„Życie z moją dziewczyną było emocjonalnym rollercoasterem. Nie znała spokoju: albo się darła, albo wpadała w euforię”

Narzeczony nie rozumiał, dlaczego oddałam dziecko do adopcji fot. Adobe Stock, fizkes
„Nie chciałem jej tracić. Mówiłem to z ciężkim sercem, bo naprawdę ją kochałem, ale rozwalała mi życie. Jej urocze szaleństwo było fajne, czasami, jednak na co dzień okazywało się destrukcyjne. Skoro wkraczałem w dorosłe, samodzielne życie, potrzebowałem u swego boku osoby, na której będę mógł polegać, która będzie moją partnerką”.
/ 19.11.2022 07:15
Narzeczony nie rozumiał, dlaczego oddałam dziecko do adopcji fot. Adobe Stock, fizkes

Asię poznałem na trzecim roku studiów, na jednej ze studenckich imprez. Zaintrygowała mnie, bo z jednej strony głowy miała włosy zgolone niemal do gołej skóry, a z drugiej – długie, swobodnie opadające na plecy.

Powinnaś pozwać fryzjera – zagadnąłem ją dowcipnie i odważnie jak na mnie.

– Mam taką fryzurę celowo, żeby świadkowie gubili się w zeznaniach, gdy napadnę na bank – odparła z pełną powagą.

– Wariatka! – roześmiałem się głośno, a ona mi zawtórowała.

No i tak to się zaczęło

Ja studiowałem finanse i chciałem związać swoją przyszłość z bankowością, ona była studentką weterynarii bez konkretnych planów na przyszłość.

Zobaczymy, co życie przyniesie – mówiła, gdy ją pytałem, co dalej zamierza.

Fascynowało mnie, że potrafi żyć z dnia na dzień, inaczej niż ja. Bo ja zawsze musiałem mieć plan, wiedzieć, do czego zmierzam i jak to osiągnę. Takie myślenie wykształciło mi się pod koniec podstawówki, głównie za sprawą rodziców, którzy w kółko podkreślali, żebym się dobrze zastanowił, jakie liceum chcę wybrać, jaki profil klasy, bo to zdeterminuje moje późniejsze studia i całe życie.

– Już teraz musisz wiedzieć, co chcesz robić, inaczej skończysz, kopiąc rowy – wbijał mi do głowy ojciec, który sam pracował jako podrzędny urzędnik w gminie. – Gdybym ja miał takie możliwości jak ty, nie tkwiłbym teraz po osiem godzin w biurze.

Starannie wszystko zaplanowałem, po części, żeby nie zawieść rodziców, po części ze strachu, co się stanie, jeśli źle wybiorę. Potem poznałem ją: dziewczynę bez planu, która potrafiła w ciągu kilku sekund przejść ze stanu euforii do największego doła. Kiedyś popłakała się na komedii romantycznej i nie mogła przestać przez kolejne dwie godziny. Jak sama mówiła, zdecydowała się na weterynarię, bo lubi zwierzęta, a nie bardzo wie, co mogłaby w życiu robić. Na mój gust były to słabe podstawy do wyboru kariery, jednak jej w zupełności wystarczały. Któregoś dnia wpadła do mnie z plecakiem i oznajmiła:

– Pakuj się, jedziemy w góry.

– Co?

– W góry. Na weekend. Jest maj, dość ciepło, namiot i śpiwór już mam – wskazała na plecak. – Zapakuj jakieś ciuchy, co tam sobie chcesz. Pociąg rusza za godzinę, więc musisz się pospieszyć.

– Ale ja mam kolokwium w poniedziałek, muszę się przygotować…! – jęknąłem.

Daj spokój, przecież ty zawsze jesteś obkuty – machnęła ręką. – Zbieraj się.

Powiedzieć, że mnie totalnie zaskoczyła, to jak nic nie powiedzieć.

To nie był dobry czas na wyjazdy

Zbliżała się sesja, kolokwia, egzaminy. Powinienem siedzieć i się uczyć, a nie spędzać weekendy w górach. Niemniej spakowałem się błyskawicznie i pojechaliśmy w nieznane. Asia potrafiła być uparta i postawić na swoim, jeśli jej na czymś bardzo zależało. Wiele razy miałem się jeszcze o tym przekonać. Nie była to jedyna niespodzianka tamtego dnia. Wieczorem siedzieliśmy przytuleni przed namiotem, podziwiając gwiazdy. Było ciemno i cicho, zupełnie inaczej niż w mieście, które tak naprawdę nigdy do końca nie zasypia. Rozkoszowałem się tą romantyczną chwilą, gdy Asia nagle rzuciła:

Powinniśmy zamieszkać razem.

Drgnąłem, wyrwany z zamyślenia.

– Co powiedziałaś? – wydawało mi się, że się przesłyszałem.

– Powinniśmy razem zamieszkać. No wiesz, wynająć wspólnie mieszkanie.

Znaliśmy się wtedy raptem dwa miesiące.

