„Życzyłam byłemu mężowi jak najgorzej. Chciałam, by drań poniósł karę za 15 lat moich upokorzeń. Udało się”

pewna siebie kobieta fot. Getty Images, Tim Robberts
„– To wszystko. Możesz odejść – powiedział. – Ale jak to? – zapytałam zdziwiona. – Myślałam, że to spotkanie... – Nie wiem, co ci się wydawało – przerwał mi – ale chcę porozmawiać z rodziną o sprawach, które ciebie nie dotyczą. Możesz zjeść w kuchni”.
/ 25.04.2024 11:15
pewna siebie kobieta fot. Getty Images, Tim Robberts

Gdy wychodziłam za Romana, wydawało mi się, że złapałam Pana Boga za nogi. Tymczasem przekonałam się, że wpadłam w objęcia samego diabła. Zamiast szczęścia, mąż zapewnił mi gehennę. W końcu udało mi się wyrwać z tego koszmaru, ale nigdy nie zapomniałam o tym, co mi zrobił. Właśnie dlatego cieszyłam się, gdy w końcu podwinęła mu się noga.

Roman wydawał mi się ideałem 

Gdyby zapytać kilka przeciętnych dziewczyn, jaki powinien być ich wymarzony mąż, większość udzieliłaby identycznej odpowiedzi. „Musi mnie kochać i być wierny. Powinien być zaradny i nie zaszkodzi, jak będzie przystojny”. Ot, zwykłe dziewczęce oczekiwania, kształtowane amerykańskim kinem. Gdy wypowiadałam sakramentalne „tak”, byłam przekonana, że stoję obok takiego faceta. Dopiero po ślubie dowiedziałam się, jak bardzo się pomyliłam w swojej ocenie.

Roman był moim ideałem. Zauroczyły mnie jego piwne oczy i kasztanowe włosy, a zakochałam się w jego charakterze. Nie był typem kobieciarza, mimo że miał wszelkie atuty, by zdobyć każdą, której pragnął. Nie chodzi mi tu wyłącznie o przystojną twarz i ciało jak spod dłuta Michała Anioła. Swoją wrodzoną pewnością siebie i charakterem przywódcy mógł otworzyć  przed sobą każde drzwi, także te prowadzące do niewieścich serc (lub do ich sypialni, nazywając rzeczy po imieniu).

Pieniądze, które miał, mogły mu to ułatwić, ale tak naprawdę wcale ich nie potrzebował, by wieść życie Casanovy. On jednak wybrał mnie – zwykłą, niczym niewyróżniającą się dziewczynę – i nawet dziś, gdy jesteśmy już po rozwodzie, jestem przekonana, że wtedy jeszcze był mi wierny.

Po ślubie zaczął mną rządzić

Świętowaliśmy czwartą rocznicę związku, gdy poprosił mnie o rękę. Nie miałam żadnych wątpliwości, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę życia. Nawet przez chwilę nie zastanawiałam się, czy powinnam przyjąć oświadczyny. Pozwoliłam, żeby wsunął mi pierścionek na palec i poczułam się jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. Moje szczęście nie trwało jednak długo. Już w pierwszym miesiącu naszego małżeńskiego życia dostałam pierwszy sygnał, że chyba nadmiernie idealizowałam Romana.

– Jutro odwiedzi nas mój kuzyn i jego żona – oznajmił pewnego dnia. – Przyrządzisz na kolację steki.

– Żaden problem – odpowiedziałam.

Nie zwróciłam uwagi, że wydał mi polecenie, jakbym nie była jego żoną, a służącą.

Goście zjawili się punktualnie. Przywitałam ich i zniknęłam w kuchni. Po kilku chwilach podałam na stół idealnie wysmażoną wołowinę ze szparagami. Usiadłam ze wszystkimi przy stole, a on spojrzał na mnie, jakbym dopuściła się wielkiego nietaktu.

To wszystko. Możesz odejść – powiedział.

– Ale jak to? – zapytałam zdziwiona. – Myślałam, że to spotkanie...

