Stałem i patrzyłem, jak kobieta kilka metrów dalej przygotowuje się do oddania krwi. Przez moment pomyślałem, że to moja była żona Anka, ale szybko wyrzuciłem tę myśl z głowy. Wtedy się odwróciła, a ja zamarłem. To była ona, tylko jakaś taka całkiem inna. Miała inną fryzurę, była szczuplejsza i szczęśliwa. Było to widać gołym okiem.
Nie mogłem uwierzyć, że to ona
– Ania? – spytałem głośniej, niż myślałem, bo nagle inni ludzie zaczęli się na mnie patrzeć.
Zmrużyła oczy, a potem podeszła do mnie.
– No nie wierzę, 5 lat cię nie widziałam.
– Dobrze wyglądasz – powiedziałem.
– Dziękuję, ale daruj sobie te komplementy. Co tutaj robisz?
– Chyba to samo co ty? Mam zamiar oddać krew.
Gdy jeszcze byliśmy małżeństwem, razem chodziliśmy do Centrum Krwiodawstwa. Jak widać, żadne z nas nie zmieniło tych zwyczajów. Aż dziwne, że przez tyle lat nie wpadliśmy na siebie tutaj.
– A Karolina nie przyjechała z tobą?
– Hmmm, ona nie przepada za widokiem krwi – powiedziałem.
Ania skinęła głową, że rozumie i poszła na fotel, który jej wyznaczono.
Wróciły wspomnienia
Patrzyłem na nią z drugiego końca sali, a przez głową przetaczała mi się fala wspomnień o nas.
Poznaliśmy się na studiach, a połączyła nas samotność i dobre serca. Oboje udzielaliśmy się charytatywnie i woleliśmy samotne wędrówki po górach niż szalone imprezy w klubach studenckich.
Małżeństwem zostaliśmy dość szybko, bo jeszcze przed obroną pracy magisterskiej. Marzył nam się mały domek i dzieci biegające po ogrodzie. Niestety, nie wszystkie marzenia mogliśmy spełnić.
Nie mogliśmy mieć dzieci
Po latach starań, chodzenia od lekarza do lekarza, nieustannych badań i prób, zapadł wyrok – Ania jest bezpłodna. W naszym domu nastały smutne dni przerywane tylko szlochem żony. Ja dusiłem wszystko w sobie.
Najpierw wypierałem tę informację. Potem uciekałem w pracę, by nie myśleć, że nigdy nie zostanę ojcem, a jeszcze później zrobiłem największe głupstwo w swoim życiu.
Ania po okresie depresyjnym stanęła na nogi i podjęła decyzję.
– Możemy adoptować dziecko. Mnóstwo maluchów czeka na takich rodziców jak my – powiedziała.
Zatkało mnie. W ogóle nie brałem takiej opcji pod uwagę. Ciążyło mi, że nie może mi dać wymarzonego syna, ale nie zamierzałem realizować się jako ojciec dla jakiegoś dzieciaka z marginesu.
Było mi ciężko
Nie potrafiłem zaakceptować jej pomysłu. Ania nie wiedziała, jak bardzo zazdroszczę kumplom, gdy opowiadają o okresie ciąży, a potem nieprzespanych nocy, pierwszych kroków dziecka itd. Bolało mnie to tak bardzo, że miałem ochotę walić głową w ścianę.
To właśnie wtedy zaczęliśmy się od siebie oddalać. Żona szukała ośrodków adopcyjnych i wgryzała się w temat, a ja skupiłem się na pracy. Szybko zacząłem wymyślać wymówki, by jak najmniej czasu spędzać w domu i wysłuchiwać gadania o adopcji.
Miałem romans
Nadgodziny w pracy czasem były prawdziwe, a czasem nie. Wieczory coraz częściej spędzałem z uroczą nową koleżanką z pracy. Karolina była trochę młodsza i dopiero zaczynała karierę. Zwracała uwagę nie tylko swoją urodą, ale też otwartością. I, co dla mnie było na plus, nie ględziła o dzieciach.
Szybko dałem się uwieść, a późniejsze powroty z pracy nie uszły uwadze Ani.
– Masz kogoś? – spytała, patrząc na mnie smutno.
– Yyy...
– Tylko nie kłam.
