„Zrobiłam z siebie żywą lalkę, by podobać się mężowi. Wszystko na nic. Zostałam z masą długów i złamanym sercem”

kobieta, która chce się podobać mężowi fot. iStock by Getty Images, gilaxia
„Kupowałam mnóstwo przeróżnych sukienek, bo wstyd się przecież pokazać dwa razy w tej samej kreacji. Uzbierałam też dwadzieścia par szpilek w różnych kolorach i fasonach. Do fryzjera chodziłam raz w tygodniu, regularnie robiłam manicure, znalazłam też czas na siłownię”.
/ 30.08.2023 22:02
kobieta, która chce się podobać mężowi fot. iStock by Getty Images, gilaxia

Nigdy nie zwracałam na siebie uwagi. W szkole uczyłam się przeciętnie, nie byłam jakaś szczególnie popularna, a koleżanki raczej nie uważały mnie za ładną. Tym samym nie stanowiłam konkurencji w rywalizacji o chłopaków. Oczywiście, po cichu marzyłam o rycerzu na białym koniu, który wyrwie mnie z tego nudnego miasteczka i pokaże, czym jest prawdziwe życie. Tyle że z tyłu głowy miałam też drażniące przekonanie, że w bajki nie warto wierzyć.

Dobrze zdana matura otworzyła mi drzwi uczelni w całym kraju. W końcu wybrałam jedną z tych bardziej znanych, w dużym mieście i nie mogłam się doczekać, aż wreszcie wyjadę. Chociaż kochałam moich rodziców, tęskno mi było do wielkiego świata, a oni na szczęście to rozumieli. Dlatego też nie robili problemów.

Nie mogłam mu się pokazać w taniej kiecce

Kiedy zaczęłam studia na anglistyce, od razu przyłożyłam się do nauki. Chciałam mieć dobre wyniki, żeby szybciej znaleźć jakiś interesujący mnie staż. O chłopakach póki co nie myślałam. Choć wcześniej nie byłam jeszcze w żadnym poważnym związku, uznałam, że będę mieć na to jeszcze czas. Po co było się śpieszyć?

Tym samym omijała mnie większość imprez i wydarzeń kulturalnych. Dopiero Ala, moja najlepsza przyjaciółka, z którą byłam na roku, zdołała mnie wyciągnąć na dużą uczelnianą zabawę. Zdecydowałam się na to ot tak, dla zabawy. Obie śmiałyśmy się przecież, że trzeba zrobić dobre wrażenie. A że ja tak rzadko wychodziłam…

Założyłam krwistoczerwoną sukienkę z głębokim dekoltem, pożyczoną z jej szafy, swoje jedyne szpilki w kolorze nude, a do tego dobrałam niewielką czarną torebkę. Ala zrobiła mi makijaż i w tym także trochę poszalała. Nigdy nie miałam tylu rzeczy na twarzy, a moje oczy jak dotąd nie wydawały mi się takie wielkie.

W takim stroju czułam się trochę nieswojo. Mimo to, starałam się jakoś sobie poradzić ze stresem. Zaraz na początku wzięłam sobie drinka, a kiedy się napiłam, nabrałam pewności siebie. Wtedy też wpadłam na Olafa. Przystojny, pełen naturalnego wdzięku, nie odrywał ode mnie wzroku. Jak się potem przyznał, z miejsca go oczarowałam.

Jesteś piękna, Moniko – powiedział mi później, gdy rozmawialiśmy. – I umiesz to piękno wyeksponować. Musimy się koniecznie poznać bliżej!

Po powrocie do wynajmowanego mieszkania nie myślałam o nikim innym, tylko o Olafie. Też chętnie poznałabym go bliżej, dowiedziała się, co lubi i jakie ma plany na przyszłość. Jako że dał mi swój numer telefonu, postanowiłam się do niego odezwać już nazajutrz. Modliłam się tylko, żeby to nie była tylko ściema – bo mógł przecież dać mi jakikolwiek numer, żeby mnie spławić.

Na szczęście rzeczywiście chciał mnie jeszcze zobaczyć. Umówiliśmy się na kolację, a ja uznałam, że zrobię wszystko, by i tym razem mu się spodobać. Nie mógł mnie przecież zobaczyć bez makijażu czy w jednej z moich nudnych, prostych sukienek, które zakładałam na rodzinne imprezy. Przed spotkaniem wyszłam więc na zakupy i wybrałam odpowiednią sukienkę. Była najdroższą rzeczą, na jaką kiedykolwiek się zdecydowałam, ale uznałam, że warto. W końcu Olaf na to zasługiwał.

Moje marzenie wreszcie się spełniło

Po jednej kolacji była druga i następna. Spotykaliśmy się regularnie, a ja coraz bardziej się angażowałam. Za każdym razem, gdy go widziałam, moje serce przyśpieszało swój rytm. Czułam, że mogłabym z radością oddać mu serce. No i z czasem tak rzeczywiście się stało. Choć z początku nie mogłam w to uwierzyć, poprosił mnie o rękę. Wtedy poczułam, że moje wielkie marzenie o księciu się spełnia. Że wyjdę za niego za mąż i wspólnie będziemy wieść wspaniałe życie.

