Z Martą znałyśmy się od szkoły średniej. Łączyło nas niemal wszystko — takie samo poczucie humoru, podobne podejście do wielu spraw, identyczne poglądy i miłość do tych samych filmów, seriali i książek.
Jednocześnie znałyśmy się od podszewki, a każda z nas wiedziała o tej drugiej niemal wszystko. Przez kilka pierwszych lat znajomości spędzałyśmy ze sobą niemal każdą chwilę, nigdy nie mając dosyć swojego towarzystwa. Z czasem nasze kontakty nieco się rozluźniły, ale nigdy nie ustały. Zawsze starałyśmy się spotkać przynajmniej raz w miesiącu, aby spędzić typowo babski wieczór.
Traktowałam Martę jak siostrę i miałam nadzieję, że dla niej jestem równie ważna. Okazało się, że nie do końca. I chociaż bardzo cieszyłam się, że razem z Martą mamy podobne gusty, to tym razem okazało się to moim przekleństwem. Marcie spodobał się mój mąż i zwyczajnie postanowiła mi go zabrać.
Wychodzę za mąż
Kilka lat po studiach poznałam Grześka i dosyć szybko podjęliśmy decyzję o ślubie. Byłam najszczęśliwszą osobą pod słońcem, a swoją radością postanowiłam podzielić się z Martą. Już kilka godzin po oświadczynach stałam pod jej drzwiami.
— Nie uwierzysz co się stało — wykrzyknęłam radośnie, gdy tylko Marta otworzyła mi drzwi. Zupełnie nie zwracałam uwagi na to, że wyciągnęłam ją z łóżka. — Grzesiek poprosił mnie o rękę, więc za kilka miesięcy zostanę żoną. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszą. Właśnie spełniło się moje największe marzenie — wykrzykiwałam podekscytowana. Przytuliłam ją z całych sił, nie bacząc na to, że moja przyjaciółka niemal śpi na stojąco.
— Cieszę się twoim szczęściem — odpowiedziała Marta ziewając. — Ale mam nadzieję, że nie pogniewasz się na mnie, jak wrócę do łóżka i jeszcze trochę pośpię. Jutro mam lot z samego rana — dodała. No tak, obudziłam ją w środku nocy, aby podzielić się z nią swoim szczęściem.
— Bardzo cię przepraszam — odpowiedziałam. — Ale nie mogłam się powstrzymać. Musiałam się z tobą podzielić tą cudowną informacją — szczebiotałam uradowana. Potem dałam jej spokój. Wróciłam do domu, ale z tych emocji nie mogłam zasnąć do samego rana.
Przedstawiam ci swojego narzeczonego
Spotkanie Marty z Grześkiem odbyło się dopiero kilka miesięcy po naszych zaręczynach. Chciałam przedstawić Marcie swojego narzeczonego dużo wcześniej, ale jakoś nie było okazji — Marta dużo podróżowała, a jak już była w Polsce, to Grzesiek nie mógł znaleźć wolnego wieczoru. Jednak wreszcie się udało, a ja w końcu mogłam zorganizować spotkanie w towarzystwie dwóch najbliższych mi osób.
— Pozwól, że przedstawię ci swojego narzeczonego — powiedziałam niemal oficjalnie. — A to moja najlepsza przyjaciółka, bez której nie osiągnęłabym tego wszystkiego, co mam teraz — odwróciłam się do Marty z uśmiechem. I wtedy zobaczyłam w jej oczach błysk. Naiwnie myślałam, że to moje słowa wywołały jej wzruszenie. Dopiero później okazało się, że zainteresowała się moim Grześkiem i już wtedy miała plan, aby mi go odebrać.