– No dobrze, nie ma sensu udawać. Od 3 miesięcy spotykam się z kimś.
– Zakochałeś się?
– Nie, po prostu potrzebowałem odskoczni od tego wszystkiego.
– Ode mnie?
– Od problemów.
– Przecież mieliśmy adoptować dziecko...
Pokłóciłem się z żoną
Wtedy coś we mnie pękło.
– Ty chciałaś! – niemal krzyknąłem.
Żona popatrzyła na mnie pytająco.
– Czemu tak patrzysz? Ja chciałem być ojcem naszego dziecka, a nie jakiegoś obcego bachora. Skoro nie możesz mi dać syna, to...
– To co? Zostawisz mnie? – przerwała mi.
– Chyba to będzie najlepsza decyzja w tym momencie
Po jej policzku popłynęła łza, a potem powiedziała:
– Jesteś draniem. Obyś nigdy nie żałował tego, co przed chwilą powiedziałeś.
Liczyłem na dziecko z inną
Rozwód był szybki i bezbolesny, choć wiedziałem, że skrzywdziłem Anię. Mieliśmy być razem na dobre i na złe, a ja uciekłem, gdy przerosły mnie pierwsze problemy. W tamtym czasie byłem jednak otumaniony wizją nowego życia u boku kobiety, która dawała mi szczęście.
Wydawało mi się, że się zakochałem się, więc po kilku miesiącach zaczynałem powoli marzyć o dziecku. Jeszcze miałem szansę, by założyć rodzinę. Nie wiedziałem jednak, że los ze mnie zadrwi. A zrobił to dość brutalnie.
– Kochanie, może pomyślimy już o dziecku? – powiedziałem do Karoliny któregoś wieczoru.
– O jakim dziecku?
– No jak to? O naszym? Chciałbym być ojcem.
– Ale ja nie chcę być matką – powiedziała chłodno.
– Dobrze, skoro potrzebujesz jeszcze czasu, to w porządku. Wrócimy do tematu za jakiś czas.
– Nie wrócimy – uniosła się. – A ty nic nie rozumiesz. Ja nie mam zamiaru mieć dzieci. Nie lubię ich i nie będę się poświęcać dla nikogo. Nawet dla ciebie.
Myślałem, że potrzebuje czasu
Zdębiałem. Co prawda, nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat, ale uznałem, że na to przyjdzie jeszcze czas. A teraz przekonałem się, że byłem naiwny.
– Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – spytałem ze złością.
– Nie pytałeś – skwitowała i wyszła z pokoju.
A ja zostałem ze swoimi myślami. Kolejny raz w życiu musiałem zmierzyć się z problemem, który był niespodziewany. W tej sytuacji mogłem jednak liczyć na to, że z biegiem czasu jakoś nakłonię Karolinę do macierzyństwa, albo sama dojrzeje jednak do tej decyzji. Na wpadkę nie było szans, bo stosowała pigułki i pilnowała ich niczym cerber.
Trwałem w tym związku przez kolejne 5 lat, naiwnie wierząc, że niedługo pojawi się dziecko.
Byłem zły na siebie
A teraz patrzyłem na moją byłą żonę, która właśnie zbierała się do wyjścia. Wyglądała naprawdę pięknie. Żal ścisnął mi serce, bo gdzieś głęboko poczułem, jak bardzo ją zawiodłem. Chciałem jeszcze z nią porozmawiać, ale pomachała mi tylko na pożegnanie i tyle ją widziałem.
Gdy szedłem do auta, dostrzegłem, jak zmierza ulicą ze swoją rodziną – nowym mężem i na oko 3-letnim synkiem. A jednak adoptowała dziecko. To zabolało mnie jeszcze bardziej. Uświadomiłem sobie, że nawaliłem, a ona spełniła nasze marzenie beze mnie.
Rafał, 35 lat
Czytaj także: „Mąż poszedł w ślady ojca i traktuje mnie jak służącą. Zdziwi się, gdy zamiast obiadu dostanie papiery rozwodowe”
„Odkryłem, że żona ma kochanka. Czekam, aż się wyszaleje i wróci na kolanach, bo przecież tylko mnie kocha”
„Obrączka mnie parzyła, a żona przyprawiała o mdłości. Chcę szaleć i wyrywać panienki, a nie tkwić u boku nudziary”