„Zostawiłem żonę, bo nie mogła spełnić mojego marzenia. Powinienem sam sobie przyłożyć za głupotę”

zagubiony mężczyzna fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„– Czemu tak patrzysz? Ja chciałem być ojcem naszego dziecka, a nie jakiegoś obcego bachora. Skoro nie możesz mi dać syna, to... – To co? Zostawisz mnie? – przerwała mi. – Chyba to będzie najlepsza decyzja w tym momencie”.
/ 25.05.2024 14:30
zagubiony mężczyzna fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Stałem i patrzyłem, jak kobieta kilka metrów dalej przygotowuje się do oddania krwi. Przez moment pomyślałem, że to moja była żona Anka, ale szybko wyrzuciłem tę myśl z głowy. Wtedy się odwróciła, a ja zamarłem. To była ona, tylko jakaś taka całkiem inna. Miała inną fryzurę, była szczuplejsza i szczęśliwa. Było to widać gołym okiem.

Nie mogłem uwierzyć, że to ona

– Ania? – spytałem głośniej, niż myślałem, bo nagle inni ludzie zaczęli się na mnie patrzeć.

Zmrużyła oczy, a potem podeszła do mnie.

– No nie wierzę, 5 lat cię nie widziałam.

Dobrze wyglądasz – powiedziałem.

– Dziękuję, ale daruj sobie te komplementy. Co tutaj robisz?

– Chyba to samo co ty? Mam zamiar oddać krew.

Gdy jeszcze byliśmy małżeństwem, razem chodziliśmy do Centrum Krwiodawstwa. Jak widać, żadne z nas nie zmieniło tych zwyczajów. Aż dziwne, że przez tyle lat nie wpadliśmy na siebie tutaj.

– A Karolina nie przyjechała z tobą?

– Hmmm, ona nie przepada za widokiem krwi – powiedziałem.

Ania skinęła głową, że rozumie i poszła na fotel, który jej wyznaczono.

Wróciły wspomnienia

Patrzyłem na nią z drugiego końca sali, a przez głową przetaczała mi się fala wspomnień o nas.

Poznaliśmy się na studiach, a połączyła nas samotność i dobre serca. Oboje udzielaliśmy się charytatywnie i woleliśmy samotne wędrówki po górach niż szalone imprezy w klubach studenckich.

Małżeństwem zostaliśmy dość szybko, bo jeszcze przed obroną pracy magisterskiej. Marzył nam się mały domek i dzieci biegające po ogrodzie. Niestety, nie wszystkie marzenia mogliśmy spełnić.

Nie mogliśmy mieć dzieci

Po latach starań, chodzenia od lekarza do lekarza, nieustannych badań i prób, zapadł wyrok – Ania jest bezpłodna. W naszym domu nastały smutne dni przerywane tylko szlochem żony. Ja dusiłem wszystko w sobie.

Najpierw wypierałem tę informację. Potem uciekałem w pracę, by nie myśleć, że nigdy nie zostanę ojcem, a jeszcze później zrobiłem największe głupstwo w swoim życiu.

Ania po okresie depresyjnym stanęła na nogi i podjęła decyzję.

– Możemy adoptować dziecko. Mnóstwo maluchów czeka na takich rodziców jak my – powiedziała.

Zatkało mnie. W ogóle nie brałem takiej opcji pod uwagę. Ciążyło mi, że nie może mi dać wymarzonego syna, ale nie zamierzałem realizować się jako ojciec dla jakiegoś dzieciaka z marginesu.

Było mi ciężko

Nie potrafiłem zaakceptować jej pomysłu. Ania nie wiedziała, jak bardzo zazdroszczę kumplom, gdy opowiadają o okresie ciąży, a potem nieprzespanych nocy, pierwszych kroków dziecka itd. Bolało mnie to tak bardzo, że miałem ochotę walić głową w ścianę.

To właśnie wtedy zaczęliśmy się od siebie oddalać. Żona szukała ośrodków adopcyjnych i wgryzała się w temat, a ja skupiłem się na pracy. Szybko zacząłem wymyślać wymówki, by jak najmniej czasu spędzać w domu i wysłuchiwać gadania o adopcji.

Miałem romans

Nadgodziny w pracy czasem były prawdziwe, a czasem nie. Wieczory coraz częściej spędzałem z uroczą nową koleżanką z pracy. Karolina była trochę młodsza i dopiero zaczynała karierę. Zwracała uwagę nie tylko swoją urodą, ale też otwartością. I, co dla mnie było na plus, nie ględziła o dzieciach.