– Nie za wcześnie? – zapytałem.

– Na co chcesz czekać? – odparła, patrząc mi w oczy. – Kocham cię, głupku. Nie zauważyłeś? Bo ja widzę, że ty mnie kochasz.

Miała rację, byłem w niej zakochany, ale wciąż nie mogłem się zebrać na odwagę, żeby jej to wyznać. Dziewczyny zawsze trochę mnie onieśmielały i do dziś nie wiem, co się takiego stało, że na tamtej imprezie sam z siebie do niej zagadałem. Podejrzewam, że alkohol mógł mieć z tym coś wspólnego.

– Wariatka – szepnąłem i ją pocałowałem.

Wpiła się we mnie gwałtownie i już po chwili wylądowaliśmy w namiocie.

Tydzień później wynajęliśmy wspólnie kawalerkę

Asia zaczęła dorabiać jako kelnerka, ja zaraz po sesji zamierzałem zacząć płatny staż w jednym z banków. Rodzice też nam pomagali i wydawało się, że taka sielanka będzie trwać wiecznie. Urządziliśmy się na miarę naszych możliwości, czyli skromnie. Asia zaanektowała starą, rozkładaną kanapę, którą poprzedni właściciel wystawił na podwórko, mieliśmy więc łóżko, w którym spędzaliśmy naprawdę sporo czasu. Moja zwariowana dziewczyna charakteryzowała się dużym temperamentem, co w sumie mi odpowiadało, ale bywało też męczące. Zwłaszcza w nocy, gdy wiedziałem, że czeka mnie ciężki dzień, a ona… cóż, nie dawała mi spać. Ogólnie jednak wiodło nam się dobrze i byliśmy szczęśliwi.

Pewnego wieczoru nie wróciła po pracy. Nie od razu to zauważyłem, bo pochłonęło mnie pisanie pracy magisterskiej. Zależało mi, żeby skończyć studia z jak najlepszym wynikiem. Aktualnie byłem trzeci na roku, a mogłem wspiąć się wyżej. Gdy skończyłem pisać, było już dobrze po północy. Asia powinna być w domu od kilku godzin. Zadzwoniłem do niej, ale włączyła się poczta głosowa. Zaniepokojony wybrałem numer jej koleżanki z pracy.

Asia? Wyszła o czasie – stwierdziła.

– Sama? Może spotkała znajomych?

– Sama, na pewno.

Zacząłem się martwić. To było do niej niepodobne. Już miałem dzwonić na policję, gdy zgrzytnął klucz w zamku. Weszła powoli, ze zwieszoną głową.

– Aśka, gdzie byłaś? – podbiegłem do niej.

Podniosła głowę. Płakała.

– Chodziłam – chlipnęła, pociągając nosem. – Musiałam pomyśleć.

– Pomyśleć? O czym? Ja tu od zmysłów odchodzę! – zawołałem.

– Bo to wszystko nie ma sensu, wiesz?

– Co? – nic nie rozumiałem.

– Wszystko.

– Co ty mówisz? Przecież nasze życie dopiero się zaczyna. Kończymy studia, cały świat stoi przed nami otworem!

Tylko my się liczymy… – mówiła do siebie, jakby w ogóle mnie nie usłyszała. – Tylko ty i ja – nagle spojrzała mi w oczy. – Obiecaj, że mnie nie opuścisz. Nigdy!

– Nigdzie się nie wybieram – odparłem z pełnym otuchy uśmiechem.

– Obiecaj – powtórzyła poważnie. – Bo jeśli mnie zostawisz, to już nic nie będę miała.

– Wszystko będzie dobrze – przytuliłem ją.

Jak się później okazało, ten incydent był zapowiedzią większych problemów…

Na jakiś czas wszystko wróciło do normy

Praca i nauka pochłaniały większość mojego czasu, a wolne chwile spędzaliśmy wspólnie. Podobało mi się takie życie. Oddałem pracę magisterską i czekałem na termin obrony, tymczasem Asia utknęła w połowie. Twierdziła, że ma jeszcze czas i lada dzień weźmie się do roboty. Jednak dni mijały, a ona nie ruszała z miejsca. Gdy ją o to pytałem, wkurzała się.

To moje studia i moja sprawa.

– No tak, ale jak nie napiszesz pracy, to nie skończysz studiów…

– No i co z tego? – wzruszyła ramionami.

– Nie bredź. Przecież tu chodzi o twoją przyszłość. Poświęciłaś na studia cztery lata, szkoda teraz rzucać wszystko w diabły!

Nie dramatyzuj. Poszłam na studia, bo nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Teraz mam ciebie i więcej mi nie trzeba. Zresztą zobaczymy… Może wróci mi wena.

Ale zamiast weny pojawiła się huśtawka nastrojów. Raz radość i szczęście, a za chwilę znowu płacz. Nie wiedziałem, jak jej pomóc. Gdy pytałem, mówiła, że nic nie mogę zrobić i zaraz jej przejdzie. Przechodziło, owszem, czasem po godzinie, a czasem po dwóch dniach. To było męczące.