Po ślubie rzeczywiście wszystko nam się ułożyło. Olaf dostał pracę w dużej korporacji, ja związałam się z redakcją czasopisma anglojęzycznego. Poza tym, często wychodziliśmy na różne imprezy – przyjęcia i bankiety. Mój mąż miał bogatych znajomych, ludzie z korporacji też zresztą potrafili świętować z pompą.

Choć z początku trochę się obawiałam takich wyjść, okazało się, że całkiem niepotrzebnie. Znajomi Olafa byli bardzo mili. Zawsze komplementowali moje stroje, które dobierałam z wielkim zaangażowaniem, by zadowolić mojego męża. Stałam się tam duszą towarzystwa. Śmiałam się, rozmawiałam niemal na każdy temat i cieszyłam się bliskością Olafa. On zresztą rzadko się ode mnie oddalał.

Z czasem polubiłam nasze życie, razem z wiążącymi się z nim wyjściami. Czułam się szczęśliwa, adorowana i pewna siebie jak nigdy wcześniej. Nie sądziłam, że ta bajka może się kiedykolwiek skończyć.

Lubiłam robić się na bóstwo dla Olafa. Wydobywać z siebie piękno, tak, żeby mógł być naprawdę dumny ze swojej żony. Kupowałam mnóstwo przeróżnych sukienek, bo wstyd się przecież pokazać dwa razy w tej samej kreacji. Nie zadowalałam się takimi z pierwszego lepszego butiku, a wybierałam te markowe, które doskonale dopasowywały się do mojej sylwetki, podkreślając biust i uwypuklając krągłości bioder. Uzbierałam też dwadzieścia par szpilek w różnych kolorach i fasonach. Polubiłam nawet w nich chodzić, chociaż niektóre pary wciąż mnie obcierały.

Moja pensja nie wystarczała na te zbytki

Opanowało mnie przeświadczenie, że muszę zrobić wszystko, by zawsze prezentować się nieskazitelnie. Właśnie z tego powodu decydowałam się na zabiegi kosmetyczne, SPA, a w którymś momencie pozwoliłam sobie nawet na delikatne powiększenie ust. Do fryzjera chodziłam raz w tygodniu, regularnie robiłam manicure, znalazłam też czas na siłownię, żeby dbać o smukłą sylwetkę.

W redakcji nie zarabiałam zbyt dużo – raczej przeciętnie. Oczywiście starczyłoby na normalne życie, ale na pewno nie na takie, które ja prowadziłam. Musiałam mieć przecież garderobę pełną kobiecych ubrań na każdą okazję i stale ją aktualizować. Moje oszczędności, przy tym tempie upiększania samej siebie, też błyskawicznie się rozpłynęły. Nie chciałam podbierać zbyt wielu pieniędzy z naszego wspólnego konta ani tym bardziej prosić Olafa o środki na odzież czy zabiegi upiększające. Żeby niczego się nie domyślił, zaczęłam zaciągać pożyczkę za pożyczką. Z czasem dziwiłam się nawet, że jeszcze w ogóle mi ich udzielają.

Olaf nigdy nie zapytał o to, ile coś kosztowało albo skąd wzięłam na to pieniądze. Miałam wrażenie, że nie ma świadomości, ile trzeba wydać na większość z rzeczy, które przywoziłam do domu. Nie mogłam go za to winić. W końcu był facetem, a oni rzadko orientowali się w takich sprawach.

Byłam w szoku, kiedy któregoś dnia Olaf zażądał rozwodu. Jak się okazało, nie było żadnego powodu, choć ja bardzo usiłowałam go znaleźć. Bo nie mieściło mi się w głowie, że rzeczywiście go nie ma. Jak się od niego dowiedziałam, zrobiłam się strasznie nudna, monotonna i powtarzalna, a on potrzebuje czegoś nowego. W dodatku znudził mu się mój styl. Jak się okazało, wolał teraz kobiety, które ubierały się bardziej wyzywająco i były młodsze ode mnie.

Tak czy inaczej, zostałam sama. Wróciłam do rodziców, bo na mieszkanie nie było mnie stać. Wszystko przez zaciągnięte pożyczki, a raczej odsetki od nich... Na razie nie myślę o facetach. Skupiam się na tym, by pozbyć się długów i wyleczyć złamane serce.

Czytaj także:
„Chciałam zrobić się na bóstwo, by dawny kochanek zbierał szczękę z podłogi. Udało się, zbierał, ale ze strachu”
„Chłopak wymagał ode mnie, żebym codziennie wyglądała jak gwiazda filmowa. Robiłam perfekcyjny makijaż nawet do kiosku”
„Wydałam wszystko na ciuchy i zabrakło mi na prąd. Aga zamiast mi pomóc, zwyzywała mnie od idiotek. Taka z niej przyjaciółka?”

Redakcja poleca

REKLAMA