Szybko dałem się uwieść, a późniejsze powroty z pracy nie uszły uwadze Ani.

– Masz kogoś? – spytała, patrząc na mnie smutno.

– Yyy...

– Tylko nie kłam.

– No dobrze, nie ma sensu udawać. Od 3 miesięcy spotykam się z kimś.

– Zakochałeś się?

– Nie, po prostu potrzebowałem odskoczni od tego wszystkiego.

– Ode mnie?

– Od problemów.

– Przecież mieliśmy adoptować dziecko...

Pokłóciłem się z żoną

Wtedy coś we mnie pękło.

– Ty chciałaś! – niemal krzyknąłem.

Żona popatrzyła na mnie pytająco.

– Czemu tak patrzysz? Ja chciałem być ojcem naszego dziecka, a nie jakiegoś obcego bachora. Skoro nie możesz mi dać syna, to...

– To co? Zostawisz mnie? – przerwała mi.

– Chyba to będzie najlepsza decyzja w tym momencie

Po jej policzku popłynęła łza, a potem powiedziała:

Jesteś draniem. Obyś nigdy nie żałował tego, co przed chwilą powiedziałeś. 

Liczyłem na dziecko z inną

Rozwód był szybki i bezbolesny, choć wiedziałem, że skrzywdziłem Anię. Mieliśmy być razem na dobre i na złe, a ja uciekłem, gdy przerosły mnie pierwsze problemy. W tamtym czasie byłem jednak otumaniony wizją nowego życia u boku kobiety, która dawała mi szczęście.

Wydawało mi się, że się zakochałem się, więc po kilku miesiącach zaczynałem powoli marzyć o dziecku. Jeszcze miałem szansę, by założyć rodzinę. Nie wiedziałem jednak, że los ze mnie zadrwi. A zrobił to dość brutalnie.

– Kochanie, może pomyślimy już o dziecku? – powiedziałem do Karoliny któregoś wieczoru.

– O jakim dziecku?

– No jak to? O naszym? Chciałbym być ojcem.

– Ale ja nie chcę być matką – powiedziała chłodno.

– Dobrze, skoro potrzebujesz jeszcze czasu, to w porządku. Wrócimy do tematu za jakiś czas.

– Nie wrócimy – uniosła się. – A ty nic nie rozumiesz. Ja nie mam zamiaru mieć dzieci. Nie lubię ich i nie będę się poświęcać dla nikogo. Nawet dla ciebie.

Myślałem, że potrzebuje czasu

Zdębiałem. Co prawda, nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat, ale uznałem, że na to przyjdzie jeszcze czas. A teraz przekonałem się, że byłem naiwny.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – spytałem ze złością.

– Nie pytałeś – skwitowała i wyszła z pokoju.

A ja zostałem ze swoimi myślami. Kolejny raz w życiu musiałem zmierzyć się z problemem, który był niespodziewany. W tej sytuacji mogłem jednak liczyć na to, że z biegiem czasu jakoś nakłonię Karolinę do macierzyństwa, albo sama dojrzeje jednak do tej decyzji. Na wpadkę nie było szans, bo stosowała pigułki i pilnowała ich niczym cerber.
Trwałem w tym związku przez kolejne 5 lat, naiwnie wierząc, że niedługo pojawi się dziecko.

Byłem zły na siebie

A teraz patrzyłem na moją byłą żonę, która właśnie zbierała się do wyjścia. Wyglądała naprawdę pięknie. Żal ścisnął mi serce, bo gdzieś głęboko poczułem, jak bardzo ją zawiodłemChciałem jeszcze z nią porozmawiać, ale pomachała mi tylko na pożegnanie i tyle ją widziałem.

Gdy szedłem do auta, dostrzegłem, jak zmierza ulicą ze swoją rodziną – nowym mężem i na oko 3-letnim synkiem. A jednak adoptowała dziecko. To zabolało mnie jeszcze bardziej. Uświadomiłem sobie, że nawaliłem, a ona spełniła nasze marzenie beze mnie.

Rafał, 35 lat

Czytaj także: „Mąż poszedł w ślady ojca i traktuje mnie jak służącą. Zdziwi się, gdy zamiast obiadu dostanie papiery rozwodowe”
„Odkryłem, że żona ma kochanka. Czekam, aż się wyszaleje i wróci na kolanach, bo przecież tylko mnie kocha”
„Obrączka mnie parzyła, a żona przyprawiała o mdłości. Chcę szaleć i wyrywać panienki, a nie tkwić u boku nudziary”

 

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA