Pracuję jako młodszy menedżer w dużej korporacji. Jestem ambitna i marzę o awansie. Mój szef, Łukasz, inspirował mnie do działania. Często zostawałam po godzinach, brałam na siebie dodatkowe projekty, staram się mu zaimponować. Czas mijał, a między nami zaczęło iskrzyć coś więcej. Spotykaliśmy się coraz częściej, również poza pracą.
Marzyłam o tym awansie
– Julita, mam dla ciebie kolejne odpowiedzialne zadanie – oznajmił Łukasz, podając mi teczkę z dokumentami.
– Świetnie, dziękuję za zaufanie! – uśmiechnęłam się, marząc o zbliżającym się awansie.
To było ważne zlecenie, projekt, nad którym pracował sam Łukasz. Każda moja myśl koncentrowała się na tym, aby sprostać jego oczekiwaniom. W głębi duszy czułam, że to kolejny krok ku awansowi, o którym marzyłam od dawna. Wieczorem spotkałam się z Kasią, moją przyjaciółką, aby opowiedzieć jej o nowych obowiązkach.
– Uważaj na tego Łukasza. Nie chcę, żebyś się za bardzo angażowała – ostrzegła Kasia, patrząc na mnie z troską.
– Przecież to tylko praca. Łukasz mi ufa, a ja chcę się wykazać. Marzę o awansie – próbowałam ją uspokoić, choć w głębi serca wiedziałam, że Kasia ma rację. Moje zaangażowanie wykraczało poza zawodowe standardy.
– Wiesz, że zawsze będę cię wspierać, ale nie chcę, żebyś się sparzyła. Szef to szef, nie zapominaj o tym – mówiła dalej Kasia, a ja poczułam, że muszę z nią szczerze porozmawiać.
Wracając do domu, myślałam o słowach Kasi. Czy naprawdę angażowałam się za bardzo? Czy moja relacja z Łukaszem była czysto zawodowa? Te pytania nie dawały mi spokoju. Wiedziałam jedno – musiałam być ostrożna. Ale jednocześnie pragnienie sukcesu było silniejsze niż kiedykolwiek.
Nasze spotkania z Łukaszem stawały się coraz częstsze. Pracowaliśmy razem do późna, a potem zaczęliśmy spędzać wieczory na kolacjach, najpierw służbowych, później bardziej prywatnych. W końcu pewnego wieczoru, po udanym projekcie, Łukasz zaprosił mnie do eleganckiej restauracji.
– Zasługujesz na coś więcej niż tylko awans – powiedział z uśmiechem, podając mi kieliszek wina.
– Co masz na myśli? – zapytałam, czując, jak serce bije mi mocniej.
– Spędzam z tobą coraz więcej czasu i zdałem sobie sprawę, że nie chodzi tylko o pracę. Julita, myślę, że coś do ciebie czuję – wyznał, patrząc mi prosto w oczy.
Byłam zaskoczona, ale jednocześnie czułam, że to prawda. Nasza relacja już dawno wykraczała poza zawodowe ramy. Uśmiechnęłam się niepewnie, nie wiedząc, co powiedzieć.
– To wszystko dzieje się tak szybko... Ale chyba też coś do ciebie czuję – odpowiedziałam w końcu.
Zostałam żoną szefa
Nasze uczucia rozwijały się w zawrotnym tempie. Spotykaliśmy się coraz częściej, a nasz związek przestał być tajemnicą. Kilka miesięcy później Łukasz poprosił mnie o rękę. Byłam najszczęśliwsza na świecie i zgodziłam się bez wahania. Po szybkim ślubie, przepełnionym miłością i nadzieją na wspólną przyszłość, nadszedł czas, by zmierzyć się z nową rzeczywistością.
Pierwsze dni po ślubie były jak sen. Cieszyłam się każdą chwilą spędzoną z Łukaszem, zarówno w domu, jak i w pracy. Ale szybko zauważyłam, że mój mąż zaczyna traktować mnie bardziej jak pracownicę, niż żonę. Coraz częściej zlecał mi nowe zadania, oczekując pełnego zaangażowania.
– Musisz skończyć ten raport na jutro. To bardzo ważne dla naszej firmy – mówił surowym tonem, który wcześniej rzadko się pojawiał.
– Dobrze. Zrobię wszystko, co w mojej mocy – odpowiedziałam, choć wewnętrznie czułam narastający stres i presję.
Każdy dzień był dla mnie coraz większym wyzwaniem. Łukasz zlecał mi zadanie za zadaniem, jakby zapominając, że poza pracą byliśmy także małżeństwem. Presja zaczynała mnie przytłaczać.
– Julita, mamy kolejne spotkanie z klientem. Przygotuj prezentację na jutro – powiedział pewnego wieczoru, nie zważając na moje zmęczenie.
– Naprawdę potrzebuję odpoczynku. Pracowałam nad ostatnim projektem przez cały weekend – próbowałam wyrazić swoje uczucia, ale on tylko wzruszył ramionami.