— Bardzo mi miło — powiedziała tymczasem moja przyjaciółka. — Lidka dużo mi o tobie opowiadała — na jej twarzy zagościł czarujący uśmiech. A Grzesiek odpowiedział tym samym. Nie wiem dlaczego, ale ten jego uśmiech wydawał mi się uwodzicielski. "Przestań wymyślać głupoty" — strofowałam w myślach sama siebie. W tamtej chwili byłam bardzo zadowolona, że udało mi się poznać ze sobą tą dwójkę. Jeszcze nie wiedziałam, że będę tego bardzo żałować.
Coś zaczęło się psuć
Kilka miesięcy później zostałam żoną Grześka. Moją druhną była oczywiście Marta, bez której nie wyobrażałam sobie tego jakże ważnego wydarzenia. Bardzo cieszył mnie też fakt, że moja przyjaciółka świetnie dogadywała się z Grześkiem. Już podczas ich pierwszego spotkania zauważyłam, że bardzo się polubili, a wraz z upływem czasu ta sympatia tylko wzrastała.
Marta za każdym razem prosiła abym przekazała pozdrowienia mojemu mężowi, a Grzesiek niemal zawsze pytał co nowego u mojej przyjaciółki. Cieszył mnie fakt, że tak się polubili. Potem żałowałam, że zainteresowałam się wcześniej, co się za tym kryje.
Wszystko zmieniło się kilkanaście miesięcy później. To był trudny czas dla nas wszystkich. Ja skupiłam się przede wszystkim na pracy, co skutkowało tym, że niemal nie widywałam się z Grześkiem. On też niemal nie bywał w domu, bo — jak twierdził — szef oczekiwał od niego pracy po godzinach. Rzadko też widywałam się z Martą, która w tamtym czasie bardzo się ode mnie oddaliła. Chciałam z nią to omówić, ale tak naprawdę nie miałam na to czasu. A gdy już do niej dzwoniłam, to ona zawsze wymigiwała się od spotkania. W końcu udało nam się spotkać.
Czasem związku nie opłaca się ratować
— Bardzo się cieszę, że w końcu udało nam się spotkać — mocno objęłam Martę. — Brakowało mi ciebie — dodałam. Marta milczała, co było dosyć nietypowe. Ta dziewczyna zawsze była gadułą.
— Co u ciebie? — zapytała w końcu. Odetchnęłam z ulgą. Wreszcie mogłam jej się zwierzyć ze swoich problemów i bolączek.
— Ech, szkoda gadać — zaczęłam. — Nie układa nam się Grześkiem — dodałam. I potem opowiedziałam jej o problemach małżeńskich. A było tego trochę. Ostatnimi czasy nasze małżeństwo przechodziło poważny kryzys. Doszło nawet do tego, że podejrzewałam Grześka o romans.
— Grzesiek wraca późno do domu. Albo w ogóle nie wraca. Ciągle się mijamy, a nasze życie erotyczne niemal przestało istnieć. Nie rozmawiamy ze sobą, chyba że o liście zakupów. Od kilku tygodni tylko się mijamy, a ja mam wrażenie, że żyjemy nie ze sobą, ale obok siebie —wylewałam swoje żale. — Mam wrażenie, że wszystko się sypie — dodałam na koniec. Marta chwilę milczała, a potem powiedziała coś, co zupełnie mnie zaskoczyło.
— Może po prostu do siebie nie pasujecie. Tak się zdarza — powiedziała, a ja spojrzałam na nią zdzwiona.
Tak naprawdę to myślałam, że mnie pocieszy i powie, że wszystko będzie w porządku. Miałam nadzieję, że zapewni mnie, że wszystko się ułoży, bo prawdziwa miłość wszystko przetrwa. A tu coś takiego. Potem spojrzała na mnie uważnie i dodała:
— Nie każdy związek ma szansę przetrwać, a czasami nie opłaca się go ratować. Być może twój jest właśnie taki i nie warto tracić na niego czasu.
"Co też ona opowiada?" — zdziwiłam się.
— Ale ja kocham Grześka. To mój mąż — zaprotestowałam.