– Słuchaj… a może coś ci dolega?– zaproponowałem w końcu.

– Co masz na myśli?

Nie wiem, może powinnaś udać się do lekarza?

– Uważasz, że ześwirowałam?

– Nie, po prostu nie wiem, co się z tobą dzieje, i martwię się, że nie jestem w stanie ci pomóc. Więc może ktoś inny byłby w stanie…

– Czyli twoim zdaniem zwariowałam! Świetnie, dzięki! – rzuciła i nim zdążyłem ją zatrzymać, wyszła. I znowu długo nie wracała.

Dzwoniłem, najpierw do niej, ale włączyła się poczta głosowa. Potem do znajomych. Przez kilka godzin szukałem Aśki po całym mieście. Odwiedziłem mnóstwo lokali. Bezskutecznie.

Wróciła nad ranem

– Gdzie byłaś? – zapytałem, gdy weszła.

– Nie śpisz? – zdziwiła się.

– Nie. Siedziałem tu i czekałem, aż wrócisz. Nie mogłaś zadzwonić?

– Telefon mi się rozładował.

– I nikt nie mógł ci pożyczyć?

– Oj, daj spokój… – wybełkotała.

– Jesteś pijana. Idź do łóżka. Pogadamy, jak się wyśpisz – zdecydowałem.

Nie mów mi, co mam robić! – krzyknęła.

Po wybuchu złości poszła do naszej małej sypialni i po prostu zasnęła w ubraniu. Nazajutrz byłem mocno rozkojarzony i nie potrafiłem się na niczym skupić. Zdecydowałem, że tak dalej być nie może.

– Musimy porozmawiać – zarządziłem, gdy wieczorem wróciła z pracy.

– Wiem, że wczoraj zachowałam się durnie, przepraszam – zaczęła pojednawczo.

Aśka, musisz z tym coś zrobić. Mówię poważnie. Ja nie mogę żyć na takiej karuzeli! I skończ pisać pracę magisterską! – powiedziałem.

– Aha. A jeśli nie będę chciała?

– To będziemy musieli się rozstać.

Mówiłem to z ciężkim sercem, bo naprawdę ją kochałem, ale ostatnio rozwalała mi życie. Jej urocze szaleństwo było fajne, czasami, jednak na co dzień okazywało się destrukcyjne. Skoro wkraczałem w dorosłe, samodzielne życie, potrzebowałem u swego boku osoby, na której będę mógł polegać, która będzie moją partnerką.

– Żartujesz chyba… – szepnęła.

Pokręciłem głową. Rano już jej nie było. Zniknęła też książka, którą Asia akurat czytała, i jej kosmetyczka.

Uznałem, że to koniec

Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego po niej. Myślałem, że przystanie na moje warunki; przecież nie wymagałem Bóg wie czego! Chciałem tylko, żeby skończyła to, co zaczęła, i poszukała profesjonalnej pomocy, żebym nie musiał się o nią ciągle martwić. Wolała jednak postawić na swoim, nawet kosztem naszego związku. Może to i lepiej, pomyślałem. Mój plan na życie zakładał, że najpierw zacznę karierę, a potem założę rodzinę. Nie byłem pewien, czy z Asią miałoby to sens. Była zbyt niestabilna. Nie wróżyło to dobrze na przyszłość. Wieczorem przysłała mi esemesa: „Jak mogłeś?”. Zadzwoniłem, ale nie dała mi nawet dojść do słowa.

– Nie chcesz mnie. Nie kochasz. Nie akceptujesz takiej, jaka jestem. To nie ma żadnego sensu!

Ja cię kocham, kretynko! – wrzasnąłem.

– Naprawdę? – chlipnęła.

– Naprawdę, do cholery! Powiedz mi, gdzie jesteś. Przyjadę.

Pół godziny później stałem na dachu jej dawnego akademika.

– Asia…

Odwróciła się do mnie. Podszedłem bliżej i zauważyłem, że płakała. Przytuliłem ją. Nic nie powiedziała, pociągała nosem.

– Zrobię dla ciebie wszystko, ale ty musisz być gotowa pracować nad tym związkiem też dla mnie. Nie wytrzymam tej huśtawki, to mnie zniszczy. Nie chcę cię stracić. Kocham cię jak wariat.

Zeszliśmy razem z tego dachu i wróciliśmy do domu. Przegadaliśmy prawie całą noc i doszliśmy w końcu do porozumienia. Nigdy więcej żadnego ultimatum. Tak jak obiecałem, pomogłem Asi napisać pracę magisterską. Obroniła ją śpiewająco i zaczęła pracę jako stażystka w klinice weterynaryjnej. Podoba jej się to. Zwierzęta ją uspokajają. Okazało się, że dobrze na nią działa także śpiew i malowanie. A ja cieszę się, że zaczęła panować nad swoimi emocjami!

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA