
Michał zniknął gdzieś w tłumie, nawet nie skomentował. Przez chwilę stałam sama, z szampanem w dłoni, i obserwowałam ludzi. Kilka spojrzeń zatrzymało się na mnie za długo, ale nie z podziwem. To było coś innego. Czegoś nie umiałam jeszcze nazwać, ale ciało czuło pierwsze ukłucie niepokoju.
Coś było nie tak
Karolina siedziała przy stole z kieliszkiem, rozmawiała z kimś, ale gdy mnie zauważyła, od razu się odsunęła. Podeszłam.
– Hej, co tam? – zagadnęłam z uśmiechem.
– A, nic takiego. Masz piękną sukienkę – powiedziała, ale nie patrzyła mi w oczy. – Zaraz wrócę, muszę... muszę tylko przynieść coś z kuchni – dodała i niemal uciekła, jakby parzyło ją moje towarzystwo.
Zostałam przy stole, próbując przekonać siebie, że to przypadek. Że może mi się wydawało. Ale w głowie już zaczynała kręcić się ta spirala myśli, której nie mogłam zatrzymać.
W końcu znalazłam Michała w salonie, rozmawiał z Anką. Stała bardzo blisko niego, mówiła mu coś do ucha. Gdy mnie zobaczyła, odsunęła się, ale spojrzenie, które mi rzuciła, nie było uprzejme. Było chłodne. Oceniające. Jakby wiedziała coś, czego ja nie wiedziałam.
– Wszystko okej? – zapytałam Michała.
– Tak. Tylko trochę zmęczony jestem – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.
– Jasne – odpowiedziałam i udawałam, że mnie to nie uderzyło.
Zostawiłam go z Anką i wróciłam do kuchni. Karolina już tam była. Stała przy blacie, kroiła limonki, jakby nigdy nic.
– Karola, co się dzieje? Wydajesz się jakaś spięta – powiedziałam cicho.
– Ja? Nie, po prostu... Daria, nie dzisiaj, dobra? – spojrzała na mnie, ale z jakimś błaganiem. – Nie teraz.
– Powiedz mi. Coś jest nie tak?
Zamrugała, po czym spojrzała gdzieś za moje ramię.
– Ja... muszę iść. Rafał mnie wołał. Zaraz wrócę – powiedziała i zniknęła.
A ja znowu zostałam sama. I pierwszy raz tego wieczoru poczułam, że o czymś nie wiem.
Nie wiedziałam, co się dzieje
Zbliżała się północ, więc wszyscy zebrali się w salonie. Michał stanął obok mnie, ale nie dotknął mojej dłoni, nie objął mnie ramieniem, jak kiedyś. Wydawał się chłodny, zdystansowany. Patrzył na zegarek, a nie na mnie. Kiedy zaczęło się odliczanie, zerknęłam na Karolinę. Uśmiechała się nerwowo, z kieliszkiem w dłoni, ale nawet nie spojrzała w moją stronę. Anka stała kilka kroków dalej. Ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Michał i ona. Nie śmiała się jak reszta. Patrzyła na mnie, potem na niego, i znów na mnie.
– Trzy, dwa, jeden… – rozległo się dookoła.
Fajerwerki za oknem, huk petard, śmiechy, okrzyki. Ktoś pocałował swoją partnerkę. Ktoś inny przytulił się mocno do przyjaciela. Michał nachylił się do mnie, pocałował mnie w policzek.
– Dzięki za ten rok… jesteś cudowna – powiedział to cicho, mechanicznie. Jakby recytował.
– Tylko tyle? – rzuciłam z półuśmiechem, próbując ratować sytuację. – Żadnego "kocham"?
– Przecież wiesz – odparł i odszedł. Widziałam, jak kieruje się do kuchni. Kilka sekund później dołączyła do niego Anka.
Zostałam między ludźmi, którzy nagle wydawali się mi obcy. Zaczęli składać sobie życzenia. Podeszła do mnie Marta.
– Wszystkiego najlepszego, kochana. Zdrowia przede wszystkim – powiedziała, całując mnie w policzek.
Kolejne osoby rzucały do mnie krótkie, ogólnikowe słowa. „Zdrowia”. „Pomyślności”. „Uśmiechu”. Nikt nie powiedział „miłości”. Nikt nie życzył mi „szczęścia we dwoje”, „ślubu”, „wierności”, „rodziny”. Nikt nawet nie rzucił żartu o dzieciach, choć zawsze ktoś to robił. Odsunęłam się pod ścianę, udając, że szukam czegoś w torebce. W rzeczywistości próbowałam złapać oddech.
W mojej głowie huczało, ale nie od bąbelków, tylko od myśli. „Dlaczego nikt nie mówi o miłości? Dlaczego te uśmiechy są takie puste? Dlaczego Michał nie przytula mnie jak dawniej? Dlaczego Anka ciągle jest przy nim?”. Spojrzałam jeszcze raz w stronę kuchni. Michał rozmawiał z Anką. Pochylał się lekko w jej stronę. W jego oczach nie było zmęczenia, była koncentracja. Słuchał jej uważnie. Bardziej niż mnie od miesięcy.
Wszyscy wiedzieli
Impreza dobiegła końca późno w nocy. Goście powoli zbierali się do wyjścia, ściskając się nawzajem w drzwiach, szeleszcząc płaszczami, chichocząc po cichu. Michał zniknął gdzieś na dłużej. Powiedział tylko, że „zaraz wróci, ktoś go poprosił o pomoc z samochodem”. Nie pytałam kto. Usiadłam w kuchni, wśród pustych kieliszków i misek po sałatkach i pozwoliłam sobie na chwilę samotności.
Wtedy zauważyłam, że na stole został jego telefon. Nie wiem, co mnie podkusiło. Może byłam już zmęczona udawaniem. Może po prostu chciałam przypomnieć sobie, że nadal jestem dla niego ważna. Weszłam w galerię i znalazłam zdjęcia, których nie kojarzyłam. W kadrze Michał siedział przy stoliku, na tle hotelowego pokoju. Drugie zdjęcie: Michał, bez koszuli, uśmiechnięty, z jakimś drinkiem w ręku. Data? Dwa tygodnie temu. Wyjazd, o którym wspominał, że był nudny, pełen spotkań.
Otworzyłam wiadomości i zamurowało mnie. Od miesięcy prowadził ożywioną korespondencję z Anką. Ich rozmowy były pełne niedopowiedzeń, ale wystarczająco wymowne. „Tęsknię za tym, jak mnie rozśmieszasz”. „Z tobą te wyjazdy mają sens”. „Nie mogę się doczekać kolejnego”. Nie było pikantnych szczegółów, nie potrzebowałam ich. Wiedziałam już, co powinnam wiedzieć.
Zamknęłam oczy. W uszach wciąż miałam jego zdanie wypowiedziane przy północy: „Dzięki za ten rok… jesteś cudowna”. W tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie. Karolina wróciła się po swoją torebkę. Zatrzymała się, widząc mnie z jego telefonem w dłoni.
– Daria… – powiedziała tylko, ale nie umiała dokończyć.
– Michał mnie zdradza, prawda? – zapytałam wprost. Głos mi się nie załamał. Brzmiał tak, jakby pytał ktoś, kto już zna odpowiedź.
Znieruchomiała. Stała przez chwilę w milczeniu. Potem podeszła i usiadła naprzeciwko mnie. Spojrzała mi w oczy. Nie wyglądała na zdziwioną.
– Daria, ja nie mogłam... On... to trwało już jakiś czas – powiedziała szeptem. – Wszyscy o tym szeptali. Ale to nie było tak, że coś komuś powiedział. Po prostu... mieliśmy przeczucie. Marta coś wspominała, Rafał coś widział. I ja… też.
– Wszyscy oprócz mnie, tak? – spytałam, odstawiając telefon na blat.
Karolina się rozpłakała. Patrzyłam na nią bez emocji.
– Nie chciałam cię ranić. Myślałam, że on sam to zakończy. Że to chwilowe. Daria, ja się bałam… – mówiła, ale nie słuchałam już wszystkiego.
Wiedziałam, że moje życie nie rozsypało się w jednej chwili. Ono się kruszyło przez miesiące. Tylko że nikt nie raczył mi tego powiedzieć.
To bolało bardziej niż zdrada
Wróciłam do mieszkania sama. Michał został u Marty, „bo Rafał zaprosił go na after”. Nie zapytał, czy wracam. Nie zaproponował, że mnie odprowadzi. Weszłam, zdjęłam buty i położyłam płaszcz na krześle. W salonie panowała cisza. Ta prawdziwa, gęsta, nieznośna. Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w ciemne okno. Mój telefon był cichy. Nikt nie pisał, nikt nie pytał, czy dotarłam.
Myślałam o wszystkim – o ich spojrzeniach, o tym, jak Anka patrzyła na Michała. O Karolinie, która płakała, ale nie ostrzegła mnie. O życzeniach bez miłości. O tych, którzy milczeli, choć wiedzieli. Łzy spływały po policzkach, ale nie płakałam z powodu Michała. Nie bolała mnie zdrada. Bolało to, że przez tyle czasu żyłam wśród ludzi, którzy udawali.
Nie wiedziałam już, komu mogę wierzyć. Kilka dni później Michał wrócił z pracy jakby nigdy nic. Położył klucze na komodzie, zdjął płaszcz, spojrzał na mnie przelotnie.
– Możemy pogadać? – zapytałam spokojnie.
Usiadł, skrzyżował ręce. Czekał, ale bez niepokoju. Jakby wiedział, że to musiało w końcu nastąpić.
– Dlaczego mnie zdradziłeś? – spytałam prosto, bez patosu.
Westchnął. Zamiast nerwów, wyrzutów, w jego głosie była obojętność.
– Nie wiem, jakoś tak się stało. Po prostu... chyba się nudziłem. Nie planowałem tego, tak wyszło. Wiesz, jak jest.
– Nie, Michał, nie wiem. Nie musiałeś mnie zdradzać. Nie musiałeś robić tego tak ostentacyjnie, że wszyscy wiedzieli. Szkoda tylko, że nikt mi nie powiedział – odpowiedziałam cicho.
Zamilkł. Nie próbował się bronić. Nie mówił, że żałuje.
– Przepraszam, jeśli cię skrzywdziłem. Ale to nie chodziło o ciebie – rzucił jeszcze, jakby to miało cokolwiek znaczyć.
Nie odpowiedziałam. Poszłam do sypialni i spakowałam torbę. Wyjechałam na kilka dni, żeby mieć ciszę. Prawdziwą. Wróciłam później i usunęłam z kontaktów Karolinę, Martę, Rafała. Wszystkich. Nie szukam już miłości. Szukam spokoju.
Daria, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Teściowa na sylwestra dyrygowała mną jak na noworocznym koncercie. Miałam serdecznie dość tego rodzinnego teatru”
- „W grudniu teściowa wpada z paczkami i znika na 11 miesięcy. Luksusowymi prezentami chce wynagrodzić wnukom brak babci”
- „Syn w Anglii, córka w Szwecji, a o mnie nikt nie pamięta. Czekają mnie kolejne samotne święta i przepłakana Wigilia”

