Mówią, że z Zygmuntem u boku wyglądam jak z ojcem. Nie szkodzi. Ludzie mogą sobie myśleć, co tylko chcą. Jeżeli nie mają własnych spraw, niech plotkują, że pewnie liczę na sowity spadek. I tak nie zrozumieją, że w mojej decyzji o poślubieniu starszego mężczyzny nie ma drugiego dna. Decyzję o związaniu się z nim na całe życie podjęłam świadomie i nigdy jej nie pożałuję.
Siostra mnie nie rozumiała
– Co ci odbiło, Marta? – zirytowała się Agata, gdy pokazałam jej pierścionek od Zygmunta.
– Nic mi nie odbiło. Po prostu go kocham.
– Już kiedy zaczęłaś spotykać się z tym facetem, nie byłam zadowolona. A teraz mówisz mi, że za niego wychodzisz. I jeszcze chcesz, żebym była twoją świadkową. Marta, ocknij się! On ma 63 lata! Nawet nasz ojciec jest młodszy od niego.
– Wiek to tylko liczba. Nie sądzisz, że ważniejsze jest uczucie? Nie wydaje ci się, że liczy się przede wszystkim to, jak czujemy się ze sobą?
– Ale przecież jest tylu innych mężczyzn, w stosowniejszym wieku. Powiedz mi, siostrzyczko, liczysz na spadek po nim? Jest nadziany?
– Nie jest bogaczem. Nie bieduje, ale nie śpi na kasie.
– Zatem nie potrafię cię zrozumieć. Zwariowałaś. Innego wytłumaczenia nie widzę.
Jasne, że nie rozumiała. Ona zadowoliła się byle gogusiem, który nie wnosi do jej życia niczego poza złością i smutkiem. Ja nie zamierzam tak skończyć. Przerabiałam już związki z mężczyznami „w stosowniejszym wieku”. Nigdy więcej tego nie powtórzę.
Nie miałam szczęścia do mężczyzn
Z Kamilem, moim rówieśnikiem, spotykałam się przez dwa lata. Gdy zamieszkaliśmy razem, zrozumiałam, że najrozsądniej będzie wystawić mu walizki za drzwi. Ubzdurał sobie, że zrobi karierę jako vloger. Rzucił stabilny etat w biurze i całymi dniami szczerzył zęby do kamery, a pieniędzy z tego nie było. Musiałam sama harować na nasze wydatki. Zresztą, nawet gdyby mu się udało, internetowa sława szybko przemija. A co portem?
Po Kamilu był Damian, chłopak młodszy ode mnie o dwa lata. Wytrzymałam z nim niecały rok. Rozstałam się z nim, gdy z dnia na dzień rzucił studia. Stwierdził, że chce odkryć siebie i mnie zachęcał do tego samego. „Tybet, Indie, Pakistan! Świat stoi przed nami otworem. W takich miejscach można dotrzeć do swojego wnętrza i zrozumieć, czym naprawdę jest sens istnienia” – przekonywał mnie. Nie miałam innego wyjścia, jak tylko życzyć mu szerokiej drogi, bo z tak niedojrzałym człowiekiem nie da się zbudować stabilnej przyszłości.
Ten był najgorszy
Później zaczęłam spotykać się ze starszym o rok Marcinem. Wydawało mi się, że w końcu trafiłam na odpowiedniego faceta. Był ambitny, nie bał się pracy i poważnie myślał o życiu. Byłam pewna, że jest facetem dla mnie. Zrozumiałam, że nie mam racji, gdy pewnego dnia zaproponował mi otwarty związek.
„Będę z tobą szczery, mała. Chcę spotykać się z innymi kobietami. Życie jest tylko jedno, a ja chcę się bawić. Mówię ci o tym, bo nie zamierzam cię zdradzać. To może się stać tylko za twoim przyzwoleniem. Oczywiście ty też możesz sypiać z innymi. Na tym polega ta gra”.
Tym wyznaniem sprawił, że poczułam do niego odrazę. Jak można zapewniać kobietę o swoich uczuciach i chwilę później zaproponować coś tak obrzydliwego? Nie mieści mi się to w głowie.
Poznałam go na parkingu
Bardzo przeżyłam rozstanie z Marcinem. Cały czas chodziłam jak struta i nie potrafiłam się na niczym skupić. Czasami udawało mi się na chwilę o nim zapomnieć, ale złe myśli szybko wracały. Tak było w dniu, w którym poznałam Zygmunta.