– To dla twojego dobra. Chcę, żebyś się rozwijała – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy.
Wieczorami, kiedy wracałam do domu, czułam się coraz bardziej samotna i sfrustrowana. Często dzwoniłam do Kasi, mojej przyjaciółki, która zawsze starała się mnie wspierać.
– Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam. Łukasz zachowuje się, jakbym była jego pracownicą, a nie żoną – powiedziałam pewnego wieczoru, kiedy znów siedziałam nad dokumentami.
– Musisz z nim porozmawiać. To nie jest normalne, że traktuje cię w ten sposób – radziła Kasia, ale bałam się konfrontacji.
Czy on tego nie widział?
Moje marzenie o awansie zaczynało przybierać formę koszmaru. Traciłam radość z pracy, która wcześniej była dla mnie źródłem satysfakcji. Każdego dnia narastało we mnie uczucie zmęczenia i rezygnacji. Podczas jednej z wielu bezsennych nocy postanowiłam porozmawiać z Łukaszem. Nazajutrz, po pracy, zebrałam odwagę.
– Czuję, że obarczasz mnie zbyt wieloma obowiązkami. Jestem wykończona i mam wrażenie, że mnie wykorzystujesz, bo wiesz, że jako twoja żona, nie odmówię ci – wyznałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
Łukasz w końcu spojrzał na mnie, ale jego wyraz twarzy pozostał zimny.
– Robię to dla twojego dobra. Chcę, żebyś była najlepsza w tym, co robisz – odpowiedział, ale jego słowa nie przyniosły mi ulgi. Wręcz przeciwnie, czułam się jeszcze bardziej uwięziona w pułapce, którą sama na siebie zastawiłam.
– A co z naszym małżeństwem? – kontynuowałam, starając się powstrzymać łzy.
Łukasz wzruszył ramionami.
– W pracy musimy być profesjonalni. Nasze relacje prywatne nie mogą wpływać na obowiązki zawodowe – odparł, jakby to było oczywiste.
Nie mogłam uwierzyć, jak bardzo się zmienił. Zamiast wsparcia, czułam się coraz bardziej samotna i wykorzystywana. Coraz trudniej było mi skupić się na pracy, a stres odbijał się na moim zdrowiu. Łukasz nie chciał mnie słuchać. Czułam, że stoję na skraju przepaści. Musiałam podjąć decyzję, zanim stres i zmęczenie całkowicie mnie złamią.
Celowo mnie wykorzystywał
Pewnego wieczoru, wracając z pracy, usłyszałam, jak Łukasz rozmawia przez telefon.
– Julita odwala za mnie większość pracy. Dzięki temu mam więcej czasu na ważniejsze sprawy – śmiał się.
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Kiedy Łukasz zakończył rozmowę, wszedł do pokoju i spojrzał na mnie.
– Julita, wszystko w porządku? – zapytał.
Nie mogłam dłużej milczeć.
– Słyszałam twoją rozmowę. Wykorzystujesz mnie, a ja myślałam, że robisz to dla mojego dobra – powiedziałam drżącym głosem.
Łukasz westchnął.
– W biznesie każdy walczy o swoje. To nic osobistego – odpowiedział.
– Ale ja jestem twoją żoną, nie tylko pracownicą! Potrzebuję szacunku i wsparcia, a nie ciągłego wykorzystywania – wykrzyknęłam.
Łukasz wzruszył ramionami.
– Jeśli nie potrafisz tego zrozumieć, może powinnaś przemyśleć swoje priorytety – powiedział chłodno.
–Jeśli nie zmienisz swojego podejścia do mnie, odejdę – powiedziałam stanowczo.
Łukasz nie chciał mnie dłużej słuchać, a ja w tym momencie podjęłam decyzję. Złożyłam wypowiedzenie i rozpoczęłam procedurę rozwodową. Opuściłam firmę i zaczęłam nowe życie. Z pomocą Kasi odzyskałam pewność siebie. Znalazłam nową pracę, gdzie szanowano moje umiejętności. Czasem wspominałam Łukasza, ale teraz wiedziałam, że zasługuję na lepsze traktowanie. Powoli odbudowywałam swoje życie, ucząc się na błędach.
Choć nie było łatwo, zaczęłam doceniać swoją wartość i znalazłam wewnętrzny spokój. Z pomocą przyjaciół udało mi się odnaleźć na nowo.
Julita, 31 lat
Czytaj także:
„Wakacje na Kanarach miały pokazać nam raj, a otworzyły małżeńskie piekło. Gdy mąż był z kochanką, ja nie byłam gorsza”
„Nudne pożycie z żoną mi zbrzydło, więc biegałem za sąsiadką. Czułem się jak grecki bóg, ale proza życia mnie dogoniła”
„Faceci patrzyli na moją lalę z podziwem, a na mnie z obrzydzeniem. Nie moja wina, że kobitki lecą na mój portfel”