– Nie wiem, co ci się wydawało – przerwał mi – ale chcę porozmawiać z rodziną o sprawach, które ciebie nie dotyczą. Możesz zjeść w kuchni.

Czułam się upokorzona

Wstałam i wyszłam z salonu. Powinnam była zareagować inaczej, ale zrobiło mi się głupio. Na tyle głupio, że nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Po wyjściu gości chciałam z nim o tym porozmawiać, ale mąż mnie ubiegł. Wpadł do kuchni, w której posłusznie siedziałam, i zrugał mnie bez litości.

– Nie myśl sobie, że możesz wtrącać się w moje sprawy! Kiedy mam gości, ty masz być niewidzialna. Lepiej zapamiętaj to sobie, bo w przyszłości nie zamierzam się powtarzać.

– Roman, nie rozumiem...

– Nie oczekuję, że osoba z ilorazem inteligencji tostera cokolwiek zrozumie. Wystarczy, że  zapamiętasz, co powiedziałem.

– Ale...

– Koniec rozmowy! Śpisz w salonie. Rozzłościłaś mnie i nie chcę dziś z tobą dzielić łóżka. 

Jeszcze przed pierwszą rocznicą ślubu przekonałam się, jak Roman widzi to małżeństwo. Sytuacje podobne do wyżej opisanej powtarzały się nagminnie. Dla niego nie byłam żoną. Byłam służącą, która ma posłusznie wykonywać każde polecenie.

Nawet nie próbował ukrywać zdrad

Większość niewiernych facetów próbuje ukrywać swoje romanse. Roman nie zaliczał się do tej grupy. Gdy wychodził do kochanki, mówił mi o tym otwarcie, jakby informował mnie, że wychodzi na piwo z kolegami. 

– Wyjeżdżasz gdzieś? – zapytałam, gdy pewnego wieczora zauważyłam, że pakuje bieliznę na zmianę i swoją szczoteczkę do zębów do niewielkiej skórzanej torby.

– Nie, ale nie będzie mnie na noc.

– Jak to nie będzie cię na noc? A gdzie zamierzasz spać?

– Poznałem pewną kobietę i będę dziś nocował u niej.

– Żartujesz sobie?

– A wyglądam, jakbym żartował?

– Idziesz do kochanki i mówisz mi o tym prosto w oczy? I czego niby oczekujesz ode mnie?

– Że nie będziesz wtrącać się w moje sprawy. Już ci mówiłem, to, co robię, to wyłącznie mój interes. Zapewniam ci dostatnie życie, więc po prostu doceń to. I zrozum wreszcie, gdzie jest twoje miejsce.

Miał niezły tupet

Byłam przez niego całkowicie zdominowana. W kilka miesięcy zdołał pozbawić mnie godności, ale tego było za wiele. Nie mogłam się na to godzić.

– Nie pozwalam ci! Rozumiesz? Nigdzie nie pójdziesz!

– Jesteś tego pewna? – zapytał tonem, w którym wybrzmiewała realna groźba. 

– I co zrobisz? Pobijesz mnie?

Nie bądź głupia – odpowiedział śmiechem. – Nigdy nie podniosłem na ciebie ręki i nie zamierzam tego robić. Skoro nie chcesz, żebym wychodził, niech tak będzie.

To prawda. Roman był draniem, ale nigdy mnie nie uderzył. Jego specjalnością była przemoc psychiczna.

Sprowadził kochankę do domu

Myślałam, że w końcu postawiłam na swoim, ale nie. Jakąś godzinę po awanturze usłyszałam dzwonek do drzwi. Już miałam otworzyć, ale Roman mnie ubiegł. „Siedź sobie wygodnie. To do mnie” – powiedział szyderczym głosem. Do domu weszła młoda rudowłosa dziewczyna. „Będziemy na górze. Nie mam ochoty na trójkąt, więc śpij dziś na kanapie” – oznajmił mój tak zwany mąż.