Wyszłam z pracy i wsiadłam do samochodu. Głowę zaprzątały mi myśli o moim byłym. Wycofywałam z miejsca parkingowego, gdy nagle usłyszałam niezbyt głośny, głuchy trzask. Wysiadłam z auta, by zobaczyć, w co uderzyłam. Za tylnym zderzakiem leżał starszy mężczyzna i trzymał się za udo.
– O Boże, co ja narobiłam! – przestraszyłam się. – Niech pan się nie rusza, dzwonię po karetkę.
– Nie trzeba – zaśmiał się.
– Oczywiście, że trzeba. Potrąciłam pana.
– Tylko lekko mnie szturchnęłaś. Naprawdę nic mi nie jest – zapewnił i żeby to udowodnić, wstał i podskoczył. – Widzisz? Wszystko ze mną w porządku.
– Ulżyło mi. Bardzo pana przepraszam. To nie powinno się stać.
– Oczywiście. O czym ty myślałaś, dziewczyno?
– Na pewno nie o tym, o czym powinnam.
Było mi głupio
Byłam przestraszona, zawstydzona i wściekałam się na samą siebie. Taka mieszanka negatywnych emocji musiała zaowocować wybuchem płaczu.
– Już dobrze – pocieszył mnie. – Łzy nie są potrzebne. Nic mi się nie stało, ale na przyszłość bądź bardziej uważna.
– Mogę to panu jakoś wynagrodzić? – zapytałam i sięgnęłam do torebki po portfel.
– Nie ma takiej potrzeby – powiedział i położył dłoń na mojej ręce. – Jeżeli chcesz coś dla mnie zrobić, podwieź mnie do pracy. Prowadzę małą restaurację kilka ulic dalej. Mój pracownik zadzwonił, że jest jakiś problem z ekspresem do kawy i muszę tam szybko dotrzeć.
– Zapraszam do samochodu.
– Tylko proszę, jedź ostrożnie.
Okazał się tym jedynym
Zygmunt zaproponował mi herbatę w swojej restauracji. Gdy uporał się z ekspresem, dołączył do mnie. Świetnie nam się rozmawiało. Mimo dużej różnicy wieku, nie brakowało nam wspólnych tematów. Właśnie tego dnia zrozumiałam, że dotąd spotykałam się z niedojrzałymi chłystkami. „Jeżeli mam budować z kimś wspólną przyszłość, to właśnie z takim facetem, jak on” – pomyślałam.
Stałam się regularnym gościem w restauracji Zygmunta. Później zaczęłam gościć w jego domu. Po około roku znajomości poprosił, żebym wprowadziła się do niego. Pół roku później powiedział, że byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdybym została jego żoną. Przyjęłam oświadczyny bez wahania. Niby nad czym miałam się zastanawiać? Zygmunt jest szalenie inteligentnym facetem, który potrafi zatroszczyć się o siebie i swoją kobietę. Ma poczucie humoru i mimo dość zaawansowanego wieku, nadal jest przystojny.
Każdego dnia coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, ignorując rady rodziny i przyjaciół. Niedawno obchodziliśmy naszą pierwszą rocznicę, a ja każdego dnia czuję się przy nim szczęśliwsza.
Jestem świadoma konsekwencji
Jestem jednak świadoma, że związek ze starszym mężczyzną wiąże się z pewnymi konsekwencjami. Nie chodzi mi o komentarze ludzi. Szczerze? Mam w nosie, co ktoś o mnie myśli. Konsekwencją jest to, że nie będzie nam dane długo cieszyć się wspólnym szczęściem.
Jestem realistką i wiem, że jeżeli nie zdarzy się coś nieoczekiwanego, przeżyję męża o wiele lat. Staram się jednak o tym nie myśleć. Teraz przeżywam prawdziwą miłość. Po co skupiać się na czymś, co i tak jest nieuniknione? Pewnego dnia zostanę młodą wdową, ale po śmierci męża nie będę sama. Staramy się o dziecko i liczę, że wkrótce nam się uda.
Marta, 31 lat
Czytaj także: „Po śmierci despotycznego męża poczułam ulgę. Teraz córka próbuje mnie tresować, ale jej na to nie pozwolę”
„U progu życia ojciec wyznał mi swoją największą tajemnicę. Po 3 dekadach życia, mój świat runął”
„Gdy żona sprzedała dom po rodzicach, kasa przewróciła jej w głowie. Prawie nie doszło do tragedii”