— A skąd wiesz, czy on kocha ciebie? — zapytała. Teraz to już się zdenerwowałam.
— Czy ty coś sugerujesz? — zapytałam ze złością w głowie.
— Nic nie sugeruję — odpowiedziała Marta. — Może po prostu pogadaj z mężem — dodała jeszcze i się pożegnała. A ja zostałam sama przy stoliku. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co usłyszałam od Marty. Muszę przyznać, że trochę mnie zaniepokoiła.
Może rozwód to najlepsze rozwiązanie
Po tej rozmowie jeszcze kilka razy spotkałam się z Martą. Za każdym razem moja przyjaciółka wypytywała mnie o moje małżeństwo. A ja za każdym razem nie miałam dobrych wieści. Prawda była taka, że w naszym małżeństwo działo się coraz gorzej, a ja coraz częściej zastanawiałam się, czy uda się je jeszcze uratować.
— I co ja mam zrobić? — pytałam ją za każdym razem, gdy opowiadałam jej o swoich problemach z Grześkiem.
— Może powinnaś pomyśleć o rozwodzie — powiedziała mi któregoś razu Marta. Rozwód? Na to nie byłam gotowa.
— Myślałam raczej o terapii — odpowiedziałam jej. — Chciałabym uratować to małżeństwo — dodałam. Ale czy na pewno? Już sama nie wiedziałam, co robić. Marta tylko na mnie spojrzała.
— Przemyśl to — powiedziała. — Czasami rozstanie to najlepsze wyjście. Po co się męczyć, jak już nie ma czego ratować.
I tak było za każdym razem. Ja opowiadałam jej o swoich problemach małżeńskich, a ona sugerowała, że być może najlepszym wyjściem będzie rozwód. I tak szczerze powiedziawszy, to nawet zaczęłam to rozważać.
To nie jest tak, jak myślisz
I pewnie nigdy nie dowiedziałabym się prawdy, gdyby nie to, że któregoś dnia poczułam się gorzej i postanowiłam wyjść wcześniej z pracy. Od razu pojechałam do domu, bo chciałam się jak najszybciej położyć. Jednak w mieszkaniu przeżyłam szok. W naszej sypialni zastałam Martę i Grześka, którzy byli tak zajęci sobą, że zupełnie nie zwracali uwagi na to, co się wokół nich dzieje. Wreszcie wszystko zrozumiałam. Marta namawiała mnie na rozwód, bo miała romans z moich mężem.
— Lidka, to nie tak, jak myślisz. Ja ci to wszystko wytłumaczę — usłyszałam jeszcze za sobą głos Grześka, gdy z obrzydzeniem wybiegałam z sypialni.
Ale ja nie chciałam tego słuchać. Co miałby mi powiedzieć? Przecież wszystko widziałam, a sytuacja była całkowicie jasna. Nie chciałam go znać. Podobnie jak Marty.
Złożyłam pozew o rozwód, a pierwsza rozprawa została wyznaczona za kilka miesięcy. Grzesiek próbował mnie przepraszać, ale dla mnie wszystko było już skończone. Zerwałam też wszystkie kontakty z Martą. Do niej miałam jeszcze większy żal niż do Grześka. Uważałam ją za przyjaciółkę, a ona nie tylko uwiodła mojego męża, ale także namawiała mnie na rozstanie z mężem. Tak nie postępują przyjaciele. A najgorsze jest to, że jeszcze długo nie będę potrafiła nikomu zaufać.
Czytaj także:
„Najlepszy przyjaciel wykorzystał mnie dla durnego zakładu z koleżkami. Nigdy łajdakowi nie wybaczę”
„Kobiety są zwierzyną, która chce, by ją upolowano. Ja jestem łowcą i mam tylko jeden cel: zwabić, zaliczyć i zapomnieć”
„Koleżanka z pracy osaczała mnie i nie odstępowała na krok, a ja w końcu zaczęłam się jej bać. Z czasem odkryłam jej sekret”