Miałam tego dosyć. Postawił kropkę nad i. Wyszłam z domu z twardym postanowieniem, że nie wrócę do niego. Ale danego sobie słowa nie dotrzymałam. Gdzie miałam iść? Nie miałam pieniędzy, bo Roman nie pozwalał mi pracować. Nie miałam przyjaciół, do których mogłam zwrócić się o pomoc. Chcąc nie chcąc, musiałam wrócić.

Poszłam po rozum do głowy

Powyższe historie to ledwie czubek góry lodowej. Roman upokarzał mnie dosłownie każdym swoim czynem i słowem. To trwało przez 15 lat lat. Tyle czasu potrzebowałam, by zdobyć się na odwagę i od niego odejść. Co sprawiło, że wreszcie poszłam po rozum do głowy? To był impuls. Gdy mniej więcej dwa lata temu oznajmił, że jedna z jego kochanek zamieszka u nas, musiałam uciec, gdzie pieprz rośnie.

– Jeżeli tego chcesz, niech tak będzie. Zwolnię jej miejsce – powiedziałam i zaczęłam się pakować.

– Już nie raz próbowałaś ode mnie odejść i zawsze wracałaś. Teraz też wrócisz – śmiał się.

– Nie tym razem, Roman. To trwa już za długo. Ja tak po prostu nie mogę żyć.

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i trzasnęłam drzwiami. Wsiadłam w pociąg i pojechałam do kuzynki. Kochana dziewczyna nie odmówiła mi pomocy. Pozwoliła mi u siebie mieszkać, dokąd nie stanę na nogi. Romana zobaczyłam dopiero na sali sądowej, gdy się rozwodziliśmy. Miałam nadzieję, że to nasze ostatnie spotkanie. Tak nie było, ale nie żałowałam, że doszło do kolejnego.

Cieszyłam się z jego kłopotów

Pół roku po rozwodzie dostałam wezwanie do urzędu skarbowego. Z zawiadomienia wynikało, że mam być świadkiem w sprawie o przestępstwo skarbowe, w której oskarżonym jest mój były mąż. „Doigrał się! Ten drań wreszcie się doigrał” – cieszyłam się jak dziecko. Podobno nawet najgorszemu wrogowi nie wypada życzyć kłopotów, ale ten bydlak zasłużył sobie na nie, jak nikt inny.

Wyznaczonego dnia stawiłam się w urzędzie. Ze słów inspektora kontroli skarbowej wynikało, że Roman jest podejrzany o poważne oszustwa podatkowe.

– Ale ja niczego nie wiem na temat jego interesów – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Wiem tylko, że mój były mąż ma kilka sklepów z alkoholem. Nie dopuszczał mnie do swoich spraw, więc nie wiem, jak mogłabym pomóc w tej sprawie.

– Pani Marleno, sklepy, o których pani mówi, to zaledwie część firmy pani męża, ale to w tej chwili nieistotne. Zdaję sobie sprawę, że nie uczestniczyła pani w jego sprawach zawodowych, ale z dokumentacji wynika, że była pani jego żoną przez 15 lat. Na pewno może pani mi sporo powiedzieć na temat wydatków, jakie poczynił w tym czasie i właśnie tego od pani oczekuję. A teraz przejdźmy do rzeczy.

Odpowiedziałam na każde pytanie inspektora i zrobiłam to z prawdziwą przyjemnością. Sprawa karna ma odbyć się za dwa miesiące, a moje nazwisko figuruje na liście świadków. Z uśmiechem na twarzy powtórzę przed sądem wszystko, co wiem. Mam szczerą nadzieję, że drań dostanie surowy wyrok. Należy mu się. Nie tylko za przestępstwa, które popełnił, ale także za wszystko, co mi zrobił.

Marlena, 45 lat

Czytaj także„Harowałam, a on prowadził beztroskie życie. Wreszcie kazałam mu się wynosić. Nie będę łożyła na darmozjada”
„W pierwszą ciążę zaszłam po 40. Koleżanki kpiły, że powinnam już być babcią, a nie babrać się w pampersach”
„Byłam mężatką, ale pewnego dnia spotkałam dawną miłość. Po 9 miesiącach trzymałam na rękach owoc zdrady”
 

Redakcja poleca

REKLAMA